Języki obce to strata czasu!

0

Dziwi mnie strasznie nagonka na naukę języków obcych. Ciągle naokoło słychać, że bez znajomości wielu języków to nic się nie osiągnie, a dwa to absolutna podstawa, ludzie uczą się kolejnych języków, co ciekawe zamiast przebywając w kraju z językiem ojczystych na jakiś kursac.. Pomijając ludzi, dla których nauka języków jest pasją (w sumie dziwną), nauka języków zazwycza nie ma sensu, jest stratą czasu i pieniędzy - no chyba że ktoś chce sie przeprowadzić do kraju z danym językiem ojczystym.

Moim zdaniem sprawa jest banalnie prosta - warto umieć w jak najlepszym zakresie język angielski. Okey, nie nawidzę tego języka osobiście, ale nie wyobrażam sobie nie umieć go, w końcu niemal 90% zasobów jest po angielsku. Tu dyskusji nie ma, ale nauka jednego języka przez całe życie nie jest znowu dużym problemem. Angielskiego jest sporo dokoła i wiele osób na codzień ma go sporą dawkę.

Drugim językiem, który może się jeszcze przydać jest ponoć najszybciej rozwijający się język świata - hiszpański. Hiszpański jest swietnym dopełnieniem do angielskiego dla... podróżujących po świecie (a zwłaszcza Ameryce Południowej-Środkowej). Dla reszty zupełnie niepotrzebny.

Ale po co tracić czas na niemiecki, rosyjski, francuski, czy o zgrozo włoski (o innych lokalnych nie wspominająć) ?! Ktoś powie "bo jak pojedziesz za granicę do pracy to musisz umieć się porozumieć". To na cholere jest angielski?! Fakt używania angielskiego w pracy w międzynarodowym środowisku powinien być standardem, nie ważne czy w Austrii, Włoszech czy Bangladeszu, a firmy które sobie roszczą by kandydaci uczyli się ich języka raczej olewane. O chińskim też trąbią, ale to bzdura - nie dość że język bardzo trudny, to jeszcze jakoś ciężĸo mi uwierzyć w międzynarodowy chiński, prędzej francuski by wrócił w połowie świata. Polski większość świata ma w dupie, nie widzę powodu, by niemiecki, włoski czy rosyjski również mieć.

Jest jedno najlepsze rozwiązanie - sztuczny język międzynarodowy. Próbowano z esperanto, ale nie wyszło (w sumie nie ma się co dziwić, kraje anglosaskie mają ogromne korzyści z promowania angielskiego).

Podsumowując: nie warto tracić czasu na naukę innych języków niż angielski (i dla osób podróżujących po świecie ewentualnie hiszpański) - można go poświęcić lepiej, przykładowo na odpoczynek, albo doszlifowanie angielskiego.

Niech nastąpi flejm! ; ]

0

Podpisuję się.

0

Naród polski nauczony doświadczeniem wpaja synom i córom narodu, że nauka języków obcych to konieczność. Jak inaczej zamierzasz się dogadać z zaborcą lub okupantem?

0

Jaka znowu nagonka? Niektórzy po prostu lubią uczyć się języków obcych. Ja np. planuje nauczyć się norweskiego. Chociażby po to, żeby poczytać Sagi w oryginale.
W pracy mam kilku ludzi z zagranicy - porozumiewamy się po angielsku ale i tak uczą się polskiego tylko dlatego, że łatwiej się żyje w danym kraju jeżeli się zna język natywny.

0
AdamPL napisał(a)

Naród polski nauczony doświadczeniem wpaja synom i córom narodu, że nauka języków obcych to konieczność. Jak inaczej zamierzasz się dogadać z zaborcą lub okupantem?

Oczywiście że po mandaryńsku : )

0
0x200x20 napisał(a)

Jaka znowu nagonka? Niektórzy po prostu lubią uczyć się języków obcych. Ja np. planuje nauczyć się norweskiego. Chociażby po to, żeby poczytać Sagi w oryginale.
W pracy mam kilku ludzi z zagranicy - porozumiewamy się po angielsku ale i tak uczą się polskiego tylko dlatego, że łatwiej się żyje w danym kraju jeżeli się zna język natywny.

Próbowałem sam kiedyś zafascynowany bardziej tym krajem, ale powiedz po co tracić lat kilka na naukę języka kraju, w którym niemal każdy, z dziadkami włącznie mówi płynnie po angielsku ? W tym czasie możesz ze 30 razy przeczytać po polsku albo angielsku. poza tym norweski jest trudny.

0

którym niemal każdy, z dziadkami włącznie mówi płynnie po angielsku ?
Nie przesadzajmy z tym płynnie.

0
ASP.NET napisał(a)

którym niemal każdy, z dziadkami włącznie mówi płynnie po angielsku ?
Nie przesadzajmy z tym płynnie.

Ok, który mówi. Resztę domachasz rękami i zrozumie.

0

Źle się wyraziłem - oni mówią bardzo dobrze po angielsku, ale jednak ciągnie ich do wypowiadania się na co dzień w języku norweskim i jeśli chciałbyś tam mieszkać (ja miałem okazje pół roku) no to niestety ale norweski trzeba znać. Sam język nie jest trudny tylko hmm ... jak dla mnie z początku ciężki do zrozumienia - słyszy się jeden wielki gulgot.

0
ASP.NET napisał(a)

Źle się wyraziłem - oni mówią bardzo dobrze po angielsku, ale jednak ciągnie ich do wypowiadania się na co dzień w języku norweskim i jeśli chciałbyś tam mieszkać (ja miałem okazje pół roku) no to niestety ale norweski trzeba znać. Sam język nie jest trudny tylko hmm ... jak dla mnie z początku ciężki do zrozumienia - słyszy się jeden wielki gulgot.

Czytaj uważnie co napisałem w perwszy akapicie pierwszego postu:

  • no chyba że ktoś chce sie przeprowadzić do kraju z danym językiem ojczystym.
0

Racja, mój błąd. A czy ktoś się orientuje jak jest z angielskim we Francji ? Bo wiadomo że francuski uber alles i że angielski jest niemile widziany, ale czy faktycznie na ulicach sprawa jest tak drastyczna że francuzi nie znają angielskiego ?

0
ASP.NET napisał(a)

Racja, mój błąd. A czy ktoś się orientuje jak jest z angielskim we Francji ? Bo wiadomo że francuski uber alles i że angielski jest niemile widziany, ale czy faktycznie na ulicach sprawa jest tak drastyczna że francuzi nie znają angielskiego ?

Francuzi robią problemy angolom, jak widać że ktoś nie ma akcentu to idzie się dogadać. Słyszałem argumentacje, że chodzi o to, że angole nie muszą się uczyć żadnego języka obcego, a oni muszą, dlatego angole powinni według nich znać francuski, choćby ponoć ze względu na fakt, że mają po USA najwięcej wspólnego z Francją. poza tym po I wojnie światowej to angielski stał się lingua franca, nie jak wcześniej francuski - zazdrość ; )

0

W nauce dopiero druga wojna światowa i min. projekt Manhattan spowodowały opanowanie wszelkiej dyskusji przez angielski. Wcześniej np. w chemii królował niemiecki, a w matematyce francuski. Teraz to rzeczywiście angielski stał się językiem uniwersalnym i każda osoba wykształcona na cały świecie powinna go znać.

0

Podzielam wasze zdanie mi jako programiście przydaje się jedynie angielski i myślę, że reszta "z branży" się pod tym podpisze.

Teraz mam 25 lat. W podstawówce (mieszkam na wsi w woj. śląskim) uczyłem się angielskiego (takie niby korepetycje w szkole - płatne) później wprowadzili angielski i rosyjski w szkole podstawowej za które nie trzeba było płacić z własnej kieszeni, ale angol znów od zera bo inne dzieci nie miały. Idę do gimnazjum zaczynamy od podstaw bo część dzieci nie miała w ogóle angielskiego i dodatkowo rosyjski rzecz jasna... idę do liceum (woj. opolskie) tam sytuacja się powtarza - znamy niemiecki od podstawówki każdy ma czerwone paszporty, rodzinkę w Niemczech dlatego będzie zaawansowany (panie ale ja ino rosyjski... - i co ja poradzę :P), nie znamy za to angielskiego - zaczynamy od początku. Idę na studia i co i znów się zaczyna a my nie umiemy no i co... zlitowali się i zrobili 2 grupy w końcu "od zera bo biznesmena" i średnio-zaawansowaną.

Po co znać niemiecki - ano synu w Polsce niczego sie nie dorobisz cza do rajchu jechać zarobić normalne pieniądze będziesz znał niemiecki to będziesz szefem i tak się wpaja miłość do języków obcych.

Po co uczyłem się rosyjskiego? IMO jest to stracony czas mimo tego, że lubię cyrylicę i przeczytać napisy zanim zrobi to lektor czy przeczytać co nieco na rosyjskojęzycznych stronach a nauka słowiańskiego języka jest pestką do angielskiego czy niemieckiego to w sumie był to stracony czas. Podobnie z niemieckim anie razu jeszcze nie musiałem zagadać z nikim po niemiecku (poza tym że bym słowa nie wyksztusił).

Jestem za standaryzacją wobec tego niech każdy zna swój język ojczysty + międzynarodowy jakim jest angielski i nie będzie problemu tak jak opisałem to wyżej. Dla poliglotów, którzy uważają taką naukę za cool - ok, ale we własnym zakresie nie w szkole podst. czy gimnazjum. Na studiach w zależności od tego czy idziesz na medycyne czy prawo może łacina nie wiem, ale jeśli branża tego nie wymaga to po ch** uczyć się zbędnych rzeczy?

0

nobody: masz po prostu pecha. miałem angielski w podstawówce, liceum i na studiach — i ani razu nie było od zera. miałem też rosyjski w liceum i na studiach — i też nie było od zera.

Laurearel: nie lubisz języków — spoko, nikt cię specjalnie nie zmusza. przedmioty szkolne odbębnij, a na prywatne kursy nikt cię nie goni.
twoje biadolenie brzmi tak jakby hydraulik narzekał na co komu kurs pilota wycieczek.

ja języki bardzo lubię. oprócz wymienionych dwóch chodziłem jeszcze na japoński.
przymierzam się wreszcie do niemieckiego. po co? bo mam ochotę i jest potrzeba, po to.
hiszpański może kiedyś.

1

Ja nie wiem, mam wrażenie, że ludzie z każdym dniem coraz bardziej promują niewiedzę i tępotę. Po co w ogóle się czegokolwiek uczyć? Lepiej wygrzać sobie jakąś fajną posadkę, w jednej rzeczy się specjalizować, i na wszystkie inne tematy ani be ani me.
Mam kolegę co w zeszłym roku studia skończył, dostał się do Intela i teraz jest cały z siebie dumny - już niczego nie musi się uczyć. Brawo.

Po co mi geografia? Co mnie interesuje na jakim kontynencie Polska leży? Po co komu umiejętność grania na instrumencie? Co mnie obchodzi co robił jakiś król tysiąc lat temu?

Języków, tak jak wielu innych rzeczy, uczymy się po to, by się rozwijać. By ćwiczyć mózgownicę, bo nieużywane organy zanikają. By przeczytać książkę w oryginale. By brak napisów do filmu nie oznaczał automatycznie, że go nie obejrzę. By wiedzieć o czym jest ta piosenka, co ją sobie podśpiewuję. Miałam nawet koleżankę, która w swej tępocie podśpiewywała sobie "Voulez vous couchez avec moi ce soir", adresując do ludzi dookoła, nie mając pojęcia co mówi (nie wspominając o tym, by w ogóle rozpoznać po gramatyce, że jest to pytanie w czasie przyszłym).

A potem puszczasz takiego nerda między ludzi. I co on takiego może? O czym tu pogadasz? Książek zapewne nie czyta (bo po co czytać książki?), tańce to pewnie tylko dyskotekowe połamańce (bo i wśród ludzi wymiera znajomość jakichkolwiek tańcy poza polonezem, a i tego kaleczą a nie tańczą i tylko na studniówce). Jak spotka obcokrajowca, co akurat angielskiego nie zna, no to koniec, nie pogadasz.

0

Jesteś "dobry" we wszystkim, to znaczy tak naprawdę że nie jesteś dobry w niczym. Dlatego warto "specjalizować się" w czymś. Zamiast uczyć się chińskiego czy norweskiego, lepiej ten czas poświęcić na lepszą naukę angielskiego. Podobnie z innymi rzeczami.

A potem puszczasz takiego nerda między ludzi. I co on takiego może? O czym tu pogadasz? Książek zapewne nie czyta (bo po co czytać książki?), tańce to pewnie tylko dyskotekowe połamańce (bo i wśród ludzi wymiera znajomość jakichkolwiek tańcy poza polonezem, a i tego kaleczą a nie tańczą i tylko na studniówce). Jak spotka obcokrajowca, co akurat angielskiego nie zna, no to koniec, nie pogadasz.

Pogadasz z kimś, kto ma podobne zainteresowania do twoich. I tyle. Jeśli kogoś nie interesuje czytanie książek albo geografia, to nie będzie ich czytał a i o geografii nie podyskutujesz.
Chodzi o to, że nie na tym rzecz polega aby zmuszać się do nauki chińskiego albo uczyć się książek na pamięć po to żeby mieć czym zabłysnąć w towarzystwie. Jeśli ktoś czuje taką potrzebę będzie czytać książki. Podobnie cała reszta.

0

Bo uczy się tylko rzeczy, które Cię interesują. Mnie na przykład zupełnie nie interesuje historia Polski, a języków uczę się tylko tych co planuje używać (angielski, hiszpański). Geografie znam na tyle co potrzebuję, jak potrzebuje coś innego to sprawdzam na Google Maps. Nie lubię sobie zaprzątać głowy rzeczami, które najzwyczajniej w świecie mam w dupie.

0

chryste za 20 lat będziemy jak anglia albo stany zj, PORAŻKA ZERO ZASAD i WSZYSTKO W DUPIE

0

Jesteś "dobry" we wszystkim, to znaczy tak naprawdę że nie jesteś dobry w niczym. Dlatego warto "specjalizować się" w czymś. Zamiast uczyć się chińskiego czy norweskiego, lepiej ten czas poświęcić na lepszą naukę angielskiego. Podobnie z innymi rzeczami.

Są takie zagadnienia, w których każdy wybaczy ci, że nie jesteś znawcą, ale zbłaźnisz się, nie znając absolutnych podstaw.
Jeśli nie uczysz się niczego innego poza swoją specjalizacją jedną jedyną wychuchaną, możesz znienacka stać się bezrobotnym i bez żadnych perspektyw.

Bo uczy się tylko rzeczy, które Cię interesują.

Masz absolutną rację. Jednakże mam pewną (niezbyt pochlebną) opinię o ludziach, którzy interesują się np. tylko programowaniem. No bo po co uczyć się czegoś poza tym?

A wychwalanie nieuctwa to już dla mnie tępota do kwadratu. Ja np. nie jestem poliglotą, naprawdę dobrze to tylko angielski znam, z pozostałych języków to tyle, żeby się dogadać. Ale moim celem jest szlifowanie każdego po kolei, lub poznawanie podstaw nowych języków (nie odczuwam potrzeby bycia znawcą we wszystkich) i jest to normalne dążenie do bycia lepszym człowiekiem.

Naprawdę nie macie ogólnej potrzeby poznania? Gdy widzicie mechanizm - nie zastanawiacie się, jak on działa?
Ja tego nie rozumiem. Czy to składnia języka, czy reakcja chemiczna w organizmie w reakcji na paracetamol, czy teoria wszystkiego - chciałabym rozumieć chociaż w przyzwoitym zakresie. Tylko po to, żeby być o tę wiedzę mądrzejszym.
Myślę, że nawet kiedyś wezmę i się Javy nauczę, zgodnie z zasadą, że wroga trzeba poznać.

Jednocześnie mam swoją specjalizację, w której odnajduję się najlepiej, ale w nią nie muszę dużo pracy wkładać, bo wiedza z tej dziedziny po prostu gładko mi wchodzi. Nie zamyka mi to klapek na oczach na resztę świata.

0
Azarien napisał(a)

Laurearel: nie lubisz języków — spoko, nikt cię specjalnie nie zmusza. przedmioty szkolne odbębnij, a na prywatne kursy nikt cię nie goni.
twoje biadolenie brzmi tak jakby hydraulik narzekał na co komu kurs pilota wycieczek.

ja języki bardzo lubię. oprócz wymienionych dwóch chodziłem jeszcze na japoński.
przymierzam się wreszcie do niemieckiego. po co? bo mam ochotę i jest potrzeba, po to.
hiszpański może kiedyś.

Ale Ty również nie przeczytałeś dokładnie - skoro jest to Twoja pasja to okey, przecież napisałem - Twój czas. Nie zrozumiałeś chyba tematu.

aurel napisał(a)

Ja nie wiem, mam wrażenie, że ludzie z każdym dniem coraz bardziej promują niewiedzę i tępotę. Po co w ogóle się czegokolwiek uczyć? Lepiej wygrzać sobie jakąś fajną posadkę, w jednej rzeczy się specjalizować, i na wszystkie inne tematy ani be ani me.

Bez sensu, typowy akademicki bełkot. Gdzie masz promowanie niewiedzy i tępoty? Moze w fakcie, że warto angielski znać możliwie jak najlepiej i zamiast marnować czas na naukę wielu skoncentrować się dobrze na jednym? Kolejna rzecz gdzie jest granica niewiedzy, tępoty między pragmatycznym podejściem do życia? Większość rzeczy które się gloryfikuje jako "wiedza" jest niepotrzebna do życia i próba bezsensownego jej opanowywania to tylko i wyłącznie wyjmowanie lat z życiorysu.

Mam kolegę co w zeszłym roku studia skończył, dostał się do Intela i teraz jest cały z siebie dumny - już niczego nie musi się uczyć. Brawo.

http://www.devblogi.pl/2010/05/jak-byc-leniwym-gupim-i-odniesc-sukces.html - najwyraźniej jest zbyt mądry.

Po co mi geografia? Co mnie interesuje na jakim kontynencie Polska leży?

O widzisz i znowu promujesz akademicki bełkot. Właściwie wypada wiedzieć, gdzie aktualnie się znajdujesz w celu orientacji w terenie, o ile znajomość stolic, gleb czy pasm górskich nie ma znaczenia dopóki nie będziemy się zajmować tym (co można również szybko ogarnąć ad hoc), o tyle umiejętność czytania mapy jak najbardziej. A jak mamy w szkołach? Ludzie znają setki niepotrzebnych rzeczy, a nie potrafią poruszać się z mapą. To nie żarty, tylko fakty! A Ty dodatkowo promujesz to podejście!
Analogicznie języki obce, angielski jest mapą, rosyjski to górny bieg Amazonki, niemiecki źródła Leny, a japoński Svalbard, angielski pozwala Ci się poruszać, reszta jest wiedzą - zazwyczaj niepotrzebną jeżeli się danym zagadnieniem nie zajmujemy. I tak samo jak warto dobrze umieć czytać mapę, również angielski trzeba szkolić, najlepiej jedno i drugie w praktyce.

Po co komu umiejętność grania na instrumencie?

I znowu bełkot. Muzyka jak również inne formy sztuki są najbardziej rozwijającymi formami. Odsyłam do fachowej literatury na temat wpływu muzyki na człowieka.

Co mnie obchodzi co robił jakiś król tysiąc lat temu?

Akademicki bełkot po raz kolejny. Rozumna istota wie, że historia uczy wnioskowania, tak samo jak matematyka, a szkoła ucząc zarówno dat i nazwisk, jak liczenia zamiast wnioskowania na temat faktów historycznych oraz abstrakcyjnego myślenia robi krzywdę uczniom.

Języków, tak jak wielu innych rzeczy, uczymy się po to, by się rozwijać.

Podaj parę argumentów rozwijających dla osób nie zajmujących się innymi językami niż angielski by tracić kilka lat na naukę danego języka.

By ćwiczyć mózgownicę, bo nieużywane organy zanikają.

U W A G A ! Akademicki bełkot!
Musze Cię zmartwić, ale akurat jest zupełnie na odwrót - przeładowany mózg gorzej wyszukuje informacje i mamy pełno właśnie wymierających po jakimś czasie komórek.
Najlepiej rozwijającymi mózg (i umysł - który jest jego funkcją) zajęciami są twórcze - malowanie, granie, rzeźbienie. Nawet dyskusja na poziomie z kimś, która zmusza nas do myślenia i kombinowania lepiej rozwija niż nauka. Ludzie, którzy odkrywali wiele bardzo ważnych rzeczy robili to przypadkiem, pod natchnieniem, a nie dlatego że posiadali wszechstronne wykształcenie i znali kilka języków - Einstein nawet angielskiego nie znał po za paroma słowami, a pracował i mieszkał w USA.

By przeczytać książkę w oryginale. By brak napisów do filmu nie oznaczał automatycznie, że go nie obejrzę. By wiedzieć o czym jest ta piosenka, co ją sobie podśpiewuję.

Przecież po za niszowymi książkami masz literaturę po angielsku i to często dosyć prostą w czytaniu. Czy dla kilku książek czy filmów warto poświęcać lata nauki?! Prędzej ktoś zdąży przetłumaczyć, zazwyczaj jakiś native speaker dodatkowo. Mało tego, na pewno znajdziesz interpretacje piosenki w internecie, albo wrzucisz w jeden z translatorów, które są coraz lepsze. Nie chodzi o słówka, tylko o to co wyobraźnia zbuduje, więc na prawdę nie ma znaczenia czy słówko będzie po polsku, angielsku, francusku czy arabsku.

Miałam nawet koleżankę, która w swej tępocie podśpiewywała sobie "Voulez vous couchez avec moi ce soir", adresując do ludzi dookoła, nie mając pojęcia co mówi (nie wspominając o tym, by w ogóle rozpoznać po gramatyce, że jest to pytanie w czasie przyszłym).

No tak, najlepiej porównać koleżankę do całej reszty nie znającej więcej niż jeden język obcy, przecież na pewno są tacy sami!

A potem puszczasz takiego nerda między ludzi. I co on takiego może? O czym tu pogadasz? Książek zapewne nie czyta (bo po co czytać książki?), tańce to pewnie tylko dyskotekowe połamańce (bo i wśród ludzi wymiera znajomość jakichkolwiek tańcy poza polonezem, a i tego kaleczą a nie tańczą i tylko na studniówce).

Co to ma wspólnego z nauką obcych? Znaczy się nie można tańczyć i czytać książek jeżeli nie zna co najmniej trzech języków obcych? I od kiedy Ci co tańczą breakdance są gorsi od tańczących klasycznie? Z muzykę masz to samo, sam się wychowałem na rocku, choć dzisiaj bardziej słucham jazzu, bluesa czy klasycznej, ale wkur**** mnie nieziemsko snoby, co uważają klasyczną za jedyną prawdziwą muzykę, resztę traktując jak wymysł prostego ludu. Podobne myślenie zauważam u Ciebie.

Jak spotka obcokrajowca, co akurat angielskiego nie zna, no to koniec, nie pogadasz

A polaczek oczywiście głupiutki i każdej nacji języka winien się uczyć, no bo przecież jak Libijczyka spotkasz to wypada się dogadać jakoś, a Węgra?! Polak Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki! I co z tego, że mają jeden z najtrudniejszych języków, przecież można spotkać Węgra, który nie zna angielskiegi i co wtedy? Nie pogadasz!

0

Każdego interesuje więcej niż jedna rzecz i więcej niż jedną rzecz ma w dupie. Jakby wszyscy wszystko umieli byłoby najzwyczajniej nudno i na przykład to forum nie miałoby sensu.

0
Janek566 napisał(a)

chryste za 20 lat będziemy jak anglia albo stany zj, PORAŻKA ZERO ZASAD i WSZYSTKO W DUPIE

O, kolejny który nie czyta tematu dokładnie!

Nikt nie powiedział, że trzeba się pozbyć języka ojczystego, ba - prędzej sugerowałem jako drugi język po ojczystych któryś z języków sztucznych.
Język ojczysty jest częścią kultury, komunikacja to inna kwestia.

@aurel:

A wychwalanie nieuctwa to już dla mnie tępota do kwadratu. Ja np. nie jestem poliglotą, naprawdę dobrze to tylko angielski znam, z pozostałych języków to tyle, żeby się dogadać. Ale moim celem jest szlifowanie każdego po kolei, lub poznawanie podstaw nowych języków (nie odczuwam potrzeby bycia znawcą we wszystkich) i jest to normalne dążenie do bycia lepszym człowiekiem.

A na łożu śmierci policzysz, ile Ci się z tego nie przydało, bądź ile nie miało znaczenia, a następnie ile lat na to poświęciłaś i czy na logikę było warto?

Są takie zagadnienia, w których każdy wybaczy ci, że nie jesteś znawcą, ale zbłaźnisz się, nie znając absolutnych podstaw.

Przykłady proszę.

Masz absolutną rację. Jednakże mam pewną (niezbyt pochlebną) opinię o ludziach, którzy interesują się np. tylko programowaniem. No bo po co uczyć się czegoś poza tym?

A co ma tak na prawdę znaczenie po za naszym światopoglądem? Kolejne rzeczy to tylko dobre narzędzia lub balast. Tak, sugeruję tutaj że własny rozwój jest najważniejszy, reszta ma drugo, trzecio czy trzydziestosiódme znaczenie. A teraz spójrz na ulicę, na światopogląd otaczających Cię ludzi i zastanów się, czy nie próbują tą nauką tuszować siebie kreując siebie na lepszych w ten sposób?
Osoba która posiada światopogląd rozwijała go (i siebie - to poniekąd jedność) całe życie i przez to pośrednio dziesiątki innych zagadnień, także osoba ograniczona będzie zapewne miała ograniczony światopogląd, a osoba o rozwiniętym będzie również miała rozwinięte horyzonty, nawet jak nie posiada wiedzy na jakiś temat który "wypada".

Tylko po to, żeby być o tę wiedzę mądrzejszym.

Pozjadaj wszystkie rozumy od razu ; )

Myślę, że nawet kiedyś wezmę i się Javy nauczę, zgodnie z zasadą, że wroga trzeba poznać.

Nauczysz się by umieć tak? Widzisz znowu chcesz mięc większą wiedzę.
Dla mnie poznanie kolejnego języka, frameworka czy technik to nic innego jak szukanie dobrych sprawdzonych idei. Nie chcę znać 20 języków bo i tak większość wiedzy jest zbędna, bardziej kładę klucz na zrozumie ich mechanizmów czy dobrych pomysłów. Wyznazję zasadę jednego najlepszego języka - metafor w naszym mózgu. Oczywiście można i poznawać dziesiątki inych języków poświęcając na to pół życia - droga wolna!

0

Kolejna rzecz gdzie jest granica niewiedzy, tępoty między pragmatycznym podejściem do życia? Większość rzeczy które się gloryfikuje jako "wiedza" jest niepotrzebna do życia i próba bezsensownego jej opanowywania to tylko i wyłącznie wyjmowanie lat z życiorysu.

Żul pod sklepem mieszkający udowadnia mi, że do życia to wystarczą dwa jabole dziennie.
Nie wiem co masz na myśli mówiąc "wyjmowanie lat z życiorysu" - żul spędza swoje życie na piciu jaboli, ja na dokształcaniu się i pracy. To nie są ani wyjęte, ani stracone lata - jestem z nich bardzo zadowolona.
Żul pod sklepem ze swoich też.

Musze Cię zmartwić, ale akurat jest zupełnie na odwrót - przeładowany mózg gorzej wyszukuje informacje i mamy pełno właśnie wymierających po jakimś czasie komórek.

Nie no, lepiej informacje wyszukuje mózg, w którym wiedzy nie ma. Łatwo znaleźć cenę jabola, kiedy jest to jedyna informacja jaką się posiada.

Przecież po za niszowymi książkami masz literaturę po angielsku i to często dosyć prostą w czytaniu. Czy dla kilku książek czy filmów warto poświęcać lata nauki?! Prędzej ktoś zdąży przetłumaczyć, zazwyczaj jakiś native speaker dodatkowo. Mało tego, na pewno znajdziesz interpretacje piosenki w internecie, albo wrzucisz w jeden z translatorów, które są coraz lepsze. Nie chodzi o słówka, tylko o to co wyobraźnia zbuduje, więc na prawdę nie ma znaczenia czy słówko będzie po polsku, angielsku, francusku czy arabsku.

No racja, jak patrzę na zbiór liter bez składu, to też mi coś tam wyobraźnia podsuwa, ale mi akurat nie o to w czytaniu chodzi.
Osobiście preferuję lekturę w oryginalnym języku (nie znaczy to, że koniecznie po angielsku), a to dlatego, że różne języki, różnie zbudowane, różne rzeczy wyrażają podobnymi słowami. Nie ma możliwości idealnego przetłumaczenia książki, ponieważ dane słowo w oryginale może mieć kilka znaczeń, które nadają odpowiedni wyraz/symbolizm, a w polskim języku te dodatkowe znaczenia są tracone.

Czy dla kilku książek czy filmów warto poświęcać lata nauki?!

Jestem strasznym kinomanem i filmów tygodniowo oglądam średnio 5. Poza tym - jakie lata nauki? Czy ty jak się czegoś nowego uczysz, to siadasz, uczysz się, po kilku latach wstajesz i oznajmiasz - gotowe? Nauka to proces ciągły. Ja na języki których się uczę nie tracę nawet godzin - po prostu słucham piosenek, czytam książki /artykuły, oglądam filmy. Samo wchodzi, nie boli.

Znaczy się nie można tańczyć i czytać książek jeżeli nie zna co najmniej trzech języków obcych?

A po co tańczyć i czytać książki? Skoro nauka jezyków obcych jest zbędna, to nauka tańca tymbardziej. Nie uważam breakdance'a za "gorszy" taniec, jednakże przy oficjalnej okazji z breakdance'm dużo nie zrobisz, a znajomość chociaż podstawowych kroków walca wiedeńskiego sprawi, że chociaż raz wstaniesz od stołu.

Są takie zagadnienia, w których każdy wybaczy ci, że nie jesteś znawcą, ale zbłaźnisz się, nie znając absolutnych podstaw.

Przykłady proszę.

Znać stolicę własnego kraju np. wypada, chociaż do życia to jest absolutnie niepotrzebne.

A na łożu śmierci policzysz, ile Ci się z tego nie przydało, bądź ile nie miało znaczenia, a następnie ile lat na to poświęciłaś i czy na logikę było warto?

Oczywiście, że warto. Życie i tak nie ma sensu jako takiego, co byś nie robił, możesz potem zapytać - czy na logikę było warto dupę z łóżka podnosić, skoro na końcu wędrówki znów się kładziesz i już tylko umierasz. Można było przecież cały czas tak leżeć. Co kto lubi, ja lubię się uczyć.

A co ma tak na prawdę znaczenie po za naszym światopoglądem? Kolejne rzeczy to tylko dobre narzędzia lub balast. Tak, sugeruję tutaj że własny rozwój jest najważniejszy, reszta ma drugo, trzecio czy trzydziestosiódme znaczenie. A teraz spójrz na ulicę, na światopogląd otaczających Cię ludzi i zastanów się, czy nie próbują tą nauką tuszować siebie kreując siebie na lepszych w ten sposób?

Ja chyba nie rozumiem co to jest ten światopogląd, że trzeba go tak skrupulatnie rozwijać.

Oczywiście można i poznawać dziesiątki inych języków poświęcając na to pół życia - droga wolna!

I tu jest właśnie różnica między nami - bo ty uważasz, że to jest pół życia stracone, a ja uważam, że jest to najlepiej spędzony czas w życiu i po skończeniu drugiego stopnia studiów idę na kolejne.

Ciekawa jestem, czy ty na piwo z kolegami chodzisz, i jeśli tak, to po co.

0
Laurearel napisał(a)

Są takie zagadnienia, w których każdy wybaczy ci, że nie jesteś znawcą, ale zbłaźnisz się, nie znając absolutnych podstaw.

Przykłady proszę.

//
Koleś miał iśc do więzienia za jakieś drobne przestępstwo, bał się jak nie wiem... Adwokat mu polecił, żeby się upierał, że chce iśc do grypsujących i od razu na wejściu powiedział : kopsnij szluga dla pasera, bi Cię paser sponiewiera... Koleś wchodzi do celi i mówi jak mu polecił "papuga"... Chwila nerwowej ciszy... Wszyscy wyskakują z fajek, tylko jeden siedzi w kącie i nic....

  • a ty co k***a?? Fajka!!!
  • ale ja tu jestem cwelem..
  • wyp******** od teraz ja tu jestem cwelem!!!
    //
0

Musze Cię zmartwić, ale akurat jest zupełnie na odwrót - przeładowany mózg gorzej wyszukuje informacje i mamy pełno właśnie wymierających po jakimś czasie komórek.

Nie no, lepiej informacje wyszukuje mózg, w którym wiedzy nie ma. Łatwo znaleźć cenę jabola, kiedy jest to jedyna informacja jaką się posiada. </quote>

CZŁOWIEKU!!! Ty czytasz co piszesz??? Skąd masz takie informacje że mózg posiadający wiele informacji gorzej je wyszukuje? Na serio nie ośmieszaj się

0

@aurel:

Żul pod sklepem mieszkający udowadnia mi, że do życia to wystarczą dwa jabole dziennie.
Nie wiem co masz na myśli mówiąc "wyjmowanie lat z życiorysu" - żul spędza swoje życie na piciu jaboli, ja na dokształcaniu się i pracy. To nie są ani wyjęte, ani stracone lata - jestem z nich bardzo zadowolona.
Żul pod sklepem ze swoich też.

Czyli jak się dużo nie uczy, to zaraz żul będzie, tak?

Nie no, lepiej informacje wyszukuje mózg, w którym wiedzy nie ma. Łatwo znaleźć cenę jabola, kiedy jest to jedyna informacja jaką się posiada.

Odsyłam do literatury na temat kognitywistyki.
Mylisz debilstwo z czystym umysłem. I nie trzeba tu wcale odwoływać się do filozoficznych przykładów, wystarczy prosty stan "flow", kiedy umysł odrzuca co niepotrzebne i w ten sposób łatwo przyswaja nowe rzeczy oraz jest kreatywny.

No racja, jak patrzę na zbiór liter bez składu, to też mi coś tam wyobraźnia podsuwa, ale mi akurat nie o to w czytaniu chodzi.
Osobiście preferuję lekturę w oryginalnym języku (nie znaczy to, że koniecznie po angielsku), a to dlatego, że różne języki, różnie zbudowane, różne rzeczy wyrażają podobnymi słowami. Nie ma możliwości idealnego przetłumaczenia książki, ponieważ dane słowo w oryginale może mieć kilka znaczeń, które nadają odpowiedni wyraz/symbolizm, a w polskim języku te dodatkowe znaczenia są tracone.

Tylko 30% tekstu ma znaczenie, reszta to wypełniacze. W takim wypadku nie ma żadnego specjalnego znaczenia, są zastosowane wyrazy o podobnym znaczeniu, a kontekst jest ten sam.

Poza tym - jakie lata nauki? Czy ty jak się czegoś nowego uczysz, to siadasz, uczysz się, po kilku latach wstajesz i oznajmiasz - gotowe? Nauka to proces ciągły. Ja na języki których się uczę nie tracę nawet godzin - po prostu słucham piosenek, czytam książki /artykuły, oglądam filmy. Samo wchodzi, nie boli.

No i dałaś kolejny argument, dlaczego nie warto się uczyć innych języków niż angielski (i ojczysty) - gdzie upchać te "ciągłe procesy" ?! Oh tak, kult pracy typowy dla świata Zachodu.

"Early to bed early to rise makes a man healthy wealthy and wise"
B. Franklin

A po co tańczyć i czytać książki? Skoro nauka jezyków obcych jest zbędna, to nauka tańca tymbardziej. Nie uważam breakdance'a za "gorszy" taniec, jednakże przy oficjalnej okazji z breakdance'm dużo nie zrobisz, a znajomość chociaż podstawowych kroków walca wiedeńskiego sprawi, że chociaż raz wstaniesz od stołu.

Wyżej innym tonem pisałaś :)
Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego człowiek miałby tańczyć jeżeli nie ma takiej woli, a jeżeli ma to i sam się chętnie nauczy. Na pokaz? Nie dzięki, nie przemawia do mnie taki tok myślenia.

Znać stolicę własnego kraju np. wypada, chociaż do życia to jest absolutnie niepotrzebne.

Nie, właśnie się mylisz. Kluczem nie jest znać nazwę stolicy, tylko miejsca ośrodków władzy. Subtelna różnica, ale bardzo ważna. W takim wypadku ośrodki mogą być po za jednym miastem, a stolica jest jedna ( z tego co się orientuje po połączeniu Niemiec część ośrodków była w Berlinie, część w Bonn, czy w takim wypadku ma znaczenie tylko jedno miasto oznaczone mianem stolicy?).

Oczywiście, że warto. Życie i tak nie ma sensu jako takiego, co byś nie robił, możesz potem zapytać - czy na logikę było warto dupę z łóżka podnosić, skoro na końcu wędrówki znów się kładziesz i już tylko umierasz. Można było przecież cały czas tak leżeć. Co kto lubi, ja lubię się uczyć.

Dla pasji na pewno warto! Warto podróżować, odkrywać świat, cieszyć się życiem a nie zdychać przed książkami w imię ideii wbijanych nam do głowy od małego.

Ja chyba nie rozumiem co to jest ten światopogląd, że trzeba go tak skrupulatnie rozwijać.

Okey, to lepiej wróć do książek :)

I tu jest właśnie różnica między nami - bo ty uważasz, że to jest pół życia stracone, a ja uważam, że jest to najlepiej spędzony czas w życiu i po skończeniu drugiego stopnia studiów idę na kolejne.

Myślę że przyjdzie to ocenić za kilkanaście-kilkadziesiąt lat, przecież nigdzie nie twierdzę że mam rację ; )

Ciekawa jestem, czy ty na piwo z kolegami chodzisz, i jeśli tak, to po co.

Oczywiście!
Lubię ( w zdrowych ilościach) zimne ciemne piwko z ciekawym towarzystwem (często o skrajnych poglądach).
A chodzę właśnie po to, by pogadać, pośmiać , na luzie cieszyć się chwilą - zamiast marnować ten czas na naukę jakiś bzdur.
Nie mam pojęcia co miało się kryć za tym "po co?".

@Janek:

Jakby ludzie mieli takie poglądy jak ty to byśmy mieli najlepiej wykształcone społeczeństwo a i wojen by nie było. Na serio bardzo dobre argumenty i też zgadzam się z tym że cały czas się uczymy i czas poświęcony na naukę to nie czas stracony. Brawo

Bzdury waćpan plecie, pragnę zauważyć, że Ci co wywołują te wojny zazwyczaj są wykształceni.
Co ma wojna do wykształcenia?! Ba, wykształcony wie kogo napaść po ropę, Stefan spod budki z piwem ma to gdzieś.
Wojny wynikają z braku zrozumienia między ludźmi oraz ich pragnieniami.

Nauka tak - praktyczna i oparta na doświadczeniu. Wtedy taką można "szlifaować" teorią, inaczej to bez sensu jest. Proste doświadczenie, ile czasu używasz danego języka obcego? Jeżeli co najmniej 80% (4 na 5 filmow/tekstów/piosenek/rozmów itp) to sens innych języków jest wątpliwy.

0
Janek566 napisał(a)

CZŁOWIEKU!!! Ty czytasz co piszesz??? Skąd masz takie informacje że mózg posiadający wiele informacji gorzej je wyszukuje? Na serio nie ośmieszaj się

Eh, masz materiały kogoś kto się zna, specjalalnie dla Ciebie poszukałem: http://www.is.umk.pl/~duch/Wyklady/Kog1/01-wstep.htm
cytuje:
"nowe pojęcia trudno sobie w dojrzałym wieku przyswoić (zbyt wiele wiemy i plastyczność mózgu jest mniejsza);"

A jak masz swoją teorie to przedstaw odpowiednim grupom naukowym, zapewne chętnie się zainteresują. Ja jestem tylko prostym człowiekiem który porównuje pewne subiektywne odczucia powstałe za pomocą zmysłów z teoriami naukowymi i z którymi jakoś tak wychodzi że się w mniejszym lub większym stopniu zgadzam.

Sam się ośmieszasz ograniczeniem mimo tak głośnego propagowania wykształcenia :)

A przy okazji weź sobie posiedź trochę w jakimś artystycznym środowisku, tylko nie zdziw się, że niemal wszyscy tworzą swoją najlepszą sztukę pod natchnieniem, z czystym umysłem a nie bedąc przeładowani jakąś wiedzą (nawet o sztuce). Full feeling & flow, no more.

0
aurel napisał(a)

A potem puszczasz takiego nerda między ludzi. I co on takiego może? O czym tu pogadasz? Książek zapewne nie czyta (bo po co czytać książki?), tańce to pewnie tylko dyskotekowe połamańce (bo i wśród ludzi wymiera znajomość jakichkolwiek tańcy poza polonezem, a i tego kaleczą a nie tańczą i tylko na studniówce). Jak spotka obcokrajowca, co akurat angielskiego nie zna, no to koniec, nie pogadasz.

Dokładnie. Mam takiego kolegę, specjalistę elektronika. Typowy fachidiot. Książek nie czyta, innych przedmiotów niż ścisłe w szkole nienawidził, w niczym poza swoją dziedziną się nie rozwija, polityki nie rozumie kompletnie, inteligencja ogólna na poziomie wioskowego głupka.
Na imprezy nie chodzi, a jak chodzi to próbuje dziewczyny zarwać rozmawiając o programowaniu mikrokontrolerów ;)

Ludzie. Specjalizacja specjalizacją, ale wiedzę ogólną trzeba mieć!

0

O co tu chodzi? [rotfl]

Jeśli ktoś nie chce się uczyć języków, to się nie uczy. Nie zauważyłem, żeby ktoś kogoś zmuszał do chodzenia na kursy językowe. Jeśli komuś w wieku ponad 20 lat rodzice muszą jeszcze mówić, że warto znać języki, to można tylko współczuć.

Pisanie, że nauka czegokolwiek jest stratą czasu, to pochwałą ignorancji. Oczywiście bardziej opłaca się uczyć tego, co jest aktualnie potrzebne i może przydać się w pracy, ale nie każda wiedza musi przekładać się na pieniądze. Jakiekolwiek uczenie się ćwiczy co najmniej pamięć, i zwiększa wiedzę. Pamięć przydaje się zawsze, wiedza natomiast może się przydać. Chociażby po to, żeby obliczyć ile terakoty kupić do kuchni, a wielu jest "geniuszy" myśli, że wystarczy do tego obliczyć jej pole powierzchni.
Brak podstawowej wiedzy z różnych dziedzin, to po prostu obciach. Wypada mniej więcej wiedzieć, gdzie leżą większe miasta, tak jak i wypada wiedzieć, które narządy w organizmie do czego służą. Rozumiem, że ktoś może mieć małą objętość mózgu i mu się taka wiedza nie mieści, zatem płacze z tego powodu, ale w takiej sytuacji mogę jedynie współczuć.

Uczenie się czegoś tak "humanistycznego" jak język, może być dla "ścisłowca", jakim jest programista, odpoczynkiem intelektualnym. (Bo odpoczynek nie musi polegać wyłącznie na leżeniu przed TV z Mocnym Fullem w ręku.) Uczenie się kolejnego języka może pomagać utrwalić na zasadzie analogii bądź przeciwieństw już znane języki. (Ja np. po tym, co znaczy "gift" po angielsku nauczyłem się na niemieckim. ;))

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1