Czy obiad w cenie 16 zl to duzo czy malo?

1

Oczywiscie, powiecie, ze jest to subiektywna opinia. Bo dla niektorych to bedzie duzo, a dla niektorych malo. Zamowilem dzisiaj obiad w restauracji we Wroclawiu. Nie byla to moze jakas ekskluzywna restauracja, raczej z tych slabszych ;) Za danie skladajace sie z kotleta schabowego zapiekanego w serze, frytek, surowki (kapusta, tarta marchew i ogorki kiszone) zaplacilem 16 zl. Poracja byla naprawde spora, ledwo ja zjadlem. Zastanawiam sie, czy przyrzadzenie takiego dania samemu, dla jednej osoby byloby oplacalne? Tzn. czy koszt bylby mniejszy niz 16 zl? Pomijajac czas spedzony na robieniu tego.

A czy Wy stolujecie sie "na miescie", czy gotujecie samemu? Ile wydajecie srednio na posilki (dziennie)?

0

Zależy jak patrzeć... przykładowo nad morzem w "dobrych" stołówkach(a nie w nadmorskich knajpach) obiady kosztują w granicy 15-20 zł i jest to tanio w porównaniu do knajp gdzie za taką cenę nie za bardzo się najemy, ale np w szkolnych stołówkach możemy kupić obiad za 5 zł również dwa dania, napój, surówki...

1

Podrobiony schabowy tu co prawda źródłem jest Fackt, ale wpadło mi też kiedyś w oko coś o wynikach kontroli może SANEPIDu? nie pamiętam.
Dla dwu osób wystarczy dycha na schaboszczaka z ziemniakami i surówką.

1

bardzo tanio jak na warszawiejskie warunki, poza miastami raczej normalna cena za duze danie

0

No tak, 16 zł kwotą zawrotną nie jest. Ciężko to przeliczyć, ale wydaje mi się, że zrobienie samemu wyszłoby taniej, chociaż nie tak dużo taniej. Ziemniaki tanie tak że prawie jak za darmo, warzywa tanie, co najwyżej mięso trochę kosztuje.

Osobiście nie jadam w tanich knajpach, swego czasu tylko chodziłem do policyjnej stołówki, gdzie karmili nie najgorzej i niedrogo.

No ale jak w jednaj z takich kanjp zobaczyłem schabowego który był zrobiony z mielonego czegoś to się nieco zraziłem. Ciekawe, że w tej knajpie wszystko co podawano, było mielone, nigdy żadne mięcho w kawałku, nie zdziwiłbym się gdyby to były zmielone odpadki z poprzedniego dnia. Nie za bardzo ufam tanim barom i restauracjom, a na drogie szkoda mi kasy.

0

Ja już w ogóle nie gotuję(Chyba, że w niedziele, ale te obiady które gotuję sam, zazwyczaj wychodzą mnie drożej niż wypad na miasto). Znalazłem knajpkę blisko pracy, gdzie jest jedzonko na wagę, czyli mogę sobie nałożyć co chcę i ile chcę, zważyć wszystko osobno i takie jedzonko średnio wychodzi mnie mniej niż 15zł. Jem tam 2 razy dziennie a w domu robię co najwyżej kanapki. Kiedyś cały czas zamawiałem jedzonko na wynos, ale wychodziło mnie to znacznie drożej..
Ogólnie, jeżeli gotowałbym sam systematycznie, wyszło by to taniej, ale kupienie składników na pojedynczy obiad na pewno wychodzi drożej niż w knajpie. Do tego trzeba doliczyć swój czas i to że, czasami coś może nie wyjść:)

13

Najlepiej jak kobieta w domu gotuje. Same korzyści.

0

Adamie, w Warszawie w centrum można najeść się w dobrej jakości i za 14zł (Sahara), pęknąć za 20 (Szwejk), albo nie najeść się za 80zł (np. ostatnie piętro Mariott'a). można też i za kilka zeta najeść się w barze mlecznym, ale tam różnie bywa z jakością jedzenia.

0

Ja mieszkam w Krakowie, wcale nie w centrum, a za obiady płacę od 13.50 zł (zestaw dnia; stołówka na uboczu gdzie trzeba bardzo długo czekać albo wczesniej przez telefon zamawiać no i te obiady za 13.50 często są słabe) od ok 22 zł (stołówka o normalnym/ dużym natężeniu ruchu, normalny zestaw, a nie zestaw dnia; jakieś lepsze żarcie).

Średnio za obiad płacę na oko z 18 zł. Czy dużo czy mało to nie wiem. Mógłbym ocenić, gdybym wiedział dokładnie z czego te obiady są robione i jakim sposobem. Jeśli chodzi o smak to mógłbym sobie sam zrobić lepsze żarcie za dychę, ale straciłbym czas i wyszedłbym ogólnie na minus.

ATSD:
Stołówka obok CA jest dość tania: http://www.opso.pl/zestawy-obiadowe/ a żarcie dobre mają.

0

Obiady, które robię sobie w domu są na pewno tańsze. Przykładowo, spaghetti: mięso mielone 9zł, makaron 4zł, sos 5zł, ser ~1zł. Razem 19zł, ale porcje są trzy, więc wychodzi 6,33zł. Nawet dokładając cenę oleju na patelnię, gazu czy koszt działania zmywarki za cholerę nie dojdziemy do 16zł. A czas zrobienia takiego dania to równe 20 minut, ale i tak laptop najczęściej leży w kuchni, więc oglądam sobie jakiś serial. Jak nie chce mi się gotować to albo zamawiam pizzę (w wiecznej promocji 3 za 1, w sumie 11zł za sztukę) albo wychodzę do tanich barów, które mam w okolicy.
Gdy pracowałem w biurze, wychodziliśmy na obiady do pobliskiego baru, gdzie danie dnia (z zupą gratis) kosztowało 11zł. W samym centrum Warszawy, na Złotej.

Generalnie mam taką małą zasadę, że na typowy obiad (gdy jestem w domu i mam czas) nie wydaję więcej niż 13zł.
Niedawno wróciłem z Bułgarii, gdzie taki limit ustawiłem sobie na 20zł (10lv) i spokojnie dało się zmieścić z daniem, dodatkowymi frytkami i piwem.

0

Kilogram schabu (starczy na 6 kotletów) to 20zł, wychodzi 3,5 na kotlet, z panierką i usmażeniem to 4 zł. Porcja ryżu/kaszy to 1 zł, garść warzyw 1-2 zł, razem 7 zł.
Porcja mięsa mielonego (170g) 2,5 zł, pół słoika sosu 3 zł, ćwierć paczki makaronu 1 zł, więc spaghetti za góra 7 zł.
Nie wiem jak samemu można ugotować drożej niż w knajpie, no chyba, że smażymy na MacBooku i amortyzujemy cenę zakupu w kosztach posiłków.

2

samemu można drożej ugotować: wystarczy pobawić się w jakąś kuchnię nienaszą i zakładając, że połowy towaru się nie ma w domu i nie kupi na porcje (tylko trzeba brać całą, puszkę/paczkę/słoik...); dlatego curry już nie gotuję i nie robię tortilli, niby 4 osobowa rodzina (by się kalkulowało jakby wszyscy jedli), a sama musiałam, bo reszta patrzyła jak na zdechłego kota =='

0

Mi przeważnie moja dziewczyna gotuje, albo przynajmniej zostawia gotowe do podgrzania. Na mieście rzadko jemy, przeważnie na wypłatę ;) do ulubionej restauracji. Zdecydowanie taniej wychodzi w domu, ale tylko dlatego, że kobieta się tym zajmuje ;)

0

Ja gotować lubię, ale jestem za leniwa dupa, żeby to robić, więc sam żywię się parówkami, mięsem na kotleta, ale odsmażonym bez panierki z mrożonymi warzywami i podobnymi wynalazkami.

Z "zewnętrznych" lubię pizzę, chińczyków oraz lokal, gdzie żarcie jest na wagę - coś takiego ma dużo zalet - nieduża cena, gotowe od razu (nie czekamy), codziennie mają coś innego - i codziennie jest w czym wybierać, oczywiście samodzielne dobieranie porcji - jak nie jestem głodny kupię mniej, jak jestem - więcej, nie mam określonych porcji za X złotych. No i ta dziewczyna za ladą ;)

A 16zł za obiad to nie jest dużo, nawet dla takiego biedaka jak ja.

0

Da się ugotować taniej, ale czasowo dla jednej osoby się nie opłaca. Jak gotujesz dla np. 4 osób to się zaczyna robić opłacalne.

0

Dziwi mnie strasznie "Dla jednej się nie opłaca ale dla 3-4 to już tak". To jak kupujecie produkty dla 4 osób to macie wtedy zniżkę jak dla hurtowni czy jak?
Cena produktów jest ta sama. Jedynym wyjątkiem jest to że większe opakowania są tańsze, ale też bez przesady. Można też kupić produkty jak dla 3-4 osób (czyli np. duży słoik majonezu) i po prostu go wykorzystać (nie trzeba przecież w jeden dzień).
Ogólnie gotowanie w domu jest tańsze niż kupowanie na mieście. Wiadomo, że jak zaczniemy wymyślać i kombinować to koszty rosną (coś się np nie uda) ale jeżeli za taki sam posiłek mielibyśmy zapłacić to wyszło na pewno drożej (swojej pracy przy gotowaniu nie doliczasz do ceny, a kucharze z czegoś żyć muszą)

edit:
ahhh zrobiłem offtopa a zapomniałem napisać na zadane pytanie. 16 zł za sycący obiad to jest normalna cena, chyba że w tym jest także napój to cena wtedy fajna, ale z tego co wyczytałem to nie ma.

0

Czy wy kiedys mieszkaliscie w akademiku i gotowaliscie sobie obiady?
a moze caly czas mamusine sloiczki :)?

16 zl to jest obiad na 3 chlopa - po duzym kotlecie(filet), ziemniaki lub ryz, surowka
wychodzi po okolo 5 zl,
jak sam gotujesz to okolo 7 zl
robocizna nie wliczana

16 zl to kosztuje kilo fileta drobiowego wiec jak ktos placi taka kwote w jakichs restauracjach i sie nie najada itp to przeplaca i jego problem.

W restauracjach jest zawsze przynajmniej dwa razy drozej, stad albo samemu robic albo trzeba placic.

1

Dziwi mnie strasznie "Dla jednej się nie opłaca ale dla 3-4 to już tak". To jak kupujecie produkty dla 4 osób to macie wtedy zniżkę jak dla hurtowni czy jak?

Jeśli zarabiasz >20 zł netto/h to gdy tracisz 0.5h na robienie obiadu to tak jakbyś stracił > 10 zł. A jeśli 3 -4 osoby robią na zmianę dla wszystkich to średnio tracicie ze 3 zł na czasie przyrządzania.

Gdybym sam miał sobie zrobić takie dania jakie zamawiam stołówce to straciłbym na to pewnie z godzinę roboty.

4
Wibowit napisał(a):

Jeśli zarabiasz >20 zł netto/h to gdy tracisz 0.5h na robienie obiadu to tak jakbyś stracił > 10 zł. A jeśli 3 -4 osoby robią na zmianę dla wszystkich to średnio tracicie ze 3 zł na czasie przyrządzania.

Ekonomia rodem z Comarchu albo plantacji bawełny: pracujesz od świtu do zmierzchu, że płacą Ci za całe 16-18 godzin życia?

0

nie wiem jak ty, ale ja jakoś się nie relaxuję przy gotowaniu

1

Co nadal nie znaczy, że w czasie, kiedy potencjalnie gotujesz to tracisz zarobek, prawda?

2

ten czas można poświęcić na relax lub naukę
relax to przyjemność, a nauka może zaprocentować finansowo w przyszłości
odprężenie też może zaowocować wzrostem wydajności

równie dobrze mógłbyś napisać, że chodzenie z buta z krakowa do warszawy podczas weekendu wcale nie jest nieopłacalne bo przecież i tak nie siedzisz na etacie wtedy

2

Wibowit, ale prawisz farmazony.

Nie dla kazdego gotowanie to przyjemnosc, mimo to jednak gotowanie to rzecz normalna i naturalna, a chodzenie z buta z Krakowa do Warszawy juz nie.

A ja wlasnie bym proponowal szanownym kolegom postanowic sobie ze przez tydzien beda gotowali sobie sami, zobaczycie ile to zysku a i nie taki diabel straszny jak go maluja.

Ja rozumiem ze siedzi taki przygarbiony informatyk caly dzien przed monitorem, karmi sie promieniowaniem, po takim czyms gotowac sie nie chce, to pojdzie zaplaci i z glowy.
Mialem kumpla na roku co okulary jak denka od sloikow, typowy informatyk z dowcipow, gotowac nie gotowal, bo nie umial - w domu pod nos wszystko, do kuchni bal sie pojsc bo stwierdzil, ze wzrok taki ma ze sie moze skaleczyc przy krojeniu.
jak sie sloiczki skonczyly z domu, to bral telefon i zamawial sobie pizze za 20 zl, bywalo ze przez caly tydzien tak jechal - nie widzial innej alternatywy.
Hardcorowa opowiesc but true :)

0

Ja sobie gotuję sam. Tak mniej więcej codziennie lub co drugi dzień, typowo to kasza z kurczakiem. Na studiach gotowałem sobie nieraz dwa razy dziennie - wiadomo dieta przy siłce musi być :)

Mimo wszystko maksymalnie skracam poświęcany na gotowanie i na pewno nie chce mi się przyrządzać takich dań jakie podawane są w stołówkach, czyli jakieś zupy, sosy, wymyślne surówki (tzn takie które nie są prosto ze słoika), itd

0

Spoko, Twoja sprawa gdzie sie stolujesz - chociaz napisales wczesniej ze jadasz w stolowkach i placisz okolo 18 zl srednio.

Ja tez trzymam diete sportowa i uiwerz mi 16 zl ( glowny temat ) to moja dzienna kwota, na kilka posilkow. Nie jeden posilek-obiad, ale ze 4.

Pomijam moje odpowiednie odzywki, w razie potrzeby, stosowane miedzy posilkami, zwiekszajaceznacznie dzienna kwote przeznaczana na odzywianie, ale i bez tego 16 zl na dzien to duzo zarcia.

3
Wibowit napisał(a)

równie dobrze mógłbyś napisać, że chodzenie z buta z krakowa do warszawy podczas weekendu wcale nie jest nieopłacalne bo przecież i tak nie siedzisz na etacie wtedy

Panie Wibowit, ale żesz głupoty pan prawisz tutaj. Równie dobrze możesz powiedzieć że spanie nie jest nieopłacalne, bo wtedy leżysz bezczynnie w łóżku a nie pracujesz na etacie. I niczego się nie uczysz, a więc tracisz potencjalny zarobek. Także najlepiej nie chodzić spać wcale, albo co najwyżej na godzinę na dobę - wtedy by sie nie traciło kasy. Spać jednak każdy musi, a chodzić piechotą z Warszawy do Krakowa już nie,

Jak tu czytam niektóre posty, to mam wrażenie że niektórzy już dawno stracili kontakt z rzeczywistością. Gotowanie, sprzątanie chaty itd to normalne życie. Pewnie że można nie gotować nic tylko cały czas chodzić do restauracji, nie sprzątać tylko zatrudnić sprzątaczkę, nie wychowywać dzieci tylko zatrudnić opiekunkę itd itp. Tylko czy to aby do końca normalne jest, jeśli nie jest podyktowane żadną potrzebą ani wyższą koniecznością, a tylko fanaberią? Raczej nie. I jeszcze przeliczanie ile to pieniędzy się na tym traci że czasem samemu sobie się żarcie przyrządzi, bo czas zmarnowany a można by było pracować w tym czasie. Faktycznie logika Murzyna z Comarchu.

0

Jak czasem przeliczę ilość kasy wydanej na imprezie, to obiad za 16zł jest wręcz śmieszny. Ale zazwyczaj w czasie pracy nie wydaję więcej niż 10-14zł. Czasem obiad, czasem kebab, a czasem żarcie ze sklepu. Rano człowiek jest zbyt zmęczony aby myśleć o tym, na co ma się ochotę na obiad ,p

3

@othello:
lubię spać (chyba większość lubi, nie?), odpręża mnie to, a gotowanie mnie nie rajcuje
a więc nie mam jakiejś specjalnej motywacji do gotowania różnorodnych dań dla siebie
gdybym gotował dla kilku osób, to można by w ten sposób zaoszczędzić kasę, a więc byłaby jakaś motywacja

czas to pieniądz, a więc jak wydaję na coś czas, to tak jakbym wydawał na to coś pieniądz
a skoro wydaję, to wolę wydać na coś fajnego lub przydatnego

:D

0

Nie odnosiłem się do tego czy lubisz gotować czy nie, to nie jest ważne każdy lubi co innego. Ale rozwaliło mnie przeliczanie na kasę czasu zmarnowanego na ewentualne gotowanie, nawet liczby przytaczasz.

0

Sprzątanie czy mycie zębów też nie odpręża i jest stratą czasu. ;)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1