Cześć,
wiem, że mój temat nie jest w żaden sposób oryginalny. Ale potrzebuje po prostu wygadać się do ludzi z branży, którzy pomogą mi podjąć decyzje. Bardzo ważną decyzje bo w końcu chodzi o przyszłość.
Z zawodu jestem mgr. inż elektrotechniki (+ studia podyplomowe), niedługo 27 letnim. W moim życiu już miałem okazje nawet pełnić funkcje kierownika w firmie oświetleniowej, coś jak LUG, ES System. Na studia poświęciłem 6 lat, 5200zł na podyplomówkę, włożyłem wiele pracy w ten zawód, stopień magisterski dziennie + praca full etat jako projektant oświetlenia.
Skończyłem studia, poszedłem z 3 letnim doświadczeniem do pracy w zawodzie projektanta instalacji elektrycznych i co? I jestem zdruzgotany. 6 lat nauki, 3 lata pracy zawodowej w branży i 2500zł na rękę. Praca przy biurku 8h dziennie, od 7-15a albo 8 d 16, na sztywno. Nie mogę odpuścić poniedziałku by we wtorek zrobić wszystko. Nie mogę powiedzieć w piątek p*** nie robię bo mi się nie chce. Tylko musze udawać, że pracuje, gdzie moja wydajność wynosi może 50%. Dodatkowo ogromna odpowiedzialność, która jest za wysoka (konsultowałem moją opinie z innymi ludźmi pracującymi od 40 lat w tym zawodzie).
Nie będę kłamał - pracuję dla pieniędzy przede wszystkim a tych tu po prostu nie ma. Jak jesteś dobry, na prawdę dobry to max 4000-4500 netto miesięcznie (w warszawie więcej). Ale dalej ogromna odpowiedzialność i brak wolności - mnie to męczy.
To nie tak, że moja praca mnie nie interesuje, wręcz przeciwnie, ale moją pasję niestety zabija właśnie ten brak wolności i pieniądze które są znacząco za niskie przy tym jakiej wiedzy wymaga się od projektanta.
Dlatego od 2 lat myślę nad zmianą branży, wybór oczywisty - programowanie. Dlatego programowanie bo dobrze odnajduje się w IT, pracowałem już w serwisie komputerowym i bardzo chętnie chłonąłem wiedze o wielu rzeczach, nawet o tym jak pracują protokoły (teoria, której nikt w serwisie nie chciał zgłębiać). Od 17 roku życia siedziałem także nad C++, ale zawsze w pewnym momencie przerywałem. Przerywałem z niewiadomych przyczyn, ale najczęściej gdzieś w głowie było, że i tak tego nie wykorzystam w przyszłości.
Programowanie mi się jednak bardzo podoba ponieważ:
-z niczego powstaje coś,
-od razu widzę efekty pracy,
-ogranicza mnie tylko mój umysł - to bardzo fajne. Kiedy szedłem spać i budziłem się rano pełny ekscytacji by wprowadzić małe poprawki do mojego programu.
-po prostu mnie cieszy programowanie.
Fakt może to głupie klepanie kodu jak niektórzy mówią ale ta ogromna satysfakcja gdy powstaje coś ciekawego.
Sama specyfika pracy także jest fajna, bo obserwuje znajomych programistów. Przede wszystkim wolność, praca zdalna. Pracowałem 2 lata zdalnie i super wspominam ten okres. Kiedy mogłem sobie rozbić dzień pracy na 7-12 i 19-23. Kiedy to ja decydowałem o tym co robię i jak a szefa interesował tylko efekt. Połączyłem studia dzienne kończąc je z dobrymi wynikami i pracę, tak, że od razu po studiach dostałem awans. Cechuje mnie bardzo duża samodyscyplina jednak brakuje mi wiary czasem w to co robię i wiary w efekt.
Jedyne co w swoim życiu zrobiłem powiązane z programowanie, co znalazło zastosowanie komercyjne do arkusz excela oparty o VBA do sporządzania ofert. Wszystko było zautomatyzowane i działało jak drogie oprogramowanie do oferowania. Uwielbiałem przy tym wprowadzać zmiany i je testować. To niewiele ale przynajmniej wiem, że sprawiało mi to radość.
Chciałbym iśc w informatykę w programowanie ale boje się, że moje spojrzenie na ten zawód jest wyidealizowane i chciałbym poznać jak to wygląda w praktyce. Dla mnie praca w informatyce to:
-brak betonu PRL. To czego nienawidzę w elektryce, gargamele prl'owskie, ciągnące się jak gangrena. Wyzyskują nie oferując nic w zamian. Projekty niskiej jakości bo liczy się ilośc i auto "prezesa". W informatyce moim zdaniem tego nie ma. To młoda dynamiczna branża z fajnymi ludźmi pełnymi pasji.
-wolność. Duża możliwośc pracy zdalnej. Łączenie pracy biurowej z pracą zdalną. Interesuje się fotografią. Chciałbym jechać w środku tygodnia na jakiś zlot aut sportowych i popstrykać zdjęcia. A kodem zając się w hotelu. Obecna branża mi tego nie daje.
-zarobki. Jako asystent projektanta stawka 3000 to już marzenie (netto oczywiście). Wydaje mi się, że w informatyce jak człowiek się uczy i lubi to co robi to takie zarobki osiągnie po 6 może 10 miesiącach pracy. W miastach takich jak Kraków i Wrocław.
- ciągły rozwój. W elektrotechnice po 3-4 latach pracy często następuje już tylko utrwalanie wiedzy i poznawanie nowych wariantów. Informatykę postrzegam jako zawód dynamiczny. Dziś Java jutro python. Duże pole do popisu i poznania.
-Dodatkowo lubie się uczyć gdy wiem, że ta nauka ma sens.
-Chce luźniej atmosfery w biurze. Żartów branżowych i zwykłych a nie ludzi siedzących przed monitorem na słuchawkach którzy nic nie mówią. Praca ma być także miejsce do spotkania ciekawych ludzi z którymi po pracy można pójśc na piwo (tak jak miałem w oświetleniu).
Jak widać szukam wolności i pracy przy tym co mnie na prawdę interesuje.
Niestety mam też pewne obawy co do informatyki, takie jak:
-lubie robić wszystko sam, albo nie korzystam z gotowców. Wiem, że to droga do "zayebania" się robotą. Staram się to zmienić oczywiście:) W informatyce pełno jest już gotowych bibliotek. Bije się, że nie będę umiał tego stosować:(
-Boje się tego bólu, tego podrażnienia ambicji, rozgoryczenia którymi kopnął mnie świat elektrotechniki. Poświeciłem 2 lata na napisanie jak to ujął promotor i oceniający - rewelacyjnej pracy magisterskiej, skończenie studiów z wynikiem 4.5 i przede wszystkim ogromem pracy zawodowej zakończonej awansem i fajnymi zarobkami, nie miałem życia prywatnego tylk praca i nauka (oraz sport). 26 lat i 3500 netto w branży oświetleniowej to był dla mnie powód do jakiejś dumy. Niestety oświetlenie to wąska branża bez wyzwań, zniszczona przez handel dlatego odszedłem z niej. A teraz zostałem kopnięty i sponiewierany przez realia rynku pracy w zawodzie projektanta instalacji elektrycznych. To boli, boli bardzo na tyle, że odbiera chęci do roboty w nowej pracy. Nie chce zarabiać milionów ale chce żeby było tak jak w oświetleniu. Na koniec miesiąca przychodzi wypłata na która patrze i mówie sobie - było warto pracować. Jak dostałem teraz 1 przelew to pierwsze co pomyślałem - "ja pierd****e".
-boje się, że nie dam rady. Choć jak dotąd radziłem sobie super ze wszystkim. Po liceum humanistycznym, gdzie nie miałem matematyki poszedłem na ciężkie studia inżynierskie. W każdej firmie gdzie byłem, bardzo mnie chwalono. Ale mam ten strach przed wiedzą tajemną programowania.
-jestem perfekcjonista. Nie lubie się przyznawać, że czegoś nie umiem. Boje się, ze pracodawca nie będzie cierpliwy i będzie wymagałbym umiał wszystko po krótkim okresie pracy, po roku powiedzmy. Boje się, że przez to nawet pomimo widocznych postępów będę dla siebie surowy. Wiem, to cecha charakteru i tutaj nikt mi nie pomoże. Bardziej chodzi mi o to, jak branża patrzy na ludzi którzy nic nie umieją.
-work-life balance. Dla mnie praca to 8h i do domu. Potem wieczorkiem mogę nad czymś usiąść ale obecna branża nie daje mi tej możliwości. Tutaj są nadgodziny sztywne. Mi to nie odpowiada. Nie lubie nadgodzin (szczególnie jak sa nie płacone). Pracowałem już zdalnie i tam nawet jak robiłem coś więcej to inaczej odbierałem dodatkową pracę. Czy w zawodzie programisty można zachować ten balans pomiędzy prywatnością a życiem zawodowym?
- czy nie jestem za stary? Wiem, że rodzice i dziewczyna dadzą mi wsparcie i sami nawmawiają na zmianę branży.
To są moje głowne obawy. Proszę napiszcie czy dobrze postrzegam prace w programowaniu.
Teraz jak widzę swoją drogę do pracy w zawodzie programisty.
Do grudnia 2017 roku uczę się mocno angielskiego. Obecnie rozumiem mowe i tekst pisany ale mam duże opery przed komunikacją w 2 strone.
Na przekwalifikowanie mam 2 lata. Przez 2 lata chce zdobyć uprawnienia projektowe w obecnej branży i poświecić ten czas na nauke.
Od stycznia 2018 siadam i przerabiam dokładnie jeszcze raz C++ - symfonie. Staram się też zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy. Około wakacji zacznę się uczyć podstaw javy. Do wakacji 2019 roku mogę już robić uprawnienia projektowe z instalacji elektrycznych.
Zwalniam się z pracy i ide na miesiąc bezpłatnych praktyk - tylko czy ktoś mnie przyjmie? Jednocześnie jako bezrobotny staram się o dofinansowanie miesięcznego bootcampa.
Ile jestem skłonny poświecić?
-miesiąc pracy za darmo byle się nauczyć czegoś w oprogramowaniu,
-na początku praca za 2200-2500zł netto,
-czas na nauke programowania - około 10-12h tygodniowo,
-może zaoczna informatyka o ile będa pieniądze.
-czuć się jak idiota niewiele umiejąc i schować swoje ambicje
Jeżeli ktokolwiek mógłby rozwiać, potwierdzić moje watpliwości, punkt widzenia, napisać słowa otuchy albo zj*** jak psa - to zapraszam. Potrzebuje wsparcia przy tak ważnej decyzji i z góry pozdrawiam każdego kto mi pomoże :)