Witam.
Zanim ktoś zacznie pisać odpowiedzi typu - "Jak ci cena nie pasuje to nie kupuj..." - chciałbym się dowiedzieć, czy można przygotować jakieś dokumenty, które prawnie zobligują właściciela do pomniejszenia ceny domu?
Dom stoi już od 2018 roku. Jesteśmy z żoną trzecimi wynajmującymi i podoba nam się tutaj dlatego zdecydowaliśmy się na zakup, bo i tak już dawno chcieli sprzedać. Właściciel chce ogromne pieniądze za ten dom, mimo, iż tyle nigdy by nie kosztował, nawet nowo postawiony. Pierwsza kwota to była 700k, później zeszli do 650k. My zaproponowaliśmy im 480k, strasznie się oburzyli. Stanęło na 550k, ale to i tak moim zdaniem jest za dużo. Sąsiad obok też wojuje z tymi ludźmi, ponieważ źle papę im na dachu zrobili i ciekło do środka. Również nie poczuwali się do odpowiedzialności, sprawa skończyła się w sądzie, nikt od tamtych się nie wstawił na rozprawę, więc sąsiad wygrał.
Skorzystaliśmy z usług rzeczoznawcy. Braki i niedociągnięcia względem projektu wycenił na 74k brutto. Stąd, mniej więcej, 550k - 74k ~ 480k naszej propozycji. Od rzeczoznawcy mamy na to dokumenty z pieczątkami, wszystkimi tabelkami i zdjęciami co i jak zostało policzone. Zapytany jeszcze przed "liczeniem", czy ten dom jest tyle wart, bez zastanowienia powiedział, że nie.
Było już kilku "majstrów" do problemów z domem i dowiedziałem się jakimi ludźmi są właściciele. Nie mieszkają w Polsce. Wywnioskowałem, że sporo rzeczy było robionych "na lewo", bo przecież dom jest niezgodny z projektem, więc kto to zatwierdził do użytku. Takie właśnie dokumenty będę musiał pokazać przy kredycie i obawiam się, że jak się to wszystko nie wyjaśni to mi bank kredytu nie da.
Każdy dom będzie miał jakieś mankamenty i problemy. Sugerując się jakimi są ludźmi to nie jestem znowu pewien, czy chce się w to pakować. Po 5 latach, wydaje mi się, że to co się miało stać z domem już się stało i nic więcej mnie nie zaskoczy, ale jak pomyślę jak to było robione i ten bezczelny "cash grab" to jestem znowu 50/50...
Nie cierpię zmieniać "co chwilę" miejsca zamieszkania, ale jeśli nic nie jestem w stanie z tym zrobić to nie wiem, czy będę ryzował. I tak z kredytem muszę poczekać do marca, bo muszę mieć działalność rok prowadzoną, żeby się w ogóle o cokolwiek starać.