Lewackie spojrzenie na branże IT

4

Widzę tu jeden spory błąd logiczny: ten człowiek zakłada, że sukces programiści osiągają (częściowo) dzięki pomocy państwa, a nie pomimo niej.

0

Jeden tylko punkt jest w miarę trafny - zatracenie kontaktu z rzeczywistością. Ale to dotyczy wszystkich, którym jest dobrze. Na takiej samej zasadzie bronek twierdził, że jak masz złą pracę to zmień na lepszą, a jak brak ci pieniędzy to co za problem - weź kredyt. A tak ogólnie poza tym to wszystko jest zajebiście.

0

Nie wiem, czy tak zatracili kontakt z rzeczywistością... Gdyby tak było - nie uciekaliby z podatkami do innych krajów, to właśnie rzeczywistość do tego zmusza...

0

Widać to po tym, co niektórzy piszą na tym forum, zwłaszcza gdy mowa o przeciętnych zarobkach.

2

Tekst jest strasznym "bulem pupeczki", ale jest tam kilka słusznych uwag.

Po pierwsze zarobki w IT spowodowały "odklejenie się" wielu osób z tejże od rzeczywistości. Widać to dobrze po sposobie rozumowania w sprawach społecznych, ale też po tym jak traktują oni innych, słabiej zarabiających, ludzi.
Po drugie myślenie, że skoro "i tak płacę wyższe podatki" (przynajmniej kwotowo, bo nie procentowo) to "mogę olać" i żyć "bez tarcia" jest błędne. Po prostu w dłuższej perspektywie takie podejście doprowadzi do zapaści instytucji państwa, bo są niedofinansowane, oraz infrastruktury, bo nie ma za co jej utrzymywać. W efekcie największe straty będą udziałem lekkoduchów z IT, i innych wysoko opłacanych branży, bo też i oni najbardziej wykorzystują mechanizmy państwa i jego infrastrukturę.
Po trzecie w tekście jest kilka błędnych założeń. Jednym z nich jest to rynek na którym jest niski "próg wejścia".

4

Jestem za głupi, żeby pracować w IT, dlatego z zazdrości napiszę o nich, że są aroganccy, leniwi, oszukują państwo i ogólnie śmierdzą.

2
Koziołek napisał(a):

Po pierwsze zarobki w IT spowodowały "odklejenie się" wielu osób z tejże od rzeczywistości. Widać to dobrze po sposobie rozumowania w sprawach społecznych, ale też po tym jak traktują oni innych, słabiej zarabiających, ludzi.

Ludzie mają tendencję do przypisywania swoich sukcesów ciężkiej pracy, a porażek czynnikom zewnętrznym. Dlatego ciężko dopuścić do siebie myśl że ktoś inny może pracować ciężej od nich i być biedny, albo zarabiać więcej i nie być złodziejem i oszustem. IT nie ma tu wiele do gadania, chyba tyle że programiści faktycznie są otoczeni większą ilością biedniejszych od siebie niż przeciętny Polak. Poza tym jak ktoś jest antyspołeczny to nie ważne ile będzie zarabiał, i tak będzie traktował innych jak śmieci, wiem po sobie (chociaż powalających zarobków nie mam, pewnie wtedy dopiero stanę się wcieleniem Szatana w oczach etatystów).

8

Cały artykuł jest jednym wielkim bólem tyłka o to, że komuś jest dobrze. I zamiast zastanowić się, jak to zrobić, by reszcie społeczeństwa było równie dobrze, skupia się na tym, że programistom nie powinno być tak dobrze... Czyli równajmy w dół, by wszystkim było równie źle...

a jeśli w ich życiu jest źle, to dominuje postawa „no cóż, to nie mój problem, nie mogę czuć się winny, że mi jest dobrze”

A powinnam czuć się winna? o.O Przecież to jakiś absurd. Może powinnam się biczować, albo w ramach pokuty zmienić pracę na mniej płatną? o.O

Jeśli „normalsi” w ogóle pojawiają się w świecie tych „cyfrowych nomadów”, to jedynie jako pomoc w załatwianiu podstawowych funkcji życiowych – w charakterze pracowników usług, którzy, gdy będzie trzeba, ugotują obiad w restauracji bądź wysprzątają mieszkanie.

To jest po prostu bzdura. Nie jest powszechnym zjawiskiem, by całe rodziny pracowały w IT. Każdy z nas ma matki, ojców, siostry, braci, i znajomych z poza branży. Może i zdarzają się jednostki oderwane od rzeczywistości, ale wątpię, by była to większość. Raz, że korzeni się tak łatwo nie zapomina, a dwa, że programistą nie stajesz się z dnia na dzień. Ja najpierw musiałam pozasuwać w McD czy na infolinii Neostrady, bo jeść coś trzeba było w trakcie nauki.

tak, aby nasi wygrani z jednej strony czuli że warto, a z drugiej byli zmuszeni dokładać się do materialnego dobrostanu wspólnoty.

Ano tak. Najlepiej kogoś zmusić. Nie ma to jak wolność.

4

To są jakieś banialuki, jak firmy prywatne kręcą wałki o oparciu o te same mechanizmy i to na kwoty o jakich ludzią się nie śniło, to jest dobrze, wróć kreatywna księgowość w średniej wielkości firmach to nie są wałki tylko norma, nikt się nawet specjalnie z tym nie kryje że remont na firme robi itd. , ale jak człowiek z tego korzysta to już tragedia. A to że rzemieślnik(zwykły ploretariusz), zarabia xtys złoty znaczy nie mniej nie wiecej a tyle ze pracodawca ma dzięki temu 3*x tysiecy obrotu, wiec mu się to x należy i jak psu buda.

3

Jednak nie ma żadnego problemu z ich praktyczną dehumanizacją, przejawiającą się choćby w opracowywaniu szczegółowych algorytmów zarządzania ich pracą, służących do jak najbardziej efektywnego „wyciskania soków” z siły roboczej.

Dziwne, że koleś nie posłużył się argumentem, że przez złych programistów ludzie tracą pracę i są zastępowani przez maszyny :)

4

jak firmy prywatne kręcą wałki o oparciu o te same mechanizmy i to na kwoty o jakich ludzią się nie śniło, to jest dobrze, wróć kreatywna księgowość w średniej wielkości firmach to nie są wałki tylko norma, nikt się nawet specjalnie z tym nie kryje że remont na firme robi itd.

Ale jakie wałki? Winny jest podatek dochodowy: samo jego istnienie. Nie ma dochodowego -> większość „wałków” staje się bezprzedmiotowa.

3

Pierwotnie filozofia to była "Miłość mądrości", teraz to są już zwykłe brednie.
Argument o tym, że państwo traci na tym, że ja zarabiam więcej jest pozaumysłowy.
Marudzenie, że konstruuje się algorytmy żeby pracownicy pracowali wydajniej jest czymś kuriozalnym, bo w pracy o to właśnie chodzi(a nie przekładanie cegieł z jednej kupiki na drugą), a poza tym jak już temu panu to nie odpowiada to niech się uczepi kadry zarządzającej.
Dodatkowo jak już wynajmę tą kucharkę, sprzątaczkę, hudraulika i 5 prostytutek to oni jednak na tym zarabiają.

<hejt-mode> W ekonomii jest pojęcie wartości dodanej. Jaką wartość dodaną wnosi dla państwa i kraju filozof? Skoro znikomą(co mi tam, założę hojnie) to kto niszczy, a kto buduje państwo?

Zamiast wypisywać bzdury wziął by się lepiej za jakąś pożyteczną pracę.
user image
</hejt-mode>

7

Jak był u mnie ostatnio hydraulik i zobaczyłem jakim autem odjechał, to dopiero wtedy zobaczyłem człowieka "oderwanego od rzeczywistości".
I nie muszę wyjaśniać, że faktury z a usługę nie mam.

Prawda jest taka, że za dużo w polakach romantyzmu. Ludzie studiują jakieś dziwne rzeczy, a potem płaczą, że pracy nie mogą znaleźć.
A wystarczyło by, że zostałby elektrykiem, hydraulikiem z prawdziwego zdarzenia, a okazało by się, że wcale nie nie jest tak źle.
Nadal jest myślenie, że to państwo ma stworzyć miejsce pracy pasujące do człowieka, a nie że człowiek ma się dostosować do rynku pracy.

Z własnego doświadczenia: mam dr z fizyki, aplikowałem na etat na AGH, efektywnie pracy 60godzin/tydzień (praca w weekendy, laboratoria, przynoszenie pracy do domu), podstawowa pewna pensja 900zł netto (za granty dostałbym z 2 tysiące ekstra z prawdopodobieństwem 60%, a przy bardzo dużej dawce szczęścia może nawet i 5k). To faktycznie był kontakt z rzeczywistością, więc się przekwalifikowałem i teraz mogę bujać w obłokach i patrzeć z politowaniem na takie wypociny jak ten artykuł.

1

Branza jest otwarta, wiec jak ktos cierpi na bol tylka to zamiast dyrdymaly wypisywac moze sie Javy pouczyc

3

"Branza jest otwarta, wiec jak ktos cierpi na bol tylka to zamiast dyrdymaly wypisywac moze sie Javy C# pouczyc"

FTFY

0

A po co taki pismak ma się jeszcze uczyć Javy czy tam C#? Czy nie uważacie że pod tym względem (tu chodzi o liczbę odwiedzin) autor tego artykułu spisał się po prostu znakomicie? I z tego co zaobserwowałem w komentarzach, nieźle programiści dali się sprowokować :-) Skoro taki pismak jest dobry w tym co robi to czyż nie jest tak że może zarabiać na równi z Wami, tylko że w swoim zawodzie? Warto by było się może nad tym się zastanowić.

0

@jenot21
Fakt, że panowało bzdurne przekonanie(mnie tego nawet uczono w gimnazjum, pomimo tego, że wystarczy chwilę pomyśleć żeby zrozumieć, że to bzdura), że kraj musi się opierać na usługach a przemysł jako zaszłość należy wygaszać i w efekcie zniszczodo sporo zakładów prosperujących lub takich które mogłyby prosperować więc faktycznie nie wszyscy mogliby zaleźć pracę i sporo osób by wyjechało.
Kwestia jest tylko taka, że mieli by praktyczne umiejętności więc nawet za granicą byłoby im lżej, bo jednak specjalista hudraulik(i każdy inny którego praca coś wnosi) jak nie w polsce to za granicą znajdzie pracę w zawodzie, a mgr./dr/prof. filozofii który nie ma żadnych kwalifikacji jak wyjedzie za granicę to na zmywak lub do innej mniej płatnej pracy.

1

mgr./dr/prof. filozofii który nie ma żadnych kwalifikacji

No nie jest to do końca prawda. Istnieje całkiem duża grupa zajęć gdzie osoby po filozofii całkiem nieźle się sprawdzają. Tyle tylko, że w Polsce mało kto rozumie jakie są kompetencje "filozofa" co powoduje niechęć pracodawców.

3

@Koziołek pewien doktor filozofii zasugerował mi zmianę kierunku studiów i poniekąd dzięki niemu jestem gdzie jestem, także złego słowa nie dam powiedzieć na faktycznie znających swój fach filozofów. Ponadto zgadzam się z Tobą, Koźle, że niektórym kasa padła na łby w kontekście "rozumowania społecznego". Doliczmy do tego widoczną u niektórych (a nawet sporej ilości) niechęć do wszystkiego co się niekoniecznie opłaca ale bywa po prostu wartościowe w rozumieniu "ludzkim" (patrz choćby te przytyki nt. filozofii) i mamy obraz dość straszny. To jedna strona medalu.

Druga - autor pisze o przywiązaniu do kraju. Khem, tenże autor pisze właśnie artykuł w duchu "ten dziad ma dużo, ja mam g..., niech on też ma g..." zamiast "jak to zrobić żebym też się nachapał" i oczekuje, że ktoś to poprze? Głupio to zabrzmi, ale jakby napisał co społeczeństwo może dać i jak kogoś wesprzeć, to bym dał, bo zasadniczo jestem dobrym człowiekiem. Ale jak pisze co może zabrać, to tym bardziej się wypnę. Można wspierać potrzebujących, ale nie zawistnych drani. A ustawiając opinę publiczną tak jak robi to autor tego artykułu, jeszcze bardziej wyizoluje się opisywanych ludzi.

Trzecia - chyba pokolenia muszą się jeszcze powymieniać, a starzy wymrzeć. Tendencja jest optymistyczna, kiedyś jakby na stacji benzynowej zrobić samoobsługowy ekspres do kawy to momentalnie by kubki poginęły, obecnie jakoś są i problemu nie ma ;) Więc czekam aż w/w socjolog przejdze na emeryturę.

@MarekR22 gratuluję doktoratu i współczuję warunków, sam ze studiów doktoranckich zrezygnowałem z podobnych jak Ty powodów z pracy na uczelni. Kiedyś może wrócę, póki co czekam na wymianę pokoleń z pktu nr 3 ;)

3

Polsce wyrasta nam nowa klasa – ludzi, którzy żyją, jak sami lubią to określać, „bez tarcia”. (...) Są to ludzie, których omija fundamentalny problem, z jakim zmaga się nieomal każdy obywatel kraju nad Wisłą – problem niskich zarobków oraz braku bezpieczeństwa zatrudnienia. Oni tego nie odczuwają.

"mam ból d**y dlatego, że w Polsce pewnym ludziom żyje się lepiej i nie cierpią tak jak my cierpimy"

Wydawać by się mogło, że z istnienia grupy bądź co bądź pracowników najemnych, która odnosi sukces na współczesnym rynku pracy, należałoby się cieszyć. Sęk w tym, że ich sukces powoduje, jak się zdaje, straty w budżecie państwa i atrofię nie tylko prawa pracy, ale w ogóle struktury społecznej.

"żeby zracjonalizować mój ból d**y to powymyślam jakieś absurdalne niepowiązane ze sprawą argumenty i odwołam się do wyidealizowanej "struktury społecznej" czy "atrofii prawa pracy".

umowa o pracę nie jest uważana za sensowną formę zatrudnienia – stąd normą są ogłoszenia „o pracę” w stylu „6000 pln na rękę, praca na cały etat, preferowana forma zatrudnienia – faktura, ewentualnie umowa o dzieło”.

"Odkryłem Amerykę, że w Polsce pracuje się na umowach śmieciowych.

Boli mnie to, że dzięki umowom śmieciowym ludzie mają 6000zł na rękę. Za tyle to pracuje tylko złodziej i idiota. Prawdziwy Polak powinien zarabiać jak najmniej, żeby się umęczać dla społeczeństwa. "

.Wytwarza się u niej mianowicie poczucie braku łączności nie tylko z państwem i jego instytucjami, ale również z otaczającą ją rzeczywistością społeczną. Piotr mówi wręcz o podobieństwie do świata przedstawionego w filmie Dystrykt 9, w którym przywiązani do tego, co lokalne „zwykli ludzie” traktowani są jak obcy, od których najlepiej jest się odgrodzić, a jeśli w ich życiu jest źle, to dominuje postawa „no cóż, to nie mój problem, nie mogę czuć się winny, że mi jest dobrze”. Jeśli „normalsi” w ogóle pojawiają się w świecie tych „cyfrowych nomadów”, to jedynie jako pomoc w załatwianiu podstawowych funkcji życiowych –

"odleciałem kompletnie. Tak naprawdę jestem niespełnionym reżyserem filmów science-fiction i stąd ten cały artykuł. Rozmawiając z Piotrem, przedsiębiorcą z branży IT, wpadłem na pomysł na film fantastyczny o cyfrowych nomadach, który kiedyś nakręcę. Będzie on podobny do Dystryktu 9"

czy walcząc z patologiami polskiej transformacji nie powinniśmy się również przyjrzeć tym „wygranym” i zastanowić się, czy możliwe jest odzyskanie ich dla polskiego społeczeństwa i jakiś rodzaj reintegracji z lokalnością – i to reintegracji zarówno na poziomie symboliczno-emocjonalnym, jak i realnym

"Uczono mnie, że każdy artykuł powinien mieć początek, rozwinięcie i zakończenie. Zabrakło mi jednak pomysłu na sensowne zakończenie, więc poleję trochę pseudomądrych słów o reintegracji z lokalnością na poziomie symboliczno-emocjonalnym" Może to nic nie znaczy, ale ładnie wygląda jako zakończenie artykułu.

0

@ AreQrm
Zgadza się, ale bez przymysłu rynek usług jest mniejszy a osób które mogłby by zostać usługodawcami więcej(bo w nieistniejącym przemyśle pracować nie mogą) więc hydraulik ma znacznie większą konkurencję.

0

@alagner

Doliczmy do tego widoczną u niektórych (a nawet sporej ilości) niechęć do wszystkiego co się niekoniecznie opłaca ale bywa po prostu wartościowe w rozumieniu "ludzkim" (patrz choćby te przytyki nt. filozofii) i mamy obraz dość straszny.

Filozofia jak ktoś się nią interesuje może być dla niego fajna i rozwijająca, i z tym dyskutować nie będę.
Jeżeli jednak w artykule było napisane, że państwo traci na pracownikach it, to zastanawiam się co niby zyskuje na dr. filozofii.
To, że człowiek z umiejętnościami praktycznymi łatwiej sobie znajdzie pracę to też nie jest obraźliwe z mojej strony - zwyczajny fakt.

@Koziołek

Istnieje całkiem duża grupa zajęć gdzie osoby po filozofii całkiem nieźle się sprawdzają.

Istnieje dużo zajęć gdzie osoby po czym kolwiek, lub zwyczajnie bystre dobrze się sprawdzają.
Zakładając hipotetycznie, że masz firmę, na jakie stanowisko szukałbyś konkretnie absolwentów filozofii?

1

Pragnąłbym zwrócić uwagę na kwestię zasadniczą. Otóż, studenci filozofii nie są studentami filozofii, tylko historii filozofii. Uczą się tego, jak myśleli inni, nie jak myśleć samodzielnie. Sama filozofia jest bardziej dziedziną ścisłą niż humanistyczną, aczkolwiek nie da się określić sztywnej granicy. Opiera się jednak na wnioskowaniu rozumowym i ciężko większości filozofów odmówić ogromnego potencjału intelektualnego. Dlatego nie ma sensu nazywać magistra filozofii filozofem, bo to nie jest zawód polegający na rzemiośle. Sam jestem studentem informatyki, aczkolwiek warto doceniać filozofię i jej ogromny wkład w rozwój naszej cywilizacji i nie oceniać miarą debilnego magistra, pracownika McD.

0

Ale człowiek inteligentny, który lubi analizować i filozofować, zmarnuje swój potencjał idąc na ten kierunek, a dodatkowo będzie miał ciężko z pracą w zawodzie. A tak studiować to można gdy się pracuje, nie na koszt rodziców, bo jest to nieprzyzwoite.

0

Ja tam bym tak po filozofii jako takiej nie deprecjonował - generalnie z niej wywodzi się wiele dyscyplin naukowych, także ścisłych. Z sytuacją zawodową absolwentów tego kierunku ponoć też nie jest tak źle, jakby ludzie z IT chcieli: http://kariera.dlastudenta.pl/artykul/Filozofowie_najlepiej_odnajduja_sie_na_rynku,97278.html

A ten gość byłby świetnym kandydatem na ministra finansów w naszym nowym rządzie prawa i sprawiedliwości społecznej.

0

Niepotrzebnie są w tym pomieszane dwa tematy: podatkowy i zawodowy czy branżowy. Co do podatków, to nie widać dążenia rządzących do zrównania zasad opodatkowania i oskładkowania różnych form prawnych pracy czy działalności gospodarczej. Może się wydawać, że powininna istnieć powszechna zgoda, co do tego, że podatki i obowiązkowe składki jako całość przynajmniej nie powinny być regresywne (pogłówny, liniowy i progresywny wszystkie spełniają ten warunek), ale jakoś nikt tego nie realizuje. Jeden powód do bólu d... by zniknął.

A co do branży, kiedyś ninja byli goście od maszyn parowych, potem od ropy i lamp naftowych, potem od automobili, potem od elektryfikacji wsi, a teraz niby od komputerów. Takie już jest życie, kogoś to kręci, to w to wchodzi.

0

Przecież gdyby zarobki był mniejsze dla programistów to NIKT by nie pracował w polskich firmach IT :D
Przecież my już jesteśmy na granicy opłacalności i często zastanawiam się nad pracą dla firm z UK itd.

Trzyma mnie tylko to, że pracuję bez stresu, mam mnóstwo czasu dla siebie i rodziny i właściwie nikt mi nie patrzy na ręce, więc praca bardzo przyjemna i odpowiedzialna. Gdyby nie to, pewnie bym pracował dla firmy zagranicznej, gdzie musiałbym się mocniej starać i pracować bardziej w stresie ale zarabiałbym 4 razy więcej.

Lewackie myślenie... ech Ci ludzie nie są zbyt inteligentni.

0

Nie rozumiem dlaczego zakładasz, że pracując na zachodzie trzeba się bardziej starać i stres jest większy

Większe pieniądze = więcej pracy i zapewne stresu.
To oczywiście żaden wyznacznik i nie zawsze tak jest, jednak w Polsce także miałem oferty sięgające ciekawych kwot, ale już na rozmowie kwalifikacyjnej widziałem, że nie chcę tam pracować bo:

  • Mają bałagan
  • Korzystają ze starych narzędzi
  • Nikt nie wie co ma robić
  • Dziwne wymagania
    Mistrzostwem była firma gdzie wymagała prawa jazdy dla programisty :)

Ogólnie wcale mnie nie dziwi, że większa kasa = więcej pracy. Więcej pracy natomiast często oznacza więcej stresu.
Stąd mój wniosek, jednak należy go traktować jako "Wydaje mi się, że zazwyczaj tak jest".

0

Większe pieniądze = więcej pracy i zapewne stresu.

No niekoniecznie. IMHO w ogóle nie ma takiej korelacji.
Tymbardziej, że w pracy za granicą największą różnicę robi przewalutowanie... Mogą ci płacić stawkę śmiesznie niską jak na ichnie warunki, a po przeliczeniu na złotówki nagle robi się z tego ładna kwota. Np. we Francji w McD dostajesz 9 euro na godzinę - w złotówkach to 38zł... Pomnożone przez 160h daje nam 6080zł na miesiąc. W McD. To teraz wyboraź sobie, ile minimalnie może dostać programista... Nawet taki nienajlepszy, code monkey, za nic nie odpowiedzialny i nie starający się specjalnie...

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1