Moje największe marzenie z dzieciństwa, nad którym rozpływałem się przy niemieckojezycznym katalogu (1993 rok):
http://mike.shannonandmike.net/wp-content/uploads/2006/12/lego_pirate_ship.jpg
Standardowo, zbierało się również do segregatorów naklejki z gum do żucia. Jednymi z pierwszych w kolekcji były motoryzacyjne śmigadełka z gum Turbo:
http://images25.fotosik.pl/238/559cf1506ac85655.jpg
Dzięki temu, że wychowywałem się w małej miejscowości wśród masy zieleni, nie mogło zabraknąć zabawy w wojnę. Gdy ktoś miał: http://super-cena.com/foto/towary/big/33a56bc60016e534948e0ebd2e2d68a1.jpg, to nie muszę chyba mówić, że był dowódcą :)
Gdy pogoda była "nie ta", to spędzaliśmy z kolegami czas na kocach na klatkach schodowych, lub u kogoś w domu i trzaskaliśmy w "Magiczny Miecz", lub inne planszówki, ale ta pierwsza niepodzielnie rządziła:
http://images38.fotosik.pl/93/96ddf7b8069fc183.jpg Standardowo punkty życia, złoto, magię i siłę trzymało się w pudełkach po zapałkach :)
Jak ktoś lubił robić wulkany z piasku, to chyba nie trzeba mówić o sławetnej mieszance "saletra + cukier". W historii o podwórkowej chemii nie może również zabraknąć wzmianki o plastikowych jajkach z kinder niespodzianek wypełnionych wodą i proszkiem do pieczenia.
Przy jesieni robiliśmy również "pukawki" z obciętej górnej części butelki plastikowej, palca od gumowej rękawiczki, oraz gumki recepturki. Nabojami były owoce czerwoniutkiej jarzębinki :)
No i oczywiście naparzało się ostro na Pegazusie :) Ale jakoś zawsze wolałem budować z klocków LEGO, bawić się na podwórku, i rozbierać niepotrzebne urządzenia taty w garażu :)