Byly syrenki, było mięsko to teraz troche o dzieciakach. ;)
Czasy troche sie zmienily od tego co bylo kiedys - Jak to, 20 latka? Jeszcze bez dziecka? Zegar tyka!
O ile my, mezczyzni mamy ten plus, że TEORETYCZNIE możemy przez całe życie, to kobiety tego komfortu nie mają.
Coraz wiecej mlodych osob (w tym wielu moich znajomych, rówiesnikow) albo otwarcie stwierdza, ze nie chce miec dzieci, albo odklada tą decyzję w "blizej nieokreslona przyszlosc".
Jezeli chodzi o mnie - 27 lat na karku ale ciagle glupoty w glowie.
Jak mam być szczerzy, to nie chce miec dzieci - nie widze za bardzo plusow ich posiadania (tzn. plusy sa ale dla mnie przewazaja minusy).
Do tego kompletny brak instynktu "tacierzynskiego", dzieci mnie zreszta denerwuja, sa glosne i irytujace - wiem wiem, pewnie jak bym mial swoje, to by sie to zmienilo.
Minusy posiadania dzieciaka:
Pomijajac ryzyko ze urodzi sie kaleka ktorym bedzie trzeba sie zajmowac cale zycie (wiem, że mozna oddac ale wtedy reputacja zimnego skur*ysyna 'co oddal kalekie dziecko' pozostaje do konca zycia). Dodatkowo trzeba to wychowac, ubrac, zainwestować niemałe ilości gotówki.
No i sprawy oczywiste - mniej czasu dla siebie/wlasnych pasji/znajomych. Konczy sie bogate zycie towarzyskie, imprezy, podróże (przynajmniej do czasu az dzieciak wydorosleje i opusci domowe ognisko) za to dochodzi zajebista odpowiedzialnosc. Sex tez cierpi - dla partnerki staje sie najwazniejsze dziecko, facet idzie w odstawke i czesto tylko robi za bankomat (niestety, biologia - hormony u kobiet robia swoje).
Troche egoistyczne podejscie, no ale coz, pragmatyczny jestem.
Często pojawia sie argument, ze dziecko to inwestycja (przyslowiowe "kto ci poda szklanke wody na starosc").
IMO robienie dzieciaka zeby miec opieke na starosc jest niemniej egoistyczne niz rezygnacja z posiadania dla wlasnej wygody i komfortu.
Druga sprawa, ze to zaden argument. Przykład pewnych rodziców, co mieli dwójke dzieci - jedno wzorowe, na ktorym mogli polegac a drugie często drugi biegun - lekkomyslny alkoholik itd. same problemy pomimo ze synuś ma juz 50 lat - a byli identycznie wychowywani.
Wiec mozesz bardzo przykladac sie do wychowania a i tak wyrosnie alkoholik/narkoman/niewdziecznik itd. ;)
No ale załóżmy, że uda nam sie dobrze wychowac, wyksztalcic - wyjedzie za granice pracowac (ewentualnie daleko w Polske) i juz tam zostanie, no ostatecznie dla spokoju wysle Cie do domu starców :D - argument "szklanki wody" wiec ma wysokie prawdopodob. niepowodzenia.