studiowac nie studiowac

0

... oto jest pytanie :P

Od jakiegos czasu jak mam isc na zajecia to mnie krew zalewa, dojazdy marnowanie czasu na uczelni i poki co zero praktycznego pozytku ze studiowania.
Z drugiej strony ciekawa i trudna praca w ktorej cholernie duzo mozna sie nauczyc.

Pytanie do tych ktorzy przetrwali i do tych co juz dawno zostali ninja: warto bylo tracic te minimum 5 lat czy lepiej Od razu wskoczyc na gleboka wode i probowac <ort>nieutonac </ort>:>?

0

Sam zadaję sobie to pytanie... ale ja dzisiaj jak najbardziej bym utonął...

0
sid90 napisał(a)

Sam zadaję sobie to pytanie... ale ja dzisiaj jak najbardziej bym utonął...

studiuje niby dziennie, ale na uczelni przewaznie jestem jakies 6h w tygodniu co sie przeklada na to ze nigdy nie jestem przygotowany i poza sesja nic nie umiem :D

0

W czasie studiów tego nie widać ale one (studia) czasem się naprawdę przydają :) Chociażby w sytuacji poszukiwania pracy. Oczywiście można znaleźć pracę bez studiów ale nie wszędzie takich przyjmują i oczywiście nie płacą taka samo ;)

0

Sesja się zbliża...

Ja to widzę tak, że jeżeli masz takie objawy to nie warto :) To wtedy to jest strata czasu. Z drugiej strony będziesz miał ładny papierek, który może się odbić na twojej pensji, ale to już zależy od firmy. No i jak ci został jakiś rok do końca, to jakoś można przeboleć ;)

Dla mnie zaletą studiowania jest możliwość nauki tych rzeczy, których normalnie bym się nie uczył. Bo albo bym o nich nie wiedział, albo bym o nich myślał "po ch*j mi to". Ładnie poszerza to horyzonty. W końcu nie wiadomo czy za te 5-10 lat będę w pracy robił to samo.

0

No tak, ale cepa, jak rozumiem, ma już robotę. Też ostatnio uczelnia mnie irytuje strasznie, aczkolwiek raczej nie będę rzucał z tego powodu... Straszne jest tylko kiedy można by cały dzień poświęcić na pracę czy inne zajęcie, a tu w połowie dnia trzeba się zjawić na 2h jakiegoś bzdurnego projektu czy seminarium, ble.

Z drugiej strony, w niektórych firmach im więcej skrótów przed nazwiskiem tym większa kasa <:

0

@Kunai: Tylko mgr. inż. jest w cenie. Jak masz wyżej to to już może budzić obawy xD

Wszystkie jak <ort>na razie </ort>oferty pracy które widziałem miały w podstawowych wymaganiach, i to najczęściej w pierwszym punkcie, wykształcenie wyższe. Ja wiem, że jeśli zawodnik ma doświadczenie i jest dobry to robotę znajdzie ale mogą mu po pensji polecieć przez brak wykształcenia. Także ja zostaje do końca, ktoś tu napisał że masz tylko rok do końca, jeśli to prawda to jak najbardziej powinieneś zostać. Myśl logicznie, jak odejdziesz to straciłeś cztery lata i nie masz nic, jak zostaniesz stracisz dodatkowy rok ale będziesz miał dyplom ;-P A jeśli chodzi o pracę to sądzę że jeszcze się w życiu narobisz, i to po łokcie ;-P I wtedy jak każdy stary tetryk będziesz mógł spokojnie powiedzieć "studia, to były czasy".

0

Chyba na studiowanie (co wynikało by z nazwy) trzeba mieć więcej czasu niż te 6 godzin. W trakcie powinno się samemu pogłębiać wiedzę z różnych dziedzin, niekoniecznie tych potrzebnych w tej chwili wręcz odrobina historii. Powinny rozbudować nasze horyzonty nauczyć myśleć, szukać na pewno nie zawodu (do tego były technika i zawodówki - ewentualnie studia inżynierskie). Jednym słowem coś tu z ninja jest ale coraz mniej.

Podejście w stylu pracuje i studiuje powinno prowadzić do wyboru jak najprostszych do przejścia studiów (aby mieć papier). Wcześniej czy później pracodawcy zrozumieją, że to i tak nie ma sensu i przestaną wymagać papiera (mam nadzieje).

0

Ja powiem tak.. historyjka z zycia wzieta :)
Swego czasu bylem przez cale wakacje robilem prace/praktyki w firmie, mialem budowac szafe sterownicza do robota.
Bylem z poczatku przerazony slyszac swoje zadanie, ale szybko sie okazalo, ze wiedza ktora mi wpajali przez 3 lata studiow, ktora uwazalem, za bezsensowna, bo uczylismy sie glownie podstaw, glupie zadanka fikcyjne wrecz, daly rezultaty, bez wiekszego problemu obeznalem sie z zadaniem.

Nawet pozornie bezsensowne rzeczy, banalne proste potrafia sie przydac.
Nawet glupia matma sie przydaje.

Oczywiscie, nie zawsze, nie wszedzie, ale ze studiow mozna wyniesc rzeczy ktore nam sie rpzydadza.

Poza tym, powtorze, to co mowili nie raz u nas prowadzacy.. to sa studia, nie szkola.
Nalezy studiowac, czyli uczyc sie samemu, prowadzacy na pewno pomoga, podpowiedza jesli ktos sie wykarze inicjatywa. :)

0

no zdecydowalem sie ze ide na zaoczne, a co do tracenia to nie wiele czasu bo jestem na pierwszym roku aktualnei hehe :D
taka Elektronika i Telekomunikaca brzmi calkiem ciekawie :P

co do pracy to o mgr inz przed nazwiskiem sie akurat nie martwie :)

0

Mi płacą 1k za miesiąc studiowania :) i to w sumie główna zaleta bo większość czasu się marnuje

0
studentp napisał(a)

Mi płacą 1k za miesiąc studiowania :) i to w sumie główna zaleta bo większość czasu się marnuje

Za 1k to by mi się teraz nie chciało wstać z łóżka...

0
cepa napisał(a)

taka Elektronika i Telekomunikaca brzmi calkiem ciekawie :P

Bardzo ciekawy kierunek, sam na takowym jestem. Elektronika, programowanie procków, programowanie PC, sieci telekomunikacyjne. Programowanie PC oczywiście nie takie jak na dobrej informatyce ale miałem projekt z javy, C++ i PHP+MySql. Jak przetrwasz matmę i teorię obwodów na pierwszym roku to przetrwasz wszystko. Tylko pierwsze laborki elektroniczne mogą być małym szokiem dla kogoś kto nigdy wcześniej obwodów nie łączył, u mnie starali tak dobrać grupy żeby w każdej była przynajmniej jedna osoba po technikum.

0

Na studiach coś tam ciekawego można się dowiedzieć ale moim zdaniem i tak większość czasu się traci siedząc na nudnych wykładach (np. bo wykładowca sprawdza obecność). W tym czasie można by się samemu dokształcić w rzeczach, które są bardziej interesujące/przydatne.
Teraz studiuje już tylko dla papierka, a horyzonty poszerzam we własnym zakresie.

0

jak ktoś ma możliwość pracować na sensownych warunkach i woli (fajną) pracę zamiast nudnyc wykładów i ćwiczeń, to zaoczne są idealnym rozwiazaniem - w razie czego jest jak przytkać nim mordę pracodawcy i jest spokój. A jak ktoś ma generalnie koło d**y studia, a jest ogarnięty, to też sobie poradzi. No i zawsze można firmę własną założyć, tu nikt pensji dyktować nie będzie ; ]

pozdro

0

jak nie... zyski w firmie minus wydatki ;)

a pracowac mozna tez na dziennych (jak ja ;)) jak sie znajdzie dobra prace, a pracodawca chetnie da elastyczne godziny pracy.. i to w cale nie na kasach (ja pracuje w zawodzie akurat, wiec nie narzekam), ale i tam dorobic mozna :)

0
wesoledi napisał(a)

a pracowac mozna tez na dziennych (jak ja ;)) jak sie znajdzie dobra prace, a pracodawca chetnie da elastyczne godziny pracy.. i to w cale nie na kasach (ja pracuje w zawodzie akurat, wiec nie narzekam), ale i tam dorobic mozna :)

tak tylko jakto przelicze to wiecej mnie kosztuje studiowanie dzienne niz zaoczne :P
poza tym jak wracam to najczesciej dalej siedze i cos pisze a do uczenia sie tego co odemnei wymagaja to weny po prostu nie mam :P

0
cepa napisał(a)

...jak wracam to najczesciej dalej siedze i cos pisze a do uczenia sie tego co odemnei wymagaja to weny po prostu nie mam :P

[soczek] ja tak całe studia przebimbałem, a teraz w pracy zdarza mi się przesiedzieć pół dnia nad czymś zupełnie niezwiązanym z projektem...

W każdym razie studiować warto, nie cofniesz się w rozwoju od tego ;-)

0

Studiuję dziennie infę na WMiI UJ. Choć program jest bardzo ambitny to jednak studia to kompletna porażka. Opiszę wady obecnego systemu szkolenia, a raczej takie jakby "impedance mismatch" pomiędzy studentami, a sposobem uczenia.

  1. Studiuje się kilka przedmiotów naraz. To powoduje, że:
  • do żadnego z nich nie przykłada się większej uwagi, student odrabia zadania na "odczep się" bo inaczej może nie zdążyć z innym projektem,
  • na zajęciach skupia się na aktualnym przedmiocie przez co zapomina o pozostałych, powoduje to że trzeba się "przygotowywać" na każde zajęcia, gdyby jednocześnie studiować mniej przedmiotów, ale każdy przedmiot intensywniej, czas przygotowania by się znacznie skrócił,
  • studenci lubią odkładać projekty na ostatnią chwilę - notabene ja też i w sumie twierdzę że to przez system szkolenia; pierwszy rok studiów jest demotywujący jak nie wiem co. Jeśli jest n projektów to też są odkładane na ostatnią chwilę, co także powoduje spadek ich poziomu,
  1. Profesorowie średnio się znają na przedmiotach które uczą:
  • przynajmniej na moim kierunku czyli informatyce tak jest,
  • wielu prowadzących jest dobieranych w łapance, albo po prostu się prosi doktorów czy jednak może zechcą prowadzić jakiś przedmiot - jeśli jakiś doktor ma czas i chęci to poświęci kilka miesięcy czy tygodni na przygotowanie,
  • sporo prowadzących daje zaliczenie za samo chodzenie, albo i nawet bez chodzenia, to już w ogóle jest kpina,
  • sporo z tych, którzy mają jakieś doświadczenie lub trochę się znają nie potrafi tej wiedzy przekazać,

Z drugiej strony przed pójściem na studia miałem bardzo wąskie horyzonty myślowe jeśli chodzi o matematykę i informatykę i pewnie gorzej by było gdybym jednak na żadne studia nie poszedł.

Sądzę, że co najmniej uczelnie wyższe oraz licea powinny zostać sprywatyzowane. Licea powinny być tylko i wyłącznie profilowane z dobrym zapleczem sprzętowym i intelektualnym. Studia powinny zostać zmodularyzowane - tzn powinna być możliwość odbycia kursów według własnego widzimisię (oczywiście powinny pozostać prerekwizyty czyli przedmioty wymagane do nauki kolejnych) z dyplomem lub jakimś zaświadczeniem po każdym kursie. Może też inne rozwiązanie byłoby bardziej pożądane, ale to tylko wolny rynek prywatnych uczelni i prywatnych przedsiębiorców mógłby zweryfikować.

Dodam jeszcze, że ja nie lubię jak się mnie do czegoś zmusza. Lubię mieć wpływ na to co robię. I myślę że większość szanownych forumowiczów myśli tak samo. Moje marzenie to: "chciałbym robić to czego nie muszę robić", oczywiście z pożytkiem dla innych i pozwalającym mi się utrzymać. Obecny system rzuca zbyt wiele kłód pod nogi.

Demotywuje mnie niewiedza i brak pasji wśród prowadzących.

0
donkey7 napisał(a)
  1. Profesorowie średnio się znają na przedmiotach które uczą:
  • przynajmniej na moim kierunku czyli informatyce tak jest,
  • wielu prowadzących jest dobieranych w łapance, albo po prostu się prosi doktorów czy jednak może zechcą prowadzić jakiś przedmiot - jeśli jakiś doktor ma czas i chęci to poświęci kilka miesięcy czy tygodni na przygotowanie,
  • sporo prowadzących daje zaliczenie za samo chodzenie, albo i nawet bez chodzenia, to już w ogóle jest kpina,
  • sporo z tych, którzy mają jakieś doświadczenie lub trochę się znają nie potrafi tej wiedzy przekazać,

Zależy od specjalności, na informatyce analitycznej taka postawa prowadzących się rzadko zdarza.

0
donkey7 napisał(a)
  1. Studiuje się kilka przedmiotów naraz.

Ale co byś wolał? Jeden przedmiot na semestr? ;)

  • wielu prowadzących jest dobieranych w łapance, albo po prostu się prosi doktorów czy jednak może zechcą prowadzić jakiś przedmiot - jeśli jakiś doktor ma czas i chęci to poświęci kilka miesięcy czy tygodni na przygotowanie,
  • sporo prowadzących daje zaliczenie za samo chodzenie, albo i nawet bez chodzenia, to już w ogóle jest kpina,
  • sporo z tych, którzy mają jakieś doświadczenie lub trochę się znają nie potrafi tej wiedzy przekazać,

Ty piszesz o jednej z lepszych polskich uczelni? Nie mam więcej pytań...

Ja znam ok. dwóch profesorów (na pewno pięćdziesięciu, z którymi się zetknąłem), którzy:

  1. wiedzą o czym mówią;
  2. są tego pasjonatami;
  3. potrafią przekazywać wiedzę;
  4. nie są c****.

Sądzę, że co najmniej uczelnie wyższe oraz licea powinny zostać sprywatyzowane. Licea powinny być tylko i wyłącznie profilowane z dobrym zapleczem sprzętowym i intelektualnym.

Tylko skąd to zaplecze intelektualne wziąć? Na uczelniach też są z tym problemy. Dopóki nie będzie jakiejś grupy kompetentnych ludzi nauki, to prywatyzacja nie pomoże.

Poza tym wydaje mi się, że jeśli studia miałyby być jedynie prywatne, to wiele kierunków by zniknęło.

0

Zniknęłoby jeśli nie byłoby na nie zapotrzebowania, czyli nie byłyby potrzebne.

Zależy od specjalności, na informatyce analitycznej taka postawa prowadzących się rzadko zdarza.

Ooo tak. Na UJ tak samo - na Informatyce Analitycznej są specjaliści i nawet dobrze sobie radzą z przekazywaniem wiedzy. Na Analityczną i tak nikt bez pasji się nie dostanie ;)

Napisałem też że wielu ale nie wszyscy. Jestem zdania, że przedmioty "praktyczne" powinny być prowadzone na szkoleniach w firmach, a nie na uczelni. Bo to właśnie przedmioty "praktyczne" są na UJ lekceważone (pomijając zapychacze czy nabijacze ECTSów, ale takich przedmiotów mi nie żal).

Ale co byś wolał? Jeden przedmiot na semestr?

Krótsze semestry. Np cztery krótkie semestry zamiast dwóch długich. Albo chociaż i trzy. Przynajmniej na informatyce gdzie ciągłe wdrażanie się w temat jest kosztowne czasowo.

0
donkey7 napisał(a)

Zniknęłoby jeśli nie byłoby na nie zapotrzebowania, czyli nie byłyby potrzebne.

to na polske wystarczyla by jedna uczelnie, nie mowiac o kierunkach, ktore produkuja tych co maja wymyslac cos co bedzie potrzebne powiedzmy po ich smierci (fizyka, matematyka, biologia, chemia, ...). Chodzi tu o podstawy. Tak powinny dzialac wlasnie uniwersytety powinno byc tam troche sztuki dla sztuki, smutne jest ze politechniki tez podobnie sie zachowuja. No ale z takim procentem PKB na nauke (wymagasz wyposarzonych sal etc. o ile kupic serwer komputer to nic ale jak sie chce dobry oscyloskop, pompy, lasery, ...) i z zapotrzebowaniem na papier przez ludzi (widzialem oferte pracy dla ogrodnika z wymogiem wyksztalcenia wyzszego ... kiedys starczalo technikum ogrodnicze ... no ale kiedys mialo inny poziom).
W Polsce jest za malo przemyslu (tu patrzysz sie z punktu widzenia informatyka a tu nie jest tak zle) wiec wiekszosc kierunkow technicznych niestety produkuje ludzi na eksport ...

Prywatne same sie zrobia jesli utrzyma sie tak stan jak dzis.

0

"Sztuka dla sztuki" (tzn. czysta teoria) jest bardzo ważna, ale mało ludzi się tym interesuje, nawet na moim uniwerku. Wydaje mi się, że wystarczyłby jeden publiczny "elitarny" uniwerek, gdzie uczyłoby się tylko tej sztuki. W końcu Polska chyba nie rodzi więcej niż 200 geniuszy informatycznych rocznie. Teraz poziom się równa w dół i tym geniuszom brakuje wyzwań.

0

No wlasnie ale jeden jest nie w stylu UE bo ten styl wymaga wielu uczelni i mobilnosci (najlepiej jakby jeden stopien naukowy mozna bylo zrobic tylko na jednej uczelni a potem zmieniac). Oczywiscie nikt mowiac o tej mobilnosci nie pomyslal kto zaplaci za przeprowadzki i kto zaplaci za wynajem (ktory jest piekielnie drogi przynajmniej u mnie). No a kredytu tez sie nie dostanie bo chcemy aby bylo jak w niektorych duzych krajach - kontrakty a taki klient dla banku jest niepewny. Niestety brak calosciowego spojrzenia na to. A swoja droga w takim przypadku instytut IPN nie mial by racji bytu bo zapotrzebowanie w skali kraju moglo by sie okazac za male :)

Powiem tak: idee szczytne ale ...

0

@cepa odnoszę to samo wrażenie podczas moich studiów. Też chodzę jakieś 6h tygodniowo i to góra więc marnuję sporo czasu na dojazdy i sznurowanie butów, a wszelkie projekty i tak robię w domu. Na szczęście studia są dwustopniowe, a że jestem na 3 roku to za rok o tej porze mam zamiar już być na studiach magisterskich ale zaocznych. Mniej zmarnowanego czasu, a studia jednak są.

0
Ziemia napisał(a)

Mniej zmarnowanego czasu, a studia jednak są.

Mało czasu i mniejsze możliwości na poszerzanie wiedzy naukowej.
A jeśli praca do tego, to i na życie czasu nie starcza.

0

czy warto studiowac? warto !!!

a jak jeszcze jestes dobry to i zaplaca Ci jeszcze za to ze sie uczysz! (a nie musza bo to twoj interes uczyc sie) [ja mam 1k miesiecznie naukowego z unii :D za to ze od pon do czw wstane na 8 i posiedze 4-5 h na uczelni a potem obijanko i imprezy, a takze samodoksztalcanie]

to ze skonczysz studia to nie znaczy ze znajdziesz od razu fajna prace, ale statystycznie latwiej!

aha i jeszcze jedno, zmienienaie co roku kierunku, systemu dziennego/zaocznego, zmiana uczelni - to nie dokonca dojrzale posuniecia, mam takich kumpli - sa w porzadku, ale trudno im bedzie jak wreszcie trzeba bedzie na chleb zarobic.

Zachecam do studiowania, chociaz to przeciez potem konkurencja dla mnie tylko, ale mowie jak czuje, WARTO.

Pozdrawiam tych, ktorzy nie ulegli pokusie NINJA ;p

0

Ja mam wrażenie że coraz więcej osób myli studia z kursem zawodowym.
To nie jest to samo!
Co prawda studia powinny przygotowywać do pracy, ale jednocześnie powinny slużyć poszerzaniu horyzontów, uczyć myślenia etc.
To żadna sztuka zrobić "studia" trwające np. rok gdzie będzie tylko np. java + spring + hibernate + wzorce projektowe + sql
Po roku wyprodukuje się takiego surowego kodera, którego w firmie przez pół roku się odpowiednio uformuje i mamy po 1,5 roku (zamiast po 5) doskonałego kodera (zamiast jakiegoś mgr inż), tylko wstawić do piwnicy, dać pizzę i kazać kodzić. Tylko ze to nie będą studia ;] To będzie właśnie kurs zawodowy.

Swoją drogą nie wiem czy to nie byłby dobry pomysł zrobić takie szkoły zawodowe...

0
Shalom napisał(a)

Co prawda studia powinny przygotowywać do pracy, ale jednocześnie powinny slużyć poszerzaniu horyzontów, uczyć myślenia etc.

Ja zauważyłem, że niektórzy studenci przykładają się do projektów. Generalnie wszystko na 5/5.5, wyczerpujące wypowiedzi, zrealizowane projekty. Z jednym ale. Jeśli do zrobienia jest np. baza danych w XYZ + app w tech. ABC, zrobią tę aplikację... i tyle. O żadnym poszerzaniu wiedzy nie ma mowy, to masowa generacja ludzi o identycznych umiejętnościach.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1