Jak wygląda u was chęć do zaistnienia przy czymś bardziej przełomowym, macie w ogóle takie potrzeby czy wystarczy stabilna praca i dobre zarobki a reszta ląduje w kącie?
Chęć do zaistnienia? Istnieję. Nie z własnej decyzji, nie z własnej woli - zawsze istniałem. Trybalistyczne popędy do ustawienia miejsca w hierarchii w pewnym wieku zaczynają bawić. Odkrywasz co istnieje, nie możesz odkryć niczego co nie istnieje. Odkrywanie sprawia ci przyjemność? Bardzo dobrze ale picie wina również.
Chcesz zostać zapamiętanym przez historię? Historia jest dla żywych, zresztą jest wiele dróg do tego. Jakiś przegryw w starożytności spalił świątynię Artemidy - jego imię znamy do dziś. Może też coś spal? W końcu pamięć znaczy tylko zmiany.
Nie nudzą was takie powtarzalne projekty nad którymi musicie siedzieć te 8h dziennie?
Zdradzę ci sekret jak pozbyć się powtarzalności w tym co robisz - po prostu zapomnij co robiłeś wcześniej. Simple as that!
Mnie osobiście troche nużą takie projekty przez które nie mam już czasu i siły później siedzieć i rozwijać własnych pomysłów.
Zapytaj wędkarzy co jest fascynującego w siedzeniu paręnaście godzin nad wodą. A zresztą, po co pytać wędkarzy - napiszę ci jak to wygląda z punktu widzenia maratonów nawiedzonego cyklisty.
Wstajesz ze wschodem słońca po całym tygodniu robienia tego samego. Szybkie ogarnięcie pojazdu, wrzucenie zaplanowanej trasy i jazda. Pierwsze kilka godzin z swoimi myślami, strumień myśli, mielenie kombinacji w najdziwniejszych konstruktach, ciekawe/nieciekawe, zapomniane, ja pierd***le znowu jakiś tłuk nie patrzy wyjeżdżając z podporządkowanej. Jest moc.
Kilka godzin, słońce zbliża się do zenitu, organizm przestawia się na ciągły wysiłek, nie pocisz się już jak świnia, chyba pierwsze oznaki odwodnienia. Myśli zwalniają, stają się powtarzalne, schematyczne i pojawiają ciągle w tych samych konfiguracjach, zresztą i tak cię już nie interesują bo wolisz podziwiać krajobrazy. Liczy się tylko osiągnięcie bingo point.
Bingo point. Cel. Osiągnięty ale w sumie mało cię to obchodzi bo jest grubo po południu a chcesz wyrobić się przez zmrokiem. Każda przerwa powyżej 10 min to tępy ból prawie każdego mięśnia. Więc krótki odpoczynek i powrót.
Powrót - kolejne godziny. Nie myślisz bo i tak całe rezerwy energetyczne idą w mięśnie. Widoki służą tylko do omijania przeszkód, skracaniu trasy w celu omijania przewyższeń i oceny z grubsza ile pozostało do końca. Bo tylko to jeszcze ma znaczenie - koniec. Tam można będzie odpocząć.
Dobiłeś do końca, słońce chowa się za horyzontem. Jesteś zadowolony choć nie wiadomo dlaczego bo czujesz się jak mechaniczna lalka - robi bez opamiętania wszystko a najmocniej dupa. Teraz powoli sobie uświadamiasz że jutro nie zejdziesz z łóżka a prawdziwe cierpienie dopiero przed tobą gdy endorfiny zdążą wypłukać się z krwi. Ale wiesz że i tak zrobisz to ponownie. Za tydzień, może dwa. Mimo że to niekonstruktywne, mimo że to nic nie zmienia, mimo że to bez sensu.
Chyba to jest najlepsze określenie całej tej wędrówki - https://pl.wikipedia.org/wiki/Przeb%C3%B3stwienie
Tak więc drogi OPie - weź nie pi**dol komunałów o ambicjach ani rzeczach ważnych bo nawet nie wiesz co to znaczy.