Otóż stało się.
Pierwszy raz w znanym mi wszechświecie firma IT zdecydowała się pozwać grupę byłych (wszystkich którzy odeszli) kontraktorów, w tym mnie.
Aktualnie dzwoni do nas kancelaria i nas straszy, że mamy oddać udziały (które były częścią wynagrodzenia), bo w przeciwnym razie nas pozwą.
Podstawą pozwu ma być to, że zadeklarowaliśmy na spotkaniach, że projekt będzie na maj, a na maj nie był. Oczywiście nikt na umowie nic nie miał o żadnych terminach, nikt nic nie podpisywał. Od momentu deklaracji do maja było milion zmian wpływających na czas projektu, a wszystkie faktury zostały przyjęte.
Jak widac, takie rzeczy się jednak dzieją.