Bootcamp -> junior = bezsens

0
łowca androidów z intela napisał(a):
Mikson napisał(a):

Widzę, że zebrało się tu sporo frustratów, z obydwóch stron. Ja od siebie mogę dodać, że skończyłem 5-miesięczny bootcamp z javy, za którego zapłaciłem około 9 tys. Pracę znalazłem od razu, w sumie miałem 3 oferty. Po 8 miesiącach poszedłem do skandywawskiego korpo, gdzie oceniali mnie na "silnego juniora"/"początkującego mida".

Your profile and background:
At least a year of business experience in software development
Fluency in English
A master’s degree in engineering, computer science or other relevant background

Gdybym nie był stąd to bym uwierzył w karierę po bootcampie prawie od razu na mid-level developer. Ale jestem stąd :-p
mgr to pic na wodę ale minimalnego expa dla juniiora hr wymagają bo nie ma zmiłuj.

Czy ja napisałem, że od razu zostałem midem? :D (założyłem, konto, chyba tu trochę posiedzę)

0

EDIT: swoją drogą, to mój pierwszy post na 4programmers i już zaczynam żałować. Już po paru minutach zaczęto ze mnie szydzić. To forum to taki odpowiednik elektrody?

Czy ja napisałem, jaki bootcamp skończyłem? I dlaczego nie zapytasz w prost o to, co cię interesuje? Strasznie tu niesympatycznie jest :D Trójmiasto

Masz jakąś alternatywę? :) Oczywiście Polską alternatywę.

0

Jestem tu od stosunkowo niedawna, ale już się nauczyłem, że nikt po bootkampach nie chce podawać swojego LikedIna. Nie chcą nawet podawać cudzego (oprócz takich co znaleźli pracę jako "wykładowca" na kolejnych bootkampach. Moje wnioski są oczywiste. Tak tylko mówię.

3

To Ty od tej lewej matury z polskiego?

Tak czy siak, większość stałych bywalców forum też jakoś nie szasta linkami do Linkedin na lewo i prawo. Pewnie wszyscy kłamiemy, a tak naprawdę pracujemy przerzucając węgiel w Biedronce.

PS. A gdzie Twój Linkedin?

0

Myślę, że LinkedIn tu i tak nie wystarczy.ktos się może pod kogoś podszywać. Może skan dowodu?

0

Ja jak się obroniłem albo dostałem pierwszą pracę zaraz rozesłałem info i zaproszenie do kontaktów. Kumple zrobili to samo.

OK teraz nie zwracam uwagi na konto linked ale wtedy każdy je podawał uskrzydlony pierwszymi sukcesami.

0
Nikt Ważny napisał(a):

Jestem tu od stosunkowo niedawna, ale już się nauczyłem, że nikt po bootkampach nie chce podawać swojego LikedIna. Nie chcą nawet podawać cudzego (oprócz takich co znaleźli pracę jako "wykładowca" na kolejnych bootkampach. Moje wnioski są oczywiste. Tak tylko mówię.

Co Ty jesteś z policji?

0

A Wy sobie nie umiecie na LinkedIn wyszukać nazwy dowolnego bootcampu i zobaczyć, ile z nich pracuje a ile z nich tylko wpisało bootcamp jako doświadczenie?

0

A Wy sobie nie umiecie na LinkedIn wyszukać nazwy dowolnego bootcampu i zobaczyć, ile z nich pracuje a ile z nich tylko wpisało bootcamp jako doświadczenie?

Po prostu nikogo to na tyle nie interesuje na tyle, zeby specjalnie w tym celu przeszukiwac LinkedIn. Bedac na LinkedIn wole przejrzec newsy od firm, sprawdzic kto rekrutuje i na jakie pozycje, anizeli sprawdzac zyciorys osob, po to tylko, zeby wyklocac sie na forum. Kazdy kto troche popracowal komercyjnie wie jak jest, a kto na chce wierzyc w bajki, tego nie ma sensu na sile nawracac.

0

Wątek mnie rozbawił, takiego poziomu chamstwa już dawno nie widziałem ale nie od strony autora a po stronie odpowiadających.

Ja całą sytuację widzę tak:
Firmy cierpiały na duże niedobory kadrowe
Nakręciły propagandę, że programowanie jest łatwe i każdy się do tego nadaje i potrzebują x tysięcy programistów
Cwaniacy pootwierali szkółki i łoją kasę od naiwnych, bardzo grubą.
Produkcja niesamodzielnych juniorów ruszyła pełną parą
Firmy nie chcą przyuczać, chcą mieć gotowy produkt i są w szoku, że ludzie po bootcampach nie są tak dobrzy jak studenci czy pasjonaci
Firmy są w szoku bo ci ludzie wymagają godziwych zarobków na start bo w odróżnieniu od studenciaków nie mieszkają z rodzicami i muszą się sami utrzymywać a w dużym mieście 3k netto min do życia. Zwłaszcza jak nie masz drugiej połówki która mogłaby cię częściowo utrzymywać.

Działa też silne prawo pobytu i podaży, więc faktem jest że żeby teraz wejść do branży to trzeba mieć nawet większe umiejętności niż kiedyś, co bucowate dziady z tego wątku nie rozumieją. Ale ta sytuacja się znowu powtarza, wcześniej był bum na ludzi z studiami, byle jakimi, kto kończył ten dostawał pracę od ręki, później były bumy na budownictwo, architekturę i generalnie uczelnie techniczne, jeszcze później na IT i tak dalej. A prawda jest taka, że edukacja działa z dużym opóźnieniem i ludzie z górki wchodzą na rynek z opóźnieniem i wszystko się psuje. Kto miał szczęście i załapał się wcześniej do źródełka ten wygrał, a ten tłum który się pcha po nich musi się rozpychać łokciami i deptać po sobie walcząc o ochłapy. Dlatego zawsze warto jest iść w przeciwnym kierunku niż tłumy, jak jest moda na programowanie to uczyć się czegoś innego, bardziej niszowego bo paradoksalnie będziesz miał łatwiej.

Pracuję w branży IT i trafiłem na masę ludzi z innych kierunków jak budownictwo, którym nie udało się dorwać do tamtejszego źródełka, ale mieli szczęście i w porę wskoczyli do IT. Teraz i te źródełko wysycha mimo tej całej propagandy. Za jakiś czas wejście do branży będzie absurdalnie trudne i jeśli nie będziesz kończył najlepszych uczelni w kraju i nie będziesz wygrywał jakiś konkursów to będzie lipa. Oczywiście pracodawcy będą narzekać dalej na braki w ludziach i będą coraz bardziej obciążać robotą midów i seniorów :)

0

Na studiach prowadząca opowiadała nam, że teraz rodzice zmuszają małe dzieci do programowania, dzieciaki tego nienawidzą, nie wiedzą po co to robią, ale rodzice ich zmuszą bo są dobre pieniądze :) Gnije bo automatyzacja nie dotyczy jedynie kasjerek, kierowców, prawników czy lekarzy (systemy eksperckie lepiej diagnozują choroby niż ludzie) ale też programistów. Mamy coraz lepsze narzędzia i o ile nie zastąpi nas raczej AI to będzie mocno wspomagać, już teraz w takim django czy dot necie można klepać projekty w ekstremalnym tempie w dużo mniejszych zespołach niż dawniej. A co będzie za 20 lat jak te gówniarze zaleją rynek swoimi wymuszonymi umiejętnościami? Ten rynek [CIACH!] to jest pewne. Kto się załapie i będzie miał ładne CV ten się załapie a reszta będzie za miskę ryżu pracowała, z resztą zarobki programistów na zachodzie nie są już tak wcale zajebiste

1

Biały Młot piszesz o chamstwie, a sam pokazujesz brak szacunku dla drugiego czlowieka...

0

Kurde - nie wiem. Dlaczego na tym forum programowanie traktuje się jako branże wybranych? Szkoły programowania stać na sponsorowane artykuły więc je wypuszczają na różnych portalach. Potem masa ludzi się na to łapie, idzie na kurs i "ale jak to miała być praca" no i rynek sie zapchał. Chętnych w Polsce już chyba na kursy coraz mniej bo niektóre szkoły programowania otwierają oddziały w Londynie i mają zamiar ściągać ludzi do kraju. Oni dobrze wiedzą, że to się niedługo skończy i chcą wydoić na ostatniej prostej jak najwięcej hajsu. Niewiele brakuje by skończyło się tak jak w USA - kończysz bootcamp? Zapomnij o pracy w IT. Tylko, że tam powstają już zbiorowe pozwy absolwentów przeciwko bootcampom bo nie ma pracy.

Rynek przesycił się słabymi juniorami - efekt? Nie wystawiamy ogłoszenia na juniora bo po co przeglądać 500CV.

0

Tylko jak to jest, że teraz firmom zamiast inwestować w juniora opłaca się podnosić pensje seniorom i rywalizując wynagrodzeniem i podkupując z innych firm, a parę lat temu jednak decydowali się zainwestować w juniora?

0
Biały Młot napisał(a):

Ja całą sytuację widzę tak:
Firmy cierpiały na duże niedobory kadrowe
Nakręciły propagandę, że programowanie jest łatwe i każdy się do tego nadaje i potrzebują x tysięcy programistów
Cwaniacy pootwierali szkółki i łoją kasę od naiwnych, bardzo grubą.
Produkcja niesamodzielnych juniorów ruszyła pełną parą
Firmy nie chcą przyuczać, chcą mieć gotowy produkt i są w szoku, że ludzie po bootcampach nie są tak dobrzy jak studenci czy pasjonaci
Firmy są w szoku bo ci ludzie wymagają godziwych zarobków na start bo w odróżnieniu od studenciaków nie mieszkają z rodzicami i muszą się sami utrzymywać a w dużym mieście 3k netto min do życia. Zwłaszcza jak nie masz drugiej połówki która mogłaby cię częściowo utrzymywać.

Dokładnie też tak to widzę. Niestety sporo ludzi zapomina jak to było gdy oni zaczynali. Chociaż w IT jest też specyficzna sytuacja, większość tego forum zaczynała w czasach kiedy rynek IT w Polsce dopiero raczkował. To trochę podobna sytuacja do tej z polską gospodarką ogólnie na początku lat 90tych. Co prawda byłem wtedy gówniarzem, ale znam opowieści jak przyjmowano właściwie z ulicy za bycie ogarniętym. Sytuację z IT już kojarzę z pierwszej ręki. Teraz z IT zaczyna się dziać to co ze "starymi" branżami stało się jakieś 10-15 lat temu. To, że jesteś ogarnięty już jest dalece niewystarczające. Jest nadpodaż programistów( albo przynajmniej ludzi którzy się za takich uważają), firmy mogą sobie wybrzydzać. I nie mówię, że to dobrze, albo to źle, po prostu staram się na trzeźwo ocenić sytuację.
Co do szkolnictwa wyższego, jakoś mocno bym ich nie biczował. Oczywiście wiele można powiedzieć o polskich szkołach złego i z większością tych argumentów pewnie bym się zgodził. Natomiast trudno oczekiwać, że w ciągu roku wypuszczą ludzi z dyplomem i umiejętnościami, które właśnie okazały się trendy. Zresztą, studia to nie jest kurs programowania we frameworku, tylko raczej swojego rodzaju zarys problemu. Dostając dyplom, dostaniesz potwierdzenie, że wiesz o co w tym całym IT chodzi mim więcej i czym powinieneś się zainteresować jeśli chcesz iść w obranym przez siebie kierunku. Dalszy rozwój to już Twoja nauka w Twoim prywatnym czasie.
A tej całej automatyzacji też bym nie wyśmiewał. Tajemnicą nie jest, że jednym z największych kosztów firmy są pracownicy. Jeśli to samo będzie można zrobić za mniejsze pieniądze oczywiście firmy w to wejdą. Z przykładów mogę podać projekt DeepCoder nad którym pracuje Microsoft, ale idę o zakład, że inne duże marki pokroju Google czy Amazonu też mają podobne projekty. Myślę że w ciągu najbliższych 5 - 10 lat zaczną się pierwsze nieśmiałe próby wdrażania takich rozwiązań na produkcję. Zawód programisty nie zniknie, ale ilość potrzebnych code monkey deweloperów zostanie mocno ograniczona. Jestem przekonany, że ludzi którzy weszli niedawno w ten biznes ten problem dotknie.

0

Są dużo większe wymagania, dlatego masz dużo większą szansę na to, że wśród tych kilkuset CV znajdą się 2-3 osoby na tyle dobre, że od razu można je wpuścić na produkcję bez obaw o produkt. Większa szansa jest też na to, że taki junior nie będzie latał co 5 minut do seniora z pytaniem, tylko jednak sam coś wymyśli a przy code review jego rozwiązanie zostanie zweryfikowane. W każdym razie przy obecnych wymaganiach pracodawcy nie powinni narzekać, że nie ma rąk do pracy bo są, tylko po prostu ciężko jest przesiać te 500 CV aby znaleźć 2-3 naprawdę dobre osoby.

Ja bym dodał, że nawet jeśli nie przejdzie to podejdzie do tego profesjonalnie. Podejmie dyskusje, doczyta, poprawi swój błąd. A jeśli będzie uważać swoje rozwiązanie za dobre to jakoś to będzie argumentować rzeczowo, bez obrażania się i dziwnych fochów. Mnie osobiście pytania jakoś mocno nie wkurzają, chyba że już o podstawowe sprawy. Za to postawa jestem wybitnym ekspertem bo przeczytałem jedną książkę jest mega wkurzająca.

0

W przedstawione powyżej rozumowanie wkrada się dość znaczący błąd poznawczy: porównujecie ludzi, którzy zostali w branży i weszli do niej 10-15 lat temu do ogółu ludzi do niej teraz wchodzących. Sam zaczynałem dobre kilka lat temu, i śmiem powiedzieć, że odsetek aroganckich zer specjalnie się nie zmienił. "Nie wiadomo dlaczego" w nich również pracodawcy nie byli skorzy inwestować.

Za kilka-kilkanaście lat znów okaże się, że po prostu w miarę skutecznie odsiewane jest ziarno od plew.

0

Tak btw. Teraz bootcamp to za mało. Dlatego teraz za jedyne 5 k więcej ma sie bootcamp full stack https://coderslab.pl/pl/kurs/javascript-developer-react/o-kursie/gdansk

0
Cogito napisał(a):

Tak btw. Teraz bootcamp to za mało. Dlatego teraz za jedyne 5 k więcej

Nie warto przepłacać, bo za 2 tysiące więcej kursant dostanie zamiast 4 projekty zamiast 1 projektu na GitHub w najtańszej odmianie kursu.
Najdroższy bootcamp powinien dawać 12 projektów na GitHub ale daje tylko 4 projekty na GitHub.

7

Chciałem Wam na szybko opisać dlaczego wejście w IT bez formalnego przygotowania jest trudne albo nawet niemożliwe. To nie jest niestety tak, że paromiesięczny kurs albo czytanie tutoriali pozwoli wejśc na drogę kariery od juniora do seniora i każdemu się uda, według mnie uda się 1 może 5%, reszta zmarnuje tylko czas.

Ucząc się w ten sposób zapewne można dojść do poziomu w którym da się samodzielnie stworzyć prostą aplikację webową z logowaniem, jakimiś prostymi funkcjonalnościami, jakoś tam wyglądającą, niestety to nie jest sedno pracy w IT, o czym ludzie odpowiedzialni za ten hype nigdy Wam nie powiedzą.

W rzeczywistej pracy pisanie nowych prostych rzeczy od zera (czyli to, czego uczy się na bootcampach) to jakieś 10, może 20% zadań. Tego do pewnego stopnia można się nauczyć na kursie.

Jednak 30-40% to nie pisanie od zera, tylko dorabianie nowych rzeczy do istniejących częsci systemów, napisanych przez kogoś innego. Bez żadnej dokumentacji, prowadzenia za rękę. Na przykład należy dodać 5 nowych pól w jakimś miejscu (banalne), rozszerzyć proces przetwarzania jakiegoś wniosku o 5 kolejnych kroków (znacznie trudniejsze), przepisać coś napisanego 3 lata temu zupełnie od zera z użyciem wielowątkowości (bo działa za wolno) - po prostu jest sobie kod który ktoś kiedyś napisał, trzeba go szybko zrozumieć i przebudować w 2 - 3 dni. Kto spotkał się na kursie z czymś podobnym? Nikt, bo to znacznie trudniejsze niż napisanie chata w node.js

Kolejne 50% to niekończące poprawianie bugów w istniejącym kodzie, w większości napisanym przez kogoś innego, może przez siebie samego ale kilka lat wcześniej. Błędów nie polegających na tym, że przycisk się krzywo wyświetla, tylko np. zamówienie czasem utyka po jakimś kroku i nie wiadomo dlaczego. I trzeba to poprawić dziś. Jak to jest zaimplementowane? Nie wiadomo, poszukaj sobie i zrozum. Poprawialiście jakieś błędy tego typu na bootcampach?

Więc teraz taki absolwent bootcampu przychodzi z ogłoszenia o pracę i oferuje pokrycie tych 10-20% (jeśli faktycznie coś potrafi). Dlaczego ktokolwiek miałby go zatrudnić i płacić mu kilka tysięcy co miesiąc jeśli nie wiadomo w ogóle czy poradzi sobie z pozostałymi 80% zadań? Przecież "projekt" na githubie to nie jest żadne doświadczenie i żaden projekt, to jest coś jak obrazek odrysowany przez kalkę sprzedawany jako własnoręcznie namalowany obraz. Znajomość technologii nie ma większego znaczenia, znaczenie ma, czy człowiek potrafi rozwiązywać problemy i zarabiać dla firmy pieniądze. 9 na 10 ludzi po kursie nigdy nie będzie tego potrafić.

Kolejna rzecz to tempo pracy, senior developer może pracować 10x szybciej niż regular i 50x szybciej niż junior. Jak to, powiecie, przecież nie da się tak szybko pisać na klawiaturze! No niestety prawda jest brutalna, w przypadku napotkania poważnego błędu (powiedzmy że raz na 100 razy wywala się commit w Oracle który nie ma prawa się wywalać) senior może od razu wymyślić przyczynę (ma doświadczenie, intuicję, talent, widział kiedyś coś podobnego), regular spędzi dwa dni na debugowaniu ale w końcu do tego dojdzie, junior spędzi dwa tygodnie i rozłoży ręce bo nie ma pojęcia jak to ugryźć. Więc mimo że senior zarobi tylko 5-6x więcej niż junior, to jest więcej warty niż 50 takich pracowników. Po co więc zatrudniać kolejnego juniora? Za cenę 2-3 juniorów jest normalny regular a za cenę 5-6 juniorów jest kolejny senior który wniesie do firmy 50x więcej. A przypominam że człowiek po bootcampie to jest tylko potencjalny materiał na juniora a nie poziom juniorski. Juniora warto zatrudnić, jeśli rokuje że kiedyś zostanie seniorem. W innym wypadku to strata czasu.

Jest jeszcze kwestia talentu, człowiek który coś tam umie i jakoś sobie radzi może się na zawsze zatrzymać na poziomie regulara bo będzie mu brakować talentu. Takich ludzi pracujących od kilkunastu lat jest cała masa. Talent w IT działa tak samo jak talent w medycynie, każdy może zostać pielęgniarzem, ale mało kto może zostać neurochirurgiem. A człowiek bo bootcampie jest jak absolwent kursu pierwszej pomocy. Jeśli słyszycie o ludziach którzy skończyli kurs, dostali się na juniora i co roku awansują to po prostu macie do czynienia z talentem. Talentu nie da się nauczyć na kursie.

No dobrze, ale jak to działało 10 lat temu kiedy nie było takiego hype'u? Przecież skądś brali się ci początkujący. Bardzo prosto, na rynek w 99% wchodzili wyłącznie absolwenci studiów. Samouki zatrzymywały się na htmlu i PHP klepiąc proste sklepy internetowe na jedno kopyto i zgarniając 200 zł za zlecenie od znajomych. Nie było w ogóle hype'u i napływu ludzi z zewnątrz. A większość ludzi zainteresowanych programowaniem szła na studia. Zresztą dobra płaca w tamtych czasach to były 2 krajowe na rękę, tyle samo można było zarobić na koparce.

Ale jak zatrudniano tych absolwentów skoro też nic nie umieli powiecie? Przecież studia to strata czasu, prawda?
No więc każdy student po trzecim roku musiał odbyć obowiązkową bezpłatną (w większości) praktykę na którą i tak trzeba było się dopiero dostać rozwiązując test jaki teraz przechodzą potencjalni juniorzy (podstawy języka, jakiś SQL, coś z sieci itd.). Dalej - przez te trzy lata studenci zrobili już masę projektów na zaliczenie, które nie sprowadzały się do zrobienia strony logowania, tylko np. rozwiązywania problemów algorytmicznych, implementacji drzew w C, aproksymacji funkcji itd. Te projekty/zadania mają to do siebie, że są implementacyjnie trudne, nie da się ich zrobić z tutoriala i praktycznie zawsze nie działają po napisaniu. Więc ci studenci spędzili już dziesiątki jak nie setki godzin analizując w kółko własny kod i szukając w nim błędów i to w projektach które były zadane z góry i przez nich znienawidzone. I na końcu byli weryfikowani przez człowieka który chciał ich oblać. A skoro przyszli na praktykę to jakoś sobie poradzili, nie zrezygnowali i trzeba ich nauczyć praktycznych zagadnień, ale są dobrym materiałem na programistę bo potrafią wykonywać i kończyć trudne zadania zlecone odgórnie. Nie ma żadnego znaczenia, że nikt nie implementuje drzewa binarnego w pracy - umiejętność przebrnięcia przez takie zadanie oznacza predyspozycje do pracy z innymi trudnymi zadaniami. Człowiek który nie potrafi tego zrobić nie nadaje się na programistę i koniec.

Absolwent kursu który napisał jeden projekt w node.js jest w porównaniu z takimi biednymi studentami którzy w ogóle nie znają node.js absolutnie nikim i takich jak on są tysiące. Jest kompletnie niesprawdzony, nie musiał do tej pory z nikim konkurować, nie był przez nikogo weryfikowany, nie wiadomo jakie ma samozaparcie, nie wiadomo czy ma jakikolwiek talent. Te tysiące konkurują między sobą wyłącznie ceną, i kiedy przyjdzie większy kryzys i te tysiące startupów się zwiną, zwinie się też rynek dla juniorów samouków. Seniorów i regularów ciągle bardzo brakuje i będzie brakować, ale juniorów nie będzie. I będzie wielki problem, bo masa ludzi po wyadniu +10k zł na kurs zostanie absolutnie z niczym.

Więc z mojej strony rada dla samouków jest następująca:

  • po zerowe: może zamiast bootcampów lepiej postawić na studia wieczorowe? Nawet po biedauczelni na każdej rekrutacji będziecie wyceniani wyżej niż setka bootcampowców z githubem
  • po pierwsze sprawdź czy potrafisz implementować rzeczy których nienawidzisz, które łatwo zrobić źle, na przykład spróbuj zaimplementować grę w warcaby w oparciu o jakiś najprostszy algorytm przeszukiwania drzewa. Niech działa wolno, ale działa, może nawet nie drukować planszy. Musisz sobie poradzić, bo inaczej w pracy też sobie nie poradzisz
  • po drugie zamiast aplikować na juniora, spróbuj iśc na praktykę za śmieszne pieniądze albo nawet za darmo. Jeśli na teście okażesz się co najmniej tak dobry jak ludzie na studiach, to zostaniesz przyjęty. Bo firmy przez praktyki inwestują w przyszłych pracowników a nie w aktualne umiejętności. Będąc już na praktyce masz praktycznie pewne otrzymanie potem oferty zatrudnienia. Firma nie ma znaczenia, może to być nawet jakiś Comarch. Masz zdobyć jakiekolwiek doświadczenie weryfikowane przez kogoś innego niż prowadzący kurs
  • po trzecie nie idź w frontend bo wymiataczem frontendowym zostaje jakiś 1%, reszta będzie zawsze tylko średnia i będzie sie zabijać o miejsca pracy za 2k na rękę. Z każdym rokiem przybędą tysiące klepaczy Reactowych i w końcu cały ten rynek się pod sobą zawali tak jak kiedyś zawalił się rynek biedastronek na php. Praca w backendzie jest znacznie bardziej skomplikowana (nie trudniejsza tylko skomplikowana) i będzie zawsze w cenie bo tam technologia jest sprawą wtórną a sednem jest rozwiązywanie problemów
  • po czwarte: 10 lat temu nie uczono się z YT tylko z książek. Jeśli nie potrafisz opanować np. Javy czytając książkę ewentualnie dokumentację to sobie w tym zawodzie nie poradzisz.
  • po piąte: większości osób zwyczajnie nigdy się nie uda i trzeba się z tym pogodzić. Ja na przykład chciałbym być dentystą bo doświadczeni dentyści na własnych gabinetach zarabiają 10x więcej niż IT ale wiem że nigdy nim nie zostanę. Wiem że może byłbym w stanie opanować materiał ze studiów medycznych ale nie mam do tego talentu i nie uda mi się nigdy wejść od zera na ten rynek mając teraz 33 lata, no niestety tak to już jest w życiu.

Na zakonczenie dodam jeszcze ze wszystko co napisałem powyzej dotyczy samego programowania, a żeby byc programista 15k trzeba mieć drugie tyle umiejętności dziedzinowych, bo problemy za duże pieniądze rozwiązuje się na etapie planowania funkcjonalności, a nie implementacji i właśnie za to firmy są skłonne płacić tyle kasy, ale to jest zupełnie inna historia.

0
  • mam 3 lata doświadczenia w JS'ie
  • ES6, FP, React-Redux trochę GQL

Konkluzja:

  • długo się szuka pracy nawet midowi
  • wymagania są różne ale ciężko być najlepszym. Już nawet jak wymiatasz to ktoś może mieć lepszy angielski, doświadczenie kierownicze, etc.
  • Ofert wbrew pozorom nie ma aż tak dużo, na warszawę jest naście softwarehousów i korpo które mają ciągłą rekrutację, reszta to rodzynki. Nawet jak byś był chętny na jakiś JanuszSoft to aż tyle tego nie ma. Myślę że model SaaS wygryzł sporo firemek ww.

Na rynku jeżeli chodzi o frontend panuje pewnego rodzaju schizofrenia.
Brakuje stanowisk,ale też i brakuje pracowników. I są dwie drogi:
-szkolenie młodych pracowników przez pracodawców, i trzymanie ich przy sobie poprzez jakieś lojalki
-albo pikowanie stawek dla ludzi doświadczonych, poprzez podkupowanie ich konkurencji. Co będzie skutkowało powolnym cofaniem się rynku, no bo nikt nie będzie chciał inwestować w biznes jak nie będzie "rąk do pracy"

Na razie to wygląda tak że Seniorzy pikują, Mid - stagnacja kasy ew. regres (czyt. wachlarz skilów do kasy ), Juniorzy - praktyczny brak ofert.

Czas pokaże jak rynek będzie wyglądał za jakiś czas, ale podejrzewam że nic się nie zmieni. Pracodawcy będą płakali że nie ma pracowników, a pracownicy ze stażem 0-3 będą płakać że nie ma pracy.

1
Pomarańczowy Król napisał(a):

Samouki zatrzymywały się na htmlu i PHP klepiąc proste sklepy internetowe na jedno kopyto i zgarniając 200 zł

Teraz jest podobnie tylko nie bierzesz PHP, tylko Laravel i nie 200zł tylko 20000zł, tak robią agencje interaktywne, które nie mają może super skilla, ale mają podejście do klienta, omawiają projekt, dopieszczają, proponują całe kampanie reklamowe, w takich firemkach nie robisz ambitnych projektów, ale robisz projekty zarabiające hajs, firma zarabia i ty też zarabiasz, to się nigdy nie skończy, bo jakieś działalności upadają, ale inne powstają, powstają nowe produkty, biznesy, towary, usługi i to trzeba pokazać w sieci w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób. :]

0
Pomarańczowy Król napisał(a):

No więc każdy student po trzecim roku musiał odbyć obowiązkową bezpłatną (w większości) praktykę na którą i tak trzeba było się dopiero dostać rozwiązując test jaki teraz przechodzą potencjalni juniorzy (podstawy języka, jakiś SQL, coś z sieci itd.). Dalej - przez te trzy lata studenci zrobili już masę projektów na zaliczenie, które nie sprowadzały się do zrobienia strony logowania, tylko np. rozwiązywania problemów algorytmicznych, implementacji drzew w C, aproksymacji funkcji itd. Te projekty/zadania mają to do siebie, że są implementacyjnie trudne, nie da się ich zrobić z tutoriala i praktycznie zawsze nie działają po napisaniu. Więc ci studenci spędzili już dziesiątki jak nie setki godzin analizując w kółko własny kod i szukając w nim błędów i to w projektach które były zadane z góry i przez nich znienawidzone. I na końcu byli weryfikowani przez człowieka który chciał ich oblać.

kiedyś to było.jpg

0

To tylko Twoje "wydaje mi się". Ja posłużę się faktami: Kolega prowadzi własny bootcamp. Co 3 miechy wypuszcza 10 kursantów na rynek i 80% z nich znajduje stałe zatrudnienie w branży jako java junior dev. Junior to jest właśnie osoba, która ma pewną wiedzę i umiejętności, ale wymaga prowadzenia za rączkę w ciężkich projektach. Nikt normalny nie oczekuje, że junior sam wejdzie w kilkuletni projekt z tuzinem frameworków i będzie naparzał task za taskiem. - Karister dziś, 16:54

czekam na nazwę firemki kolegi, bo kolega pyta.

0

Na zakonczenie dodam jeszcze ze wszystko co napisałem powyzej dotyczy samego programowania, a żeby byc programista 15k trzeba mieć drugie tyle umiejętności dziedzinowych, bo problemy za duże pieniądze rozwiązuje się na etapie planowania funkcjonalności, a nie implementacji i właśnie za to firmy są skłonne płacić tyle kasy, ale to jest zupełnie inna historia.

w sumie możesz opowiedzieć.

0

Za rączkę to się trzyma stażystę. Junior to gość który potrafi robić pewne taski samodzielnie. Ja nie wiem co to się teraz za patologia porobiła na rynku pracy… seniorzy po 2,3 latach… juniorzy bez doświadczenia… Może principal po 4 latach ?

0

W Polsce przyjęło się, że praktykant to osoba, która niezbyt wiele umie i jest przyjęta do nauki. Stażysta to osoba, która już coś umie bo zdobyła odpowiednie umiejętności na studiach, ale nie ma doświadczenia z projektami komercyjnymi. Natomiast junior z założenia to osoba, która jest w stanie wejść w projekt i robić proste taski, wyszukiwać proste błędy, dodawać proste funkcjonalności.

Od stażysty nikt nie wymaga super umiejętności programowania ale z drugiej strony stażysta ma wiedzieć kiedy lepiej zastosować listę, kiedy mape, kiedy set, a może nawet tablicę. Stażysta powinien posiadać ogólną wiedzę z programowania, pisać testy, znać przynajmniej teorię czystego kodu - co oznacza SOLID, DRY, KISS, YAGNI itd oraz teorię, kiedy stosować dany wzorzec projektowy. Ponadto powienien znać podstawowe algorytmy, notacje dużego 0, struktury typu drzewo binarne, sortowanie przez kopcowanie, algorytmy djkstry, kruskala itd.

80% ludzi po kursie nie pasuje nawet na praktykanta, bo gdy dostanie jakieś proste zadanie algorytmiczne typu odwróć tablicę z codility to się wyłoży, a fizz buzza kują na pamięć na rozmowę.

Student nawet jeśli będzie robił wszystko to co na studiach to będzie miał ciężko dostać się na stażystę. Dlatego, że studia nie skupiają się na danej technologii tylko dają bazę, fundament w postaci teorii. Studia pełnią rolę takiej właśnie abstrakcji, uczą umiejętności tworzenia pseudo-kodu czyli implementacji, która jest uniwersalna dla każdego języka. Można by powiedzieć, że studia to taki interfejs, który mówi co powinno się robić. Natomiast implementacja tego interfejsu to właśnie praktyka i klepanie własych projektów. Student bez własnych projektów nie poradzi sobie na stażu.

Dlatego student bez własnego wkładu w naukę praktyczne w oparciu o zbudowane fundamenty teoretyczne do niczego się nie nadaje.

A junior to osoba, która posiada już jakieś umiejętności. Powinien potrafić więcej niż stażysta. Powinien być samodzielny w prostych taskach, umieć przekładać tą teorię zdobytą na studiach na praktykę, czyli umieć wykorzystać swoją wiedzę w danej technologii. Junior to powinna być osoba odpowiadająca umiejętności osobie, która odbyła 6-miesięczny staż, to pracodawcy robią przy rekrutacji wpuszczając osoby, które nic nie umieją jako juniorów, a potem płacz. Bo juniora trzeba prowadzić za rączkę i tłumaczyć, dlaczego tak a dlaczego tak.

1
NajwiększyMędrzec napisał(a):

To tylko Twoje "wydaje mi się". Ja posłużę się faktami: Kolega prowadzi własny bootcamp. Co 3 miechy wypuszcza 10 kursantów na rynek i 80% z nich znajduje stałe zatrudnienie w branży jako java junior dev.

Kolega kolegi ma bootcamp i u niego 150% absolwentów znajduje pracę jako programista java.
Dlaczego 120%? Bo bootcamp ma taką renomę, że pracodawcy zapisują się w kolejce już w trakcie szkolenia przyszłych absolwentów. 50% kursantów znajduje pracę już w trakcie bootcampu, najlepsi pracują już po pierwszym miesiącu szkolenia.

0
kolega kolegi napisał(a):
NajwiększyMędrzec napisał(a):

To tylko Twoje "wydaje mi się". Ja posłużę się faktami: Kolega prowadzi własny bootcamp. Co 3 miechy wypuszcza 10 kursantów na rynek i 80% z nich znajduje stałe zatrudnienie w branży jako java junior dev.

Kolega kolegi ma bootcamp i u niego 150% absolwentów znajduje pracę jako programista java.
Dlaczego 120%? Bo bootcamp ma taką renomę, że pracodawcy zapisują się w kolejce już w trakcie szkolenia przyszłych absolwentów. 50% kursantów znajduje pracę już w trakcie bootcampu, najlepsi pracują już po pierwszym miesiącu szkolenia.

To słaby. Mój kolega kolegi dziadka mamy ma taki kurs, że ludzie w momencie pomyślenia o zapisaniu się na kurs u niego wysyłają telepatycznie żadanie REST do serwera i odpowiedzi dostają telefon od pracodawcy wyrażającego przyjęcie takiej osoby w trybie natychmiastowym

0

Powiedzmy sobie wprost, czy dzisiaj jest szansa nauczyć się wszystkiego w domu i dostać pracę? Czy bez studiów już nie ma szans?

Pomijam talenciaków, którzy w podstawówce kodowali proste gierki.

Weźmy gościa, który postanowił się przebranżowić, ma swojego przewodnika, który pokazuje mu palcem czego ma się uczyć, sprawdza na bieżąco jego wiedzę, powiedzmy przez rok. Umysł ścisły, skończone studia techniczne, ale kierunek z innej bajki.

Jakie ma dzisiaj szanse na prace?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1