Ogólnie to parę ostatnich miesięcy niepowodzeń rekrutacyjnych pozwoliło mi na własnej skórze parę rzeczy sobie uświadomić.
Na jednej rekrutacji na mida na hybrydę 3 dni tygodniowo z biura w prowincjonalnym miasteczku zdradzono mi na wejściu, że kandydatów jest 240 na moment rozmowy ze mną. Już na wcześniejszych sugerowano mi, że zdecydowanie firmy mają w kim przebierać, teraz w końcu poznałem konkretną liczbę. Teraz wierzę w doniesienia o tysiącach CV na juniora czy gdziekolwiek do Warszawy albo w pełni zdalnie. Oznacza to zarazem, że w stosunku do zeszłorocznej sytuacji (vide raport NFJ) sytuacja pogorszyła się ok. dziesięciokrotnie, ponieważ wtedy ze średniej liczby kilku/kilkunastu kandydatów wzrosła ona do kilkudziesięciu, a obecnie pewnie zbliży się lub osiągnie pewnie około setki na wyższych poziomach seniority.
Taka sytuacja oznacza, że albo umiesz perfekcyjnie każde zagadnienie, o które zostaniesz zapytany (a na każdej rozmowie pytano o inne rzeczy lub dopierano inną metodę sprawdzania wiedzy, na pewno to nie są czasy, kiedy wystarczyło się przygotować z X najczęstszych pytań rekrutacyjnych z neta, ale to chyba każdy na tym forum już wie), aby w ogóle ktokolwiek rozważał zatrudnienie takiej osoby. Jednocześnie rozmów rekrutacyjnych jest i będzie na tyle mało przy obecnej konkurencji, że nawet nie ma jakiegoś marginesu błędu czy okazji do "wypróbowania się". Siłą rzeczy poziom trudności rośnie.
Uczciwie nie będę jednak zwalać winy na nikogo za to, że jestem po prostu niewystarczająco kompetentny. Takie są teraz wymagania i tyle, natomiast zaczynam coraz bardziej widzieć własne limity i jeżeli dotychczasowe wysiłki na nic się zdały, to zwyczajnie więcej nie dam rady z siebie wykrzesać, moja fizjologia za bardzo się już sypie po latach kopania się koniem. Najwidoczniej jestem za słaby i pora to uczciwie przyznać. Być może to kwestia braku predyspozycji, ale jednak porównując się z programistami, których znam lub z nimi współpracowałem, i biorąc pod uwagę feedbacki spoza rozmów rekrutacyjnych, jakie do tej pory otrzymywałem, bardziej stawiam na to, że jednak większość obecnych devów nie da rady z tempem rozwoju względem tego, co się teraz dzieje. Zapotrzebowanie pewnie jeszcze będzie, ale na co dokładnie, to już trudno powiedzieć. Najlepsi nie mają się czego obawiać, reszta powinna sobie szukać nowego zajęcia lub ostro się zarzynać po godzinach.
Szkoda, bo to w sumie była nawet fajna branża.