Czy powinniśmy się uczyć od lekarzy jak dbać o hermetyczność branży i wynagrodzeń?

0

Pytanie z tytułu trochę ogólne i bez wyjaśnienia może być trudno je zrozumieć.

Przez ostatnie parę lat dowiedziałem się bardzo wiele o branży lekarskiej - wynika to z sytuacji rodzinnych. Chciałbym Was zapytać o zdanie na temat jednej z rzeczy, która bardzo mnie zaskoczyła. To w jaki sposób lekarze dbają o hermetyczność ich rynku pracy oraz brak wiedzy o zarobkach dla ludzi spoza branży.

Pracy dla lekarzy jest mnóstwo - niedobór jest w każdej specjalizacji. Zarobki są bardzo dobre... ale nigdzie jakoś w ogólnodostępnych portalach nie ma wielu informacji na ten temat. Na pracuj.pl pracy bardzo mało, nigdzie nie ma informacji o zarobkach. W mediach czasami się pojawi jakiś artykuł ale jednak znikoma ilość w porównaniu do klikającej się branży IT - a lekarze zarabiają statystycznie o wiele lepiej więc teoretycznie artykuły też by się klikały.

No i teraz przechodzę do meritum. Każda osoba w kraju wie, że lekarze zarabiają dobrze - no ale już bardzo mało osób wie ile to tak naprawdę jest. Poznałem trochę ten system od środka i trochę zacząłem im zazdrościć. Grupy na facebooku z ofertami pracy istnieją i mają się bardzo dobrze jednak są prywatne- żeby się do nich dostać musisz wysłać swój "numer lekarza" i zdjęcia swojego dokumentu. Są strony internetowe z ofertami gdzie również - szczegóły takie jak zarobki są dostępne tylko po weryfikacji konta. Nie dopuszcza się do tych informacji osób z zewnątrz. Bardzo dużo kontraktów załatwia się po znajomości, często przekazując informacje o nowym wakacie ustnie bez oficjalnego ogłoszenia o pracę.

No i tak się zacząłem zastanawiać czy branży IT na dobre by nie wyszło gdyby nie było tych wszystkich artykułów "ZARABIAJ 20K NIC NIE ROBIĄC". Zawsze byłem zwolennikiem widełek płacowych a teraz się zastanawiam czy te widełki nie powinny być dostępne dopiero po jakiejś weryfikacji tak jak to jest w kontekście lekarzy. Czy to by jednak mocno na branże nie wpłynęło? Co o tym myślicie? Macie jakieś swoje przemyślenia?

2

Jakby w IT trzeba bylo ~15lat (nwm strzelam) zeby zarabiac normalnie a nie po 2 latach 15k do tego mieć papiery ukończenia ciężkich studiów, prace 24/7 niezależnie czy to święto czy nie. to by tyle tego nie było ale ze może się dostać każdy z ulicy to tak to będzie wyglądać

Ps. Odnośnie ostatniego akapitu jakbyś chciał to weryfikować? Nie potrzebujesz żadnego wykształcenia żeby pracować w IT

0

W pełni rozumiem Twoje argumenty bo też mam takie - z czegoś to jednak wynika, że takie nagłówki są. Jednym z powodów jest właśnie to, że do zarobków można dojść w miarę szybko :)

Nie mam pomysłu na weryfikację i nie chodzi mi o to by ją wymyślać. Bardziej zastanawiam się jak takie coś może wpływać na branże.

1

Nie da się robić weryfikacji ani ukryć/utrudnić dostępu do takich forów bo to doprowadzi do ich wymarcia. Kiedyś były irc-e i one były powiedzmy poza zasięgiem mainstramu bo nigdzie nie zostawał log i dla postronnych ludzi to było zbyt niewygodne.
Ale w dłuższej perspektywnie to spowodowało ich wymarcie.

4
Terrored napisał(a):

brak wiedzy o zarobkach dla ludzi spoza branży.

Hahaha, dawno mnie nic tak nie rozbawiło :D

POKAŻ LEKARZU CO MASZ W GARAŻU nigdy nie słyszałeś :P

Pierwszy link z google https://www.termedia.pl/mz/Ile-zarabiali-lekarze-,50795.html

Z przygotowanego raportu jednoznacznie wynika, że w 2022 r. najwięcej mogli zarabiać lekarze w specjalistycznej opiece zdrowotnej – średnio 232 zł za godzinę. Najmniej w szpitalach – 141 zł.

0

@KamilAdam: Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Chodzi mi generalnie o sytuację w której podchodzę do szarego Kowalskiego i pytam o zarobki lekarza i programisty. Przy pytaniu o lekarza często padnie sformułowanie "dużo, dobrze" a przy pytaniu o programistach padną kwoty.

A odnośnie Twojego linku. Fajny w sumie przykład. Dla niektórych specjalizacji ofert pracy w kwartale to od 1 do 5 w tym raporcie. Właśnie o tym mówię. Mimo, ze pracy jest mnóstwo to nawet tak duży portal gromadzi tylko po kilka ofert na kwartał z danej specjalizacji co pokazuje, że są inne sposoby pozyskiwania pracowników niż ogłoszenia o pracę na portalu.

3

lekarz to zawód regulowany, komuna.
programista to zawód wolny, kapitalizm.

0

Kolejny przykład to jest takie jedno forum lekarskie, gdzie głównie skupia się na jednym aspekcie - zarobków. Jest tam taki ładny formularz do wypełnienia. Żeby móc go wypełnić oraz zobaczyć wyniki trzeba się zweryfikować, że jest się lekarzem. Setki wpisów z fajnie prowadzonymi statystykami, filtrami itp.

U nas natomiast wątek "Ile Zarabiacie?" jest ogólnodostępnym wątkiem do którego każdy może wejść i coś wpisać/przeczytać :)

Żeby nie było - w ogóle mi to nie przeszkadza bo sam w tym wątku sie udzielam i bardzo go sobie cenię jednak różnica między tymi branżami w tym aspekcie strasznie mnie zdziwiła :)

0
Terrored napisał(a):

Kolejny przykład to jest takie jedno forum lekarskie, gdzie głównie skupia się na jednym aspekcie - zarobków. Jest tam taki ładny formularz do wypełnienia. Żeby móc go wypełnić oraz zobaczyć wyniki trzeba się zweryfikować, że jest się lekarzem. Setki wpisów z fajnie prowadzonymi statystykami, filtrami itp.

Może tu jest problem? Jak zweryfikować że ktoś jest programistą? Nie ma czegoś takiego jak nr programisty i licencja na programowanie. Znanymi programistami jest wiele osób co nie skonczyło informatyki. Więc za studia dawać nr licencji nie możesz XD

A widziałeś lekarza samouka? Nie ma czegoś takiego XD

3

Mnie ostatnio zastanawia, czy nie byloby lepiej dla nas bez open source. Postep bylby wolniejszy, branza bardziej hermetyczna, nie trzeba by sie bylo tyle uczyc, zeby nie wypasc z obiegu. Czlowiek pokodowalby kilka godzin i pozniej hop na motor/rower/zaglowke/whatever, zamiast sie uczyc. Nie mielibysmy tylu nowych jezykow i libek. Latwiej byloby o male zlecenia czy zarobienie na wypuszczeniu malej prostej apki badz gry. Mi zdecydowanie bardziej podobaly sie czasy komputerow lupanych C64/Amiga/poczatki PC, gdzie pojedyncza osoba mogla zrobic projekt od A-Z i ogrniac calosc. A teraz to glownie praca przy wielkich molochach.

Polecam historie Pushkareva i core js (link do calosci w pierwszym poscie: https://www.reddit.com/r/webdev/comments/1136leb/a_single_developer_has_been_maintaining_corejs/) i pytanie czy nie zyskuja na tym glownie wielkie corpo? (a tych darmowych zaleznosci uzywa sie naprawde sporo)

3

Moim zdaniem najwiecej szkody robią te wszystkie „szkoły” programowania i ich marketing, który trafia do ludzi z poza branży a jedyne o czym mówi to zarobki. „Chcesz zarabiać 6124 zł” zostań programistą. Albo ostatnio na yt wyświetliła mi się reklama jakiegoś typa w stylu. „Nie masz szkoły, angielskiego, nie umiesz obsługiwać komputera - zostań programistą” Nie dość, że oszukuje ludzi to jeszcze robi z branży patologie.

1
Terrored napisał(a):

i trochę zacząłem im zazdrościć.

Czego konkretnie im zazdrościsz? Bo trochę nie rozumiem. Równie dobrze, jakbym był lekarzem, mógłbym zazdrościć programistom, że wszystko jest jawne, są publiczne portale z ofertami, tak łatwo można się rozeznać w stawkach i wymaganiach, jak wygląda rynek, jakie technologie są na topie etc.

0

@kelog W sumie dobre pytanie czego konkretnie. Może trochę tego, że pewne sprawy nie opuszczają ich bańki?

Weźmy takie OE. U nas na forum szaleją wątki gdzie ludzie chwalą się tym na lewo i prawo, są jakieś dyskusje i przerzucamy się argumentami za i przeciw - wszystko na ogólnodostepnym forum gdzie może wejść potencjalny klient, pracodawca, kontrahent, HR.

Lekarze też czasami praktykują OE. Może trochę inaczej np. "jest luźno na dyżurze to zrobię w tym czasie jakąś pracę, którą mam dla innego kontrahenta (np. inna poradnia)". No ale takie wątki nie są tak łatwo dostępne i są za tą jakąś barierą. Nigdy w głównych mediach nie spotkałem się z głośnymi nagłówkami o takich smaczkach pracy lekarzy a o OE programistów to już natknąłem się wielokrotnie...

Ale w sumie tak jak mówisz kij ma dwa końce bo dzięki otwartości branży mamy dostęp do wielu informacji niedostępnych dla takich hermetycznych środowisk. Np. mało kto lubi się tam dzielić wiedzą (a za darmo to już w ogóle ) a u nas w sumie jest to standard.

0

https://pracawmedycynie.com - takie justjoin.it dla lekarzy, ale chyba tylko max "midów", bo szałowych zarobków jest mało :D

3

No właśnie już założyłem podobny wątek na ten temat: "Otwartość" ludzi z naszej branży, czyli chwalenie się warunkami pracy, a konsekwencje.

Dla mnie szkodnikami są niedorozwoje chwalące się na prawo i lewo jak to oni nic nie robią i dostają hajs + bootcampy. Byłem ostatnio u lekarza w Krakowie to przy recepcji była reklama na stojaku "szkoła programowania, zarabiaj więcej już dziś!" xD

4

Czy powinniśmy się uczyć od lekarzy jak dbać o hermetyczność branży i wynagrodzeń?

Ja osobiście jestem beneficjentem faktu, że zawód programisty nie jest regulowany, a dzięki jawności wynagrodzeń to akurat również zarabiam więcej. Gdyby jawność wynagrodzeń nie była korzyścią dla pracownika to nie zabranialiby tego w moim poprzednim korpo. Rozwodnienia rynku poprzez napływ słabych juniorów po bootcampach się nie boję bo przez ostatnie dziesięć lat zbudowałem zestaw umiejętności, których nie nauczą na trzymiesiecznym kursie ani nawet na pięcioletnich studiach. Jest oczywiście wycinek rynku, gdzie bootcamp czy studia wystarczą, ale jeśli jako doświadczony programista nadal w nim tkwisz to musisz sobie zadać bardzo ważne pytanie...

Offtopic.

czy nie byloby lepiej dla nas bez open source. Postep bylby wolniejszy...

Czy ja wiem? Pomiędzy jądrem linuksa a OpenAI za wiele faktycznej innowacji w open source to nie było. Przydatnych rzeczy publikowanych jako open source jest pewnie góra 1%, a z tego jednego procenta to zdecydowana większość to raczej narzędziówka, żebyśmy nie musieli płacić bezpośrednio za software. Ale czy opensource napędza faktyczny postęp to chętnie bym podyskutował, ciekawy pomysł na osobny wątek w sumie.

2

Czy powinniśmy się uczyć od lekarzy jak dbać o hermetyczność branży i wynagrodzeń?

A dlaczego nie? Każdy programista powinien mieć własną sekretarkę i juniora do ogarniania rzeczy trywialnych.

1
WhiteLightning napisał(a):

Mnie ostatnio zastanawia, czy nie byloby lepiej dla nas bez open source. Postep bylby wolniejszy, branza bardziej hermetyczna, nie trzeba by sie bylo tyle uczyc, zeby nie wypasc z obiegu. Czlowiek pokodowalby kilka godzin i pozniej hop na motor/rower/zaglowke/whatever, zamiast sie uczyc. Nie mielibysmy tylu nowych jezykow i libek. Latwiej byloby o male zlecenia czy zarobienie na wypuszczeniu malej prostej apki badz gry. Mi zdecydowanie bardziej podobaly sie czasy komputerow lupanych C64/Amiga/poczatki PC, gdzie pojedyncza osoba mogla zrobic projekt od A-Z i ogrniac calosc. A teraz to glownie praca przy wielkich molochach.

Gdyby nie bardzo szybki rozwój technologiczny to nie byłoby zapotrzebowania na programistów, a co za tym idzie - zarobki byłyby dużo niższe.

Kiedyś kumpel mnie spytał: "co takiego jest w branży IT, że tyle płacą?". Wtedy nie umiałem odpowiedzieć, teraz wiem.

Branża ta szybko się zmienia. Bardzo szybko. To, co pięć lat temu umieli seniorzy dzisiaj jest normą u juniora. Średnio ogarnięty dev jest 5x wydajniejszy od ogarniętego deva dziesięć lat temu, a ten wzrost wydajności przenosi się na wzrost płac - z prostego powodu: każdy chce mieć dobrze działające oprogramowanie dostosowane do procesów biznesowych.

Więc marząc o braku rozwoju oprogramowania jako takiego marzysz o niższych płacach ogólnie.

1

Moja siostra jest lekarka, skończyła medycynę 4 lata temu i teraz jest w trakcie specjalizacji (dermatologia).

Czasem z nią rozmawiam i różnice i wnioski które są to takie:

  • Ona ze swoim zawodem który posiadła może spokojnie pracować do emerytury bez większego stresu
  • Jej zawód jest aktualnie tak oblegany że to ona dyktuje warunki
  • Ludzie, personel medyczny odnoszą się do niej z szacunkiem
  • Całkowity brak darmowych nadgodzin, co w IT się czasem zdarza widząc po ludziach w korpo
  • Jak ona chce wziąć wolne to bierze i tyle, często jeździ na wakacje, nic z tego sobie nie robi. Z kolei ja jak robię w korpo to muszę managera prosić
  • Ma ultra stabilna prace, ja w tym roku np wyleciałem na zbity pysk ponieważ były masowe zwolnienia. Nigdy nie słyszałem o masowych zwolnieniach lekarzy
  • w przypadku rozmow rekrutacyjnych IT są one długie, trzeba się przygotowywać, rekrutacje, etapy i tak dalej. Siostra z kolei nawet CV nie ma xD po prosu się ja przyjmuje od razu.
  • brak presji Scrumowej/Scrum Mastera, poczucia ciągłej obserwacji i parcia na wyniki
  • specjalne programy kredytowe i wiele różnych ulg dla lekarzy, w tym roku wzięła z salonu Mercedesa GLC za 200k

No z medycyna jest tak ze do zawodu robola z korpo to jest całkiem inny świat. Spokojniej się żyje.

W IT jeszcze 3 lata temu byle tłók po 6 msc był w stanie dostać się do branży wiec o czym my tu gadamy….

3

No niestety pomiędzy lekarzami a programistami nie ma żadnego porównania. Programiści w PL wybili się głównie na tym, że firmy zagraniczne mogły płacić 50% tego co u siebie w PL, a dla polaczka to i tak była fortuna, bo alternatywą było jeba*ie fabryce smrodu lub call center za miesięczną stawkę porównywalną z tym, co rodzina w US wydaje miesięcznie na weekendowe wypady do kina i macdonalda. Póki trwała globalna hossa z wyrzucaniem dodrukowanych pieniędzy w błoto, to i programiści mieli się dobrze realizując często bezsensowne, słomiane projekty. Jednak teraz, kiedy rynek powiedział "sprawdzam" i zaczęło się liczyć to, ile zysku przynosi dana inwestycja, szybko nastąpił krach, bo okazało się że tak na prawdę tylko niewielki procent projektów IT ma biznesowy sens. Co zresztą wydaje się oczywiste, biorąc bowiem pod uwagę technologiczne uwarunkowania internetu, jest tylko ograniczona liczba sensownych produktów które można sprzedać z zyskiem w oparciu o niego, i z pewnością nie potrzeba do ich realizacji setek tysięcy programistów. Dodatkowo sytuację pogarszają tysiące absolwentów bootcampów, którzy co prawda podobnie jak Hindusi, jednostkowo prezentujhą zwykle niewielki poziom, jednak ze względu na samą masę, statystycznie są w stanie dostarczyć wielu kompetentnych ludzi, którzy prąc oddolnie, stale powiększają podaż. Jak na razie załamał się rynek juniorów, obecnei sypie midów. Wielu seniorów nonszalancko stwierdza że "specjaliści zawsze będą w cenie" (w domyśle zakładając, że sami kwalifikują się do tej kategorii), jednak, jest zupełnie oczywiste, że jest tylko kwestią czasu aż prące masy wyłonią odpowiedni odsetek żeby zaspokoić zapotrzebowanie rynku również na seniorów, tym bardziej że 90% rynku to proste CRUDY z wyskakującymi okienkami, do których tak na prawdę nie potrzeba specjalnych kwalifikacji, a jedynym co powstrzymuje całkowity krach rynku jest gatekeeping "seniorów", odpytujących na rozmowach z absurdalnych kruczków i obskurnych szczegółów.

4

@wartek01:

Kiedyś kumpel mnie spytał: "co takiego jest w branży IT, że tyle płacą?". Wtedy nie umiałem odpowiedzieć, teraz wiem.

Branża ta szybko się zmienia. Bardzo szybko. To, co pięć lat temu umieli seniorzy dzisiaj jest normą u juniora. Średnio ogarnięty dev jest 5x wydajniejszy od ogarniętego deva dziesięć lat temu, a ten wzrost wydajności przenosi się na wzrost płac - z prostego powodu: każdy chce mieć dobrze działające oprogramowanie dostosowane do procesów biznesowych.

niby czas upłynął, a odpowiedź nadal nie wydaje się dobra :P

średnio ogarnięty dev jest 5 razy wydajniejszy niż w 2013?

chyba w zcloudowanej webówce, ale to tylko część całego software developmentu, same 5x też brzmi baaaaaaaaaaardzo wątpliwie

co sprawia że w IT tyle płacą? outsourcing i skalowanie.

jeden programik.exe może być sprzedany do 10, ale również do 10 000 klientów.
więc warto jest mieć kogoś, kto zrobi to dobrze/szybko, bo potencjał jest duży

To, co pięć lat temu umieli seniorzy dzisiaj jest normą u juniora.

haha. 5 poleceń w dockerze, napisanie github action, przeklikanie ażura czy napisanie yamla?

to jest ta rzecz którą 5-8 lat temu uczyli się seniores, a teraz juniorzy z tutoriala znają?

jasne, może juniorzy kojarzą te toole, ale señor to generalnie coś więcej niż znajomość tooli :P

2
Terrored napisał(a):

Pytanie z tytułu trochę ogólne i bez wyjaśnienia może być trudno je zrozumieć.

Przez ostatnie parę lat dowiedziałem się bardzo wiele o branży lekarskiej

Popyt na lekarzy będzie tak czy siak. Może w przyszłości zautomatyzują medycynę, ale w perspektywie kilkunastu lat pewnie nic takiego zajdzie. Natomiast popyt na programistów jest uzależniony od różnych baniek i gdzie akurat pieniądze są sypane. Zautomatyzować programistę albo zoutsource'ować do biednego kraju też dużo łatwiej. Nawet nie trzeba do tego AI.

Zawsze byłem zwolennikiem widełek płacowych a teraz się zastanawiam czy te widełki nie powinny być dostępne dopiero po jakiejś weryfikacji tak jak to jest w kontekście lekarzy. Czy to by jednak mocno na branże nie wpłynęło? Co o tym myślicie? Macie jakieś swoje przemyślenia?

Przecież dzięki temu, że są widełki, to ludzie wiedzą, ile mogą wołać. Jakby nie było widełek, to nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby być seniorem 25k w kraju, w którym większość ludzi zarabia sporo poniżej 10k.

No i tak się zacząłem zastanawiać czy branży IT na dobre by nie wyszło gdyby nie było tych wszystkich artykułów "ZARABIAJ 20K NIC NIE ROBIĄC".

Te artykuły służą 2 celom:

  • media muszą o czymś pisać. Więc trzeba im podsunąć inny temat. Może zatrudnij się w mediach i zacznij pisać o tym, jak jest niedobrze w IT, że AI zabiera pracę, pracownicy są zwalniani, banki upadają, regulacje się zbliżają itp. to wtedy jest szansa, że ludzie się zniechęcą.
  • jednak media się utrzymują z reklam, więc każdy taki artykuł musi mieć reklamę. Artykuł ZARABIAJ 20K NIC NIE ROBIĄC" i pyk, reklama bootcampu. Więc jeśli zaczniesz pisać katastroficznie, to trzeba zorganizować inną reklamę (np. ostatnio modne stały się kursy obsługi ChatGPT, to też można zmonetyzować, a pasowałoby do artykułu)

Ogólnie media = sensacyjne/przyciągające uwagę treści + monetyzowanie za pomocą reklam.

1
WeiXiao napisał(a):

średnio ogarnięty dev jest 5 razy wydajniejszy niż w 2013?

Wszędzie. Porównaj sobie choćby i działkę AI/ML.
Z tego co pamiętam pewna firma telekomunikacyjna miała w 2010 r. projekt, w ramach którego tworzyła własnego chatbota do ogarniania pytań od użytkowników. Wyszło średnio bo jednak większość sprowadzała się do analiz zdania pod kątem słów kluczowych. Nie pamiętam ile osób było w projekcie, ale razem z praktykantami to więcej niż dziesięć.

Śmiem twierdzić, że dzisiaj, przy obecnych bibliotekach, trzech średniaków od NLP (natural language processing, nie mylić z coschingiem) w tym samym czasie stworzyłoby chatbota co najmniej równie słabego.

1
MarioBros33 napisał(a):

Moja siostra jest lekarka, skończyła medycynę 4 lata temu i teraz jest w trakcie specjalizacji (dermatologia)

Najłatwiejsza i dająca bezstresową pracę specjalizacja. Fajnie wybrała. Tez mamy lekarzy w rodzinie i czasami żartują po dyżurach, że "kuźwa mogłam iść na dermatologię, albo okulistykę". Najbardziej mi się to podoba, że lekarze mają zapewnioną pracę do emerytury. Uczą się, jasne, że się dokształcają. Ale to z własnej woli, dla podniesienia kompetencji, nikt ich na rekrutacjach nie zmusza do tego. Trochę zazdroszczę. Ale z drugiej strony z moją osobowością to wypaliłbym się jako lekarz i nie chciałoby mi się tyle wkuwać na początku wiążąc koniec z końcem xD

Natomiast to co zauważyłem, że ostatnio trzeba się w cholere uczyć i znać na multum rzeczach. Gdybym po pracy się nie dokształcał to bym wyleciał z rynku. Nie idzie to w dobrą stronę :D Kiedyś wystarczyło znać jave, springa i hibernate #krakowskiStack xD

0

Trzeba pamiętać że to nie lekarze leczą tylko leki. Już gdzieś była na forum dyskusja o tym że to jest prosty do zautomatyzowania zawód. Po za ludźmi od zabiegów. W wielu chorobach nawet nie trzeba trenować sztucznych sieci neuronowych. Bo program będzie postępował według jakiś procedur według jakich postępuje lekarz. Leki powinny być bez recepty.

3

Powiem tak, pracuję w IT od kilku lat i czym dłużej pracuję, to ogarnia mnie bezsens tej pracy. Mówi się, że żeby programować trzeba mieć analityczny umysł. Co to dokładnie znaczy? Znaczy to tyle, że praca przypomina oddzielanie ziaren maku od piasku. Każdej nowej osobie, która chce wejść w IT, o tym mówię, że musi przygotować się na katorżniczą pracę. Wyłapywanie błędów typu brak średnika, linijka po linijce sprawdzanie wartości w zmiennych i tak dzień w dzień do emerytury. Każdego dnia mózg od tego paruje.
Nie pracuje długo w IT, ale po kilku latach takiej pracy jestem zmęczony.

Dobra praca jak jesteś młody, wtedy wszystko cię pasjonuje, myślisz że możesz napisać drugiego Facebooka itd. Czym dalej w las myślę o zejściu na ziemię i przebranżowieniu się na bardziej stabilny zawód.

Dodatkowo bardzo tudne rozmowy rekrutacyjne, na które musisz przygotowywać się specjalnie min. 3 tygodnie przed, bo każda firma ma inne wymagania. Pracowałeś dotychczas w Javie, ale inne firma będzie dodatkowo wymagać znajomości chmury, inna Devopsa, inna jeszcze frontendu, kolejna wymaga swojego wymyślenego frameworka.

Rozmowa rekrutacyjna przypomina odpytywanie z kruczków, które często nijak nie weryfikują tego, czy będziesz dobrym programistą czy nie, bo w pracy możesz bez oporów szukać w google jak nie będziesz wiedział, a na rozmowie musisz recytować z pamięci.

Do tego dochodzi ogrom materiału, którego nie sposób się nauczyć. Co kilka lat wychodzą aktualizacje języków programowania, zmieniają się technologie. Ciągle musisz robić kursy, bo konkurencja jest ogromna. Dzisiaj uczysz się jednego języka, a za kilka lat popyt się skończy, bo wyjdzie nowa lepsza technologia. Całe twoje doświadczenie w języku X trafia do kosza. Jak jesteś świeżo po studiach, to każda osoba z ulicy może wejść do tego zawodu i może cię wygryźć, nawet nie tyle umiejętnościami technicznymi, ale wystarczy, że będzie bardziej sympatyczna i wygadana. Jest ogólnie trend, że kolorowe korpo budujące zespoły bardziej cenią umiejętności miękkie, także nie tylko na rozmowie musisz stawiać na techniczne aspekty, lecz również dbać o to żeby potrafić 'sprzedać się'.

Kolejna kwestia to typ projektów na polskim rynku. Zachodnie firmy outsourcują do polski najgorszy shit, którego ich ludzie na lokalnym rynku nie chcą tknąć. Jeśli ktoś myśli, że zagraniczne firmy zakładają w Polsce swoje siedziby, ze względu na to że są polacy są znani z tego, że są wybitnymi specjalistami, to jest w grubym w błedzie. Przede wszystkim polacy są tani.

Bajeczki o tym że brakuje 50k programistów to pic na wodę. Wymyślone chyba tylko po to, żeby kontraktornie, które podnajmują programistów do projektów z zachodu zarabiali na prowizjach.

Im dłużej pracuję w IT, tym więcej dostrzegam patologii. W IT przydałyby się związki zawodowe. Niestety programiści to miękkie faje i na solidarność nie można liczyć. Głośny przypadek gościa, który chciał założyć związki zawodowe - został zwyzywany od lewaków, ludzie dziwili się mu po co związki zawodowe w IT? Przecież my mamy owocowe czwartki i multisport.
Często typ ludzi w tej branży stanowi problem, nie zliczę na tym forum i na fb naczytałem się wielu szowinistycznych komentarzy. Ludzie kpiący z kobiet z HR zdolni zwyzywać jak HRka zaproponuje im za niską stawkę. Buce z wybujałym ego potrafiący awanturować się o byle g**no. Praca jak w gronie niedorosłych dzieci z przedszkola.

1
Terrored napisał(a):Zawsze byłem zwolennikiem widełek płacowych a teraz się zastanawiam czy te widełki nie powinny być dostępne dopiero po jakiejś weryfikacji tak jak to jest w kontekście lekarzy. Czy to by jednak mocno na branże nie wpłynęło? Co o tym myślicie? Macie jakieś swoje przemyślenia?

Może zamiast wielu lat ciężkich studiów można wprowadzić coś w rodzaju ustawowo wymaganej inicjacji, gdzie na ten przykład musiałbyś zakodować na czas API siedząc nago na przyczepce ciągnietej przez ciągnik pędzący przez centrum dużego miasta a nad Tobą by stał egzaminator w roli PMa który by Cię poganiał strzelając z bata i ciągle powtarzał że się nawet na stażystę w Indiach nie nadajesz. Po udanym sprawdzianie byłaby pewność że kandydatowi zależy i się nadaje na bycie częścią tej elitarnej kasty.

Wydaje mi się że w IT a początek po prostu zostajesz stażystą / juniorem i tyle, co też chyba już teraz nie jest takie łatwe.

kamil kowalski napisał(a):

Już gdzieś była na forum dyskusja o tym że to jest prosty do zautomatyzowania zawód. Po za ludźmi od zabiegów. W wielu chorobach nawet nie trzeba trenować sztucznych sieci neuronowych. Bo program będzie postępował według jakiś procedur według jakich postępuje lekarz. Leki powinny być bez recepty.

3
Xr4y napisał(a):

Do tego dochodzi ogrom materiału, którego nie sposób się nauczyć. Co kilka lat wychodzą aktualizacje języków programowania, zmieniają się technologie. Ciągle musisz robić kursy, bo konkurencja jest ogromna. Dzisiaj uczysz się jednego języka, a za kilka lat popyt się skończy, bo wyjdzie nowa lepsza technologia. Całe twoje doświadczenie w języku X trafia do kosza.

Nie całe. Zostaje wiedza ogólna. Większość mainstreamowych języków jest ogólnie podobna, tylko ma parę decydujących różnic. Więc trzeba nauczyć się łapać podobieństwa i dostrzegać różnice.

Większy problem w tym, że programiści technologii X robią gatekeeping i np. nie programowałeś ileś lat w technologii X? Nie dostaniesz pracy w niej. Czyli to, co proponowane w tym wątku - dbanie o hermetyczność - już się odbywa na poziomie rozmów rekrutacyjnych, gdzie niby cię chcą, ale na końcu okazuje się, że nie, bo przeszkadza im to, że w danej technologii robisz od niedawna, więc rzekomo "masz za małe doświadczenie w X".

Tylko to hermetyczność zamykająca drzwi już doświadczonym w innych technologiach programistom.

Jest też gatekeeping na poziomie wymagań wstępnych - np. wymagana liczba lat doświadczenia na dane stanowisko. To wszystko właśnie powoduje, że branża staje się coraz bardziej hermetyczna i żaden junior z ulicy do niej nie wejdzie.

Więc branża IT nie musi się uczyć, jak dbać o hermetyczność, bo już jest zarąbiście hermetyczna (a jednocześnie zarąbiście otwarta o tyle, że każdy może zacząć się uczyć programować. Tyle, że nie każdy znajdzie pracę potem).

Jak jesteś świeżo po studiach, to każda osoba z ulicy może wejść do tego zawodu i może cię wygryźć, nawet nie tyle umiejętnościami technicznymi, ale wystarczy, że będzie bardziej sympatyczna i wygadana.

A nie jest tak, że jak się nie ma doświadczenia, to studia coś jednak dają i ma się przewagę nad innymi szczurami? Przynajmniej z takimi opiniami się spotkałem.

W IT przydałyby się związki zawodowe. Niestety programiści to miękkie faje i na solidarność nie można liczyć. Głośny przypadek gościa, który chciał założyć związki zawodowe - został zwyzywany od lewaków, ludzie dziwili się mu po co związki zawodowe w IT?

Związki zawodowe brzmią może obiecująco, ale programiści to spokojni ludzie. Wolą klikać w komputer, zamiast wychodzić na ulicę i robić zadymy czy robić strajk okupacyjny. Bo tym się zdaje zajmują związki zawodowe.

1

Oczywiście, że związki zawodowej w tej branży są potrzebne. Niemalże wszystkie branże mają jakieś organizacje, które dbają o ich interesy, nawet te, w których pracownicy zarabiają lepiej od nas, np. lekarze. Związki zawodowe mogą właśnie dać tą stabilność, o których wielu z nas tak marzy. Związki zawodowe nie polegają na paleniu opon w Warszawie, a przede wszystkim organizują pracowników. Dopóki będziemy rozproszeni, będziemy mogli sobie tylko pojęczyć, że to nam nie pasuje, że to jest złe, że to jest głupie, ale nic z tego nigdy nie wyniknie. Jako zorganizowana grupa będziemy mogli cos zmienić. Chętnie zapisałbym się do takiego związku i płaciłbym składki.

2

Co to się odjaniepawla coraz więcej dziwnych ludzi się w IT zbiera jakichś związków albo stabilności im się zachciewa.
Jak ktoś chce stabilności to niech sobie idzie w cobolu pisać, albo przebranżowi się na ciecia tam oni mają stabilną prace.
Tu ma być rozwój, dzida, ogień, stonks w kosmos a nie jakaś stabilność :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1