Pytanie do osób starannie zarządzającymi swoimi finansami

0

Hej, przychodzę do Was z pytaniem jak zarządzacie swoimi pieniędzmi? Czy używacie jakichś programów które wam w tym pomagają? Mam problem z tym że wydaje dużo pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, chciałbym nauczyć się jak odpowiednio zarządzać swoimi pieniędzmi, czy możecie coś polecić?

3

Co do zarządzania nie wypowiem się; ale czegoś nie rozumiem: skoro wiesz, że te rzeczy są Ci niepotrzebne, to czemu wydajesz pieniądze na nie?

4

https://jakoszczedzacpieniadze.pl/ - polecam tego pana.
Program jaki uzywam do budzetu to szablon excela po prostu.

1

Ja napisałem aplikację dla siebie i żony do wpisywania wydatków, każdy wydatek ma rodzaj (kategorię). Na tej podstawie wyświetlane są różne statystyki. Z czasem aplikacja rozrosła się do ogólnego zarządzania sprawami domowymi, ale sens pozostaje ten sam. Przeglądanie ile wydaliśmy względem poprzedniego tygodnia czy miesiąca daje dobrą motywację do spięcia pośladków czy znalazienie wydatków z których można zrezygnować.

Ponadto trochę czytam o finansach, mamy również jasno sprecyzowaną siatkę (poduszkę, jak zwał tak zwał) bezpieczeństwa czyli odłożone pieniądze na "czarną godzinę" czy też nieprzewidziany jednorazowy wydatek. Dobrze też mieć określoną sumę którą się odkłada z każdej wypłaty, no i nie trzymać wszystkich pieniędzy na głównym koncie tylko mieć tam niezbędne minimum na bieżące wydatki z lekką rezerwą. Resztę pieniędzy mam podzielone na takie które w miarę łatwo i szybko pozyskać w razie potrzeby (konta oszczędnościowe nie zamrożone) oraz takie gdzie trudniej/dłużej (inwestycje).

6

dla noobów -> https://finansowaforteca.pl/ ale to tak na poważnie jak masz już 100k :P

Załóż sobie 2 konto w innym banku. Przelew z roboty dostawaj do banku A, ustaw sobie przelew automatyczny do banku B np. 2k na miesiąc. Miej podpiętą kartę tylko do rachunku B. Tak możesz opanować swoje finanse. Większość banków np. mBank same przesyłają wyciąg pod koniec miesiąca. Obiecaj sobie że jak zejdziesz do zera to do końca miecha tylko parówki, bułki i sama woda :P

PS. mBank ostatnio stracił dobrą opinię, ale jedno u nich działa można otworzyć konto zdalnie bez wizyty w placówce. W innych powinno być podobnie.

2

Mi potrafi nic nie zostać z cirka 32k, które zarabiam na rękę (zdarzało się więcej)
Wsród najgłupszych wydatków:

  1. żona.
  2. żona.
  3. żona.

Wnioske - nie żeń się, chyba ze z kims z kasa.

2
ProgramistaPralki napisał(a):

Czy używacie jakichś programów które wam w tym pomagają? Mam problem z tym że wydaje dużo pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, chciałbym nauczyć się jak odpowiednio zarządzać swoimi pieniędzmi, czy możecie coś polecić?

Żadne programy Ci nie pomogą, one pomagają wtedy kiedy nie wiesz gdzie pieniądze uciekają, a Ty wiesz, wydajesz je świadomie na głupoty.
Sprawdzasz ile wydajesz na miesiąc na niezbędne wydatki, opłaty jedzenie itd. do tego dorzucasz jakiś mały budżet na rozrywkę. Kwota którą otrzymałeś odejmujesz od pensji, kwota która zostaje z pensji ustawiasz automatyczny przelew na subkonto/konto w innym banku i tych pieniędzy nie ruszasz chyba że na jakieś inwestycje pokroju kupno akcji, walut, kruszcu.

2

Zbytnio nie patrze jak co wydaje w sklepie, czy na czynsz.
Pewna cześć idzie na gielde, pewna czesc idzie na konto z ktorego kupuje dzialki.
Czesc idzie na okazyjny seks w hotelu.

0

Ja np nie mam żadnej aplikacji ani nawet excela, jedynie zawsze ostatniego dnia miesiąca dokonuję rozliczenia - ile udało mi się zaoszczędzić w danym miesiącu. Znam mniej więcej swoje koszty stałe (czynsz, leasing, opieka medyczna, ubezpieczenie na życie, pakiet sportowy, Netflix, internet), patrzę za to na historię wydatków z mojego konta osobistego - czasem pofiltruję transakcje duże (np większe niż 500 zł), ale zazwyczaj dochodzę do wniosku, że sporo wydaję na transakcje od 60 do 200 zł (codziennie zakupy w markecie, wyjścia do restauracji lub na piwo).

0

@ProgramistaPralki: a tak w ogóle należy internet wyłączyć bo człowiek siedzi niby pracuje przy kompie lub na forum trolluje a tu sklep internetowy kusi

2

Moim zdaniem dobry program jest BARDZO WAŻNY w zarządzaniu budżetem. Oczywiście można to robić w Excelu, ale ja nie lubię tracić czasu na ręczne wprowadzanie danych itp.

Do budżetu korzystam z https://www.youneedabudget.com/ bo podoba mi się filozofia planowania wydatków do przodu a nie analizowania ich wstecz. Mają to bardzo fajnie wyjaśnione (https://www.youneedabudget.com/the-four-rules/), ale w skrócie chodzi o to, że potencjalne wydatki dzielisz na kategorie i subkategorie. U mnie np. mam 4 kategorie główne tj. Koszty podstawowe, wydatki. wydatki planowane, inwestycje.

  • Koszty podstawowe to są takie rzeczy, które ponoszę z grubsza co miesiąc i nie można z nimi za bardzo nic zrobić - czyli czynsz, ubezpieczenie na życie itp
  • Wydatki to są tematy, którymi można manipulować "do pewnego stopnia" - np. kieszonkowe moje i żony, prezenty, jedzenie na zewnątrz, edukacja dodatkowa dla dzieci itp.
  • Wydatki planowane, to takie skarbonki na wydatki jakie chcę ponieść w dalszej przyszłości - np. co miesiąc odkładam kwotę X na wakacje, remont mieszkania, nowe auto itp
  • inwestycje - zakupy papierów wartościowych, odkładanie na mieszkanie na wynajem etc.

Każda z tych grup ma 3-10 subkategorii (czyli takich jakby wirtualnych subkont).

To co jest ważne w tym systemie to, że za każdym razem jak dostajesz jakieś pieniądze (np. wypłatę) to określasz dla nich cel. Czyli np. mówisz, że wydasz X na jedzenie, Y na swoje kieszonkowe itp. Jak np. wiesz, że co roku jeździsz na wakacje za 10k to sobie co miesiąc odkładasz na konto wakacyjne. Jak z kolei faktycznie ponosisz wydatek to z danego konta te pieniądz po prostu ściągasz.

Ogólnie siłą tego systemu jest to, że planujesz wydatki do przodu. Jeśli wiesz, że masz słabość do impulsywnych zakupów to po prostu ustal sobie na nie budżet np. 1000/msc i się tego trzymaj. Nauczy Cię to odkładać decyzje zakupowe i działać mniej impulsywnie i zmusi Cię do wyboru czy w tym miesiącu kupić X, czy może poskładać miesiąc dłużej i kupić Y.

Uwidocznią Ci się tez pewne wydatki. My na przykład mieliśmy 2 samochody choć oboje pracujemy zdalnie. Prowadząc budżet zauważyłem ile kasy idzie na drugi samochód, którego praktycznie nie używaliśmy i go sprzedałem. Zamiast mieć "awaryjny" samochód taniej sobie Uberem pojechać.

Siłą tych apek jest też możliwość importu transakcji z konta - co prawda YNAB nie wspiera polskich banków, ale w 10 minut sobie możesz napisać parser CSV ze swojego banku do formatu jaki używa YNAB (ja tak zrobiłem). Dzięki temu miesięczny budżet ogarniam w 30 minut (importy + planowanie).

Minus to to, że na początku trzeba poświęcić sporo czasu - pierwszy budżet ogarnialiśmy z żoną jakieś 2 dni bo były srogie negocjacje ;-) Trzeba też się systemu nauczyć i wypracować sobie jakieś schematy na niestandardowe sytuacje typu jak traktować inwestycje (ja je traktuje jako wydatek bo tak mi wygodniej, że nie widzę ich w budżecie), albo jak planować wydatki jak jeszcze wypłata nie przyszła (w YNAB nie możesz zaplanować wydatków jeśli nie masz $$$ - ja sobie to ogarniam tak, że część poduszki, którą trzymam w gotówce podzieliłem na poduszkę i budżet na przyszły miesiąc i po prostu pierwszego każdego miesiąc tworzę budżet na wydatki podstawowe i "pobieram" pieniądze z konta na "budżet", a jak wpada kasa to uzupełniam to konto a resztę inwestuję.

Tak czy siak uważam, że taka wizualizacja finansów i planowanie do przodu fajnie działa.

14
  1. Dobrze zarabiać.
  2. Żyć poniżej swoich możliwości finansowych.

Nie śledzę wydatków dokładnie, bo w moim odczuciu to strata czasu, a to ile w danym miesiącu wydaję na banany, a ile na domestos nie ma większego znaczenia, i na tym się nie oszczędzi.

3

^ dokladnie to, zbuduj sobie po prostu odpowiedni mental. Generalnie albo sam zadbasz o siebie i swoja przyszlosc, co wiaze sie z oszczedzaniem, albo na starosc bedziesz w dupie, nawet nie tyle szczedzac zeby dziadowac, ale zgromadzony kapital daje szanse inwestycyjne, ktore moga podniesc standard zycia. Zreszta miesiac w miesiac rozpierdalanie 20k moze byc meczace, pomijajac jakies ultra debilne pomysly zeby z pensji programisty brac leasingi na lambo czy inne c****.
A sledzenie i tracenie czasu ze w tym miesiacu wydales 5zl wiecej na borówki... no to raczej nigdzie na tym nie dojedziesz.

3

Mam wrażenie, że mylicie budżet domowy z analizą kosztów. Budżet z natury rzeczy jest PLANEM wydatków na podstawie spodziewanych dochodów. Nie chodzi o to aby zbierać paragony i zastanawiać się ile przyciąć na borówkach ;-) W swoim budżecie całe zakupy spożywcze + chemię domową + podstawowe kosmetyki mam w jednym "worku" i nie analizuję tego co tam żona tym razem na zakupach kupiła.

Tutaj bardziej chodzi o to, żeby sobie określić, że w miesiącu mam na przykład. 20k dochodu, z tego 5k to koszty stałe i zostaje mi 15k. Teraz muszę się zastanowić jak chciałbym te 15k podzielić i określam, że np. co miesiąc odłożę 1k na wakacje, 1k na wymianę auta 2k na swoje zachcianki, 2k na IKE/IKZE, 1k na zajęcia dodatkowe dla dzieci itd. Po prostu budujesz sobie jakiś długoterminowy plan.

Po co to robić? Żeby kontrolować na co wydajesz pieniądze i realnie oceniać swoje możliwości finansowe. W moim budżecie np. 2-3k to są wydatki na rzeczy "w przyszłości" typu wakacje, naprawa auta, wizyta u dentysty itp. Dzięki temu co miesiąc w budżecie planuję np. 10k na życie mimo, że wydaję z reguły mniej, to z góry budżetuję sobie na te nieregularne wydatki. Idąc dalej wiem na co mogę sobie pozwolić i podejmuję świadome decyzje typu czy sobie kupić lepsze auto czy więcej zainwestować. Ma to też ten plus, że jak wpada jakiś pomysł na większy wydatek - np. dodatkowe wakacje, to musisz siąść do swojego budżetu i zastanowić się skąd te pieniądze zabrać - niby pierdoła, ale składania do refleksji jak musisz np. zrezygnować z inwestycji w tym miesiącu. Wchodzi też element grywalizacji bo aplikacje obliczają Twoją wartość netto - taki większy wydatek konsumpcyjny ją zmniejsza i robi się taka wyrwa w pięknym wykresie - to też działa na wyobraźnie ;-)

Co do samych wydatków to to się robi w pełni automatycznie - po prostu zaciągasz wyciąg z banku i apka sama rozpisuje na poszczególne kategorie.

1

Mam kartę w mbanku i wszystkie wydatki zwykłe przepuszczam przez tę kartę przez co generuje mi się wykres ile wydaję na życie w miesiącu.

Znam też takie taktyki gdzie dzielisz swoją pensję na kilka kupek, część na emeryturę, inwestycyjna, na koszty stałe i na rozwalenie. Inni robią tak, że odcinają sobie końcówki przelewów i wrzucają do skarbonki. Dla mnie to jest oszukiwanie samego siebie bo przerzucam pieniądze z jednej kupki do drugiej. Albo potrafisz zoptymalizować jakiś koszt albo nie. Na co wydajesz najwięcej pieniędzy i co chciałbyś zoptymalizować?

0
hadwao napisał(a):

Mam wrażenie, że mylicie budżet domowy z analizą kosztów. Budżet z natury rzeczy jest PLANEM wydatków na podstawie spodziewanych dochodów. Nie chodzi o to aby zbierać paragony i zastanawiać się ile przyciąć na borówkach ;-) W swoim budżecie całe zakupy spożywcze + chemię domową + podstawowe kosmetyki mam w jednym "worku" i nie analizuję tego co tam żona tym razem na zakupach kupiła.

Masz rację, pomyliłem się!
W takim razie moje rady to:

  1. Dobrze zarabiać.
  2. Żyć poniżej swoich możliwości finansowych.

:P

Bo jeżeli żyjesz poniżej swoich możliwości, to nie potrzebujesz wielomiesięcznego ciułania na wakacje, ani na samochód.
Nie neguję bynajmniej regularnego inwestowania, to jest podstawa. Dochody wystarczy podzielić na: wydatki na życie, inwestycje i resztę. Reszta jest do rozdysponowania według potrzeb, czy to na wakacje, czy na naprawę sprzęgła. (Reszta jest wolna dopiero gdy uzbieramy poduszkę bezpieczeństwa, bez poduszki nie jeździmy na wakacje.)

Tutaj bardziej chodzi o to, żeby sobie określić, że w miesiącu mam na przykład. 20k dochodu, z tego 5k to koszty stałe i zostaje mi 15k. Teraz muszę się zastanowić jak chciałbym te 15k podzielić i określam, że np. co miesiąc odłożę 1k na wakacje, 1k na wymianę auta 2k na swoje zachcianki, 2k na IKE/IKZE, 1k na zajęcia dodatkowe dla dzieci itd. Po prostu budujesz sobie jakiś długoterminowy plan.

Waterfall. ;)

W moim budżecie np. 2-3k to są wydatki na rzeczy "w przyszłości" typu wakacje, naprawa auta, wizyta u dentysty itp. Dzięki temu co miesiąc w budżecie planuję np. 10k na życie mimo, że wydaję z reguły mniej

O, waterfall nie działa. :P

Idąc dalej wiem na co mogę sobie pozwolić i podejmuję świadome decyzje typu czy sobie kupić lepsze auto czy więcej zainwestować.

No, ale do tego nie potrzeba tej całej rozbudowanej buchalterii.

1

Trudno się nie zgodzić, że żeby oszczędzać trzeba wydawać mniej niż się zarabia ;-) Tylko z 20k można zaoszczędzić 1k i 15k. Budżet jest po to abyś rozsądnie wydawał swoje pieniądze (celem nie musi być nawet oszczędzanie).

O, waterfall nie działa. :P

To co opisałem to nie jest waterfall tylko agile - na podstawie wstępnych danych przyjmujesz jakąś strategię, przydzielasz zasoby itp, a potem wraz z rozwojem sytuacji dostosowujesz plan do rozwoju wydarzeń - każdy budżet tak działa czy ty domowy, państwowy czy firmowy. Oczywiście strategia "jakoś to będzie" też się sprawdzi jeśli masz sporą nadwyżkę zarobków nad kosztami stałymi, ale z budżetem można podejmować bardziej świadome decyzje. To przesuwanie to jest właśnie siła budżetowania, bo na jakąś zachciankę nie wydajesz abstrakcyjnych pieniędzy, tylko musisz zabrać z jakiegoś celu, który sobie określiłeś wcześniej czyli np. nowe auto zamiast wakacji na Zanzibarze, albo odkładasz w czasie zakup mieszkania na wynajem.

Bo jeżeli żyjesz poniżej swoich możliwości, to nie potrzebujesz wielomiesięcznego ciułania na wakacje, ani na samochód.

Tu nie chodzi o ciułanie, tylko o określenie swoich możliwości. Inaczej masz sytuację gdzie zarabiasz 20k, wydajesz 10k na życie i wydaje Ci się, że masz 10k nadwyżki, ale co miesiąc lub dwa wpada Ci grubszy wydatek typu wakacje, naprawa/wymiana auta itp. Realnie więc masz powiedzmy 7k nadwyżki a podejmujesz decyzje jakbyś miał 10k.

Ja na bieżące życie wydaje mniej niż 1/3 dochodu, ale jak podliczę wszystkie niestandardowe wydatki typu wakacje, budżet na auto, oszczędności w IKE/IKZE itp to powoli zbliżam się do 50%. Trochę to zmienia obraz przy planowaniu wydatków czy inwestycji. Oczywiście nadal mam sporą nadwyżkę, więc i bez budżetu bym "coś" zaoszczędził - z budżetem po prostu podejmuje bardziej racjonalne decyzje. Mogę też zanalizować grupy kosztów i zastanowić się czy na pewno chcę tyle wydawać na daną rzecz. Przykładowo jeśli mam w zwyczaju zmieniać auto na nowe co 3 lata - patrzę w budżet i widzę, że koszt utrzymania i wymiany auta to 3k miesięcznie, a nie jakaś abstrakcyjna jednorazowa kwota + rozproszone i trudno-policzalne w czasie wydatki na serwis, ubezpieczenie itp.

4

Ja np. jak chcę oszczędzić, to więcej pracuję i mysle, jak zarobić.
Ustawiam sobie pudzik na 4 w nocy i od 4 do 7 robię zlecenie. Realistycznie mogę liczyć na stawki koło 300 pln/h. W tym kontekście wkręcanie sobie, że jak kupie tańsze mydło, czy mniej wydam na kino, to oszczędze jest śmieszne. Zgromadziłem spory majątek, głównie przez kupowanie nieruchomości, ale także przez zrobienie jednego fajnego produktu, który sprzedałem ze znajomymi. Straciłem prawdopodobnie ogromne pieniądze, to nie wszedłem w pare biznesów. Kiedyś z kumplem zaczęliśmy robić apkę, już nawet sporo mieliśmy zrobione i sobie odpuściliśmy.
Teraz widzę prawie identyczną apkę pobraną setki tysięcy razy, w cenie 30$. To mnie boli. Nie boli mnie, rozrzutność typu nie pojechanie do zarezerwowanego hotelu, bo plany się zmieniły.

To trochę też ryje głowe, bo np. jestem na takim typowym B2B bez urlopów i jak mam wziąć dzień wolny, to jestem 1.6k w plecy. Siedzę sobie potem na plaży i myślę, że dzien pobytu tutaj kosztuje mnie mniej, niż tracę przez to, że nie pracuje.

Na jakimś etapie, relaks psychiczny i motywacja jest więcej warta, niż oszczędzenie tysiąca złotych na przyjemnościach.

Jak teraz chcę mieć więcej majątku, to też myśle o tym w kategorii udanego biznesu. Chciałbym otworzyć firmę i zarabiać miesięcznie 500k i się nie przejmować tym, czy biorę hotel za 150, czy 1500, ani tym, czy jak kolezanka zapali w nim fajkę, to mi zdejmą z konta 2000, czy nie.

0

Budzet domowy to taki etap zaraz za wolnoscia finansowa, aktywami i pasywami, pozniej juz jest inaczej ;)

1
hadwao napisał(a):

To co opisałem to nie jest waterfall tylko agile - na podstawie wstępnych danych przyjmujesz jakąś strategię, przydzielasz zasoby itp, a potem wraz z rozwojem sytuacji dostosowujesz plan do rozwoju wydarzeń

Też mam strategię - jedna stała kwota idzie na składkę na życie (w tym i na wakacje, bo wakacje to część życia), druga stała kwota na inwestycje, i zostaje reszta do dyspozycji (nie przewalenia tylko dyspozycji). I u mnie jest agile, bo dostosowanie planu do rozwoju wydarzeń nie wymaga zorganizowania spotkania w celu ustalenia terminu spotkania o przesunięciach w budżecie. ;) Nie robię najpierw sztucznych podziałów, aby je potem zmieniać.

Aczkolwiek rozumiem Twoje podejście, i pewnie takie podejście sam bym stosował, gdybym nie wiedział, że mi wystarcza na wszystko, czego potrzebuję. Bo wtedy faktycznie musiałbym odkładać na konkretne cele, a zmiana priorytetów wymagałaby faktycznie

To przesuwanie to jest właśnie siła budżetowania, bo na jakąś zachciankę nie wydajesz abstrakcyjnych pieniędzy, tylko musisz zabrać z jakiegoś celu, który sobie określiłeś wcześniej czyli np. nowe auto zamiast wakacji na Zanzibarze, albo odkładasz w czasie zakup mieszkania na wynajem.

Tylko w moim przypadku to jest filozofia życia poniżej możliwości. Nie mam celów, które przekraczają moje możliwości, więc nie muszę z niczego rezygnować ani na nic odkładać. Mam pieniądze, mogę coś kupić. Nie mam pieniędzy, to nie kupuję.
Umiem stwierdzić, czy warto wydać 10 tys na wakacje w jakimś Zanzibarze. To jest przecież 5000 Harnasiów, cały kwartał picia. Po co jakiś bar? Nie warto.
Samochód to nie jest coś, co wymieniam dla kaprysu albo co trzy lata, bo leasing się kończy. Jeśli dojdę do wniosku, że tak trzeba zrobić, to sprawdzam ile mam pieniędzy i sprawdzam, jak bardzo naruszy to moje oszczędności. No i później mogę podjąć decyzję, czy warto, czy nie. (No właściwie, to czy chcę, czy nie, bo o tym, że nie warto, to właściwie wiadomo.)
Odkładanie na kupno mieszkania to jest w ogóle inny, złożony proces sam w sobie. O ile nie odkłada się kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie, tylko 3-5k, to przecież zajmie lata. Jeśli tak, to trzeba te pieniądze odkładać w jakiś mądrzejszy sposób niż konto bankowe i tracić na inflacji. No i pytanie, czy w związku z tym, że to jest długotrwały proces i lepiej nie tracić przez ten czas kapitału, to nie byłoby lepiej zwiększyć kwoty inwestowanej miesięcznie, a gdy uzna się, że jest sens kupić mieszkanie, zamknąć część inwestycji i wtedy kupić nieruchomość.

Tu nie chodzi o ciułanie, tylko o określenie swoich możliwości. Inaczej masz sytuację gdzie zarabiasz 20k, wydajesz 10k na życie i wydaje Ci się, że masz 10k nadwyżki, ale co miesiąc lub dwa wpada Ci grubszy wydatek typu wakacje, naprawa/wymiana auta itp. Realnie więc masz powiedzmy 7k nadwyżki a podejmujesz decyzje jakbyś miał 10k.

Trochę rozumiem, aczkolwiek od awaryjnych wydatków jest poduszka bezpieczeństwa. Dopiero gdy wydatek nastąpi, trzeba poduszkę uzupełnić, co zmniejszy nadwyżkę w przyszłości.
No i nie ma różnicy, czy to jest 7k czy 10k, dopóki to jest nadwyżka. Źle by się działo, gdyby np. w ciągu kwartału nadwyżka spadła z 10k do 2k. I takim czymś bym się martwił.

1

@somekind: czyli w sumie też masz budżet różnimy się tylko skalą mikromanagmentu ;-) Ja też mam z grupbsza 4 główne kategorie tylko je jeszcze sobie dzielę na kilka mniejszych subkategorii głównie po to aby widzieć trochę więcej "wstecz". Ale to jest detal bo takie rozpisywanie i tak ogarnia aplikacja po podpięciu konta.

Tutaj też wyjaśnię jedną sprawę to, że "ciułam" na mieszkanie nie oznacza, że pieniądze trzymam w skarpecie ;-) Teraz na przykład mam plan aby odłożyć X na mieszkanie w ciągu najbliższych 2 lat (a właściwie to wkład własny). Ciułam tak jak pisałeś po te ~5k/msc. Ale oczywiście pieniądze trzymam fizycznie w obligacjach aby zabezpieczyć je przed inflacją. Jak przyjdzie czas zakupu to pewnie nawet wielu z tych obligacji nie zerwę tylko w danym roku po prostu sobie przesunę te obligacje na kupkę "oszczędności kapitałowe" a fizycznie wkład własny ogarnę bieżącymi wpływami. To jest właśnie fajne, że dzięki budżetowi mi się te kwoty nie mieszają mimo, że fizycznie są w tym samym worku. Mając kwotę X w obligacjach wiem, że np. 50k to zalążek wkładu na mieszkanie, a 100k to oszczędności typowo kapitałowe. Jak w przyszłym miesiącu przeleję tam kolejne X to znowu sobie dopiszę do odpowiednich kupek. Dla mnie jest to o tyle ważna, że inwestuje w kontekście emerytury i korzystam z wielu różnych opcji typu IKE/IKZE, Obligacje skarbowe, Obligacje rodzinne, konto maklerskie - większość tych rzeczy x2 (swoje i żony) - trochę trudno się wtedy połapać gdzie ile przelać, żeby finalnie np. czasowo zgrać kupno mieszkania z limitmi iKE/IKZE czy posiadaniem tych X tysięcy w miarę płynnej poduszki finansowej itp.

Przy czym nie twierdzę, że Twoja strategia jest zła - jeśli działa dla Ciebie to bardzo dobrze bo jest prosta itp. U mnie niestety się nie sprawdza bo muszę w tym wszystkim uwzględnić żonę i dzieci. Wiele decyzji musimy wynegocjować i potem pamiętać jakie były ustalenia (jak robisz ustalenia w kategorii kilku lat to wcale nie jest takie oczywiste), chciałbym dzieciakom trochę ułatwić start w życiu więc mam też jakieś tam plany w horyzoncie 10+ lat. Tak więc mi taki budżet pomaga trzymać ustalony kurs.

To co chcę tylko podkreślić to większość z ludzi jak słyszy budżet rodzinny to myśli o zakupach w supermarkecie, gdy tak na prawdę to jest zarządzanie całym kapitałem rodziny włącznie z inwestycjami w horyzoncie kilkudziesięciu lat typu IKE/IKZE.

3

Szczerze powiedziawszy to nie wiem jak można jeszcze efektywniej zarządzać swoim budżetem niż zwyczajna analiza, czy konkretna rzecz jest mi potrzebna. Nie potrzeba do tego żadnych programów a jedynie trochę samodyscypliny.

1

Moim zdaniem takie programy mają sens w 3 przypadkach:

  1. Ludzie o bardzo ograniczonej inteligencji - jest taki program dla anglików, którzy sobie nie uświadamiają, jakie ponoszą koszty na np. picie 6 litrów herbaty mrożonej dziennie i że zrobienie herbaty i zamrożenie jej przyniesie im oszczedność.
  2. Ludzi, którzy zarabiają bardzo mało i muszę redukować podstawowe potrzeby, żeby coś odłożyć, niestety w Polsce dotyczy to 90% populacji.
  3. Ludzi, którzy mają manie na punkcie porządku i sprawia im to perwersyjną przyjemność, jak układanie książek kolorami/wielkością na półce - nie osądzam.

Jak ktoś potrafi w locie uświadomić sobie, jaki jest narzut na produkcie i jaką musiałby wykonać pracę, żeby go wykonać samemu oraz zarabia na tyle dużo, że są to kwoty pomijalne, bo lepszy humor może mu przyniść podwyżkę o 10x tyle, to szkoda czasu na takie programy, chyba że podpunkt 3.

A teraz udowodnijmy to praktycznie.
Osoby, które promują stosowanie budżetu proszę o podanie konkretnych oszczędności w skali miesiąca, które udało im się dzięki temu wygenerować, z przykładami.
Jakoś wątpie, że komuś udało się w ten sposób zarobić >3k.

2

@renderme: może zacznijmy od podstaw bo mam wrażenie, że nie rozumiesz słowa budżet.

zestawienie planowanych wpływów (cash flow in +) i wydatków (cash flow out -). Pojęć wpływy i wydatki, które są pojęciami finansowymi nie należy mylić z pojęciami przychody i koszty, które są pojęciami księgowymi, bowiem pojęcia finansowe oznaczają rzeczywiste przepływy pieniężne, które odbywają się przez kasę i rachunek bankowy, a pojęcia księgowe oznaczają tylko zapisy na kontach księgowych, które niekoniecznie muszą się pokrywać z rzeczywistymi przepływami pieniężnymi np. odpisy amortyzacyjne itp.

Istotą budżetu nie jest to co myślisz, że jest - czyli analizowanie paragonów.

Opiszę Ci to na przykładzie. Jestem ja i moja żona + 2 bąbelków. Ja obecnie pracuję, żona ma przerwę. Zarabiam obiektywnie dobrze, żona w przyszłości jak wróci na rynek też zarobi przyzwoicie.
Mamy pewne cele, które sobie ujęliśmy w naszym budżecie np:

  • wykorzystać w pełni nasze IKE/IKZE
  • w ciągu 2 lat kupić pierwsze mieszkanie na wynajem (z udziałem kredytu), potem jeszcze przynajmniej jedno. tak aby ze spokojem spłaciły się do naszej emerytury
  • wymienić nasze mieszkanie na
  • robimy budżet na start dla dzieci

Wszyskie te planowane wydatki są ubrane w jakieś aktywa finansowe typu obligacje 4 letnie (bo można je zerwać praktycznie bezkosztowo), obligacje 10 letnie, 12 letnie obligacje rodzinne dla beneficjentów 500+, konto maklerskie itd. Teraz załóżmy, że chcę za 3 lata kupić nowe auto.Taki wydatek by mocno zachwiał moim budżetem w danym roku, zwłaszcza, ze mam stałe inwestycje typu IKEIKZE, które muszę zrobić w danym roku. Dlatego w moim dzisiejszym budżecie mogę uwzględnić, że co miesiąc odkładam sobie te 3k i jak przyjdzie czas to z grubsza będę miał za 3 lata na nowe auto. Oczywiście nie chcę tego trzymać w gotówce aby nie tracić na inflacji, tylko sobie wrzucam na obligacje 4 letnie. Ale zaraz jak to na obligacje 4 letnie, skoro auto kupuję za 3 lata? Bo po prostu za te 3 lata fizycznie nie zerwę tych obligacji, tylko na przykład przesunę je na to co bym odkładał na mieszkanie (bo w końcu je kupię za następne x lat) a auto faktycznie kupię sobie za gotówkę.

To są podstawy cash flow. Dzięki temu po pierwsze mam świadomość jakich pieniędzy realnie potrzebuje na to co chcę kupić, a po drugie mogę optymalnie zorganizować sobie cash flow, aby dobrać odpowiednie instrumenty finansowe dobrane skalą ryzyka i czasem wymagalności. Dodatkowo moja żona jest na bakier z cyferkami, więc taka wizualizacja pomaga jej zrozumieć czemu nie możemy 3 razy w roku latać na Zanzibar mimo, że nas niby stać. Po prostu mamy wtedy alternatywę - ok latajmy na Zanzibar ale nie kupimy wtedy jednego mieszkania.

Co do czasu - więcej w tym miesiącu spędziłem na komentarzach w tym wątku niż na budżecie - w aplikacji mam ustawione cele, zasysa wyciąg z konta i mam jasną informację gdzie i ile w danym miesiącu mam wpłacić "żeby było dobrze".

Także jeszcze raz budżet to jest planowanie aby podejmować świadome decyzje. Kwota jaką dysponujesz nie ma większego znaczenia - po prostu operujesz wtedy na innych problemach. Jak masz mało to operujesz na wydatkach podstawowych, jak masz średnio to na inwestycjach dla mas, a jak masz dużo to na luksusowych willach / firmach itp.

1

WHEN THE SHOESHINE BOYS TALK STOCKS IT WAS A GREAT SELL SIGNAL IN 1929. SO WHAT ARE THE SHOESHINE BOYS TALKING ABOUT NOW?
(FORTUNE Magazine)
By JOHN ROTHCHILD

Obecnie w polsce zdają się mówić o mieszkaniach na wynajem. Osobiście bardzo bym z tym uważał, szczególnie gdy ktoś kupuje byle co w słabej lokalizacji (odległa białołęka np. w wawie).

Niestety problem polega na tym że ciężko teraz znaleźć dobrą inwestycję, stocki są już napompowane, bitcoin to hazard, nieruchomości ostatnie lata rosły ale jak się planuje na 10 lat w przód to może już nie być tak różowo. Najlepiej chyba to założyć własną firmę :P

0

Przeczytałem książkę "Finansowy Ninja". Są też inne książki o podobnej tematyce. Polecam przeczytać, jeśli jeszcze nie czytałeś. Sam nie wiem, czy starannie zarządzam finansami, jak to jest napisane w tytule. Do ideału pewnie mi sporo brakuje. No ale mam parę metod wypracowanych. Oto one:

  • arkusz z wydatkami stałymi - osobna zakładka na każdy miesiąc + osobna zakładka z podsumowaniem wszystkich miesięcy
  • arkusz wydatkami zmiennymi - osobna zakładka na każdy miesiąc + podział na kategorie (np. jedzenie, chemia gospodarcza, hobby, itd.) + osobna zakładka z podsumowaniem wszystkich miesięcy - wklepuję tam każdy (nawet najmniejszy) wydatek
  • arkusz z budżetem - zebranie do kupy kosztów stałych i zmiennych, informacja ile zarobiłem danego miesiąca i ile wydałem danego miesiąca łącznie wraz ze współczynnikiem oszczędzania, tzn. koszty / zarobki na czysto * 100% - osobna zakładka na każdy miesiąc i podsumowanie wszystkich miesięcy

Generalnie jeśli masz w miarę dobre zarobki, to Twój współczynnik oszczędzania powinien wg mnie wynosić 50%, czyli powinieneś oszczędzać połowę swoich zarobków. Wg książkowych przykładów, czyli przy przeciętnych zarobkach ten współczynnik powinien wynosić ok. 30%. Najgorzej jest gdy ta wartość jest bliska zeru, równa zero lub, co gorsza, ujemna (czyli wydałeś danego miesiąca więcej, niż zarobiłeś). IMO jest to dopuszczalne chyba tylko w sytuacji jakiegoś jednorazowego, zaplanowanego większego wydatku - np. zakup samochodu, wyjazd na wakacje, itp. Uważam, że nawet przy bardzo słabych zarobkach można coś oszczędzić. Chociażby 50 albo 100 zł na miesiąc. To już coś, bo chodzi o budowanie nawyków.

Dodatkowo, przelewam regularnie część kasy na konto oszczędnościowe, którego staram się nie ruszać bez wyraźnej potrzeby. Przy obecnym nędznym oprocentowaniu ma to charakter głównie psychologiczny. Nie płacę też kartą z głównego konta, tylko przelewam sobie część kasy do usług typu Zen, Revolut i płacę na co dzień kartami z tych usług. Jak wydam całą kasę z tych kart, to muszę je świadomie doładować i zastanowić się, dlaczego tak szybko to wydałem co też jest efektem psychologicznym. No i jest to dodatkowe zabezpieczenie, bo jak ktoś uzyska nieautoryzowany dostęp do tych kart lub ich danych, to ma wjazd na ograniczoną kwotę z usługi płatniczej, a nie na normalne konto bankowe.

0

Pytanko: jestes czlowiekiem FINANSOWEGO SUKCESU, zarabiasz 60k miesiecznie, bawisz sie w excele i kupki, kupujesz ziemniaki i zupki, czy przy takiej wysokosci dochodu nie robilbys tego?

7

a ja tam w tym roku przeczytałem jedną książkę o finansach, miała 50stron, grubszej mi się nie chciało.
Najfajniejszy aspekt - to zamiast szukać oszczędności, szukać dodatkowych fuch po godzinach lepiej się dwa razy mocniej przyłożyć w aktualnej pracy (np zamiast fuch robić po godzinach jakieś taski lub się bardziej doszkalać) - bo jest to zarobek pewny i stały. Cel -> nazbierać argumentów i iść po podwyżkę. Mi po kilku miesiącach takiej trochę intensywnej pracy wyszło 23% podwyżki, która zostaje na następne miesiące/lata.
Więc stwierdziłem, że ani giełda, ani zlecenia, ani jakieś dziubanie na boku, ani obniżanie kosztów o 5zł dziennie nie przyniosło takiego kopa w finansach.
Takie niby oczywiste....

No, a jak już tą podwyżkę sobie ogarnąłem to teraz mogę pomyśleć nad jakimiś dodatkami, które za bardzo nie będą angażować mojego czasu...

0

Ja dużo czytam na ten temat, zwłaszcza na forach dla programistów.

1

U mnie w domu jest jeden worek do którego wrzucamy pieniędzory. Dzielimy później wydatki i kobieta dostaje budżet domowy który z założenia jest skazany na stracenie (jedzenie, ubrania, wyjścia itp. itd.), a pozostała część to worek oszczędnościowy.

W efekcie kobieta zarządza miesięcznym budżetem, a ja oszczędnościami. Zawsze się śmieje "o miałem wypłatę przez 2 godziny" bo mniej więcej po takim czasie kasa jest rozdysponowana.

Większe wydatki do domu sponsorujemy z budżetu oszczędnościowego ale nie potrzebuje mieć specjalnych programów by zapamiętać kwoty jakie gdzie są przydzielone wystarczy mi excel z paroma wierszami bo i tak patrze na niego przez 10 minut w miesiącu.. Też kiedyś planowałem na 10 lat do przodu ale takie szacunki z góry są skazane na porażkę. Fajnie jest oszczędzać np 70% pieniędzorów ale czasami człowiek chciałby zaszaleć bo życie mamy jedno. Mi osobiście nigdy się długoletni (dłuższy niż 12 msc) plan nie spinał. Choć systematycznie do skarpety wędruje ~50% pieniędzy. 4 lat temu planowałem nadpłacać mieszkanie. Remont, 3 działki, jedno dziecko oraz duży rodzinny wydatek ~80k później nie nadpłaciłem nawet złotówki :P

Nie wiem jak wy ale mi zawsze wyskakują jakieś wydatki które są inwestycjami w przyszłość ale dziś to dla mnie "strata". Np ogrodzenie działki bo musiałem postawić domek by podłączyć prąd do niej (dzień dobry miał Pan 30k).

@vpiotr
Wbrew pozorom to dobre miejsce. Ludzie z podobnymi zarobkami będą mieć podobne problemy. nie wyobrażam sobie rozmawiać z kimś kto łącznie ma 7k zarobków na miesiąc odnośnie sposobów ochrony majątku dla planowanych inwestycji (dowolna inwestycja może zakończyć się fiaskiem i pociągnie majątek).

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1