Dorzucę jeszcze parę słów.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że samorozwój nie jest czymś, co po prostu da się zrobić i mieć z głowy. To dość upierdliwy proces przypominający raczej stałą konieczność odżywiania się, dbania o prawidłową wagę albo kondycję.
Bo wszystkie te książki, które nas zbudowały, wszystkie mądrości, które żeśmy nabyli, z biegiem czasu zacierają się w naszej pamięci*
. Nawet pozytywne nawyki, które udało nam się wyrobić mogą przerodzić się w bezrefleksyjną rutynę utrudniającą elastyczne reagowanie na okoliczności, bądź też dość łatwo rozsypać w zderzeniu z mniejszymi lub większymi nieszczęściami życiowymi. Czasem wystarczy pochorować, złapać jakąś kontuzję, doświadczyć czegoś traumatycznego i musimy zaczynać kształtowanie siebie od początku.
Z drugiej strony zagraża nam przeciwna skrajność, bo można się analitycznie przeinżynierować (ktoś już o tym pisał), trwoniąc nadmiar energii na ciągłe przetwarzanie danych i poszukiwanie nowych metod samorozwoju. Albo też zwyczajnie się zajechać w wyniku ciągłego funkcjonowania na haju - bez żadnych dragów, po prostu we flow i w pozytywnym myśleniu, i w trybie "mogę wszystko", co prędzej czy później prowadzi nas do wypalenia i wymusza generalny remont na bocznicy.
Zatem jeżeli istnieje na życie jakakolwiek metoda, to chyba tylko taka jak w starożytnym chińskim przysłowiu, mówiącym, że:
Jeżeli człowiek kroczy pieprzoną drogą środka, to nawet jego zwierzęta wstępują do raju.
Tylko, że inne chińskie przysłowie mówi:
Za górami, są inne góry.
Zatem należy pamiętać, że kryzys nas dopadnie. Taki lub inny, a po nim prędzej czy później kolejne. Kryzysy są nieuniknione.
I jak już się bawię w cytaty, to przytoczę jeszcze jeden, pojawiający się w całkiem niegłupim niemieckim serialu:
"Jak sprzedawać narkotyki w sieci (szybko)"
W życiu każdego z wielkich ludzi zdarzały się porażki. Tym, co ich określiło, był sposób, w jaki sobie z nimi poradzili.
I po tej teoretyczno-(de)motywacyjnej agitce, jeszcze kilka praktycznych technik. Stwórz sobie pliki zawierające:
cele życiowe
Na 1, 2, 5, 10 lat. Oczywiście w przypadku wielkoskalowego planowania trudno myśleć o szczegółowo zarysowanych planach, a i same cele zapewne będziesz po drodze korygować, ale warto wiedzieć dokąd się właściwie jedzie, bo bez tego można się zwyczajnie kręcić w kółko.
misja > cele > strategie
Od ideologicznej abstrakcji do praktycznych szczegółów. Takimi etapami swoją aktywność projektują firmy, a ludziom też nie zaszkodzi.
rejestr
To akurat mój prywatny wynalazek. Taki odpowiednik rejestru w Windowsie. Plik, albo zespół plików zawierających w ramach drzewiastej struktury, wszystko co dla nas ważne. Imperatywy i metodologie życiowe, listy: znajomych, rzeczy do zrobienia w różnych obszarach aktywności, sprawy do przemyślenia, listy przeczytanych, wartościowych książek i książek, które chcemy przeczytać, filmów, gier, muzyk itp.
Taka mapa myśl najwyższego poziomu dla całej naszej wiedzy i zarysowanie programu dalszych poszukiwań.
I na koniec: jak się już ma te wszystkie mądrości wynotowane, to jeszcze wypada do nich regularnie wracać, bo inaczej wszystkie te notatki nie będą miały sensu. A poza tym patrz ponownie na początek tego postu.
10-15 minut
Ponownie moja prywatna technika. Bierzesz długopis, zeszyt i z takim wyposażeniem idziesz kilka razy w tygodniu na strych albo inne miejsce, gdzie możesz posiedzieć w ciszy i gdzie nie ma komputera ani innych rozpraszaczy i wtedy - o rany! - nagle zaczynasz mieć pomysły i masz parcie, żeby je zapisywać.
p.s.1
Gdybyśmy byli w Holandii sugerowałabym rozważenie z raz na rok samotnej sesji na grzybach albo przynajmniej na zielu, ale że nie jesteśmy to nie sugeruję. No chyba, że ktoś faktycznie jest w Holandii to wtedy może rozważyć.
p.s.2
A żeby do teorii przejść płynnie do praktyki, założę zaraz kolejny wątek, w którym https://4programmers.net/Forum/Off-Topic/333393-sie_pozegnam .
*
Aż w końcu możemy już sobie zaśpiewać: "Więcej zapomniałem i przelałem na papier, niż ty kiedykolwiek zapamiętałeś o rapie" ;)