IT-Arystokracja

5

Redaktora pewnego portaliku ogarnął ogromny ból d***, który sprawił, że wysrał ten oto tekst:
http://natemat.pl/105597,it-arystokracja

Najlepsze cytaty:

Polscy informatycy są tak rozwydrzeni, że pracodawcy muszą sprowadzać „normalnych” z Ukrainy, Indii, a nawet Korei Północnej.

Szef notowanej na giełdzie spółki informatycznej opowiada jak to, cały zespół pracujący nad nowym produktem uciekł do konkurencyjnej firmy zabierając również efekty swojej pracy. Konkurent nie tylko zapłacił za nich wysokie odszkodowanie za naruszenie zakazu konkurencji, ale też wykupił po zawyżonych stawkach używany służbowy samochód prowodyra ucieczki. – Był on „uczuciowo związany” z Volvo XC 70. Co ciekawe, kandydat na jego miejsce chciał auta służbowego za minimum 180 tys. zł, do wyboru z dowolnego salonu, a z CV wynikało, że w ciągu dwóch lat 4-krotnie zmieniał pracę – dodaje zbulwersowany prezes.

0

Póki co wygląda na to, że ty masz ból d**y, bo ktoś coś w internecie napisał :P

A kwiatków z rozmów kwalifikacyjnych jest wiele. Przy każdej rekrutacji zdarzaja się ludzie pokręceni, więc ten jeden przypadek o niczym nie świadczy.

0

Ból d**y widać po zdjęciach i filmiku ze stwierdzeniem w opisie "Firmowi informatycy to w firmach obiekt kpin. Okazuje się, że pod względem płac należą do najbardziej szanowanych pracowników"

0

Jeden kazał się wykupić z konkurencji wraz ze służbowym Volvo

Kazał :D Też zaraz pójdę do jakiejś firmy i każę się wykupić. Ciekawe, co mi powiedzą.

3

Mi się najbardziej podobają fochy Filipiaka. Mści się się te znane powiedzenie "każdego specjalistę można zastąpić skończoną liczbą studentów".
W Comarchu nie ma polityki podwyżek, wiec aż dziw, że dopiero teraz ludzie przeciekają mu przez palce, a naprawdę są tam fachowi ludzie silnie związani z firmą.

4

Jeśli nadal będą obniżać wymagania do matury, a z kiosków będą znikać
kolejne czasopisma merytoryczne to nie tylko będzie brakować ludzi z "umiejętnościami cyfrowymi"
ale również z umiejętnościami czytania i pisania.

Na wsiach i w mniejszych miasteczkach trudno dziś o czasopismo popularno-komputerowe (typu Chip)
nie mówiąc już o tych dla programistów, których aktualnie na całym rynku mamy 1 (słownie "jedno").

W telewizji nie widzę jakiejś zachęty do kształcenia się w kierunkach ścisłych, dominują programy
typu "kto pokaże więcej".

A to, że autor popełnił taki a nie inny wstęp - no cóż, jakie czasopismo/serwis, taki poziom.

Polecam film "Idiokracja" - pasuje jak ulał do artykułu.

6

Na wsiach i w mniejszych miasteczkach trudno dziś o czasopismo popularno-komputerowe (typu Chip)
nie mówiąc już o tych dla programistów, których aktualnie na całym rynku mamy 1 (słownie "jedno").

A kto dziś czyta gazety dla informatyków? Ja czytałem jak miałem Internet wdzwaniany. Później nie było sensu.

2

To wielkie ssanie na rynku wykreowało bardzo roszczeniową grupę zawodową. Pracownicy IT potrafią zarabiać ponad 10 tys. zł miesięcznie, a mimo to bez mrugnięcia okiem zmienią pracę za 500 zł podwyżki albo darmowy karnet na siłownię

Tak jakby ktoś, kto zarabia "ponad 10 tys. zł miesięcznie" był nie wiadomo jakim bogaczem od razu. Na tle Europy Zachodzniej lub USA to nadal bardzo tanio jest, zwłaszcza za kogoś z doświadczeniem.

Poza tym: jeśli szef jest głupi, po współpracownikach ciągle trzeba poprawiać błędy, a projekt polega na wyciąganiu danych z bazy i przerzucaniu ich na formatki www, to wcale się nie dziwię. Zmieniłbym taką pracę przy najbliższej okazji nawet za 500 zł obniżki.

Niech nie narzekają, bo jak się więcej firm na zachodzie kapnie, że w Polsce/Ukrainie/Rosji/Białorusi są zdolni ludzie, których bez większych przeszkód można zatrudniać zdalnie, to pracodawcy ze świecą będą szukać dobrego programisty za mniej niż 20 tys. zł miesięcznie. Do tego w małych firmach prywatnych standardem jest oferowanie udziałów (np. w postaci opcji); samym laptopem czy ubezpieczeniem zdrowotnym może być się ciężko przebić, bo praktycznie oferują wszystkie duże zachodnie korporacje. No chyba, że firma ma do zaoferowanie pracę przy naprawdę super projekcie, a nie programie dla księgowej, to wtedy zarobki i bonusy schodzą troszkę na drugi plan, oczywiście do pewnego stopnia.

2
Krolik napisał(a):

No chyba, że firma ma do zaoferowanie pracę przy naprawdę super projekcie, a nie programie dla księgowej, to wtedy zarobki i bonusy schodzą troszkę na drugi plan, oczywiście do pewnego stopnia.

E tam, najważniejszy bonus to piłkarzyki.

0

zenada, ale co sie dziwic po portalu palikociarni i OBIEKTYWNEGO lisa?

1

Pytanie z innej beki, a czemu progrmista ktory ponizej 20 tys nie bedzie chcial pracowac nie moze zebrac kolegow po fachu i sam programowac i oferowac uslugi, programy , systemy itd ? Bo im wygodniej jest tak ze programuja i maja w dupie papierki , kadrowe sprawy, sprawy z prowadzenia firmy, szukanie odbiorcow prjektu itd ? Iluz was chcialoby lub ma swoje firmy, a ilu woli i pracuje u kogos ?

0

Dużo się rozbija o stosunek szacowanego ryzyka i ilości pracy do szacowanego zysku i satysfakcji. Przy czym wszystkie te czynniki ocenia się względnie - konkretnie to względem aktualnej sytuacji. A więc ktoś niedoświadczony ocenia ryzyko jako relatywnie większe, ale z drugiej strony ktoś kto dużo zarabia szacuje zysk jako relatywnie mniejszy - chodzi tutaj o założenie własnej działalności i pozbycie się etatu.

0
masterO napisał(a):

Pytanie z innej beki, a czemu progrmista ktory ponizej 20 tys nie bedzie chcial pracowac nie moze zebrac kolegow po fachu i sam programowac i oferowac uslugi, programy , systemy itd ? Bo im wygodniej jest tak ze programuja i maja w dupie papierki , kadrowe sprawy, sprawy z prowadzenia firmy, szukanie odbiorcow prjektu itd ? Iluz was chcialoby lub ma swoje firmy, a ilu woli i pracuje u kogos ?

Nie każdy dobry programista jest dobrym księgowym, marketingowcem, handlowcem. Osobiście na przykład nie toleruję kontaktu z klientem - mogę przygotować umowę i dokumentację projektową, mogę robić zarówno frontend jak i backend, mogę to potem samodzielnie zaksięgować, rozliczyć, tylko boże proszę nie każ mi rozmawiać z klientem :|

A jak prowadzić własną działalność bez odzywania się do klientów? ;)
Wiadomo, można zatrudnić. Ale zatrudnianie ludzi też nie jest takie proste...

Wojciech Warski z Softex Data szczerze wyznaje, że po takich przygodach nie stać go, aby zatrudniać więcej niż 50 osób.

Źle postawiony problem. Masz 50ciu wyspecjalizowanych pracowników. Ile jesteś w stanie za ich pomocą zarobić?
Jeśli mniej, niż na ich wynagrodzenia, no to słaby z ciebie przedsiębiorca ;)

4

Gość nie ma pojęcia o branży IT. Nie ma pojęcia jaka kasa przewala się przez IT i jak małą część z tej kasy dostają programiści (nawet 12k to jest mało w porownaniu ze skalą).
Do tego ludzie najczęściej nie odchodzą dla 500zl podwyżki tylko dlatego, że projekt jest tak nudny, że chcą od niego uciec jak najdalej i robią to nawet za marne 500zl.

1

Wojciech Warski z Softex Data szczerze wyznaje, że po takich przygodach nie stać go, aby zatrudniać więcej niż 50 osób.

Z 50 doświadczonych programistów można naprawdę bardzo dużo. Dorzucić do tego ze 100 specjalistów od sprzedaży, 50 od marketingu i w zupełności wystarczy, aby zrobić dobry produkt na skalę globalną zarabiający miliony miesięcznie. Oczywiście istnieje mnóstwo czynników, które mogą spowodować, że to się nie uda, ale posiadanie tylko 50 programistów zamiast np. 100 raczej nie będzie tym czynnikiem.

Pytanie z innej beki, a czemu progrmista ktory ponizej 20 tys nie bedzie chcial pracowac nie moze zebrac kolegow po fachu i sam programowac i oferowac uslugi, programy , systemy itd ?

Bo samemu jest w stanie zrobić niewiele, a żeby zmontować ekipę, musisz mieć kapitał, który przynajmniej zapewni Ci pizzę i napoje energetyczne do czasu jak biznes zacznie zarabiać. A ryzyko jest duże, bo 9/10 biznesów upada i jeszcze na dodatek doświadczeni programiści zwykle są koło 30-tki i mają już rodziny, więc nie będą pracować 18h/dobę, wcinać pizzy i spać w garażu.

Dobrze funkcjonujące biznesy często zakładają ludzie, którzy:

a) już dość długo zarabiali te 20 tys. lub więcej u kogoś, nauczyli się jak to się robi, zdobyli kontakty, odłożyli trochę kapitału i teraz chcą spróbować samemu; w razie czego jako dobrzy specjaliści i tak spadną zawsze na cztery łapy

b) podjęli nieco mniejsze ryzyko i dołączyli do startupu na bardzo wczesnym etapie rozwoju, dostali jakiś niewielki % udziałów (ale też i stałą pensję), startup wypalił, wszedł na giełdę/został kupiony przez Google i nagle stali się milionerami, i z nadmiaru gotówki postanowili już w następnym startupie grać główną rolę

c) mieli bogatych rodziców (patrz: Bill Gates)

0

Ja osobiscie tez nie lubie gadac z klientami, w sferze uslug zawsze komus cos nie pasuje. Co innego napisac program ido jakiegos urzadzenia wiec ok sprzedaje urzadzenie z oprogramoaniem i robi sie aktualizacje ale jakk nie podoba sie komus cos to taki koles zwraca towar i juz. A uslugi to masakra. Mysle ze nikt nie pojdzie zmienic pracy za 500 pln wiecej. czasem wlasnie nawet wieksza kasa nie jest tak kuszaca jak klimat i ludzie z ktorymi sie pracuje. Takie zawsze bylo stanowisko znajomych z branzy tam gdzie pracowalem. wiec w ten wywiad to jakas lipa. Jedyne co to wypalenie dotyczace jednego i tego samego projektu

0

Sorry, ale wszyscy prezesi firm z tego artykułu zrobili sobie wspaniałą antyreklamę. Czy oni w ogóle autoryzowali swoje wypowiedzi? Czytali te szczyny przed publikacją?

0

A co do artykułu z "natemat" cytat: "Firmowi informatycy to w firmach obiekt kpin." To się zemnie w pracy po kątach śmieją? ;(

0
DibbyDum napisał(a):

A co do artykułu z "natemat" cytat: "Firmowi informatycy to w firmach obiekt kpin." To się zemnie w pracy po **kontach ** śmieją? ;(

Nie dziwi mnie to... sam sobie wystawiasz fatalną laurkę.

2

Pismak dopiął swego. Wywołał burzę na cały internet. ;-)

1

Pismak tym artykułem wyraził swoją lewicowość moim zdaniem. Narzeka na zwykłe wolnorynkowe zjawiska, czyli na to, że nie tylko pracownicy konkurują o pracę, ale też pracodawcy o pracowników. Zapewne chciałby całą branżę IT uregulować i bić po głowie tych którzy narzekają na nudne projekty.

Moim zdaniem spora część niedosytu(tzn braków kadrowych) wynika z pazerności menadżerów i innych typów na wysokich stołkach. Projekty mają być na wczoraj, na czym traci ich jakość: pojawiają się błędy które i tak trzeba naprawić, architektura jest skopana, więc potem zaczyna się rzeźba w brązie, w wyniku parcia na szybkość olewa się testy automatyczne, itp itd W takiej sytuacji trzeba zatrudniać masę ludzi, którzy będą takie potworki rozwijać, a przecież gdyby stosować dobre praktyki programistyczne to rozwój projektów byłby dużo bardziej płynny.

Zdaję sobie sprawę, że świat nie jest różowy i kasę trzeba zarabiać (a zwłaszcza projekty szybko mają się zwracać), ale jeśli pazerni menadżerowi narzekają na brak niewolników (niewolników, bo szeregowcy mają minimalny wpływ na kierunek rozwoju projektów) i jeszcze im pismaki wtórują to jest to przykry widok.

Menadżerowie sami taką sytuację wytworzyli, a chyba żaden programista nie marzył o tym by robić wszystko pod dyktando menadżera gdy zaczynał przygodę z programowaniem.

W ogóle to mam wrażenie, że IT to jedna z branż gdzie rzeczywistość najmocniej rozmija się z wyobrażeniami i oczekiwaniami z etapu przed rozpoczęciem kariery.

0

Ciekawe czy kiedyś ludzie (a myśle tutaj o ludziach którzy syczą żółcią na programistów za potencjalne zarobki) dojdą do tego, że lepiej się wychodzi nie na modleniu się, żeby sąsiadowi zdechły wszystkie krowy, tylko samemu zadbaniu żeby tych krów mieć wiecej. Autor tego artykułu osiagnął swoj cel, link do artykułu krąży a licznik odsłon strony bije. Kiedyś przeglądałem ten portal a dziś czuje się jakbym wziął do ręki "Fakt" albo inną röwnie ambitną gazetke. Swoją drogą czy jest tutaj ktos z Comarchu, kto może potwierdzić opowieść o rozdawaniu 100 samochodów? Może jeszcze jestem naiwny ale historie o wykupowaniu całego teamu i żądaniu aut za min 180k uważam za wyssane z palca.

0

Ja nie znosze jak PM jest czlowiek ktory zostal po znajomosci i nie ma pojecia o programowaniu. I wymysla ustala bo liznal na szkoleniach jakies prince II czy inne duperele i udaje madrego. Zamiast zainwestowac w ldzi ktorych juz ma zamiast stworzyc im warunki zeby nie chcieli odejsc to nie. Puszczaja takich jednego i drugiego na to miejsce nowi znowu traci czas na szkolenie a potem ze sie nie wyrabiaja z projektem. Jaki PM taki projekt.

1

W ogóle to powinni zrobić nowy serial - zamiast IT Crowd było by IT Aristocracy - i było by o zblazowanych informatykach arystokratach oraz o proletariacie, który chce obalić IT arystokracje.

0

Arystokracja? Jak w tym dowcipie?

2

Może by mi ktoś wyjaśnił bo nie mogę tego wszystkiego załapać. Wszędzie w mediach powtarza się, że brakuje specjalistów, z drugiej strony w komentarzach widać, że wymagania są kosmicznie wysokie, więc nie mogą nikogo znaleźć i tylko jest to ciągłe narzekanie. Czytając te wszystkie artykuły na temat IT można mieć wrażenie, że tworzy się image programisty jako człowieka sukcesu, który zarabia nie wiadomo ile a praca czeka na niego wszędzie. Więc nie mogę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego powtarza się, że brakuje specjalistów, jednocześnie w rekrutacjach ustawiając często poprzeczki nie do przeskoczenia nawet dla doświadczonych specjalistów (ilu z Was doświadczonych programistów dało by sobie radę chociażby z Codility). Czyżby ta propaganda miała jakiś cel? Może tu chodzi o zwiększenie podaży specjalistów (wyprodukowanych przez uczelnie lub ściągniętych z innych krajów), przez co w praktyce powinny spaść płace a co za tym idzie koszty niższe? Czyżby to były zaplanowane działania szefów wielkich korporacji? A może to też celowe działania szefów dużych firm headhunterskich? To drugie jest moim zdaniem też bardzo prawdopodobne. Czekam na wypowiedź kogoś zorientowanego w tej tematyce. Bo takich artykułów jak ten na pewno nie pisze się tylko i wyłącznie dla kasy wynikającej z dużej liczby odwiedzin i przychodów z reklam. Mogą być przez kogoś sponsorowane.

0
drorat1 napisał(a):

Może by mi ktoś wyjaśnił bo nie mogę tego wszystkiego załapać. Wszędzie w mediach powtarza się, że brakuje specjalistów, z drugiej strony w komentarzach widać, że wymagania są kosmicznie wysokie, więc nie mogą nikogo znaleźć i tylko jest to ciągłe narzekanie. Czytając te wszystkie artykuły na temat IT można mieć wrażenie, że tworzy się image programisty jako człowieka sukcesu, który zarabia nie wiadomo ile a praca czeka na niego wszędzie. Więc nie mogę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego powtarza się, że brakuje specjalistów, jednocześnie w rekrutacjach ustawiając często poprzeczki nie do przeskoczenia nawet dla doświadczonych specjalistów (ilu z Was doświadczonych programistów dało by sobie radę chociażby z Codility).

Bo to prawda, ze brakuje. A Codility to wcale nie jest bardzo wysoki prog. Po prostu progi sa takie zeby odsiac ludzi ktorzy zaczeli byc programista bo uslyszeli ze dobra kasa itd. Jak ktos sie tym interesuje na prawde to o robote lub praktyke bardzo latwo. Ja idac na praktyke bylem pytany rzeczy ktore beda mi przydatne w pracy jako pragramiscie javy , czyli spring, hibernate itd.

2

@drorat1: bo ludzi na rynku jest dużo. tylko dobrych ludzi za bardzo nie widać.

1

Może tu chodzi o zwiększenie podaży specjalistów (wyprodukowanych przez uczelnie lub ściągniętych z innych krajów), przez co w praktyce powinny spaść płace a co za tym idzie koszty niższe? Czyżby to były zaplanowane działania szefów wielkich korporacji?

Brzmi jak teoria spiskowa, ale niegłupie.
Nie tyle chodzi mi o to celowe działanie, a raczej zgadzam się z obserwacją, że media ciągle powtarzają jak to wszędzie potrzeba programistów a wszystkim innym grozi bezrobocie. Kilka osób z mojego liceum mimo, że nie interesowały się informatyką wybrało się na takie studia, bo po tym dobra praca. No i ci pracowici dostaną tę informatyczną pracę, chociaż spokojnie mogli by w jakiejś innej gałęzi przemysłu znaleźć zatrudnienie i robić to co bardziej ich interesuje.
Według mnie ciągłe trąbienie, że gdzieś jest dobrze, to sztuczne kreowanie rynku czy tam kierowanie rynkiem, za pomocą fałszywej informacji.
Specjalistów potrzeba wszędzie. Potrzeba świetnych prawników, lekarzy, piekarzy i sprzedawców. Media, trąbiąc o tym że po studiach humanistycznych nie ma pracy spowodowały, że na politechniki wybrało się mnóstwo osób, które albo i tak nie będą miały pracy, bo nie mają predyspozycji, albo będą, ale nie będą robiły tego co lubią. Ci pierwsi, lepiej jakby od razu poszły do sklepu czy magazynu czy na budowe, cokolwiek. A ci drudzy nie będą szczęśliwi.

No i co do samego artykułu. Informatykom się tak super żyje? Informatyka to nie branża że przychodzisz na 8 godzin i po pracy więcej o tym nie myślisz. Nie jest to cieplutka posada przez 20 lat i luzik w pracy i ploteczki. To rozwój po pracy i staranie się nie bycia w tyle.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1