Pewnie macie takie sytuacje, gdy na usta cisną wam się nieprzyjemne słowa. O co dokładniej chodzi? O ludzi, którzy nie robią nic przez czas, kiedy powinni się uczyć a potem oczekują pomocy - w dodatku za free. Na tym forum jest ładny zwyczaj zbywania takich osobników. Problem pojawia się wtedy, gdy nie wypada powiedzieć "pomogę ci, ale nie za nic" i trzeba się wykręcać brakiem czasu, by nie zostać uznanym za niekoleżeńskiego. Jednak z drugiej strony dlaczego by jasno nie powiedzieć, co się myśli, skoro ktoś ma tupet, by o taką pomoc prosić.
Fragment mojej dzisiejszej rozmowy ze znajomym
nick: stary ratuj mnie ;/ nie zdałem dzisiaj matury próbnej z maty ;/
nick: ja prostytutka nic nie umiem , myślałem że zdam bez problemu ;/
nick: pomóż!!
nick: ?
Ubuntu: no ja sam ucze sie do matury takze nie mam czasu raczej
Ubuntu: pozyczylem ci ksiazke, uczyles sie cos z niej?\
nick: nie , ja z podstawą mam problem ;/
I przy okazji nasuwa się drugie pytanie, jak można nie zdać matury podstawowej z matmy, a aspirować na poziom rozszerzony (pożyczyłem w/w znajomemu podręcznik od rozszerzenia).
Macie takie sytuacje czy już np na studiach ludzie są bardziej ogarnięci? I jak reagują na odmowy?