Nie jestem fanem gloryfikowania studiów, gdyż uważam, że wszystko i tak zależy od konkretnej jednostki, ale...
Prawda jest taka, że dobrze poprowadzony bootkamp daje dużo więcej niż studia, ponieważ mam znajomych na pewnym wydziale politechniki.
Dobry pewnie tak, ale dobrych w naszym kraju fizycznie nie ma. Luźno strzelając, to co piąty wychodzi po kursie z wystarczającym nakładem wiedzy, aby podjąć jakiś solidny staż.
Uczą się masy przestarzałych technologii, zbędnej teorii, modeli biznesowych niewykorzystywanych od 20 lat i relacyjnych baz danych, bo o nierelacyjnych profesorzy jeszcze nie słyszeli :)
Przynajmniej się czegoś uczą. Ciężko to powiedzieć o absolwentach bootcampów. Zdajesz sobie sprawę, iż studia informatyczne nie skupia się tylko na programowaniu? Co do nierelacyjnych się za bardzo nie odniosę w kontekście całego kraju, ale w PW ten temat jest poprowadzony. Czy solidnie to już nie wiem.
Mało który student realizuje własne projekty a jego wiedza ogranicza się do wiedzy 60 letniego profesor
Odnoście projektów, to zgadzam się. Mało który, aczkolwiek z drugiej strony same projekty zadawane na studiach są na ogół ciekawe - rzadko kiedy jest to klepanie CRUDów z tutoriala.
a jego wiedza ogranicza się do wiedzy 60 letniego profesor
Takowi profesorzy rzadko kiedy prowadzą ćwiczenia. Zazwyczaj tymi zajmują się ich młodsi, którzy często mają podobne doświadczenie komercyjne co przeciętny prowadzący na bootcampie. To oni też ustalają zasady i wybór technologii.
Zauważcie jedno - mało kto płacze o tym, że nie może znaleźć pracy po bootkampie. Pokażcie mi taki temat. [...] Możecie śmiać się dalej z nas, bootkampowiczów ale fakty są takie - Ci z nas, którzy > się starali podczas kursu, prace dostali bez problemu, a wielu z was, którzy się z nas śmieją o pracy może pomarzyć i zakłada kolejny temat jak trudno o pracę.
Ekhem, coś mi tutaj nie pasuje... Swego czasu była tutaj fala absolwentów bootcampów, którzy płakali nad swoim losem. Mam wrażenie, że w końcu zauważyli, iż na tym forum litości nie znajdą i już nie piszą. Zamiast nich pojawili się co gorsi studenci, a bootcampowicze skupili swoją siłę ognia na fanpage'ach.
Nie chce mi się dogłębnie szukać, ale w mojej głowie wybija się najbardziej ten: Bootcamp -> junior = bezsens
Jeśli poświęcisz trochę czasu w wyszukiwarce, to znajdziesz podobnych jeszcze kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt.
Z moich doświadczeń w firmach wynika, iż największy odsiew jest wśród właśnie kursantów. Praktycznie ich CV odpadają na starcie, po zadanku rekruterskim lub na rozmowie. Chociaż jeśli mowa o rozmowach, to te nie są do końca dla nich fair i pytania w nich zadawane powinny być inne.
Uczciwy i rzetelny bootkamp w 50% przygotowuje do pracy w zawodzie - reszta to praca własna.
W pełni się zgadzam. Kwestią jest po prostu nie siąść na laurach po zakończeniu kursu.
Btw. Ja się tak dalej, do dzisiaj zastanawiam... Czemu bootcamp? Za te pieniądze można załatwić sobie prywatne lekcje u kogoś, skąd wyniesie się znacznie więcej.