Wsporniki podłokietników i szerokość fotela dobrane tak, żeby na krześle dało się bezproblemowo siedzieć po turecku.
Jeśli jest wahacz, to skonstruowany tak, żeby nie był najsłabszym elementem, który szlag trafi za 2-3 lata.
I teraz będzie dygresja odnośnie tego, dlaczego jestem sceptyczna względem pomysłu:
W latach 60-70 w SF w jej pozytywistycznym okresie pojawiały się wizje takich rozwiązań i czytając o nich w latach 80-90 jarałam się. Jarałam się też supermateriałami, robotami, SI dającą czadu itp. Więc dlaczego teraz się nie jaram? Nie jaram się, bo niestety wyszło na to, że wiele z tych konceptów w praktycznej realizacji w dzisiejszym świecie przypomina nie tyle supertechnologie, jakie marzyły mi się w dzieciństwie, co raczej jakieś durnostojki zrobione nie wiadomo po co. Awaryjne, nietrwałe, wycenione niewspółmiernie do oferowanych korzyści i koniecznie podpięte do pierdyliona zewnętrznych serwerów, które będą cię szpiegować i bez których działania połowa funkcji takiego cuda wysiądzie.
Zróbcie fotel, który wytrzyma 25 lat jak moje biurko, to się zastanowię.