Jaki kurs czy podyplomówkę zrobić po studiach?

0

Witam!

Jestem rok po studiach informatycznych (Uniwerek Adama Mickiewicza) i tak jak myślałem nie mogę znaleźć pracy. Program studiów obejmował chyba wszystkie zagadnienia informatyczne (sieci, programowanie, bazy danych, UML) ale oczywiście wszystko poznałem w stopniu delikatnie mówiąc "średniosłabym". Nadszedł więc czas żeby w czymś się wyspecjalizować i tutaj moje pytanie:

W jakim kierunku najlepiej waszym zdaniem pójść? Jakich specjalistów teraz brakuje i na jakie wynagrodzenie można w danym sektorze liczyć. Moje preferencje odłóżmy na bok - interesuje mnie wasza opinia o całym rynku.

Z góry dziękuję za wszelką pomoc! Pozdrawiam!

0

Nie miałeś żadnych praktyk ani stażu podczas studiów?
Żaden kurs ani kolejne studia nic Ci nie dadzą, jeśli nie masz doświadczenia i praktyki.

0

@Fixxxer - Nie wiem jak to możliwe, że absolwent informatyki nie może znaleźć pracy. Wprost nie mieści mi się to w pale. Nie ogarniam...

(dopisane po kilku minutach wietrzenia mózgownicy na balkonie): Stary to nie twoja wina, że nie możesz znaleźć pracy. To wina tego systemu, który produkuje taśmowo bezrobotnych. Odmóżdża, zniechęca do samodzielnego myślenia, zabija kreatywność i przedsiębiorczość. Idź jutro na uczelnie i zapytaj wykładowców czy są z siebie dumni. Zapytaj czy zamierzali wypuścić dyplomowanego magistra informatyki, który właściwie nic nie potrafi, którego uczelnia po pierwsze nie nauczyła nic praktycznego i przydatnego w zawodzie, po drugie nie nauczyła życia. To jest tragedia, pomyłka...

@somekind - Żeby zdobyć praktykę i doświadczenie trzeba posiadać wiedzę i umiejętności, które skłonią pracodawcę do zatrudnienia. Najwyraźniej polskie uczelnie zatraciły gdzieś przez ostatnie 20 lat transformacji sens dla którego w ogóle zostały powołane. Uczelnie mają przygotowywać poza kadrą pracowników naukowych, także wykwalifikowanych pracowników. Kwalifikacje to kombinacja wiedzy i umiejętności wymaganych do realizacji obowiązków zawodowych. Dyplom, tytuł itd. powinien wynikać z kwalifikacji, a nie odwrotnie. Teraz dyplom polskiej uczelni jest g**no wart, a wszystko dlatego, że ogół naszego społeczeństwa postrzega dyplom uczelni nie jako potwierdzenie posiadania wiedzy i umiejętności ale jako urzędowy glejt zastępujący wymaganą wiedzę i umiejętności, przepustkę do kariery zawodowej i lepszego życia.

0
AdamPL napisał(a)

Żeby zdobyć praktykę i doświadczenie trzeba posiadać wiedzę i umiejętności, które skłonią pracodawcę do zatrudnienia. Najwyraźniej polskie uczelnie zatraciły gdzieś przez ostatnie 20 lat transformacji sens dla którego w ogóle zostały powołane. Uczelnie mają przygotowywać poza kadrą pracowników naukowych, także wykwalifikowanych pracowników. Kwalifikacje to kombinacja wiedzy i umiejętności wymaganych do realizacji obowiązków zawodowych. Dyplom, tytuł itd. powinien wynikać z kwalifikacji, a nie odwrotnie. Teraz dyplom polskiej uczelni jest g**no wart, a wszystko dlatego, że ogół naszego społeczeństwa postrzega dyplom uczelni nie jako potwierdzenie posiadania wiedzy i umiejętności ale jako urzędowy glejt zastępujący wymaganą wiedzę i umiejętności, przepustkę do kariery zawodowej i lepszego życia.

Ale to chyba żadna nowość... Doświadczenie i umiejętności potrzebne w pracy trzeba zdobywać we własnym zakresie, na uczelniach przekazywana jest inna wiedza.

0

IMHO jeżeli ktoś się przykłada do zajęć, wybiera ambitne projekty, zalicza przedmioty na dobre oceny oraz nie zapomina zdobytej wiedzy to znajdzie pracę bez żadnego problemu. Tak więc studia potrafią przygotować do pracy. Sęk w tym, że powyższe warunki spełnia może z 5% studentów.

0

No właśnie...
Przecież to żal ogarnia normalnie jak się słyszy takie stękanie i to jeszcze winę zarzuca się uczelni a nie samemu sobie. Sorry był leniem nic nie robił, skupił się pewnie na macie, później na tym by zaliczyć inne przedmioty i tak skończył.
Mam kumpla poszedł ze mną na studia i zrezygnował z nich po 2 miesiącach. Różnica między nim a autorem jest taka, że jako programista pracował od 3 klasy LO. Więc po wała komuś studia skoro zależy Ci tylko na pracy? Jak masz wiedzę i umiejętności to Ci żadne studia potrzebne nie są.
Studia mają pokazać całokształt informatyki, a kształcić się powinieneś sam we własnym zakresie. Studia pokażą tylko ułamek tego co powinno się znać.

I dokładnie jest tak jak napisał 0x200x20. 95% studentów potem po skończeniu studiów narzeka, że "ojeju pracy nie ma", a zwykły licealista wydymał takich na wiedzę i zdobył pracę do której oni mierzyli :) (kolega jest programistą Javy). I bardzo dobrze bo ktoś kto ma zerowe umiejętności nie jest potrzebny w pracy. To jest przecież logiczne.

0

@Fixxxer, myślę, że zamiast na jakieś kursy/nie kursy kolejne teoretyczne powinieneś wbić się gdziekolwiek do pracy. Zadziwia mnie fakt, że nie możesz znaleźć pracy po informatyce, może za mała miejscowość...? Wbij się chociaż na jakiś staż czy coś... Na praktyki za późno jak jesteś po studiach. A właśnie - co z praktykami? Nie odbyłeś? oO
Pracodawca bardziej się ucieszy choćby z dwu-trzy miesięcznego doświadczenia w zawodzie niż z miliona kursów nie popartych żadnym doświadczeniem.

0

To wina uczelni, że dyplomowany informatyk nie ma pracy. Uczelnie powinny przygotować studentów do wykonywania obowiązków zawodowych, osoby które są leniwe, mało inteligentne, mało ambitne itd... powinny wylecieć na kopach z uczelni. To wina uczelni, że osoby niekompetentne otrzymują dyplom i później zasilają statystyki osób bezrobotnych.

Dyplom polskiej uczelni został zbezczeszczony, obsrany i obszczany przez część kadry uniwersyteckiej, która nie przykłada się do swojej pracy oraz ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego. To wymusiło powstanie systemu, który rozdaje dyplomy na prawo i lewo. Banda debili kształci kolejne pokolenia debili i tyle na ten temat. Na uczelniach oczywiście są znakomici pracownicy naukowi ale oni albo nie wykładają, albo wykładają to co wymaga ministerstwo, albo jest ich niewielu.

0

To prawda.
Tylko, że na studiach trzeba zaliczyć bardzo ciężką matematykę oraz bardzo proste programowanie, algorytmy i ogólnie informatyczne przedmioty. Owe przedmioty są na poziomie przedszkola zaś matematyka wyje*ana w kosmos. Studencina co zakuwa dniami i nocami zaliczy to co musi uczelnia da papierek, ale w pracy... zonk okazuje się, że umiejętność całkowania na prawo i lewo na niewiele się zdaje :(
Według mnie wina uczelni leży tylko w poziomie nauczania czyli powinno być tak, że poziom matematyki powinien być bardziej praktyczny (bo matematyka jak najbardziej może być praktyczna) oraz podwyższyć poziom trudności w przedmiotach typowo informatycznych. Wtedy studia miałyby jakiś sens i inżynier czy magister to by był już jakiś tam wyznacznik wiedzy. Teraz tak jak napisałem, licealista jest lepszy od magistra. Zależy wszystko od człowieka.

0

Dyplom polskiej uczelni został zbezczeszczony, obsrany i obszczany przez część kadry uniwersyteckiej, która nie przykłada się do swojej pracy oraz ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego. To wymusiło powstanie systemu, który rozdaje dyplomy na prawo i lewo. Banda debili kształci kolejne pokolenia debili i tyle na ten temat. Na uczelniach oczywiście są znakomici pracownicy naukowi ale oni albo nie wykładają, albo wykładają to co wymaga ministerstwo, albo jest ich niewielu.

Spójrz na dobre strony tej sytuacji ;P Teraz przynajmniej nie odrzuca się ludzi podczas rekrutacji tylko dlatego, że nie mają dyplomu.

0

Wina jest oderwanych od rzeczywistości programów - na studiach zawodowych i naukowych jest ta sama podstawa programowa, a do tego uczelnie publiczne są wynagradzane za ilość studentów.

Wracając do tematu - gdybym ja szedł na podyplomowe, to wybrałbym chyba coś z business intelligence, najlepiej jeszcze, gdyby w ramach studiów odbywało się przygotowanie do jakiegoś firmowego certyfikatu. Zawsze dobrze chyba też iść na coś związanego z bezpieczeństwem systemów, ale to akurat nie moje zainteresowania. No i ponieważ ostatnio popularyzuje się przetwarzanie w chmurze, to można też iść na coś związanego z tym tematem.

0

To wina uczelni, że dyplomowany informatyk nie ma pracy. Uczelnie powinny przygotować studentów do wykonywania obowiązków zawodowych, osoby które są leniwe, mało inteligentne, mało ambitne itd... powinny wylecieć na kopach z uczelni. To wina uczelni, że osoby niekompetentne otrzymują dyplom i później zasilają statystyki osób bezrobotnych.

Poniekąd się zgodzę ale nie do końca. Moim zdaniem nie ma ludzi "mało inteligentnych", ew leniwi. Tak więc są tacy którym nie chce się uczyć, ale i takie którym nie chce się nauczać. Wydaje mi się że kształt tego systemu zawdzięczamy tym drugim. Aby wrobić sobie tytuł per profesora przepuszczą masę studentów, pod piszą się pod ich studenckimi pracami (w których w zasadzie nic nie zrobili), raz na jakiś czas opublikują wyniki badań naukowych (bardzo często będące kompilacją prac studentów, pomijając to że często podobne badania były już gdzieś przeprowadzane i te polskie "nowości"/"nowe odkrycia" to nic nowego). Sam system "oceniania"potencjalnych doktorantów/profesorów jest dość chory. Na pierwszym miejscu stawiają sobie żeby ich prace były publikowane w ekskluzywnych czasopismach, pokazywanie się za granicą/ udział w konferencjach (bo to tak naprawdę głównie liczy się do doktoratu). Badania naukowe do których w świetle polskiego prawa zostały powołane uczelnie wyższe, zbyt często sprowadzają się do repliki cudzej pracy "bo taką jest łatwiej opublikować".
Ponadto wydaje mi się że prawdziwi fachowcy idą w kierunku świata biznesu bo można tam dobrze zarobić i nie ma tych wszystkich upierdliwości. Liczy się widza nie opublikowanie artykułu w science, czy ilość wyprodukowanych doktorantów. Jeśli wynajdziesz szczepionkę na raka to załatwiasz, fundusze, testy kliniczne i jesteś milionerem a nie na klęczkach prosisz się o publikacje twoich rewelacyjnych odkryć które i tak zostaną opublikowane w zależności od widzi mi się jakiegoś selektora po tysiącu poprawek bo nie lubi koników morskich, sądzi że słowo krzesło brzmi lepiej niż stołek itp

0

Moim zdaniem nie ma ludzi "mało inteligentnych", ew leniwi.

Tu bym się nie zgodził.
Owszem osoba, która się uczy rozwija swoją inteligencję, ale dużo zależy od genów.
Niektórzy nawet gdy chcą się nauczyć, to i tak się nie nauczą.
Mimo to zgodzę się z tym, że jeżeli osoba nie uczyła się nic poza program studiów, to jest leniwa.

Ponadto wydaje mi się że prawdziwi fachowcy idą w kierunku świata biznesu bo można tam dobrze zarobić i nie ma tych wszystkich upierdliwości. Liczy się widza nie opublikowanie artykułu w science, czy ilość wyprodukowanych doktorantów.

Niekoniecznie - jakoś wielu genialnych algorytmików i jednocześnie programistów (Polskich), o których czytałem kontynuuje (lub zamierza kontynuować) karierę pracując na uczelni, a spokojnie mogli by dostać pracę w firmach pokroju google, facebook, czy microsoft (najczęściej trochę tam pracowali). Po prostu nie każdego najbardziej obchodzi kasa, osoby takie chcą kontynuować badania na uczelni, aby coś wymyślić/ulepszyć i często chcą również uczyć innych.

0

JumpSmerf to nie do końca tak. Jak mniemam Ci profesorowie dodatkowo sobie dorabiają na uczelni. U mnie też jest gostek co u mnie (Bydgoszcz) naucza programowania a później musi jechać do Warszawy i tam pracuje nad programami do obsługi urządzeń szpitalnych :P
Tak, więc uczelnia jest jakby ich takim sposobem na dorobienie a może i dodatkowym hobby lub pasją. Ale na samej uczelni to oni nie siedzą bo to mało rozwijające tak siedzieć na uczelni i nic praktycznie nie iść do przodu

0

U większości tak jest jak piszesz (dzielą czas pracy między firmą, a uczelnią, zresztą pisałem niedawno o jednej takiej osobie), ale nie u wszystkich (chociaż można powiedzieć, że są to pojedyncze przypadki).

0

Łał, jestem autorem jedynego nie offtopowego posta w tym wątku. To się chyba pierwszy raz zdarzyło.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1