Starzejemy się, trzeba zacząć podsumowywać, swoje życie
mottem tego wątku mogą być słowa
nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, za to każdy – ze swego rozumu
na pewno jeśli chodzi o sprawy bytowe, to tak, work/life balance też nie mogę narzekać - to są generalnie plusy, z tego jestem bardzo zadowolony
nie jestem zadowolony z takiego osobistego rozwoju zawodowego
trochę o mnie - przebranżowiłem się zanim to było modne, studia nie związane z informatyką, ale spodobało mi się tzw kodzenie, to ktoś mi dał szanse i tak zarabiam na życie już ni3malże 20 lat.
Zaczynałem od PHP/JS, ale miałem w sobie ambicję, to chciałem czegoś więcej, takim językiem w którym (wg mnie) robiło się ambitne rzeczy to był c++, starałem się wejść w ten świat, na jednej rozmowie nawet usłyszałem, że cpp-owiec to ze mnie nie będzie, pomyślałem zobaczymy - udało się, przez ładnych parę lat robiłem w cpp, a obecnie zmieniłem technologię na .net.
Co do osobowości - miałem i mam do teraz kompleksy braku studiów kierunkowych, raczej nie jestem dynamiczniakiem, urodzonym liderem, charyzma nikła, ale też nie jestem nolifem, pogadać się ze mną da :)
Od ładnych paru lat pracuję w tzw. międzynarodowych korpo, to co mnie osobiście boli - to że w sumie nikt nie wymagał ode mnie rozwoju umiejętności technicznych, biznesowych i owszem, ale technicznych - ficzer miał być zrobiony i tyle, jak - to już mało kogo obchodziło
Stopnie (regular, senior itd) dostawałem
- za wysługę lat
- za znajomość biznesu
To mnie wkurzało, bo to było powodem zmian pracy, chęć wyrobienia skili technicznych. Wychodzę z założenia, że jak czegoś nie ma w pracy to tego w zasadzie nie ma bo w domu to ludzie umierają, w domu nie ma kto tego ocenić, nie ma kto tego uruchomić itd
Takie podejście (wynikające poniekąd z charakteru), siedź w kącie, a znajdą cię nie sprawdzało się w moim przypadku, raz poproszono mnie abym zajął się maintenace bo znałem dobrze biznesowo jakiś obszar, miał być najwyżej kwartał. Po ponad roku jak trafiła się okazja ciekawszej roboty to wybrali kogoś innego z zespołu, bo miał lepsze observability, nic dziwnego, żuk co te kulki gnoju przepycha nie ma PR-u orła i mieć nie będzie, Wtedy jeszcze byłem głupi, myśląc ze ktoś doceni taką żmudną, nudną ale i potrzebną pracę, To była lekcja życia jak działa korpo
Pamiętam do dziś - bo szczerze mnie to zabolało, liczyłem, że jak się wykaże w takim niechcianym obszarze, którego nikt nie chciał dotykać, to zostanę doceniony i otworzą mi się drzwi do lepszej, ciekawszej roboty.
Co z tego wynika, nic odkrywczego, jest praca i praca - jak pracujesz przy złocie to się ozłocisz, a jak przy błocie to się ubłocisz. Dlatego taki wniosek dla szanownego czytelnika, oprócz oczywistych predyspozycji i umiejętności potrzebna jest odrobina szczęścia i pewna doza bezczelności (nie mylić z chamstwem) aby móc czerpać satysfakcję z pracy i tzw. kariery w 100 procentach
Gdzieś tam uderzam w potrzebę samorealizacji takiego wewnętrznego poczucia przed samym sobą, że jestem zwyczajnie dobry w tym co robię. Tego nie mam, czas leci, może nie będzie mi to dane doświadczyć takiego czegoś.
Tak a propos tych moich doświadczeń to i często poruszanych tu tematów jak ma wyglądać rekrutacja.
Z mojego doświadczenie widzę, że najwięcej technicznych rzeczy wymagano na interview, w pracy - byle by działało i już jest sukces. Co więcej, pamiętam jeden mail, zatytułowany Boost Madness, gdzie było napisane, żeby nie używać boosta bo potem kto to będzie utrzymywać i domyślać się co tam jest, Używać mogą wymienione z nazwiska osoby, reszta za użycie boosta ma uwalony pool request (to było w 2010 lub 2011). I gdzie miał się wtedy ktoś taki jak ja (początkujący w cpp) uczyć?
Często do ciekawszych rzeczy wynajmowane były zespoły zewnętrzne, jako że świat jest mały, to znało się ludzi którzy robili dla firmy ciekawsze rzeczy (średnia takiego zespołu zew nie odbiegała od zespołu wew), było to źródłem frustracji, narzekań, zmiany pracy, powodowało to czasem sytuację szorstkiej przyjaźni, gdzie ludzie zatrudnieni bezpośrednio musieli klepać PR-y kontraktorom i było czepianie się o wszystko.
Dlatego po tylu latach to sam nie wiem co to znaczy dobra rekrutacja - bo z reguły ona nijak nie przystawała do codziennej pracy