Motywacją tej zmiany jest zdaje się patologia obecna również w branży IT (np. SCRUM) - czyli dążenie do mikrozarządzania i ewaluacji wszystkiego jak najdokładniej.
Rzetelna ewaluacja działalności naukowej prowadzonej w dyscyplinach naukowych
i artystycznych o wąskiej specjalizacji jest praktycznie niemożliwa, gdyż parametry szacowane
przy wykorzystaniu próby o niewielkiej liczebności charakteryzują się dużymi błędami
(problem tzw. micronumerosity).
Czyli ci na górze chcą sobie poewaluować i pooceniać wszystko, więc wrzucają do jednego worka dyscypliny naukowe, żeby im na górze było łatwiej oceniać tych na dole.
propozycję przygotowaną przez przedstawicieli Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów,
Już sama nazwa tej komisji sugeruje, że coś jest nie tak.
Od wyników ewaluacji zależeć będzie nie tylko podział środków finansowych na utrzymanie
i rozwój potencjału badawczego, ale także uprawnienia do nadawania stopni doktora i doktora
habilitowanego w danej dyscyplinie naukowej albo artystycznej oraz możliwość uzyskania
pozwolenia na utworzenie studiów na określonym kierunku, poziomie i profilu, prowadzenia
szkoły doktorskiej czy przystąpienia do programów
Innymi słowy dopóki szkolnictwo będzie finansowane z publicznej kasy i dopóki to państwo polskie będzie decydowało o stopniach naukowych i wydawało pozwolenia na utworzenie określonego typu studiów - to ta ustawa będzie miała sens.
Czyli albo postulujmy prywatyzację / większą autonomię dla uczelni, albo nie narzekajmy, że państwo próbuje (słusznie dla siebie) kontrolować to, co jest już i tak państwowe. Jeśli studia w Polce są państwowe, a całe szkolnictwo wyższe (wraz z uczelniami prywatnymi) jest kontrolowane przez państwo to logiczne, że będą wprowadzać zmiany tak, żeby im było wygodniej to ewaluować, kontrolować itp.
Ta zmiana nie jest dlatego, że ktoś uznał, że informatyka ma więcej wspólnego z naukami przyrodniczymi, tylko raczej dlatego, że ktoś robił odgórną klasyfikację, w której od nowa wszystko układał w szufladki, zobaczył "informatyka" i uznał, że gdzieś to trzeba wsadzić tak, "by żyło się lepiej" (jak głosiła partia macierzysta Gowina), więc wsadził w nauki przyrodnicze. Celem tej ustawy jest lepsza "ewaluacja działalności naukowej" przez państwo, a nie dobro nauki.
Myślę, że etnologom może się podobnie nie podobać, że wrzucono ich do szufladki razem z historykami sztuki (mimo, że etnologom bliżej do socjologów).