Mam problem, który niekorzystnie przekłada się na moją pracę.
Co rok zmieniam firmę, bo po 5-7 miesiącach rozpoczyna się proces nudzenia. Czuję to po sobie dość wyraźnie, np. robię się coraz bardziej leniwy, ospały, a na widok jiry tylko mnie mdli.
Pierwsze 3-4 miesiące zwykle są spoko. Mam możliwość poznać projekt, nowe technologie i jest więcej rozkmin niż zazwyczaj. Pojawiają się nawet jakieś krótkie deadliny albo nietypowe problemy i trzeba się wywiązać. To super sprawa, zagrzewa do boju (zwłaszcza jeśli jest totalnie nowy temat) i wtedy mam zajebiste chęci to walki z komputerami.
Natomiast potem (własnie tak po 4-5 miesiącach) zwykle jest to jakieś utrzymanie + dodanie nowej funkcjonalności. Natomiast zaczynam tracić w tym wszystkim sens. Zdecydowanie za mało się dzieje, a "praca" trwa stanowczo za długo.
Zmieniając firmę staram się przewrócić świat do góry nogami i wybieram odmienne tematy. Np. kiedyś była webówka, potem tylko sam backend, potem tylko sam front, było też tworzenie gry, a teraz jest uczenie maszynowe. I zawsze jak mija pół roku (albo mniej) to rzygam tęczą.
Staram się z tym walczyć, by nie zwalniać się za często (w sumie rok to dla mnie naprawdę wyczyn, choć wiem, że dla pracodawcy to i tak podejrzany temat).
Biegam, żeby zgasić tą ospałość. Umysł próbuję zająć czymś co mnie ciekawi, np. clojurescript/clojure, tłukę własny projekt w typescript, ale finalnie to wszystko sprawia, że jeszcze mniej chęci mam do pracy w firmie jakiej jestem. Praca w pewien sposób hamuje moje pomysły i aktywności jakie chciałbym naprawdę realizować.
Czy macie jakiś pomysł co mógłbym zrobić, by chociaż trochę poprawić mój stosunek do pracy? Nie chcę być jak proces Aktualnie brakuje mi sensu/funu/emocji i urozmaiceń.