Inny Świat

0

Zasady zabawy:

  1. Klimat
    W naszej zabawie staramy się zachować klimat fantasy. Pewne
    elementy nowoczesności mogą się pojawić, ale bez przesady.

  2. Na czym to polega?
    Zabawa polega na dopisywaniu kolejnych fragmentów historii.

  3. Długość i sposób pisania fragmentów
    Każdy fragment może mieć dowolną długość. Musi on być jednak
    "otwarty", tzn. można dopisać ciąg dalszy. Można edytować swój
    fragment, jednakże tylko do czasu ukazania się następnego.
    Wyjątek stanowią literówki i błędy ortograficzne.

  4. Mam pomył, lub chciałbym skrytykować zabawę.
    Bardzo proszę, nie pisz tutaj. Od tego jest temat "Inny Świat -
    krytyka i sugestie".
    UWAGA: Drobne komentarze do poprzedniego fragmentu są dopuszczalne, ale:
    a ) nie dotyczą fragmentu pierwszego
    b ) muszą być oddzielone od fragmentu pustą linią
    c ) fragment musi być od komentarza dłuższy o trzy linie (chyba że komentarza nie ma :) )

No to zaczynajmy. Pierwszy fragment:

Arnoth, młody smok czekał w swojej jaskini na matkę. "Zastanawiam się, kiedy ona przyjdzie..." - pomyślał. Był bowiem głodny, a jego pazury i tym bardziej ognisty oddech jeszcze się nie wykształciły, więc nie mógł sam polować. Oczekiwał więc na śniadanie. Wtem usłyszał szelest w krzakach na zewnątrz jaskini. Postanowił to sprawdzić. Okazało się, że to było dziecko. Ludzkie dziecko. Był to chłopiec, na oko ośmioletni.

  • Nie zjesz mnie, prawda? - zapytał.
  • Nie - odrzekł Arnoth. - Te całe historie o tym, że smoki zjadają ludzi to bujdy i sianie paniki. poza tym - tu Arnoth spojrzał się na chłopca - nie wystarczyłbyś mi nawet na przekąskę.
  • Uff, to dobrze - odpowiedział chłopiec. Nazywam się Eral, a ty?
  • Arnoth, nazywam się Arnoth.
0

..w momencie, gdy padaly ostatnie sylaby powtorzonego imienia smoka, maly chlopiec wyciagnal z kieszeni duza wypchana siarką owce, rzucil na ziemie i uciekl z wrzaskiem z powrotem do lasu..
..po minucie konsternacji, ktos z widowni krzyknal - "Hej.. to nie bylo przypadkiem z 'Szewczyka Dratewki' ..?'

0

Nie było. Arnoth nie był jednak tak głupi i owieczki nie zjadł. Wiedział, że siarka fajnie się jara, więc stanął w pewnej odległości od owcy i rzucił zapaloną zapałkę (ognistego oddechu jeszcze nie miał). "Tylko dlaczego on mnie się tak bał?, myślał. Przecież nic mu nie zrobiłem... I nie zrobiłbym"

0

Biegnąć przez las Eral nerwowo oglądał się za siebie. Smok jednak go nie gonił. Chłopak zdał sobie sprawę, że zawalił. Nie miał szans załatwić smoka głupim pomysłem z wypchaną owcą. A tak bardzo chciał zostać bohaterem swojej wsi, zabijając groźnego stwora.

Przystanął zdyszany i rozejrzał się. Wbiegł do części lasu, do której niewielu miało ochotę wchodzić. Mawiano, że żyją tu wąpierze, strzygi, nietopyrze i tym podobne stwory zrodzone zapewne z samego Lucyfera i jego związków z ludzkimi kobietami (i demonicami). Chłopak nerwowo obrócił się usłyszawszy szelest liści. Jednak z krzaków wybiegła wiewiórka i natychmiast wskoczyła na drzewo. Ona też szukała jedzenia. Eral próbował się uspokoić, ale cały czas w jego umyśle krążyła wizja groźnego sukkuba czy leszego zakradającego się znienacka.

W końcu odetchnął. Nic się nie działo. Zamyślił się. Smok był mały i powiedział, że go nie zje. Może to nie był ten groźny, duży smok, atakujący pobliskie grody, podpalający uprawy i porywający dziewice, których już niezbyt wiele zostało w mieście? Może to drugi, mniejszy... szczeniak? Zajrzał do torby, którą miał przewieszoną przez ramię i wyciągnął z niej książkę. O smokach ona opowiadała, dostał od jednego uczonego męża - był to zbiór wszystkich informacji o tych stworzeniach jakie w ciągu wieków nazbierano. Prawdziwa encyklopedia smoków. Spojrzał pod hasło "rozmowy ze smokiem". Zamurowało go:

"Nie można mówić artykułowanie mając rozwidlony język. Łajdaki używają telepatii, co oznacza, że i czytać myśli śmiałków pochodzących do nich mogą. Jedyną radą na to jest ochrona magiczna, amulet..."

I znów szelest w krzakach. Tym razem wyleciała z nich wrona i usiadła na gałęzi pobliskiego drzewa.

[ech, chyba wracam do pisania mojej książki ;-)]

0

Tymczasem matka Arnotha, Lathis wróciła do domu. Jej syn spał smacznie w środku jaskini. Obudziła go delikatnie.

  • Arnoth...
  • O, witaj mamo. Co na śniadanie?
  • Dwa jelenie.
  • A ty?
  • Ja już jadłam - Lathis uśmiechnęła się na wspomnienie kozicy. Była dzika, smoczyca nie chciała, aby ludzie tracili zwierzęta domowe. I tak źle o niej myśleli, jednak to wynikało bardziej z uprzedzeń, niż z czynów Lathis.
  • Był tu jeden chłopak. Chciał mnie zabić "na Dratewkę". Z jego myśli wyczytałem, że w jego wiosce od kilku miesięcy panuje okropna susza.
  • To przykre - powiedziała smoczyca. - W takim razie...
    Na ziemi pojawiło się kilka worków ze zbożem. Były one wynikiem zastosowania przez Lathis zaklęcia tworzącego jedzenie. Mogła w ten sposób zdobywać pożywienie dla siebie i dla syna, ale wolała polowania. Były ciekawsze. Worki schowała w jaskini.
  • Plan jest taki - rzekła smoczyca - Nad ranem zaniesiemy te worki ze zbożem do wioski Erala, latać potrafisz, prawda? No, zaniesiemy te worki tuż przed świtem, a następnie odlecimy, ale na tyle wolno, aby zdążyli nas zauważyć. Po tym nie będą już nas niepokoić, chyba że będą chcieli nam się odwdzięczyć. Ech... Dlaczego oni nas się tak boją? To naprawdę smutne... No, nic. Trzeba im udowodnić, że nas się nie trzeba bać...

Jak też ustalili tak też zrobili. Zauważyło ich ośmiu wieśniaków. Potem zauważyli zboże, którego poprzedniego dnia nie było. Eral był jednym z tych ludzi. "Może te smoki nie są aż tak złe?" - pomyślał.

[Ktosiu, a o czym książka będzie? Jak o kompach, to zamawiam, jak fantastyka - też :-) ]

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1