@WhiteLightning odpiszę jako post bo się nie zmieszczę w komentarzu. Ogólnie na początek zaznaczę, że ja mam budżet dla rodziny 2+2, więc mam trochę więcej wydatków do ogarnięcia niż singiel i wiele z tych wydatków nie jest w formie wydatku miesięcznego tylko różnie się rozkłada. Np. za lekcje angielskiego płacę w pakietach i jak jest promka to kupuję na 2-3 miesiące do przodu, wydatki szkolne są różne w różnych miesiącach, wydatki typu media też są rozliczane różnie (np. prąd co 2 miesiące), za gaz płacę wg zużycia więc zimą znacznie więcej niż latem itd.
I teraz u mnie system działa tak, że mam w aplikacji około 20 "kupek" typu utrzymanie auta, wydatki spożywcze + chemia, edukacja podstawowa dzieci, zajęcia dodatkowe, kieszonkowe swoje, żony itd. Tak jak pisałem raz na mniej więcej rok patrzymy jak te wydatki się obecnie kształtują i sobie to aktualizujemy i liczymy ile nam trzeba aby sobie żyć na poziomie jaki sobie zakładamy. Żeby nie być gołosłownym to obecnie to wygląda tak:
- 15k to są takie wydatki bazowe, które mamy rozpisane, tj wszystko od jedzenia po planowane wakacje
- 3k to takie bardziej nieplanowane wydatki - powiedzmy tak rezerwa, w której się chcemy zmieścić na wszelkie nieprzewidziane tematy/coś co nam się urodzi w trakcie.
Co mi to daje - po prostu jakiś realny budżet, którego nie chcę przekroczyć. Ta kwota wynika z jakichś tam naszych założeń - np. naszym planem jest jedzenie na mieście, gdzie mamy założone, że wydajemy 300zł miesięcznie. Możemy wydać więcej i pokryć to sobie z rezerwy (tych 3k) ale wtedy oczywiście nie starczy na coś innego. Co ważne kwoty niewykorzystane przechodzą na następny miesiąc - jeśli np. w tym miesiącu nie wydam swojego "kieszonkowego" to za miesiąc będę mógł sobie kupić coś extra.
Cała zabawa polega na tym, że panuje nad swoimi wydatkami, a fluktuacje są spore. Np. na wakacje zakładamy sobie 24k rocznie, czyli co miesiąc 2k (to się zawiera w tych 15k wyżej). Wyjeżdżamy głównie latem, więc np. w marcu, gdybym sobie nie rozpisywał to bym miał wrażenie, że mam sporo pieniędzy i bym myślał, że mogę poszaleć, a potem na wakacje bym musiał brać z oszczędności. Analogicznie np. jest z ogrzewaniem zimą itp. Po prostu dzięki temu nic mnie nie zaskakuje, mam w miarę elastyczny budżet, który spełnia moje potrzeby.
A odpowiadając na Twoje pytanie na czym udało mi się ściąć to na wszystkim. Np. na jedzenie na mieście w jednym z miesięcy wydaliśmy 1000zł (a oboje pracujemy zdalnie) - po prostu za każdym razem jak wracaliśmy z basenu wpadaliśmy na burgera (przy rodzinie 2+2 to stówka) plus weszła jakieś sushi etc. Nawet nie widziałem kiedy te pieniądze się rozeszły. A tak to sobie sprawdzam w apce i widzę, czy jeszcze mam środki wg tego co sobie założyłem czy już nie i podejmuje świadomą decyzję.
I nie chciałbym aby to zabrzmiało jak jakieś dziadowanie - uważam, że 18k na 4 osobową rodzinę to jest dobry standard życia (zwłaszcza poza Warszawą i bez kredytu) - po prostu chodzi tu o świadome podejmowanie decyzji na jakim poziomie chcę żyć/na jaki mnie stać i realizowanie jakichś długofalowych planów finansowych. Dla jednego to będzie 5k, dla drugiego 100k. To co widzę, to nawet w takiej kwocie jak te moje 18k to jest zawsze kwestia wyboru - oczywiście nie wybieram między tym czy kupić leki czy jedzenie, ale już na pewno kwestia wyboru miejsca na wakacje jest tu istotna i np. mogę wybrać Chorwację ale za to kupić sobie np. lepsze auto albo latać na Mauritius.
Nie mówię, że to jest metoda dobra dla każdego, ale mi bardzo pomaga. Mam jakieś tam swoje cele finansowe i staram się świadomie nimi kierować. Myślę, że wielu osobom takie podejście by pomogło.
//edit i jeszcze co do tych nieprzewidzianych wydatków to dokładnie o to mi chodziło, że one wcale nie są takie nieprzewidziane. Ubezpieczenie auta, wymiana opon itp to wbrew pozorom są bardzo łatwe do przewidzenia wydatki. W skali roku i kilku takich wydatków to się fajnie uśrednia. Mnie np. utrzymanie auta kosztuje 800zł miesięcznie jak wliczę wszystkie rzeczy typu ubezpieczenie, bieżące naprawy itp (paliwo to około połowa bo mało jeżdżę). Oczywiście przez większość miesięcy wydaje sporo mniej, ale z przeszłości wiem, że i tak co miesiąc muszę te 800zł planować i nie ma zaskoczenia.
//edit 2 i jeszcze prowadzenie budżetu mi bardzo unaoczniło jak dużo pieniędzy się rozchodzi "bokiem". Nie ma większej różnicy czy wydasz 200 czy 300zł na jedzenie na mieście... ale jak to podliczysz to potem się okazuje, że z takich "to nie ma znaczenia" się robi 2k co miesiąc i jednak warto się pochylić nad takimi rzeczami.