Co jest najtrudniejsze na studiach?

0

Pytanie dla absolwentów i studentów informatyki i pokrewnych kierunków - co było dla was najtrudniejsze na studiach?

Może matma? Jeśli tak, to, które tematy? Np. tu są przykładowe przedmioty z matmy z pierwszego roku:
http://informatorects.uw.edu.pl/pl/courses/view?prz_kod=1000-211cAM1
albo tutaj http://informatorects.uw.edu.pl/pl/courses/view?prz_kod=1000-211bGAL
które z tych tematów były faktycznie trudne, a które łatwizna?

A może z algorytmami mieliście problem? Ale z jakimi, bo przecież niektóre algorytmy są łatwe.

Albo - co byście woleli wiedzieć już na początku studiów, a co was pognębiło później? Może coś było trudnego nie z samą nauką, a np. z organizacją własnej nauki czy podejściem do studiów, które było wadliwe, bo wam czegoś ktoś nie powiedział?

0

A czemu pytasz?

  1. Użeranie się z wykładowcami z rozmuchanym ego. Ile to legend... ahh, ile czasu straconego..
    Nie dość, że traktowali większość studentów jak idiotów, to tłumaczenie przedmiotu od podstaw było fatalne, przez co zdobycie jakiejkolwiek sensownej wiedzy graniczyło z cudem.

Co innego jak trafisz na człowieka z pasją i dodatkowo umiejętnością nauczania, wtedy każdy najtrudniejszy przedmiot staje się łatwy i przyjemny.

  1. Uczenie się rzeczy, dla których nie ma praktycznego wytłumaczenia, czyli uczymy się rzeczy bo są w programie, co przy natoku innych przedmiotów stopuje mi motywację do nauki.

  2. Pomijanie podstaw, obliczamy całkę, nie wiedząc dokładnie czym ona jest i jaki problem rozwiązuje. Używamy pojęcia homomorfizmu, w przekonaniu że studenci już powinni to wiedzieć lub będą to wiedzieć po niezrozumiałym jednozdaniowym wprowadzeniu.

  3. Chodzenie na wykłady na 7:30, ahhh, nie dość, że ciężko się odbudzić, to zawsze ktoś kichnie, powie coś głośno, a to pada kluczowe zagadnienie dla wykładu i dalej nie rozumiesz :) Ile razy cofasz tutorial oglądając go. Wykłady to przeżytek w XXI wieku.

  4. Z technicznych to pamiętam: programowanie dynamiczne i jak zaprojektować kompilator

1
LukeJL napisał(a):

.

Albo - co byście woleli wiedzieć już na początku studiów, a co was pognębiło później? Może coś było trudnego nie z samą nauką, a np. z organizacją własnej nauki czy podejściem do studiów, które było wadliwe, bo wam czegoś ktoś nie powiedział?

Że to nie szkółka średnia, gdzie nauczyciele ciągną za uszy.
Że na poważnych studiach (tzn pomijając prywatne kupowanie dyplomu na Zamiataniu Trawy Kijem) nic z tego nie będzie, jak będziesz czekał aż łaskawie ci włożą do głowy

Fakt, u mnie to przypadało przed internetem, więc społeczny przekaz był inny.

4

Zakuć, zawsze było najtrudniejsze dla mnie zakuć. Pewnie mam jakieś niezdiagnozowane ADHD/ADD albo zwyczajnie jestem leniwy XD
Dlatego w liceum najtrudniejszy był dla mnie niemiecki gdzie trzeba było zakuć sporą liczbę dziwnych słów.
A na studiach najtrudniejszy był przedmiot gdzie trzeba było zakuć jak działają protokoły RS232, USB, FireWire

Co ciekawe jeśli coś jest dla mnie ciekawe to zakucie nie jest dlamnie problemem, jak biologia czy budowa komputera. Chciałbym żeby niemiecki był dla mnie ciekawy XD

0

W kontekście PWr najtrudniejsze było ułożenie sobie dobrego planu z dobrymi prowadzącymi. Dla mnie dużym problemem było wstawanie na 7:30 na wykład, zwłaszcza zimą jak dzień wcześniej kończyło się wykłady o 21:00. Z matmą warto być na bieżąco i nie robić sobie zaległości. Z tych dwóch które podałeś to raczej analiza kończyła ludziom studia ale tak na prawdę wszystko jest do przejścia jeśli ma się wystarczająco chęci i czasu. Warto też sobie znaleźć grupę z którą razem się studiuje, robi zadania, projekty, sprawka itp. można wtedy dzielić się pracą, motywować i wspierać.

Ciebie to pewnie nie dotyczy bo już programujesz ale w ramach programowania to warto jednak robić coś poza programem, na początku imo warto cisnąć jakiegoś hackerranka (za moim czasów robiło się SPOJA) a potem już realizować jakieś dodatkowe projekty pod przyszła karierę, którą już na studiach warto planować chodząc na odpowiednie praktyki.

2

wystarczająca ilość snu,

czas na inne rzeczy (sport, znajomi, etc),

ciągłe towarzyszące uczucie "że jeszcze ten projekt do oddania, jeszcze ten kolos do zaliczenia" z tyłu głowy - bardzo męczące, chociaż pewnie pomagało aby to dowieźć.

trudne było również widzenie sensu w tej fuszerce :D

1

Matematyka dyskretna i Algorytmy i struktury danych. Jedno i drugie było dla mnie balansowaniem na granicy między przeżyciem, a skończeniem studiów przedwcześnie (i bez dyplomu). Gdybym został na studiach magisterskich to nie wiem czy bym przebrnął przez języki formalne.
Z rzeczy programistycznych przerósł mnie Haskell i Prolog na pierwszym roku, na szczęście dla mnie kolejna edycja Metod Programowania zmieniała prowadzącego, program i język.

Trudne zagadnienia będą się różnić w zależności od uczelni. Ten sam przedmiot wykładany w dwóch różnych miejscach może mieć wspólną nazwę i zupełnie różny program.

LukeJL napisał(a):

A może z algorytmami mieliście problem? Ale z jakimi, bo przecież niektóre algorytmy są łatwe.

Czuję się zobowiązany odpowiedzieć, skoro to algorytmy uznaję za najtrudniejszą rzecz, którą miałem na studiach.

  1. Ogrom materiału, który trzeba przyswoić i zapamiętać, rzeczy się mieszają, a na pamięć trzeba znać wszystkie splay trees, kopce, drzewa van emde boasa, b-tree, red-black trees, AVL, multum algorytmów dopsowania wzorca (KMP, KMR, shift-and etc,), znajdowanie najkrótszych ścieżek (Dijkstra, Bellman-Ford), FFT, union-find i nie wiem co jeszcze, bo AiSD zdawałem parę lat temu, a nie chce mi się kopać po program.
  2. Trudne zadania. AiSD to przede wszystkim rozwiązywanie zadań, a nie teoria, a zadania to nie jest "znajdź trzy najmniejsze elementy w tablicy" tylko zdarzają się zajumane prosto z OI. Plus oczywiście oprócz rozwiązania zadania istotnym elementem, który wpływa na trudność to formalne udowodnienie poprawności tych algorytmów.
0

Najtrudniejsze były limity czasu na kolokwiach.
U niektórych prowadzących się nie wyrabiałem. Nawet jeśli wszystko bym napisał, to brakowało czasu na zastanowienie.
Real time jest ciężki... Lepsze są zadania domowe (sprawozdania itp.)

2

Konczylem studia z fizyki i to co moim zdaniem bylo najtrudniejsze to ograniczona ilosc materialow.
Roznica miedzy mna, a znajomymi z infy nie polegala na trudnosci przedmiotow. Kiedy ktos potrzebowal materialow dotyczacych np architektury jakiegos starego procesora np intel 8051 to znajdywal milion opracowan na necie oraz kolejne x ksiazek na ten temat.
W momencie kiedy ja mialem problem np z elektromagnetyzmem to 90% materialow na necie byla zbyt uproszczona albo pelna bzdur. Moglem wypozyczyc archaiczne ksiazki na tysiac stron, ktore byly absolutnie nieintuicyjne, o znalezieniu analogicznych zadan do tych co przerabialem na cwiczeniach/laborkach moglem tylko pomarzyc. Stad najwazniejsze byly dobre relacje z ludzmi, bo jesli miales buca za prowadzacego jedyna opcja bylo rozkminienie tego samodzielnie albo z pomoca znajomych ze studiow.

0

Algorytmy i Dyskretna. Ale to może dlatego, że polegało to tylko na logicznym dowodzeniu u mnie. A nie byłem zbyt płynny w dowodach i irytowało mnie to.

0

Skombinowanie hajsu na poprawki i próba przeniesienia ocen z przedmiotu z jednego kierunku na drugi. Jako że wtedy jeszcze nie byłoby tak dużej imigracji z zachodu to dało się to w miarę załatwić ugodowo i za studenckie stawki.

Nie wiem jak dziś :(

0

Przy algorytmach warto mieć na uwadze, że są wydziały gdzie się zadania oddaje do sprawdzenia zautomatyzowanemu systemowi, który ci mierzy nie tylko czy program robi to co było wymagane, ale też potrafią ci weryfikować czy się mieścisz w nieraz niejawnych limitach czasowych i pamięciowych. Co może się kończyć przy bardziej złożonych zadaniach marnowaniem czasu na zgadywanie czy Jego Ekscelencja Ćwiczeniowiec raczył zaimplementować własne rozwiązanie w oparciu na listę dwukierunkową z hashowaniem adresu poprzedniej komórki adresem następnej przy użyciu funkcji XOR i jak sortował elementy czy może była to jednak lista jednokierunkowa sparowana z innym algorytmem sparowanym z czymś jeszcze. Czasu, który można by poświęcić na bardziej produktywne rzeczy.

Tym, którzy praktykują taką formułę prowadzenia ćwiczeń polecam znaleźć sobie solidnej konstrukcji ścianę, po czym oddalić się od niej na dystans 200m i następnie zacząć biec w jej stronę z maksymalną możliwą prędkością celem nadania swemu ciału sporej energii kinetycznej niezbędnej do doznania obrażeń fizycznych przy zetknięciu z nią. Wasze metody nie mają wiele wspólnego ani z dydaktyką, ani z pedagogiką, ani z realnym życiem i problemami branży programistycznej do tego marnujecie czas studentów i innych pracowników uczelni.

0

ciezko bylo miec sie z czego uczyc

konczylem mechanika&informatyka

1

Zwalony "dependency graph" wiedzy z przedmiotów. Przychodzisz na 1 wykład z fizy a tam całki - ale przecież nauczysz się ich, na 2 semestrze. Albo 1 ćwiczenia z algorytmów, a tam dowód złożoności quicksorta z jakimiś porąbanymi sumami na pół tablicy, które spokojnie ogarniesz, tylko że na 2 roku na matmie dyskretnej xD

Totalnie psychicznie chorzy prowadzący, których choć jest/było kilku (polsl), to zapamiętasz ich na całe życie. Oddawanie sprawozdania z laborek poprawiając je po raz 6, po czym za 7 razem wysyłasz dla beki wersję nr 4 i masz zaliczone. Przeciąganie możliwości poprawek do ostatniego możliwego dnia przed zamknięciem sesji, bo przecież da się 40 osób obsłużyć w półtorej godziny (jeden student-desperat przyjechał na 5 rano i leżał pod gabinetem w śpiworze - true story, widziałem foty). Egzaminy do których uczysz się nie z materiałów, ale z społecznie utrzymywanych braindumpów (300+ stron google doca), nie mając pojęcia o co chodzi, choć i tak masz to gdzieś, byle zdać. Niesprawiedliwe traktowanie, gdzie jedna grupa na egzaminie dostała 90% pytań z poprzedniego roku, a inna 90% nowych (zgadnijcie, gdzie wszyscy zdali, a gdzie nikt). Prowadzący z filozofii życzący sobie, w celu wpisów do indeksu, wycieczki do innego miasta, po czym informujący wycieczkowiczów, że jednak wpadnie za tydzień, po czym jak już się pokazał tydzień później, stwierdzający że zmienił zdanie i esej nie będzie zaliczał przedmiotu "bo to słabe zrobiliście" i każdy musi osobiście z nim porozmawiać na ten temat.

0
kelog napisał(a):

Zwalony "dependency graph" wiedzy z przedmiotów. Przychodzisz na 1 wykład z fizy a tam całki - ale przecież nauczysz się ich, na 2 semestrze. Albo 1 ćwiczenia z algorytmów, a tam dowód złożoności quicksorta z jakimiś porąbanymi sumami na pół tablicy, które spokojnie ogarniesz, tylko że na 2 roku na matmie dyskretnej xD

Przechodziłem przez to samo, tylko na innej uczelni. Podobny temat był już tu kiedyś wałkowany. Zaraz ktoś napisze, że całkował już w podstawówce, a w technikum pisał własny kompilator :D Oczywiście są takie osoby i podziwiam je za to. Na studia przychodzą jednak osoby z różnym zasobem wiedzy, formalnie po jednakowych liceach czy technikach, a w praktyce szkoły średnie mają bardzo różny poziom nauczania. Jednym będzie łatwiej, innym nie.

W moim przypadku podstawowym problemem było właśnie nadrobienie braków po szkole średniej w zakresie matematyki, których nawet nie byłem świadom. Dlatego przerastała mnie fizyka, z której początkowo nic nie rozumiałem, nie znając rachunku różniczkowego. Żeby nie było - analizę matematyczną wspominam super, samo programowanie i algorytmy też :) Kolejnym wyzwaniem okazała się też elektronika, z której nie umiałem nic, więc znów musiałem dodatkowo ogarniać podstawy, które inni mieli już wcześniej w szkole średniej.

Dodatkowo irytowało mnie:

  • prowadzenie przedmiotów przez ludzi z przypadku, bo nie było komu prowadzić zajęć w danym semestrze,
  • nieprzygotowanie samych wykładowców albo olewanie przez nich zajęć (bo robili na kilka etatów),
  • zdublowane (nawet potrojone) przedmioty, których sylabus niemalże się pokrywał (analizy danych w SQL, hurtownie danych itp.), czyli stracony czas.
1

Dla mnie najtrudniejsze było obciążenie wątroby i kac

5
gajusz800 napisał(a):

Dla mnie najtrudniejsze było obciążenie wątroby i kac

27459666_1784210658289848_3562207923893574499_n.png

0
LukeJL napisał(a):

Pytanie dla absolwentów i studentów informatyki i pokrewnych kierunków - co było dla was najtrudniejsze na studiach?

odpuścić magisterkę czy iść za ciosem i zostać alkoholikiem

1

Nie ma czegos takiego jak najtruniejszy przedmiot/przedmioty . Zalezy jak ułożą przedmiot i zasady zaliczen.

0

Znalezienie pracy z tego co pamietam.

0
LukeJL napisał(a):

Pytanie dla absolwentów i studentów informatyki i pokrewnych kierunków - co było dla was najtrudniejsze na studiach?

Całki.

0

Najblizej zawalenia mialem na czyms co nazywalo sie chyba "historia wielkich religii" (studia oczywiscie techniczne). Zaliczylem tylko i wylacznie formulka "atman == brahman" przekazana przez poprzednie semestry. Ale do dzis nie wiem jaka wartosc liczbowa maja te zmienne (w sumie to nawet nie wiem czy sa typu numerycznego).

0

Studiując na PK najwięcej kłopotu sprawiły mi Metody obliczeniowe (w zależności od uczelni mogą występować również pod nazwą "metody numeryczne").

0

Zależy od kierunku, człowieka studiującego, człowieka wykładającego i okoliczności.
Jeśli o mnie chodzi, to metody numeryczne oraz elektronika. Studiowałem informatykę stosowaną na wydziale fizyki AGH.

Co bym chciał wiedzieć przed studiami? Jak się uczyć efektywnie w moim konkretnym przypadku. Teraz bawię w technikę pomodoro czy jak to się tam nazywa. Pomaga mi to w skupieniu, nie klikaniu po głupotach jak jestem w pracy i chyba nawet działa w moim przypadku.

0

Dla mnie najtrudniejszy był Język Polski, wyrzucili mnie na ostatnim roku i nawet szkoły nie skończyłem to i na studia nie poszedłem, a teraz bez studiów nigdzie przyjąć nie chcą XD

1

Najtrudniejsze na studiach to wytrwać i nie umrzeć z nudów. Na studia szedłem z zapałem i entuzjazmem który stopniowo wygasał coraz bardziej z każdym kolejnym semestrem.

0

Jakieś te Wasze studia były chyba dzienne. Bo alkoholizm to raczej na dziennych :-D
To nie studia są ciężkie to cięższy bywają wykładowcy. Ten sam przedmiot i te same problemy mogą mieć zupełnie różne odbiory gdy wykładowca jest inny. Jeden wykończy psychicznie ludzi, a inny zainteresuje tematem. Najgorsi wykładowcy to wielcy teoretycy co polecają swoje własne książeczki. Praktycy natomiast to często osoby co zainteresują ludzi tematem bo mówią jak jest w praniu, a nie jak stoi w książce. Więc jeśli trafiasz na wykładowców teoretyków i takich samych od ćwiczeń to bez wątpienia będzie szło jak po grudzie.

U mnie wykładowców większość to była elita wielkich teoretyków - jacy nawet błędnie wykładali przedmiot i zagadnienia, o czym dowiedziałem się gdy samemu stałem się praktykiem. Także to nie przedmioty są ciężkie tylko ludzie co je prezentują. U mnie to było zarządzanie w IT i firmach technologicznych... choć kierunek jeszcze inaczej się nazywał ale gównie zarządzanie...

Jak będziecie robić na swoim to studia są zbędne, jak u kogoś to papier często jest wizytówką. A jak będziecie kładli tynki czy kable na własny rachunek to zarobicie pewnie i tak więcej :-D

2

praktyka bez teorii jest slepa

teoria bez praktyki jest martwa

2

Najtrudniejsze było dla mnie zrozumienie, że można było lepiej wydawać swój wolny czas, ale chyba nigdy się tego nie nauczę...

0
Cimron napisał(a):

Najgorsi wykładowcy to wielcy teoretycy co polecają swoje własne książeczki.

Ja miałem takiego typa co napisał swoją książkę. Na laboratoriach kolega zrobił projekt i przy ocenie rozmowa szła mniej więcej tak:

  • źle, do poprawy.
  • no ale zrobiłem dokładnie tak jak jest napisane w Pana książce!
  • ... a ja państwu nie mówiłem, że moja książka jest już nieaktualna? xD

Kurtyna.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1