Mieszkanie vs dom

1

Hej, przymierzam się do podjęcia decyzji zakupu mieszkania bądź kupienie działki i wybudowaniu domu. W związku, że pracuje jako programista i lubię się uczyć, poświęcać na to dużo czasu zastanawiam się czy obowiązki domowe nie zabiorą mi całego wolnego czasu, który przeznaczam na rozwój w branży. Wiem, że każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy. Jakie jest wasze zdanie na ten temat w kierunku dalszego rozwoju w IT? Mieszkanie wydaje się być chyba wygodniejsze. Na pewno wielu z was stało przed takim wyborem, podzielcie się spostrzeżeniami. Dzięki :)

0

Zależy co dla ciebie jest wygodą. Ja bym nie potrafił mieszkać w mieszkaniu na stałe.

8

Mieszkanie wygodniejsze?
Sąsiedzi naparzający wiertarką przynajmniej raz w tygodniu, że cała ściana działowa chodzi.
Tupanie, skakanie, wycie, krzyki i płacz gówniarzy w mieszkaniu wyżej jak i obok.
Psy wyjące i szczekające w mieszkaniach.
Janusze palący na balkonach.
Janusze robiący grilla na balkonach.
Niskie poszanowanie ciszy nocnej
Idioci nie potrafiący używać klamki przez co jest jedno wielkie uderzanie drzwi o framugę drzwi przy wychodzeniu z mieszkania.
Syfenie na częściach wspólnych, klatka w rocznym bloku wygląda jakby odbyła się tutaj bitwa z krzyżakami.
Spółdzielnie, które istnieją tylko po to żeby wyruchać ludzi na kasę.

14

Poniekąd mam dom, bo skusiło mnie, że można mieć dużo więcej metrów niż w mieszkaniu, tanio z działką i fajne miejsce....
Ale to straszny pożeracz czasu.
Nie mieszkam w nim - wyjechałem z Polski - mieszkam w wynajętym mieszkaniu - mam IMO 10 godzin więcej tygodniowo (
trawnik, mycie, remonty - w takim domu nie ma sezonu, żeby coś się nie zepsuło, nie rozlegulowało - jak nie panele słoneczne, to rolety. itp. - za dużo tego).
Możesz mieć od tego ludzi - ale prawda jest taka ... że to też zajmuje czas. Poza tym polscy fachowcy to legenda i klasa sama w sobie - ja tą legendę dobrze poznałem.

Zaleta domu:

  • jest takie 6-8 dni w roku - że jest super pogoda - wskakujesz o 7mej rano do basenu/ ewentualnie wieczorem o ile uda Ci się ogarnąć sprawę komarów i robactwa,
  • możesz mieć perkujsę i cały sprzęt sceniczny, jak dom nowy i pozamykasz okna to niewiele słychać na zewnątrz.
  • możesz mieć naprawdę zrobione po swojemu - na przykład pomalować pokój do pracy na czarno :-)

Kiedyś walnę sobie znowu domek, ale zdecydowanie w lepszym klimacie - wtedy więcej dni będzie rekompensować straty czasu.

1

Sama budowa będzie Ci już zabierać czas. Chyba, że Cię stać i firma Ci postawi dom, a przyjdziesz na gotowe. Jeśli tak będzie, to pewnie też będziesz miał środki na pracowników po wprowadzenia do domu (sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród). Moim zdaniem samo postawienie domu wymaga poświęcenia większej ilości czasu. Jednak taka psychiczno-fizyczna odskocznia od ciągłej nauki i siedzenia przed komputerem jest wskazana.

2

Mieszkałem większość część życia w bloku albo w kamienicy, a jakiś czas temu kupiłem dom i jest bez porównania lepiej. Cisza, spokój, więcej miejsca. Co do remontów to jeżeli masz kasę to dobrzy fachowcy też się znajdą. Własny ogród w którym możesz się rozłożyć i poopalać w każdym momencie, albo zrobić grill czy cokolwiek, nie ma porównania do jakiegoś blokhausu. W garażu stoi fura, kiedy mam ochotę gdzieś pojechać do galerii sztuki, handlowej czy cokolwiek to wsiadam i jestem - oczywiście nie teraz w dobie Covid-19.

3

Domu nie trzeba budować - można kupić.

Mieszkałem w mieszkaniu, teraz mam dom, nie mam zamiaru do mieszkania wracać. Wygoda nieporównywalna. Cisza, spokój, własny ogród, dużo miejsca w środku, każdy ma swój pokój.

Natomiast dom ma jedną dużą wadę: cena.

1
zDolotu napisał(a):

Hej, przymierzam się do podjęcia decyzji zakupu mieszkania bądź kupienie działki i wybudowaniu domu. W związku, że pracuje jako programista i lubię się uczyć, poświęcać na to dużo czasu zastanawiam się czy obowiązki domowe nie zabiorą mi całego wolnego czasu, który przeznaczam na rozwój w branży. Wiem, że każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy. Jakie jest wasze zdanie na ten temat w kierunku dalszego rozwoju w IT?

To w ogóle nie ma związku z rozwojem w IT, a jedynie z osobistymi preferencjami.
Dom zasadniczo zajmuje więcej czasu, więc jeśli wiesz, że go nie masz, to nie masz wyboru. Ale mieszkanie też trzeba kupić, co zajmuje czas, wyremontować (w przypadku nowego to remont jest, nie wykańczanie jak niektórzy twierdzą), urządzić, potem co jakiś czas sprzątać, do tego jakieś zebrania wspólnoty, itd., to też zajmuje czas.
Myślę zatem, ze skoro nie masz czasu na ogarnięcie tej sfery życia, bo poświęcasz czas na naukę, to chyba tylko karton pozostaje. Jak zmoknie wymieniasz na nowy, bez biurokracji, kredytów i wizyt w IKEA.

urke napisał(a):

Spółdzielnie, które istnieją tylko po to żeby wyruchać ludzi na kasę.

Dlatego lepiej kupiować mieszkanie tam, gdzie nie ma spółdzielni. Problem solved. Przy okazji nie ma też lokalnej patologii, sąsiada lejącego żonę czy palących januszy.
Do tego lepiej w małym bloku, a nie w 10 czy 16 piętrowym wieżowcu. Mniej sąsiadów to mniej potencjalnych źródeł hałasu.

5

Jeśli problemem dla Ciebie jest czas, to popatrz też na kwestię potencjalnych dojazdów. Z reguły domy buduje się gdzieś na uboczu lub peryferiach miast. Mieszkanie możesz kupić bliżej centrum. W perspektywie 20-30 lat jakie będziesz pewnie spłacał hipotekę wiele się może wydarzyć i możesz zmienić wiele razy pracę. Poza tym dzieciaki i ich szkoły, żłobki czy przedszkola. Mając dom na uboczu z reguły musisz poświęcić rano 1 godz. Na jakieś dowozy, a po południu odbiory.
Powyższe raczej on plus dla mieszkania.
W domu z kolei pewnie będziesz mógł realizować jakieś hobby. Jak najdzie Cię na hodowanie pomidorów dla relaksu, to wybudujesz sobie szklarnie. O perkusji już ktoś wspomniał.
W domu podczas prac z nim związanych nie staniesz się też permanentnym kanapowcem. Zdrowie fizyczne jest też ważne. Ile wątków na forum przewija się o braku koncentracji, bezsenności i stresie.
Nie wiem w jak dużym mieście mieszkasz. Nie wiem też jakiego oczekujesz metrażu. Może gdybamy, a Ty szukasz jednak lokum tymczasowego przy założeniu zmiany za 5 - 10 lat. Musisz to sobie przemyśleć.
Co do ciągłego doszkalania po pracy, pewnie i tak w końcu przyjedzie Ci przesilenie i na pewno nie będziesz nad tym siedział codziennie.

1

Osobiście kupiłem mieszkanie, i się ciesze że nie kupiłem domu czy działki pod budowe. Z samym wykończeniem mieszkania schodzi dużo czasu, zwłaszacza dla mnie, bo nigdy nie interesowałem się wykończeniem/budowlanką itp. Co chwile wychodzi że musze się na coś zdecydować a o tym nie mam pojęcia i trzeba się dokształcić jaki rodzaj wentylacji wybrać w kuchni, który lepszy, ale który mogę zamontować bo mi się zmywarka 60 nie zmieści itp...
Teraz pomyśl o budowie domu, samych papierów, pozwoleń będzie dużo. A później jaki projekt, jakie przeróbki. Jakie okna, jaki piec, to tylko przykłady.

1
IceHeart napisał(a):

Osobiście kupiłem mieszkanie, i się ciesze że nie kupiłem domu czy działki pod budowe. Z samym wykończeniem mieszkania schodzi dużo czasu, zwłaszacza dla mnie, bo nigdy nie interesowałem się wykończeniem/budowlanką itp. Co chwile wychodzi że musze się na coś zdecydować a o tym nie mam pojęcia i trzeba się dokształcić jaki rodzaj wentylacji wybrać w kuchni, który lepszy, ale który mogę zamontować bo mi się zmywarka 60 nie zmieści itp...

Jeśli nie masz czasu, a masz pieniądze, to istnieją ludzie, którzy mogą to zrobić za Ciebie.

Jakie okna, jaki piec, to tylko przykłady.

Nie trzeba mieć od razu huty w domu, wtedy nie potrzebny jest piec, a wystarczy kocioł. ;)

2
IceHeart napisał(a):

Osobiście kupiłem mieszkanie, i się ciesze że nie kupiłem domu czy działki pod budowe. Z samym wykończeniem mieszkania schodzi dużo czasu [..]

To tylko przy tradycyjnym budowaniu domu, które trwa minimum dwa lata.

Przypominam że jest coś takiego jak gotowe domy z fabryki robione z prefabrykatów - nie piszę teraz o drewnianych domach z technologii szkieletowej, tylko o domu z betonu.

Cała budowa trwa kilka miesięcy, a w projekcie i cenie jest wszystko, łącznie z tym jaką pralkę tam chcesz mieć, jakie umywalki etc. - wszystkie detale. Po zakończeniu budowy i odbiorze, wchodzisz i mieszkasz.

Najważniejszy przy takiej budowie jest odbiór - wziąć dobrego surowego odbiorcę, który wyłapie wszystkie mankamenty, i w przypadku ich wykrycia zmusi wykonawcę do poprawki.

6
urke napisał(a):

Psy wyjące i szczekające w mieszkaniach.

Tak właśnie mi się przypomniało, kiedy ostatnio słyszałem wyjącego i ujadającego psa. W liceum, gdy mieszkałem w domu rodziców, a na przeciwko pobudowały się jakieś pojeby posiadające parodię psa pt. jamnik. To małe g**no wyło i ujadało praktycznie bez przerwy.

Janusze palący na balkonach.

Tak, to jest ryzyko mieszkania w bloku. Z mieszkaniem w domu z kolei wiąże się ryzyko posiadania sąsiada spalającego swoje śmieci w kotle CO. Niestety w kraju nie ma przymusu posiadania normalnego ogrzewania, więc wiele osób wciąż ma kotły na śląskie piaskownice.

Janusze robiący grilla na balkonach.

Pamiętam tę modę z lat dziewięćdziesiątych, ale nie spotkałem się z praktykowaniem tego zwyczaju w obecnych czasach. Sąsiedzi by takiego kogoś prędko ugasili.

Najgorsza jak dla mnie rzecz w mieszaniu to jest widok z okien. W domu łatwiej mieć zieleń i rośliny za oknem, większość mieszkań w blokach ma widok albo na ulicę albo na inne bloki. Dokładając do tego obecną gęstość zabudowy i zachowanie minimalnych wymaganych planem odległości między blokami widzi się, co nasz chodzący topless sąsiad przy nadziei ma w lodówce. (Co jak co, ale pod względem urbanistycznym w PRL było znacznie lepiej.)

0

Dom można mieć zaraz obok innego domu i wtedy wiadomo, można zawsze trafić na uciążliwego sąsiada. Można mieć też dom trochę bardziej na uboczu i wtedy nawet jak sąsiadowi pies w nocy szczeka, to nie jest to duży problem.

2

Niby tak, ale na większym uboczu dźwięk się lepiej niesie, więc psa nadal słychać. :P

0

Ja problemu z psami nie mam, wystarczy mieć tez swojego psa :D

2
somekind napisał(a):
urke napisał(a):

Psy wyjące i szczekające w mieszkaniach.

Tak właśnie mi się przypomniało, kiedy ostatnio słyszałem wyjącego i ujadającego psa. W liceum, gdy mieszkałem w domu rodziców, a na przeciwko pobudowały się jakieś pojeby posiadające parodię psa pt. jamnik. To małe g**no wyło i ujadało praktycznie bez przerwy.

To nie jest wina tego małego gówna, tylko małego gówna w postaci mózgu właścicieli.

Ludziom się wydaje że mały pies to zabawka (tak jak i mały koń - większość ludzi niestety nie ma pojęcia o swoich zwierzakach) i tak go najczęściej traktują.
Zapominają, że większość ras psów została wyhodowana w konkretnym celu.
Taki jamol, to rasowy pies myśliwski.
Myślisz, że taki ancymon będzie spał całe dnie i robił za pomnik?

Nawet taki jork (Yorkshire Terrier) to rasowy łowca i zabójca szczurów.
A szczytem głupoty jest posiadanie np. Gończego polskiego (bo "taki łady", ale jeszcze więcej jest Posokowców bawarskich) w bloku, gdzie nikogo nie ma przez 10 i więcej godzin na dobę.
Pies takiej rasy musi mieć zajęcie, idealnie zgodne z tym, do czego został wyselekcjonowany.
Tylko, że większość zwykłych ludzi wybiera psa oczami, a potem mają pretensję tylko nie do siebie o to że głupi, że się nie słucha, że kopie, gryzie, itd.

Janusze palący na balkonach.

Tak, to jest ryzyko mieszkania w bloku. Z mieszkaniem w domu z kolei wiąże się ryzyko posiadania sąsiada spalającego swoje śmieci w kotle CO.

Kiedy ostatnio widziałeś taki kocioł??
To się zmienia, większość kotłów jest na eko-groszek lub pellet.
W takich piecach nie da się palić śmieci.

Niestety w kraju nie ma przymusu posiadania normalnego ogrzewania, więc wiele osób wciąż ma kotły na śląskie piaskownice.

Tak, ale wszystko zależy od tego jaki to kocioł.
I widzę, że u mnie na północy kraju jest z tym coraz lepiej i lepiej.

Janusze robiący grilla na balkonach.

Pamiętam tę modę z lat dziewięćdziesiątych, ale nie spotkałem się z praktykowaniem tego zwyczaju w obecnych czasach. Sąsiedzi by takiego kogoś prędko ugasili.

Najgorsza jak dla mnie rzecz w mieszaniu to jest widok z okien. W domu łatwiej mieć zieleń i rośliny za oknem, większość mieszkań w blokach ma widok albo na ulicę albo na inne bloki. Dokładając do tego obecną gęstość zabudowy i zachowanie minimalnych wymaganych planem odległości między blokami widzi się, co nasz chodzący topless sąsiad przy nadziei ma w lodówce. (Co jak co, ale pod względem urbanistycznym w PRL było znacznie lepiej.)

Nie znam się i nie mam zdania.
Znaczy mam jedno zdanie - jako, że przez całe życie mieszkałem w bloku całe 8 miesięcy, tako NIGDY WIĘCEJ.

0
wloochacz napisał(a):

To nie jest wina tego małego gówna, tylko małego gówna w postaci mózgu właścicieli.

W sumie całkiem możliwe, że ten jamnik był najbardziej rozgarnięty z tej całej rodziny.
Ale jednak to on irytował swoim ujadaniem bardziej niż reszta. Możliwe, że był to wyraz jakiegoś tam jego cierpienia wynikającego z braku odpowiedniego trybu życia i bycia olanym przez właścicieli, no ale cóż mogę poradzić... To ich odpowiedzialność zająć się psem należycie.

Ludziom się wydaje że mały pies to zabawka (tak jak i mały koń - większość ludzi niestety nie ma pojęcia o swoich zwierzakach) i tak go najczęściej traktują.
Zapominają, że większość ras psów została wyhodowana w konkretnym celu.
Taki jamol, to rasowy pies myśliwski.
Myślisz, że taki ancymon będzie spał całe dnie i robił za pomnik?

Nie wiem, na psach się nie znam i staram od nich trzymać z daleka, zbyt niebezpieczne są.
Nie było moją intencją atakowanie tego jamnika, nawet nie wyrażenie mojej frustracji, lecz zwrócenie uwagi na to, że problem hałasujących psów nie dotyczy tylko mieszkania w bloku, jak zasugerowano wyżej.

Kiedy ostatnio widziałeś taki kocioł??

Kotła nie widziałem, efekty jego działania za każdym prawie razem gdy odwiedzam rodziców. Jeden z sąsiadów ma.

To się zmienia, większość kotłów jest na eko-groszek lub pellet.
W takich piecach nie da się palić śmieci.

Brzmisz trochę jak Musk, gdy twierdził, że Tesli nie da się na LPG przerobić. ;)

I widzę, że u mnie na północy kraju jest z tym coraz lepiej i lepiej.

Ogólnie na pewno jest lepiej, zwłaszcza w nowych budynkach, zwłaszcza gdy zamieszkają w nich w miarę młodzi i ucywilizowani ludzie. Ale starych się nie przekona.

1

Wśród moich znajomych często jest tak że nie mają swojej opinii bazując na tym że sami mieszkali i w domu i w mieszkaniu, tylko na tym gdzie mieszkali z rodzicami (czyli często cale zycie albo jedno albo drugie).
Osoba która się wychowała w domu, z dużym ogrodem będzie się źle czuła w małym mieszkaniu. W drugą stronę osoba która całe życie tak żyła nie będzie miała z tym problemu i większy kłopot sprawiłaby opieka nad domem.

Mieszkanie nie powinno byc problemem jeśli rozważamy jakieś lepsze osiedle, inni będą sąsiedzi w starej kamienicy a inni w nowych pro rodzinnych blokach.
Grill sam w sobie nie powinien być problem w bloku bo jest zakaz grillowania na grillu węglowym, elektryczny juz tak nie powinien przeszkadzać ;)

Sam zdecydowałem się na mieszkanie ale fakt ze troche większe jak na moje potrzeby i z duzym balkonem. Dom wiadomo ze fajnie byloby miec ale ceny dzialek itd skutecznie mnie odstraszają.

2

Z ciekawostek - grillowanie na balkonach w Szwajcarii to norma.
To, że balkon mam większy od większości kawalerek w Warszawie to insza sprawa (1. taki standard, 2. to nietrudne).
No i grill to gaz - troszkę to zmniejsza poziom dymu.
Inna sprawa, że mieszkanie nie znaczy w bloku - mój "block" jest na wsi i przez większą część czasu mieszkają tu w sumie 3 rodziny (na 5 mieszkań).
Dookoła rozlewa się smród krowiego kału. Ale psy nie szczekają. Te, które najgłośniej szczekają są tradycyjnie zjadane na święta bożego narodzenia.

0

Zamierzam budować dom na działce na wsi. Najbardziej odstraszające jest powietrze zimą, ale liczę na to, że zanim zamieszkam to palacze plastików i śmieci będą gryźć piach. Powietrze w porównaniu z Wrocławiem i Warszawą tragiczne.

0

Jakiś czas temu, kiedy była słoneczna pogoda w Warszawie wybrałam się na weekendowy wypad na plaże nad Wisłą. Plaża nazywa się „Plaża Wilanów Zawady”. Jest tam niedaleko Biedronka i API market, wiec można sobie zaparkować auto i przejść się osiedlami Wilanowa na wielką ładną piaszczystą plaże. Okolica tam jest spokojna i zadbana a domy i prywatne osiedla przeplatają się z widokami na puste pola. Zwłaszcza domki szeregowe z ogrodami są bardzo urokliwe. Po powrocie z tego Wilanowa bliżej centrum Warszawy czuć różnice. Sprawdziłam ile kosztują takie domy - metraże to około 300metrow kwadratowych ale ceny za metr były tańsze niż za mieszkanie w bloku bliżej centrum Warszawy. W takim miejscu nawet podobały mi się te domy, lecz to jest fajne bardziej wtedy jak ma się ogarnięte życie, rodzine, jest się starszym i ma się kasę. Inaczej w młodości bardziej na początku życia wydaje mi się ze ludzie żyją intensywniej bardziej w pracy - liczy się dojazd do pracy, imprezy, nauka, dojazd do szkoły - taką funkcjonalność dobrze spełnia mieszkanie, które jest mniej angażujące niż dom i zwykle jest w lepszej lokalizacji, łatwiej je w razie czego wynająć lub sprzedać.

2

Kiedyś mieszkałem na peryferiach w domu. Dojazdy pochłaniały sporo czasu. Autobus pojawił się bądź nie. Podobnie rzecz miała się z pociągiem. Niemnej to było dawno temu, a od tamtej epoko wiele się zmieniło.

Egzystencja w mieście ma swoje aspekty. Dużo zależ od tego na jakiej dzielni kto mieszka. Blok był nowy, sąsiedzi w miarę poukładani. Dziś społeczność to głównie emeryci oraz najemcy. Na remonty, naprawy czy modernizacje funduszy brak i raczej lepiej nie będzie. W okolicy powstało sporo nowych inwestycji. Na ulicy zrobiło się tłoczno.

Przez lata sam nie wiedziałem co lepsze budować dom, kupić dom do remontu, szeregowiec od dewelopera czy może większe mieszkanie. Kobieta koniecznie chciała poza miastem więc po długich poszukiwaniach namierzyliśmy działkę.

Ktokolwiek poszukuje gruntu to polecam realizować to samemu. Zdarza się, że rolnik sprzedaje ziemię poniżej ceny rynkowej bo potrzebuje pieniędzy na gwałt. Do takich osób cyfryzacja nie dotarła. Polecam podrukować karteczki z numerem, pojeździć po okolicy, powrzucać do skrzynek, pytać sołtysta/wójta/księdza, zdobyć nazwiska, poszukać numery w internetach. Do zaoszczędzenia kilkadziesiąt tysięcy złotych na kosztach pośrednika który umówmy się niewiele daje.

W ogóle zanim kupusz działkę to warto sprawdzić co z gruntem bo może okazac się, że fundamenty będą sporo kosztować.

Do działki trzeba pociągnąć wodę, gaz, prąd, kanalizację. Oczekiwanie na każdego operatora to minimum dwa lata.

Po nabyciu gruntu szukaliśmy architekta aby ruszać z projektem. Pół roku pracy. Panowie przynieśli całe tomy dokumentacj. Dostaliśmy pozwolenie na budowę. Zacząłem rozmowę z kierownkiem budowy, wykonawcami i mamy problem. Kupiliśmy najdroższą w życiu książkę która w większej części jest do przeróbki. Konstrukcja bardzo mocno przeszacowana, zawiera szereg błędów, brakuje projektu stali. Architekt dostarczył mi 4 wersję dokumentacji i wciąż są błędy. W końcu się usztywnik. Sprawa powędrowała do mecenasa. Szanse na ugode są niewielkie. Prawnik szacuje, że szarpanie się z nimi zajmie parę ładnych kilka lata.

Jak chcesz budować dom taki czy inny to trzeba mieć kogoś znajomego kto zna się na tej materii bardzo dobrze.

Umowa z architektem musi zawierać przeniesienie praw autorskich, gwarantować prawo do modyfikacji każdej części projektu i koniecznie sankcje finansowe. Jak architekt burzy się na podpisanie takiego dokumentu to trafiliście pod zły adres.

Biorąc wszystkie za i przeciw to wolę nabyć istniejący dom. Zawsze mogę tam zamieszkać, a adaptację czy remont prowadzić krok po kroku.

0

Wychowałem się na wsi i muszę przyznać jedno: dom miażdży mieszkanie pod każdym względem komfortu życia. Osobiście nie chciałbym mieszkać na "wsi wsi", raczej wybrał bym mniejsze miasteczko. Inny klimat po prostu. Najgorsza rzecz w bloku: sąsiedzi. Oczywiście może się przy twoim domku również wybudować jakiś palant, ale mur 2m z cegły + rząd tuji skutecznie go odseparuje.

Jeśli chodzi o dzieci to warszawa czy inne duże miasto oferuję o niebo więcej możliwości (szkoły muzyczne, karate, koła teatralne i improwizatorskie, centrum nauki kopernik) ale razem w pakiecie ze smogiem, ołowiem i innym gównem które niszczy nasze IQ. Także średnie miasto wydaje się być idealnym kompromisem, nie będzie totalnej wiochy, a będzie o wiele zdrowiej.

Co do "maintancence'u" domu - z tego co pamiętam to dom rodziców nie wymaga prawie żadnego utrzymania, jak wybudujesz to musisz tylko co 15 lat wymienić okna PCV, i co 25 lat dach. O ile nie ma innych wad konstrukcyjnych, deszcz nie zawilgoca ścian, nie podchodzi woda w piwnicy, to nie powinieneś mieć innych problemów.
Większość czasu ludzie spędzają raczej w otoczeniu domu, a to ogródek, drzewko tu, drzewko tam, pies pogryzł orzech włoski, bobry zeżyrły płaczące wierzby (także lepiej z dala od rzeki), sąsiad ma kostkę to i ja chce mieć itd.

Sprzątanie, malowanie itp. są proporcjonalne do powierzchni, więc tu nie ma co się zastanawiać.

W USA dom a nie mieszkanie to standard, obowiązkowo z backyard'em czyli takim niewielkim podwórkiem za domem. Ja również chciałbym na starość zamieszkać w domku. W sumie pewnie za rok czy dwa zacznę się rozglądać za działką. Mieszkanie w bloku dla majsterkowiczów to utrata hobby, nie da się praktycznie zrobić nic, nawet z lutowaniem na większą skalę są problemy. Mam tylko nadzieję że gdy ja zacznę budować to już ten szał budowlany minie i będzie łatwiej o ludzi i materiały. Nie jestem zwolennikiem imigracji, ale nawet ja nie mogę zamykać oczu, po prostu brak dobrych fachowców.

Największa chyba wada domu jest taka że jak pracujesz w biurze, to albo musisz kupić w H drogi dom pod dużym miastem, albo dojeżdżać w H długo (1h w jedną stronę). Jak z pracą zdalną będzie, ciężko powiedzieć, już widać pewne wycofanie...

12

Co do "maintancence'u" domu - z tego co pamiętam to dom rodziców nie wymaga prawie żadnego utrzymania, jak wybudujesz to musisz tylko co 15 lat wymienić okna PCV, i co 25 lat dach

🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣🤣
😢

0

mieszkanie jest dużo wygodniejsze, zakładając że jest w miarę w centrum miasta - blisko wszędzie, nie trzeba dojeżdżać, oszczędza się dużo czasu i pieniędzy.
Jedyny minus jeśli mieszkasz sam - trzeba mieć szczęście co do sąsiadów, mieszkanie w taniej dzielnicy to gwarancja patologii

No właśnie - sam - odkąd mam dzieci nie wyobrażam sobie niestety mieszkania w mieszkaniu, dzieci biegają, tupią, hałasują, nie chciałbym ich co chwila uciszać. W domu mają więcej miejsca, mogą wyjść przed dom, nikomu nie przeszkadzają.

Tak więc dopóki nie masz rodziny i jesteś młody polecam mieszkanie, ale dom to przymusowy upgrade/downgrade w pewnym momencie życia

5

powiem tak - pracuję w centrum Katowic (naprzeciwko SCC jeśli ktoś kojarzy), dojeżdżam ok 33km w jedną stronę, mijając 2 duże miasta po drodze (86ką) i zajmuje mi to normalnie (czyli nie ma wypadku w Katowicach przy zjeździe na A4 ani np. przy Ikei) 20-30 minut w godzinach 8:30-9:00 rano i potem ok 17-18 z powrotem (generalnie nie przekraczam prędkości). Teraz jest trochę dłużej bo jest większy ruch z uwagi na przebudowę S1. Do centrum "swojego" miasta mam 10 minut samochodem, komunikacją miejską jakieś 30-35minut. Tak naprawdę to są obrzeża Dąbrowy Górniczej, która jest na 10 miejscu pod względem powierzchni w PL. W odległości ok 2km z jednej strony mam duży las ze ścieżkami pieszo-rowerowymi i kilkoma wzniesieniami a z drugiej duże jezioro. Na "wsi" najpotrzebniejsze rzeczy - przedszkole i podstawówka, sklepy spożywcze, paczkomaty :) kwiaciarnia, fryzjer, przychodnia lekarska, pizzeria, burgerownia, kebab, mechanik, basen kryty, lokalny stadion, place zabaw, siłownia pod chmurką. Nie ma np. szkoły językowej ani żadnej innej dla dzieci - trzeba do "centrum". Nie ma dużego sklepu czy to pokroju lidla czy auchana - trzeba do "centrum", nie ma sklepu budowlanego - trzeba do "centrum", nie ma żadnego klubu - trzeba do "centrum" albo nawet dalej, nie ma żadnych lekarzy specjalistów - trzeba do "centrum" albo dalej. Za to jest cisza i spokój. Jest altana za domem, gdzie możesz wziąć laptopa albo nawet całą skrzynkę pod pachę, monitory i co tam jeszcze i rozbić się z robotą. Jest mały ruch samochodów - możesz spokojnie puścić dziecko na podwórko i tylko sprawdzać co jakiś czas na jaki genialny pomysł wpadło tym razem. Możesz wieczorem wziąć browar, kiełbasę i iść z sąsiadem/znajomymi zrobić grila. Prawda jest taka, że w pewnym wieku przestają kręcić człowieka piątkowe i sobotnie, całonocne imprezy a zaczyna wkurzać sąsiad walący kloca za ścianą.

4

Za budowę domu jest sens się brać jak masz gruby portfel, dobrze zarabiasz i masz kogoś kto zna się na budownictwie.

Dom trzeba mieć gdzie postawić. W sensownych lokalizacjach kawałek ziemi pod dom to jakieś 3oo-4oo k. Powiedzmy, że 3-4 osobowa rodzina potrzebuje jakichś 18o m. kw. Duży salon z kuchnią, syplanie dla pary, pokoje dzieci, coś dla gości, łazienka, garderoba, biuro, skrytka, jakiś garaż. Wykończenie na średnim standardzie to powiedzmy 5k za metr. Jakby nie liczyć robi się 1 mln. Coraz częściej standardem są domy o powierzchni 12o m. kw. Tutaj to wykończenie całości wyniesie ok. 6oo k.

Jakby nie liczyć to projekt o wartości minimum około 1 mln zł. Czy warto / czy się opłaca to kwestia indywidualna.

Opowiadanie, że w domu nic nie trzeba robić to jakieś komunały. Odkurzanie, mycie podłóg, sprzątanie wyjmie z życiorysu kilka godzin w tygodniu. Mycie okien, pranie firan czy zasłon to robota na dzień jak nie więcej. Jak jest drewno na zewnątrz, a często jest to trzeba je zakonserwować. Raz w miesiącu wato wymienić filtr do wody, dosypać soli do uzdatniania wody. Drzwi skrzypią to trzeba je nasmarować. Kontakt rusza się to trzeba dokręcić. Żarówka się spaliła to trzeba wymienić. Sitko w kranie przytkało się to trzeba przeczyścić. Domofon nie działa to trzeba rozebrać puszkę przy furtce. Zacina się siłownik do bramy i trzeba zawołać majstra. Po zimie drzwi do garażu się obluzowały więc wołaj stolarza. W kuchni na obudowie tostera jest prąd więc wołaj elektryka. Zacięła się roleta w salonie więc wołaj majstra. Rozpoczyna się sezon grzewczy więc wołaj gazownika. Ogrzewanie coś nie domaga więc dzwoń po instalatora. Na korytarzu są zacieki bo ta blachodachówka na którą dawali poł wieku gwarancji to jednak zerdzewiała. W pokoju gościnnym wchodzi wilgoć od spodu bo puściła izolacja przy fundamentach. Woda w kranie ma dużo piasku i trzeba wyczyścić hydrofor. W ogóle to hydrofor co chwilę się włącza bo jest rozregulowane ciśnienie. Tematów utrzymaniowych w domu jest pierdyliard.

W mieszkaniu wiele spraw spada na zarządcę. Co miesiąc płacisz składkę na fundusz taki czy inny co zapewnia, że większość spraw jest ogarniana systemowo i nie zaprzątasz sobie tym głowy.

Tak samo opowiadanie, że dom sam przez siebie sprawia, że to co za płotem nas nie kopie to komunały. Od wschodu mieszkał gość, którego żona pracowała za granicą, a on był budowlańcem. Jegomośc stwierdził, że postawi sobie dom systemem gospodarczym. Trwało to dobrą dekadę. Ziomek robił to po pracy kiedy wszyscy w okolicy chcieli wypocząć. Wychodzisz na balkon, a za płotem pracuje betoniarka, piła do drewna, kątówka, wiertarka, młot i co tam się jeszcze na budowie używa. Od zachodu mieszkała dźwiękowiec. Gość tworzył jingle. Najbardziej kreatywny był w godzinach rannych bądź wieczornych. Od północy sąsiad stwierdził, że będzie hodowac kury, a obiekt gdzie rezyduje ptactwo postawił tuż przy płocie. Latem uroku dopełniała beczka z wodą i pokrzywami które jak zakwitły to były używane jako nawóz do ogrodu.

Takie to bywają uroki mieszkania na peryferiach.

1
mealtdown napisał(a):

Opowiadanie, że w domu nic nie trzeba robić to jakieś komunały. Odkurzanie, mycie podłóg, sprzątanie wyjmie z życiorysu kilka godzin w tygodniu. Mycie okien, pranie firan czy zasłon to robota na dzień jak nie więcej. Jak jest drewno na zewnątrz, a często jest to trzeba je zakonserwować. Raz w miesiącu wato wymienić filtr do wody, dosypać soli do uzdatniania wody. Drzwi skrzypią to trzeba je nasmarować. Kontakt rusza się to trzeba dokręcić. Żarówka się spaliła to trzeba wymienić. Sitko w kranie przytkało się to trzeba przeczyścić. Domofon nie działa to trzeba rozebrać puszkę przy furtce. Zacina się siłownik do bramy i trzeba zawołać majstra. Po zimie drzwi do garażu się obluzowały więc wołaj stolarza. W kuchni na obudowie tostera jest prąd więc wołaj elektryka. Zacięła się roleta w salonie więc wołaj majstra. Rozpoczyna się sezon grzewczy więc wołaj gazownika. Ogrzewanie coś nie domaga więc dzwoń po instalatora. Na korytarzu są zacieki bo ta blachodachówka na którą dawali poł wieku gwarancji to jednak zerdzewiała. W pokoju gościnnym wchodzi wilgoć od spodu bo puściła izolacja przy fundamentach. Woda w kranie ma dużo piasku i trzeba wyczyścić hydrofor. W ogóle to hydrofor co chwilę się włącza bo jest rozregulowane ciśnienie. Tematów utrzymaniowych w domu jest pierdyliard.

Nie chcę się czepiać, ale poza hydroforem, bramą i drzwiami do garażu, to w mieszkaniu też to wszystko występuje. Kontaktów, żarówek i perlatorów jakoś zarządca wymieniać mi nie chce, tym bardziej naprawiać AGD. :P
Moim zdaniem tym, co faktycznie największą różnicę sprawia to ogarnianie obejścia: nasiona, liście, śnieg, trawniki.

Rozpoczyna się sezon grzewczy więc wołaj gazownika.

To jakaś regionalna tradycja?

1

Jak komuś się nie chce robić przy domu, to można sobie wynająć łebka z sąsiedztwa co wykosi trawnik za 5 dych, żeby dorobić do kieszonkowego, tak samo do innych robót można kogoś wynająć.
Jak ktoś jest 15k to nie powinno to stanowić problemu.
Budowanie domu za 1 mln to przesada, chyba, że zarabiasz 20 koła.
Najlepsza opcja na dom według mnie to góry. Jako programiści, jesteśmy zawodem, który pracując zdalnie, może mieszkać w dowolnym miejscu, dlatego po co mi brudne miasto i wdychanie spalin na spacerze, kiedy mieszkając w górach, mogę iść na spacer oddychać lasem, a przy okazji zdobyć jakiś szczyt.
Mieszkanie w mieście jest niezdrowe.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1