Nie uważam, by w tym wieku miało się w jakikolwiek sposób przyćmiony umysł i żeby zdolność do nauki była jakkolwiek obniżona. Więcej: pracujący umysłowo człowiek jest w wieku 26 lat przeważnie "inteligentniejszy" (cokolwiek to nie znaczy) niż w wieku 18-20 lat. Jest też bardziej świadomy tego, co chce robić oraz lepiej zdaje sobie sprawę z tego, ile wysiłku będzie wymagało uzyskanie niezbędnych kwalifikacji.
Z drugiej strony, minusem może być tu... brak motywacji. Wydaje mi się to bardzo dziwne, ale ludzie w Twoim wieku, może tylko odrobinę starsi, zaczynają nieraz powoli tracić motywację do nauki, do samoulepszania się. Dotyczy to nawet programistów. To już nie żółtodzioby, swoje już przekodowali i przepracowali. Nieźle znają rynek pracy i poziom panujący w różnych firmach. Wiedzą, że nie jest z tym różowo. Że projekty są przeważnie źle prowadzone, metodologie są źle dobrane ("zróbmy se Agile, bo jest modne i bo nie będziemy musieli robić dokumentacji!") i źle wykonywane. W firmach zdarzają się programiści, którzy byli tam od zawsze i którzy są tak starymi wygami jeśli chodzi o Javę, że nie uznają tego novum jakim są Java Beansy (!!!) (chciałbym tutaj zmyślać, ale niestety tak nie jest :) ). Programista po dwudziestce piątce czy przed trzydziestką to widzi. Do tego, stosunkowo często ma już rodzinę/dziecko i nie narzeka na nadmiar wolnego czasu czy luzu.
Przez to wszystko odechciewa mu się uczyć. Traci tę agresywną chęć bycia lepszym.
Nie dotyczy to wszystkich osób, a mi wydaje się to w ogóle dziwne, ale tak to czasem faktycznie wygląda.
Ponieważ Ty zaczynasz wchodzić w ten wiek, wymienione wyżej przypadłości mogą być Twoimi minusami (w porównaniu do młodszych programistów), albo... przeciwnie. Twoimi atutami. Jeśli się im nie dasz.
Masz taką pewną chęć do nauki? Wygląda na to, że tak. Jeśli nie -- daruj sobie przekwalifikowanie.
Nie masz za grosz wolnego czasu żeby poćwiczyć trochę łepetynę w domu? Wygląda na to, że jednak masz. Jeśli nie -- j/w.
Weź pod uwagę, że jeśli Tobie i Twojej -- przyszłej, jak mówisz -- żonie trafi się dzidziuś, będzie ciężko, bo dziecko na początku pochłania mnóstwo czasu i nieprzespanych nocy. Ale, ale... Ludzie z poprzedniego pokolenia studiowali, żenili się wcześnie (tak to kiedyś było!) i mieli dziecko jeszcze na tych wczesnych studiach, w międzyczasie pracując gdzieś po kawiarniach czy miejskich szaletach (to drugie to świetne stanowisko do pisania prac dyplomowych ;) ), a na początku lat 90. często zakładali jeszcze własne firmy, bo to okres przemian. I dawali radę.
To dzisiaj ludzie się rozbisurmanili.
A że niektórzy programiści już koło 30-stki są trochę wypaleni i nie uczą się nawet w 1/5 tak jak kiedyś... To może być Twoja przewaga.
Prawda jest taka: jeśli weźmiesz się ostro do roboty, jeśli będziesz miał zapał, to ich nie tylko dogonisz w ciągu kilku lat, ale wręcz prześcigniesz. Fakt, znacznie ciężej Ci będzie doścignąć tych kolesi, którzy nie siedzą na laurach, tylko cały czas się uczą, ale jeśli będziesz się uczył tyle co oni, to luka pomiędzy Wami nie będzie się utrzymywać, tylko będzie maleć. Bo po iluś latach ta stara wiedza robi się w większości (choć nie w całości) niepotrzebna.
IMO, jeśli tylko wiesz na co się piszesz, jeśli tylko nie masz planu bycia kolejnym programistą, tylko chcesz się stać DOBRYM programistą -- to go for it. Jest to na pewno, na 100% możliwe. Po prostu większość programistów nawet nie próbuje być dobrymi. Dościgniesz ich. Prześcigniesz.
Od zera zresztą nie startujesz. No i możesz się uczyć skuteczniej niż przeciętny student. Nie zapominaj o tym. Ludzie na studiach tracą mnóstwo czasu. Chodzą na niepotrzebne zajęcia, a z potrzebnych nic nie wynoszą. Przedmioty zaliczają, byle tylko zaliczyć.
Mówisz, że masz już znajomych programistów. Wykorzystaj to. Znajomości to w naszej branży bardzo, bardzo ważna rzecz. Może ten dobry kolega (o ile faktycznie jest dobry) da Ci jakiś cynk z robotą? Chodzi o uczciwy cynk, a nie jakąś odmianę "nepotyzmu". Czasami wystarczy się dowiedzieć, że jakaś firma istnieje i że jest w niej fajnie -- dostanie się tam i późniejsza praca mają na naszą karierę zbawienny wpływ. Może jakiś kolega podsunie Ci dobre książki? Blogi?
Takie samouctwo jest podstawowym źródłem wiedzy programisty. Na studiach trafiają się dobre przedmioty, dobrzy wykładowcy, ale często przechodzą one bokiem. Trzeba je specjalnie wykorzystać.
Z tymi studiami bym nie przesadzał. Tzn. możesz pójść, ale po to, by coś z nich wynieść. Jeśli nie będziesz potrafił czerpać ze studiów korzyści (może dlatego, że studia słabe...), to zrezygnujesz czym prędzej.
Aha: opłaca się podążyć za tym, co nas fascynuje. I zmieniać zdanie jak najwcześniej. Teraz lepiej niż w wieku 40 lat.
Ja co prawda od małego interesowałem się programowaniem, ale tak mi się to przejadło (lol), że przez drugą połowę liceum całkowicie olałem matmę i celowałem w filologię angielską. Zdanie zmieniłem tak naprawdę pod koniec klasy maturalnej. Było za późno by zmienić przedmioty na maturze, więc zdawałem zgodnie z planem angielski i informę ustnie (nawet szykując się na filologię wiedziałem, że informa na maturze to będzie kpina). Po maturze i po zmianie zdania z powrotem na informatykę, poszedłem na kurs przygotowawczy na polibudę. Chyba nawet poszedłem na ten kurs 2x w 2 różnych trybach. Dostałem się, a teraz w swojej dziwnej niszy developera-frontendowca czuję się bardzo pewnie na poziomie krajowym.
A mogłem być tłumaczem.
Nie żeby bycie tłumaczem było złe i nudne (wbrew pozorom nie jest), ale jestem zadowolony ze zmiany zdania i pójścia inną ścieżką. Ty też będziesz. I to praktycznie gwarantowane, jeśli naprawdę lubisz/pragniesz a) programowania b) samodoskonalenia się.