Prawko mam i czasami jeżdżę (po mieście, poza miastem, w dzień, w nocy, w deszczu, w śniegu, w czymkolwiek), ale przepraszam najjaśniejszego lorda - jestem niewystarczająco doświadczony.
Ok, tu przyznaję, że jestem zaskoczony. Ale pewno masz starego Peugeota, więc Twoje doświadczenie się nie liczy. :P
A tak na serio - ja nie twierdzę (i nigdy nie twierdziłem), że ten obowiązek zwiększa bezpieczeństwo kierowców, jedynie twierdziłem, że dzięki temu samochody są bardziej widoczne dla mnie jako pieszego/rowerzysty. I obstawiam, że dla wielu innych pieszych również.
Zupełnie nie przemawia do mnie argument o tym, że piesi/rowerzyści/motocykliści są "mniej widoczni". Jeśli ktoś nie widzi innych członków ruchu, bo mu przeszkadzają światła w samochodach, to po prostu nie nadaje się na kierowcę.
A już zupełnie nie akceptuję wyciągania też rzekomej przyczynowości opartej na korelacji zaledwie jednego czynnika i ignorowaniu wszystkich pozostałych. Co więcej, uważam, że ludzie, którzy się taką argumentacją posługują, powinni zostać pozbawieniu tytułu ukończenia studiów wyższych.
A lord somekind nie jest przypadkiem ekspertem od wszystkiego? To nie ty kłócisz się ze mną na każdy temat? :P
Ja się nie kłócę, ja jestem po prostu sceptykiem. I albo piszę fakty - wtedy, gdy wiem, że mam rację; albo zdaję pytania - bo np. sam nie mam wyrobionego zdania w danej kwestii. Niestety zadanie pytania poddającego w wątpliwość jakąś tezę/argument, często u rozmówcy powoduje napad agresji i zamiast sensownie odpowiedzieć, próbuje udowodnić swoją rację w zupełnie nieprzekonywujący sposób, często nawet próbując obrazić.
Tak, wiem, sam jestem cyniczny, ironiczny i szyderczy. Ale głównie wtedy, gdy ktoś posiłkuje się argumentacją "mojszej racji".
Wpływ ilości przejeżdżanych kilometrów rocznie na wiarogodność subiektywnej opinii kierowcy nie ma żadnego znaczenia wobec obiektywnych faktów.
Na temat tego, jak inne samochody oślepiają prowadzącego pojazd, może się wypowiedzieć tylko osoba praktykująca kierowanie samochodem.
Fakty są takie, jak przytoczył Wibowit (wykres z ilością wypadków na 1000 pojazdów chyba będzie najbardziej obiektywny) i widać ich wpływ na wzrost/zatrzymanie tendencji spadkowej ilości wypadków w roku 2007, kiedy to jazda z włączonymi światłami stała się obowiązkowa.
Kompletnie ignorując chociażby fakt, że liczba wypadków była zwiększona ZANIM nakaz zaczął obowiązywać oraz dane pogodowe, które podlinkował @mstl.
Jak już napisałem - odebrać takim dyplomy.
Znamienne, że kolejna osoba unika odpowiedzi na moje pytania, zamiast tego wykręcają kota ogonem.