Co sądzicie o firmowych dinozaurach?

2

Z moich prywatnych obserwacji archeologicznych, o tym jak programista może się zpetryfikować:

  • Dostajesz dobrą posadę w firmie, najczęściej zostanież wrzucony do konkretnej niszowej rubryki np. administracja Solr, robienie raportów SQL, zarządzanie Salesforce'em.
  • Praca jest przyjemna, dostajesz papierowe awanse i jeszcze bardziej papierowe podwyżki.
  • Zakładasz rodzine, hipoteka, jedno dziecko, drugie dziecko - praca zchodzi na dalszy plan, na naukę i rozwój nie masz po prostu sił.
  • Jest wspaniale, dzieci podrosły teraz mają ~6 lat, każdy weekend to wyjazd w inny rejon polski. Pracujesz żeby żyć.
  • Nagle okazuje się że twoja ukochana technologia X ma być zastąpiona przez X+1. Szukasz nowej pracy bo to jednak 7 lat w jednej firmie, a tu się okazuje że krzywo na Ciebie patrzą. Nie rozumiesz młodych ambitnych, oni ględzą o jakich Data Intensive applikacjach, CAP theorem i blockchainach. Gratulacje zostałeś dinozaurem.

Część osób może w fazie po prostu życia pozostawać i ponad dekadę. Niektórym to pasuje, taka jedna praca na życie. Tyle że z punktu widzenia korporacji, starszy pracownik na niskim stanowisu to często pracownik coraz bardziej schorowany, bez ambicji i mniej wydajny. Nie bez powodu bezrobocie gwałtownie rośnie wśród osób 50+...

0
slsy napisał(a):

To, że zasiedziany programista to dinozaur to stereotyp i jak każdy stereotyp jest w nim pewna prawda. Zasiedzenie sprzyja takim procesom jak:

  • słaba praca. Jak trafiliśmy do firmy jako osoba bez doświadczenia to jest duża szansa, że jest ona po prostu słabsza, bo często w fajnych projektach nie ma juniorów. Mówię tu głównie o januszach, którzy chcą zaoszczędzić kosztem jakości albo o dużych korpo, gdzie przemiał jest ogromny i bierze się każdego
  • inflacja ego osoby. Im jesteśmy starsi w zespole w porównaniu do reszty tym managment i reszta współpracowników nam bardziej ufa. Nawet, gdy nie jest to zgodne ze stanem praktycznym
  • nasze pomysły nie są dobrze weryfikowane poprzez niskie ogólne doświadczenie jak i dzięki pracy z tymi samymi ludzmi. W połączeniu z punktem poprzednim może wyjść katastrofa
  • naszą mocą jest znajomość systemu przez co jesteśmy ważni nawet, gdy nasze "ogólne" skille są daleko w tyle
  • jesteśmy pożądani dla firmy, ale na zewnątrz jesteśmy wyceniani na dużo mniej. W takim wypadku osoba nie zmienia pracy i zasiedza się jeszcze bardziej

Oczywiście nie dotyczy to każdej osoby. Chyba najgorsze połączenie to pierwsza i jedyna praca w jednym miejscu, gdzie nie ma dobrych ludzi, którzy mogą nas utemperować w odpowiednim kierunku

Ciekawe obserwacje. Generalnie się zgadzam. Właśnie z powodów, z których wymieniłeś szczególnie łatwo jest zasiedzieć się narcyzom (pójdą gdzie indzie i bańka za..ebistości pryśnie he he), dlatego jak widzę gościa z expa +10lat w jednej firmie, to jestem bardzo ostrożny, wiadomo, nie każdy zasiedziały to narcyz, ale prawdopodobieństwo niemałe.

1

Dlatego najlepiej oceniać programistów po ich realnym skillu a nie pozorach i działa to w dwie strony. Okresy próbne nie powstały bo ktoś miał takie widzimisie :P

3
0xmarcin napisał(a):

Część osób może w fazie po prostu życia pozostawać i ponad dekadę. Niektórym to pasuje, taka jedna praca na życie. Tyle że z punktu widzenia korporacji, starszy pracownik na niskim stanowisu to często pracownik coraz bardziej schorowany, bez ambicji i mniej wydajny. Nie bez powodu bezrobocie gwałtownie rośnie wśród osób 50+...

Opisany przez Ciebie scenariusz rzeczywiście jest dość częsty. Natomiast akurat dla osób 50+ scenariusz bycia dinozaurem jest całkiem ok. Znam kilka osób po 50 i oni będą w obecnych firmach ciągnąć do emerytury, bo raz, że nie chcą konkurować z młodymi (nie wiem jak odnaleźliby się niektórzy z nich w SH gdzie średnia wieku to np. 26 lat), a dwa- mimo wszystko w tym wieku często ceni się stabilność/ przewidywalność. Gdybym akurat ja był szefem, to dla mnie taki starszy "dinozaur" byłby dobrym kandydatem na pracownika, bo nie zwolni się po pół roku, nie ma chorych dzieci/ rodzącej żony, nie załatwia kredytu na mieszkanie, na urlop chodzi często we wrześniu czy czerwcu, więc odpada historia pt. przez tydzień w lipcu nie ma u nas nikogo i co teraz itp.

Co do samego bycia dinozaurem- nie jestem ani za ani przeciw;) Jeśli praca jest ok, kasa się zgadza, to nie widzę potrzeby zmian i można dinozaurem zostać. Znałem takich wielu w pewnej korporacji- jedni z gatunku "bez kija nie podchodź", inni spoko, uśmiechnięci, zadowoleni z pracy. Często ludzie pracowali w jednej firmie z jeszcze jednego powodu (w czasach pracy zdalnej może to ma mniejsze znaczenie)- mieli blisko do biura, więc nie musieli kursować przez pół miasta do pracy/ do szkoły po dzieci itd.

1

Warto dinozaurów mieć w zespole, aby uczyć podejścia do pisania kodu z myślą o przyszłości. Dobry dinozaur jak napisze kod to ten kod będzie jeszcze przez 10 lat do przodu działał, niewyobrażalna oszczędność czasu.

Natomiast jeśli dinozaur nie pracuje nad swoim warsztatem, bo zatrzymał się w rozwoju to powinien za karę ścinać drzewa tępą piłą.

0
znowutosamo4 napisał(a):

Dobry dinozaur jak napisze kod to ten kod będzie jeszcze przez 10 lat do przodu działał, niewyobrażalna oszczędność czasu.

Natomiast jeśli dinozaur nie pracuje nad swoim warsztatem, bo zatrzymał się w rozwoju to powinien za karę ścinać drzewa tępą piłą.

Czyli jesli potrafi napisac niezniszczalny kod np. w C (ktore jak wszyscy wiemy jest tak przestarzale ze do niczego sie nie nadaje) to powinien pracowac nad swoi warsztatem tak zeby w koncu zaczal cos psuc. W sumie ma sens. Dzieki temu bedzie mozna co miesiac przepisywac kod korzystajac z najnowoczesniejszej technologii. Rozumiem ze to jest ten mityczny rozwoj o ktorym wszyscy pisza na forum.

0
eleventeen napisał(a):

Czyli jesli potrafi napisac niezniszczalny kod np. w C (ktore jak wszyscy wiemy jest tak przestarzale ze do niczego sie nie nadaje) to powinien pracowac nad swoi warsztatem tak zeby w koncu zaczal cos psuc.

100% racji. Jakby paprotki za dinozaurów nie robiły niezniszczalnej biomasy to by dziś nie było węgla na prąd do piły. I nie trzeba by rzucać w ziemię kamieniami.

3

tacy ludzie to kopalnia wiedzy domenowej, są w stanie odpowiedzieć na najdziwniejsze pytania czemu w tym projekcie jest tak a nie inaczej i kto to tak spitolił. Czyli dokładnie osoba której potrzebuje młody ambitny dev gdy wiedza z książek/neta to za mało

2

Trochę odchodząc w sumie od głównego wątku, ale zauważyłem pewna prawidłowość. Ja jako senior QA zazwyczaj jak się rekrutuje do firm zagranicznych (usa, uk, skandynawia) to gadam z ludźmi po 50, nawet po 60, którzy są QA, QA manager itd., a w polskich firmach zazwyczaj gadam z jakimiś dzieciakami po 20 parę lat :D

Ciekawe z czego to wynika. Pewnie z tego, że u nas rynek IT jest dużo młodszy po prostu niż w takim USA i większość ludzi to gównażeria, która pracuje dopiero po kilka-kilkanaście lat maks.

Pracowałem tylko w jednej firmie produktowej w Polsce, gdzie była średnia wieku gdzieś około 43-47 lat i byli nawet programiści zaraz przed emeryturą.

0
KarnyJerzy napisał(a):

Ciekawe z czego to wynika. Pewnie z tego, że u nas rynek IT jest dużo młodszy po prostu niż w takim USA i większość ludzi to gównażeria, która pracuje dopiero po kilka-kilkanaście lat maks.

Ja bym powiedział że z tego że ci młodsi stażem są zawaleni robotą a tych starszych lepiej już do kodu nie dopuszczać a że skleroza jeszcze ich nie dopadła to szkoda zwalniać. Więc przydziela się im jakieś mało szkodliwe zajęcia.

Z czego wynika prosty wniosek że w Polsce w IT po prostu się nie robi (albo strach jest dopuszczać do czegoś bardziej wyspecjalizowanego niż CRUD).

2
KarnyJerzy napisał(a):

Trochę odchodząc w sumie od głównego wątku, ale zauważyłem pewna prawidłowość. Ja jako senior QA zazwyczaj jak się rekrutuje do firm zagranicznych (usa, uk, skandynawia) to gadam z ludźmi po 50, nawet po 60, którzy są QA, QA manager itd., a w polskich firmach zazwyczaj gadam z jakimiś dzieciakami po 20 parę lat :D

Ciekawe z czego to wynika. Pewnie z tego, że u nas rynek IT jest dużo młodszy po prostu niż w takim USA i większość ludzi to gównażeria, która pracuje dopiero po kilka-kilkanaście lat maks.

Wynika to z tego, że u nas informatyków się nie kształciło w zasadzie w ogóle mniej więcej do połowy lat 90, co wzięło się z PRLowskiego zacofania technologicznego.
Ludzie, którzy zaczynali w tamtych czasach kończyli przeważnie matematykę, czasem elektronikę, ewentualnie inne studia albo żadnych.
W przeważającej większości byli to pasjonaci, którzy na którymś etapie swojego życia wciągnęli się w temat komputerów.
Nie było ich wielu, bo ta praca nie była podówczas ani intratna, ani nie było jej szczególnie dużo, więc tylko część takich zajawkowiczów (powiedziałbym, że wręcz mniejszość) decydowała się na przekształcenie hobby w zawód.
Dołóż do tego, że część później przeszła na stanowiska kierownicze albo nawet zmieniła zawód i efekt jest, jaki jest.

1

Znam trochę osób z takich firm o jakich pisze OP w pierwszym poście i to często najbardziej ogarnięci ludzie, z jakimi się spotkałem - znają każdą fazę produktu, uczestniczyli w nich na różnych stanowiskach, udzielali się na konferencjach, zbierali znajomości. Aktualnie zakładają swoje studia w gamedevie i działają z sukcesami, bo znają rynek i ludzie chcą z nimi współpracować.

Fajnie się takie rzeczy obserwuje w kontrze do tego, co się czyta na forum - co jakiś czas pojawiają się tematy, skąd wziąć klientów do firmy, jak znaleźć pracowników, a aktualnie wisi temat z szukaniem projektu dla gotowego zespołu. Najwyraźniej tworzenie swojej marki, robienie swojej roboty, mądre wybieranie firm potrafi mocno zaprocentować

2

Ja jestem w pizdu stary, ale nadal gdzieź tam x < 30.

Kurde 20lat programuję i jeszcze nigdy nie miałem pracy w IT.

Możliwe, że się nie znam wystarczająco i też nigdy nie będę w it pracował, ale dziwnie jest życie, nie zawsze jest łatwo.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1