Fikcja i szkodliwość podziału kompetencji w demokracji

0

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,30613902,polacy-maja-dosc-i-chca-przedterminowych-wyborow-jest-nowy.html

Podsumowując: nowa koalicja rządząca nie zgadza się w wielu sprawach z prezydentem Dudą, ale nie ma większości koniecznej do obalenia weta prezydenckiego, stąd pomysł przedterminowych wyborów, jednak sondaż wykazuje, że Polacy są temu przeciwni.

Czyli co, czeka nas sytuacja patowa aż do kolejnych wyborów prezydenckich?

Za czasów PO w latach 2007-2015 były słynne taśmy z restauracji Sowa. Chociaż te taśmy nie zawierały żadnych rażących skandali, to jednak wyrażane tam opinie są interesujące. Do legendy przeszło określenie "c****, dupa i kamieni kupa". Padały też takie określenia, jak "rozkichane państwo". W skrócie: politycy PO wyrażali opinię, że władza jest zbyt mało scentralizowana, w szczególności, o ile mnie pamięć nie myli, narzekali na trudną współpracę z ówczesnym prokuratorem generalnym, co utrudniało "gierki" z "tłustymi misiami", czyli oligarchami. (czy jakoś tak; z pamięci piszę).

Na początku kadencji PO prezydentem był Lech Kaczyński; spadają nań gromy za nadużywanie weta.

Przychodzi PiS w latach 2015-2023 i spadają nań gromy za centralizację państwa, w szczególności wymiaru sprawiedliwości oraz TK. W szczególności groźny jest atak na TK, bo to "rozmontowywanie bezpieczników demokracji". Przy czym nawet media antypisowskie przyznają, że na koniec swej kadencji PO bezprawnie wprowadziło do TK dwóch sędziów.

Dlaczego TK był taki ważny? Bo ma prawo weta. Niewykluczone, że gdyby PiS nie dokonał przejęcia TK, to nie mógłby rządzić, ze względu na naduzywanie weta ze strony POwskich sędziów.

Od 2023 znowu mamy PO. Ale prezydentem na razie ciągle jeszcze jest Duda, co grozi nadużywaniem weta.

O podziale na władzę wykonawczą i ustawodawczą już pisałem kilkakrotnie. Ten podział i tak nie obowiązuje, to martwe prawo. Przewodniczący (czy też prezes) partii, która wygrała wybory ZAWSZE skupia w swoim ręku zarówno władzę nad rządem, jak i nad Sejmem. Wygrał wybory, więc (w uproszczeniu, jak to pokazuje choćby obecny rozkład sił) posłowie jego partii (uznający jego przywództwo!) mają większośc w sejmie. Pan Prezes/Przewodniczący może kazać im głosować, jak mu się podoba, bo dysponuje dyscypliną partyjną. Oni wybierają rząd i niech ten rząd także będzie lojalny Prezesowi/Przewodniczącemu, bo inaczej wotum nieufności. (Najczęściej, choć nie zawsze, Przewodniczący/Prezes zostaje premierem).

Bywa, że jakiś polityk wybija się na niezależność. Głosuje i podejmuje decyzje tak, jak sam uważa za stosowne, a nie tak, jak mu Prezes bądź Przewodniczący każą. Takim politykiem był np. Gowin. Najpierw zbutnował się Tuskowi, później Kaczyńskiemu. Komentatorzy i dziennikarze gremialnie potępili go za to, pisano, że jest politykiem toksycznym, nieprzewidywalnym, nielojalnym, nigdy nie wiadomo, kiedy spróbuje wysadzić w powietrze własny obóz.

Sytuacja wydaje się jasna: tzw. "rozdział kompetencji" w demokracji to totalna fikcja. Mało tego, im bardziej jest to fikcja, tym lepiej, bo jeśli naprawdę różne stanowiska są poobsadzane niezależnymi politykami niewykonującymi poleceń żadnego przez nich wszystkich naraz uznawanego przywódcy, to wtedy jest impas, nikt nie może niczego zrobić, nikt nie może rządzić, sytuacja robi się patowa. Pat ten zazwyczaj nie trwa długo, partie rozwiązują go przez zakulisowe rozgrywki, niekonstytucyjne przejęcia rozmaitych instytucji, przedterminowe wybory, albo po prostu poczekanie, aż wygasnie kadencja w problematycznej instytucji obsadzonej obecnie przez opozycyjnych polityków.

Demokracja wydaje się działać następująco:

  1. Wszystkie instytucje są obsadzone politykami jednej opcji, uznających wspólne przywódctwo: Ta partia normalnie rządzi, ów wspólny przywódca jest de facto pojedynczą osobą władającą całym państwem.
  2. Różne isntytucje są obsadzone przez polityków różnych opcji: pat, paraliż władzy, to się musi skończyć, by państwo mogło z powrotem zacząć normalnie działać.
  3. Wybory: kontrola rządu przez suwerena, odnowienie mandatu albo zmiana władzy.

Pomimo iż w roku 2015 PO miała większość stanowisk obsadzonych swoimi ludźmi, jednak przegrała wybory i doszło w zmiany władzy. Pomimo iż PiS był nagminnie oskarżany o likwidację demokracji i zwrot ku autorytaryzmowi, jednak w 2023 przegrał wybory i musiał oddać władzę.

Może tu jest właściwy problem? Należy utrzymać punkty 1. oraz 3., natomiast zlikwidować punkt 2. jako szkodliwy kiedykolwiek wystąpi, a przez większość czasu i tak fikcyjny, bo wypływający z utopijnego i przez większość czasu niemającego nic wspólnego z rzeczywistością pojmowania demokracji jako podziału władzy na niezależne od siebie ośrodki?

"Jeśli tak będzie, to nie będzie żadnych bezpieczników chroniących przed zaprowadzeniem dyktatury, oddanie władzy po wyborach zależeć będzie tylko od dobrej woli przegranych" -- ale już tak jest, pod koniec swych kadencji i PO, i PiS miały wszystko poobsadzane swoimi ludźmi i musieli oddać władzę.

Ale OK, zgadzam się: należy zapewnić, by istniała jedna rzeczywiście naprawdę niezależna istytucja mająca za zadanie robić co 4 lata wybory i zapewniać, by co te 4 lata władza zmieniła się na podstawie wyniku wyborów. Natomiast z niezależnością prezydenta, TK i tak dalej należałoby skończyć - bo to zawsze sprowadza się albo do tego, że istntytucje te są podległe władzy, albo jest pat i paraliż. Po prostu: partia, która wygrała wybory, przez 4 lata ma mandat i może robić, co chce - byleby po tych 4 latach musiała oddać władzę, jeśli przegra kolejne wybory. Prezydenta można wybierać równolegle z posłami.

0

Nazywasz sędziów POwskim bo np. nie pozwoliłby na łamanie konstytucji?

0
YetAnohterone napisał(a):

Pomimo iż w roku 2015 PO miała większość stanowisk obsadzonych swoimi ludźmi, jednak przegrała wybory i doszło w zmiany władzy. Pomimo iż PiS był nagminnie oskarżany o likwidację demokracji i zwrot ku autorytaryzmowi, jednak w 2023 przegrał wybory i musiał oddać władzę.

Zasada jest taka że zmiana w sejmie z opóźnieniem propaguje się na pozostałe urzędy. Jedyne co jeszcze się nie pojawiło - to wydłużenie laga, bo na razie ten lag jest relatywnie krótki w stosunku do kadencji sejmu. Ale prędzej czy później ktoś na to wpadnie że możnaby np. powoływać członków na 17-letnią kadencję. Dla porównania TK ma 9 letnią kadencję więc "zachodzi" na pierwszą 4-letnią kadencję kolejnego sejmu.
PO przegrało wybory, ale wybrało na zapas sędziów TK na następną kadencję. PiS przegrał wybory, ale pozostawił swoich szefów NBP, KRRiT itp..

Może tu jest właściwy problem? Należy utrzymać punkty 1. oraz 3., natomiast zlikwidować punkt 2. jako szkodliwy kiedykolwiek wystąpi, a przez większość czasu i tak fikcyjny, bo wypływający z utopijnego i przez większość czasu niemającego nic wspólnego z rzeczywistością pojmowania demokracji jako podziału władzy na niezależne od siebie ośrodki?

Zlikwiduj zatem Konstytucję, bo punkt 2 jest w niej wyraźnie zapisany.
Albo dyskutuj z rozsądnymi ludźmi o jej zmianie, a unikaj durniów których jest pełno.

"Jeśli tak będzie, to nie będzie żadnych bezpieczników chroniących przed zaprowadzeniem dyktatury, oddanie władzy po wyborach zależeć będzie tylko od dobrej woli przegranych" -- ale już tak jest, pod koniec swych kadencji i PO, i PiS miały wszystko poobsadzane swoimi ludźmi i musieli oddać władzę.

Tak nie jest. Podlicz sobie kto pozostał na stołku po wygranych wyborach PiS w 2015:

  • wszystkie sądy, sędziowie, TK, SN, KRS itp
  • NIK (Krzysztof Kwiatkowski )
  • RPO (Adam Bodnar)
  • KRRiT (Jan Dworak)

Poobsadzane swoimi ludźmi = 2-3 lata po wygranych wyborach.

Ale OK, zgadzam się: należy zapewnić, by istniała jedna rzeczywiście naprawdę niezależna istytucja mająca za zadanie robić co 4 lata wybory i zapewniać, by co te 4 lata władza zmieniła się na podstawie wyniku wyborów. Natomiast z niezależnością prezydenta, TK i tak dalej należałoby skończyć - bo to zawsze sprowadza się albo do tego, że istntytucje te są podległe władzy, albo jest pat i paraliż. Po prostu: partia, która wygrała wybory, przez 4 lata ma mandat i może robić, co chce - byleby po tych 4 latach musiała oddać władzę, jeśli przegra kolejne wybory. Prezydenta można wybierać równolegle z posłami.

Zatem w jakim kraju jest podobny model konstytucyjny?

0

Szanowni Państwo, napiszę taki tekst, którym posługuję się często dla przykładu w takiej tematyce.

Czy jest lub może być jakaś zdrowa firma, która zatrudnia pracownika na kierownicze stanowisko takiego jak: Osobę nie mającą żadnych kompetencji i wykształcenia ani wiedzy i doświadczenie w tym czym ma się zajmować. Dodatków osoba ta, nie będzie za nic odpowiedzialna personalnie i nie poniesie żadnych konsekwencji swoich dowolnych szkodliwych decyzji. Ponadto osoba jakiej nawet gdy działa na szkodę firmy w sposób celowy, nie można zwolnić przed upływem jej kilkuletniego kontraktu? TO JAKIŚ ABSURD prawda?

No tak, a przecież na takich zasadach obywatele krajów demokratycznych przyjmują do pracy wszystkich polityków i wysokich urzędników państwowych.

Dodatkowo demokracja jest ustrojem szkodliwym w takim zakresie - że większość narodu zawsze jest głupsza od jakieś mniejszej części obywateli - co ma solidne wykształcenie i wysoką inteligencję.

Powinien być test na prawa wyborcze - czyli test z 100 pytań aby zaliczyć, inaczej nie ma się prawa wyborczego. Pytania oparte na temat tego czy rozumie się gospodarkę, jej zależności, obieg pieniądza i ekonomię. To jest serce państwa te trzy filary.

Machiaveli bardzo mądrze opisał jak powinno się werbować polityków, jak ich kontrolować oraz jak nimi zarządzać - jego zasady są bardzo proste i bardzo skuteczne, i nigdzie nie stosowane - bo sami politycy ustawiają prawa dla siebie i ich zasady:-) Kolejny ABSURD!

0

@Cimron to może w ten sposób. Ministra finansów wybiera grono złożone z profesorów ekonomii, ministra sprawiedliwości wybierają profesorowie prawa, ministra obrony wybierają generałowie (oj, zaczyna się robić groźnie...), koorodynatora służb specjalnych wybierają te właśnie słuzby (ups, znowu groźnie), ministra rolnictwa wybiera SGGW, i tak dalej, aż wreszcie premiera wybierają profesorowie politologii. Dobry byłby to system?

(piszę pół-ironicznie tutaj)

0

Bardzo podejrzewam że Pan nie zrozumiałem mojej intencji w tekście. Oraz tego jaki faktycznie niesie to przekaz i konotację na bazie logiki.
Finalnie jest tak że politycy to zbędny element już od dawna, to szkodniki i jak szkodniki trzeba ich postrzegać i już dawno w obecnym świecie powinno się zlikwidować ich stanowisko pracy na rzecz innych rozwiązań. Problem w tym że większość polityków to zwykli złodzieje, jacy są pasożytami na pieniądzach obywateli i sami sobie prawa takiego nie zrobią do zmian.

Państwem powinny zarządzać koła specjalizacji w danych dziedzinach w czym mają specjalizację pod kontrolą wąskiego grona wybieranego przez obywateli, jako organ nadrzędny - nie decyzyjny! ale nadzorujący uczciwość kół zarządzających. Machiaveli z jakim Pan nie poświęcił czasu na zapoznanie się - już to opisał ponad 500 lat temu w sposób bardzo mady i inteligentny). I to nadal jest aktualne dzisiaj.

Rzym był wielki gdy nie było demokracji dla każdego i upadł, gdy polityką mógł zajmować się każdy nawet byle złodziej a każdy inny miał prawo go wybierać.

0
Cimron napisał(a):

Czy jest lub może być jakaś zdrowa firma, która zatrudnia pracownika na kierownicze stanowisko takiego jak: Osobę nie mającą żadnych kompetencji i wykształcenia ani wiedzy i doświadczenie w tym czym ma się zajmować. Dodatków osoba ta, nie będzie za nic odpowiedzialna personalnie i nie poniesie żadnych konsekwencji swoich dowolnych szkodliwych decyzji. Ponadto osoba jakiej nawet gdy działa na szkodę firmy w sposób celowy, nie można zwolnić przed upływem jej kilkuletniego kontraktu? TO JAKIŚ ABSURD prawda?

Ale po co ma być firma pańswowa zdrowa? Spółki skarbu państwa to element dodatkowego opodatkowania - mówimy obywatelom że płacą 12% podatku, ale zajeb..... im jeszcze 3% w wysokiej cenie paliwa, bo prawo nie umożliwia uczciwej konkurencji na rynku paliwowym.

Dzięki temu przez "rozszerzony" budżet przepływać będzie nie 50% PKB ale 60%.

Przecież właśnie o to wszelkim państwowcom i zamartwiającym się o "publiczną infrastrukturę" chodzi - żeby koryto było jak największe.

No tak, a przecież na takich zasadach obywatele krajów demokratycznych przyjmują do pracy wszystkich polityków i wysokich urzędników państwowych.

Ale nie do końca zgadzają się na ich różne zamordystyczne propozycje

Dodatkowo demokracja jest ustrojem szkodliwym w takim zakresie - że większość narodu zawsze jest głupsza od jakieś mniejszej części obywateli - co ma solidne wykształcenie i wysoką inteligencję.

To zależy - czy większość narodu jest tak głupia jak w powiedzeniu Lenina - że "sprzeda rządowi sznurek, na którem się naród powiesi"

Powinien być test na prawa wyborcze - czyli test z 100 pytań aby zaliczyć, inaczej nie ma się prawa wyborczego. Pytania oparte na temat tego czy rozumie się gospodarkę, jej zależności, obieg pieniądza i ekonomię. To jest serce państwa te trzy filary.

Albo test urzędnika - jaki procent twojego rocznego przychodu jest z budżetu państwa?
Oczywiste jest to że każdy kto dostaje >50% kasy z budżetu będzie głosował tak żeby budżet był jak największy.
Wystarczy zawiesić czasowo prawo głosowania tych którzy mają konflikt interesów a niech głosują nad budżetem ci którzy się do niego dokładają netto i płacą podatki. Proste

Machiaveli bardzo mądrze opisał jak powinno się werbować polityków, jak ich kontrolować oraz jak nimi zarządzać - jego zasady są bardzo proste i bardzo skuteczne, i nigdzie nie stosowane - bo sami politycy ustawiają prawa dla siebie i ich zasady:-) Kolejny ABSURD!

Wymyślono też trójpodział władzy - który jakoś w RP się sensownie nie przyjął.

YetAnohterone napisał(a):

@Cimron to może w ten sposób. Ministra finansów wybiera grono złożone z profesorów ekonomii, ministra sprawiedliwości wybierają profesorowie prawa, ministra obrony wybierają generałowie (oj, zaczyna się robić groźnie...), koorodynatora służb specjalnych wybierają te właśnie słuzby (ups, znowu groźnie), ministra rolnictwa wybiera SGGW, i tak dalej, aż wreszcie premiera wybierają profesorowie politologii. Dobry byłby to system?

Kto wybrał tych profesorów?

Cimron napisał(a):

Bardzo podejrzewam że Pan nie zrozumiałem mojej intencji w tekście. Oraz tego jaki faktycznie niesie to przekaz i konotację na bazie logiki.
Finalnie jest tak że politycy to zbędny element już od dawna, to szkodniki i jak szkodniki trzeba ich postrzegać i już dawno w obecnym świecie powinno się zlikwidować ich stanowisko pracy na rzecz innych rozwiązań. Problem w tym że większość polityków to zwykli złodzieje, jacy są pasożytami na pieniądzach obywateli i sami sobie prawa takiego nie zrobią do zmian.

Czyli podsumowując - politycy mają konflikt interesów wobec swojego pracodawcy który ich wybrał - mieli pracować dla niego, a kradną dla siebie.

Państwem powinny zarządzać koła specjalizacji w danych dziedzinach w czym mają specjalizację pod kontrolą wąskiego grona wybieranego przez obywateli, jako organ nadrzędny - nie decyzyjny! ale nadzorujący uczciwość kół zarządzających. Machiaveli z jakim Pan nie poświęcił czasu na zapoznanie się - już to opisał ponad 500 lat temu w sposób bardzo mady i inteligentny). I to nadal jest aktualne dzisiaj.

Niestety mam wątpliwości bo widziałem wiele razy jak działają "specjaliści" na państwowych uczelniach, a działają tylko dlatego bo mają nieprzerwany dostęp do publicznej kasy.
Pozostaję zatem sceptyczny

Rzym był wielki gdy nie było demokracji dla każdego i upadł, gdy polityką mógł zajmować się każdy nawet byle złodziej a każdy inny miał prawo go wybierać.

Był wielki bo miał sprawną armię i dodatnie saldo grabieży z sąsiednich prowincji.
Chcemy być wielcy to okradajmy Niemców - zgodnie z porównaniem do Imperium Romanum

0

Największym minusem demokracji jest fakt, że menel spod budki ma taki sam głos jak prof. dr. habilitowany. I nie chodzi tutaj o podział na lepszych i gorszych. Ten drugi z wysokim prawdopodobieństwem ma podstawową wiedzę ekonomiczną i swój wybór podyktuje wieloma czynnikami a nie faktem gdzie "dajo".

Potem wygrywa taki pis i jak się przyjrzeć statystyką to właśnie wygrywa po wsiach i innych odległych terenach polski, gdzie znaczna część elektoratu ma niepełne podstawowe ¯_(ツ)_/¯

0
ledi12 napisał(a):

Największym minusem demokracji jest fakt, że menel spod budki ma taki sam głos jak prof. dr. habilitowany. I nie chodzi tutaj o podział na lepszych i gorszych. Ten drugi z wysokim prawdopodobieństwem ma podstawową wiedzę ekonomiczną i swój wybór podyktuje wieloma czynnikami a nie faktem gdzie "dajo".

Potem wygrywa taki pis i jak się przyjrzeć statystyką to właśnie wygrywa po wsiach i innych odległych terenach polski, gdzie znaczna część elektoratu ma niepełne podstawowe ¯_(ツ)_/¯

To nie demokracja ale zasady RiGCz-u - przecież rozum i godność nakazują właśnie takie życie zgodnie z zasadami:

0

Także to miałem jakoś napisać, co ledi12, ale uznałem - że to już było tak często poruszane, że nie trzeba. Nie oszukujmy się i skończymy oszukiwać się społecznie - CZŁOWIEK człowiekowi nie jest równy. Ja nie jestem równy względem żula, nieroba i setek innych grup - można ludzi dzielić na tych co tworzą miejsca pracy i nie tworzą, na tych co dopłacają do budżetu więcej niż z niego biorą, na tych co mają większe wykształcenie i mniejsze, na tych co są głupi i stosunkowo mądrzy itd. Lewactwo chce wszystkich równać do dołu, a nigdy do góry w każdym aspekcie.

A w demokracji centralnie sterowanej jaką mamy w post komuszej Polsce - w narodzie gdzie jego niemal całą inteligencja została zabita przez Rusków i NIemców - mamy ilość ludzi głupich wybitnie wysoką. Ludzi co decydują kogo wybrać - raz na 4 lub 5 lat oddają głos i to jest DEMOKRACJA 1 głos - gdzie potem ten co wybrali go nie musi robić nic co zapowiadał i może kraść - DEMOKRACJA? 1 głos na parę lat jaki nie ma wpływu na nic ? Tylko dany złodziej jest bezkarny przez kolejne lata u koryta. Polska to jest Paradyzja i planeta KSI.

Społeczeństwo jakie zostało do tego doprowadziło bo większość w nim jest po prostu mało inteligenta, inaczej nigdy do władzy by nie doszedł PIS / PO / Lewica ani Wałęsa i pewnie nie było by też komunizmu w tym kraju.

0
Przebrzydły Kontestator napisał(a):

Wymyślono też trójpodział władzy - który jakoś w RP się sensownie nie przyjął.

Ani w RP ani w żadnej demokracji parlamentarnej, gdyż demokracje parlamentarne z założenia mieszają władzę ustawodawczą z wykonawczą.

Wikęszy trójpodział władz jest w systemach prezydenckich. Co ciekawe, w takich systemach częściej zdarzają się zamachy stanu i powroty do dyktatury.

Cimron napisał(a):

i pewnie nie było by też komunizmu w tym kraju.

Akurat ludzie głosowali pko komunistom, ale komuniści sfałszowali wybory.

Komunizm został zaprowadzony wbrew woli narodu na bagnetach rosyjskich.

ledi12 napisał(a):

Największym minusem demokracji jest fakt, że menel spod budki ma taki sam głos jak prof. dr. habilitowany.

Demokracja to najgorszy system, ale nie wymyślono nic lepszego, jak powiedział otyły alkoholik z płucami pełnymi smoły.

0

Wiele osób tutaj nie rozumie jednej z podstawowych zasad demokracji - to jest zasady reprezentacji.

Pokarzę na przykładzie: jeżeli 30% społeczeństwa nie ma matury, to 30% posłów również nie powinno mieć matury. Jeżeli 10% społeczeństwa pracuje na roli to 10% posłów powinno pracować na roli. Jeżeli 60% społeczeństwa zarabia poniżej średniej krajowej, to 60% posłów również powinno zarabiać poniżej średniej krajowej przed objęciem urzędu.

Tylko przestrzeganie tej zasady gwarantuje że interesy wszystkich grup społecznych będą reprezentowane w proporcjonalny sposób.

Tymczasem to co widzimy obecnie to zawłaszczenie sejmu przez osoby wykształcone, z dużych ośrodków miejskich przez co spora część spoleczeństwa de facto nie posiada w sejmie swoich reprezentantów.

Ile jest pijaków w polsce? Około 800k - czyli pijacy stanowią jakieś 2% spoleczeństwa, więc w sejmie powinny się znaleźć 2% * 460 posłów z problemami alkoholowymi (załóżmy że wyleczonymi). Inaczej będzie tak jak teraz - osoby uzależnione żyją na marginesie społeczeństwa i nikt tak naprawdę się nimi nie interesuje...

To samo dotyczy nas, ile jest programistów w sejmie? Nic dziwnego że rząd tak zachęca do importu taniej siły roboczej...

0

0xmarcin - to bardzo dziwny pogląd.

Twoja wypowiedź w linii prostej oznaczać może to: ludzie są za głupi aby mieć prawo wyboru ludzi, których chcą widzieć w rządzie - więc powinni być z nadania ludzie odpowiadający danym grupom i rolnik może głosować tylko na rolnika, bezrobotny tylko na bezrobotnego a nie kogoś innego. W Pana wywodzie w sejmie powinno znaleźć się z 50 000 -100 000 ludzi z każdego zawodu, i grupy społecznej po jego reprezentancie.

Obecnie Polski sejm jest jednym z największych sejmów (co jest złodziejstwem i absurdem) na świecie. A finalnie kto rządzi w Polsce? Masz w sejmie 450 osób "kradnących" a zatrudnionych pewnie grubo ponad 50 000 jest w Polsce pasożytów polityków. Natomiast ile osób rządzi faktycznie w sejmie 3 do 5 https://totemat.pl/kto-rzadzi-polska-wystarczy-przekupic-3-osoby-aby-zmieniac-prawo/ - to po co takich nadmiar. Polska to jest paradyzja i planeta Ksi. W bardzo wielu elementach.

0

@Cimron jeżeli tak uważasz to nie rozumiesz tej zasady.

Powiedz kto bardziej zrozumie problem rolnika? Poseł który jest rolnikiem z dziada pradziada czy absolwent prawa wychowany w warszawie?

Brak reprezentacji skutkuje np. tym że tworzymy przepisy odpowiednie dla dużych miast a nie przystające do rzeczywistości na wsi... Lub prawo dla ludzi wykształconych zapominając że 1/3 kraju nie ma matury...

PS. To że w mediach jest przekaz "wódź zdecydował" nie znaczy że nie odbywały się debaty i dyskusje w samej partii. Każda poważna partia ma tą część widoczną i znacznie bardziej ukryte struktury odpowiadające np. za kampanie, zbieranie podpisów czy kandydowanie do samorządów.

0

Przecież lepszym rozwiązaniem jest to co napisałem dużo wcześniej Fikcja i szkodliwość podziału kompetencji w demokracji oraz uzupełnienie jak to powinno wygalać Fikcja i szkodliwość podziału kompetencji w demokracji - najprostsza i najbardziej skuteczna metoda.

Politycy t szkodniki i warto już zlikwidować zawód polityka.

1
0xmarcin napisał(a):

Pokarzę na przykładzie: jeżeli 30% społeczeństwa nie ma matury, to 30% posłów również nie powinno mieć matury. Jeżeli 10% społeczeństwa pracuje na roli to 10% posłów powinno pracować na roli. Jeżeli 60% społeczeństwa zarabia poniżej średniej krajowej, to 60% posłów również powinno zarabiać poniżej średniej krajowej przed objęciem urzędu.

Tylko przestrzeganie tej zasady gwarantuje że interesy wszystkich grup społecznych będą reprezentowane w proporcjonalny sposób.

Tymczasem to co widzimy obecnie to zawłaszczenie sejmu przez osoby wykształcone, z dużych ośrodków miejskich przez co spora część spoleczeństwa de facto nie posiada w sejmie swoich reprezentantów.

Ile jest pijaków w polsce? Około 800k - czyli pijacy stanowią jakieś 2% spoleczeństwa, więc w sejmie powinny się znaleźć 2% * 460 posłów z problemami alkoholowymi (załóżmy że wyleczonymi). Inaczej będzie tak jak teraz - osoby uzależnione żyją na marginesie społeczeństwa i nikt tak naprawdę się nimi nie interesuje...

To samo dotyczy nas, ile jest programistów w sejmie? Nic dziwnego że rząd tak zachęca do importu taniej siły roboczej...

No ale w takim razie niewykształceni, biedni, alkoholicy programiści sami są sobie winni - czemu nie głosują na niewykształconych, biednych, alkoholików i programistów?

Cimron napisał(a):

0xmarcin - to bardzo dziwny pogląd.

Twoja wypowiedź w linii prostej oznaczać może to: ludzie są za głupi aby mieć prawo wyboru ludzi, których chcą widzieć w rządzie - więc powinni być z nadania ludzie odpowiadający danym grupom i rolnik może głosować tylko na rolnika, bezrobotny tylko na bezrobotnego a nie kogoś innego. W Pana wywodzie w sejmie powinno znaleźć się z 50 000 -100 000 ludzi z każdego zawodu, i grupy społecznej po jego reprezentancie.

Obecnie Polski sejm jest jednym z największych sejmów (co jest złodziejstwem i absurdem) na świecie. A finalnie kto rządzi w Polsce? Masz w sejmie 450 osób "kradnących" a zatrudnionych pewnie grubo ponad 50 000 jest w Polsce pasożytów polityków. Natomiast ile osób rządzi faktycznie w sejmie 3 do 5 https://totemat.pl/kto-rzadzi-polska-wystarczy-przekupic-3-osoby-aby-zmieniac-prawo/ - to po co takich nadmiar. Polska to jest paradyzja i planeta Ksi. W bardzo wielu elementach.

Kompletne niezrozumienie sensu i celu istnienia sejmu.

Posłowie nie są w sejmie po to, by o czymkolwiek decydować. I bardzo dobrze, bo gdyby posłowie naprawdę rządzili, to marnie by to wyglądało: zanim 460 ludzi by się na coś zgodziło po niekończących się kłótniach... Decyduje przywódca partii, która wygrała wybory i wąskie grono ludzi stanowiących 'wewnętrzny krąg' w partii. I bardzo dobrze, bo takie wąskie grono ludzi uznających wspólne przywódctwo będzie mogło rządzić efektywnie, prowadząc spójną politykę i zajmując się podejmowaniem decyzji, a nie kłótniami.

Posłowie są po to, by różne grupy społeczne mogły zostać usłyszane. Tak, jak powiedział @0xmarcin : niewykształceni, biedni, alkoholicy, ..., mniejszości narodowe, ludzie z każdego miasta, miasteczka, zagłębia, okręgu, ... itp, itd. W teorii przynajmniej poseł wybrany przez daną grupę ludzi powinien w sejmie reprezentować jej interesy.

Wąskiemu gronu, które naprawdę podejmuje decyzje, łatwiej jest nabrać głuchoty na potrzeby różnych grup społecznych. Ale jeśli posłów jest 460, to dla każdej grupy społecznej powinien (w teorii, oby...) znaleźć się poseł, który powie w sejmie, co tę grupę społeczną boli, i grupa trzymająca władzę będzie musiała to usłyszeć.

======================

PS nie zgadzam się z tym, że nikt nie interesuje się uzależnionymi. Ośrodków, w których mogą oni uzyskać pomoc jest bardzo dużo. Problem z uzależnieniami jest taki, że nie można wyleczyć uzależnionego wbrew jego woli. Taka jest specyfika tej choroby. Uzależniony musi pozwolić sobie pomóc i co więcej pomoc nie może polegać na tym, że bezwarunkowo zapewni mu się wszystkie potrzeby, bo to tylko utrzymuje go w nałogu. (np. jeśli nawet dasz alkoholikowi w ramach jałmużny chleb, to z jego perspektywy bardzo dobrze, te ostatnie 5zł, jakie mu zostały, może wydać na najtańszy alkohol, jaki znajdzie, już nie musi kupować za nie chleba - to jest szkodzenie alkoholikom, ale tak, by móc samego siebie oszukać, że się im pomaga). Dlatego kompetentni ludzie, którzy zajmują się pomocą uzależnionym, zawsze stawiają warunki. Np. w (bardzo dobrym) warszawskim ośrodku Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej jest warunek, że nie wolno spożywac alkoholu - kto ten warunek złamie, wylatuje. (Oczywiście ci, którzy chcą wyjść z nałogu, otrzymują stosowną pomoc, kierowani są do AA). Tak samo pensjonariusze muszą szukać pracy, są tam ludzie, którzy bardzo pomogają w znalezieniu pracy.

Niestety, ale smutka i trudna dla niektórych do przełknięcia prawda jest taka, że bezdomni i uzależnieni, którzy pozostają bezdomni i uzależnieni, sami są sobie winni, gdyż wolą trwać dalej w nałogach niż pozwolić sobie pomóc i podjąć konieczny trud wyjścia na prostą - bo again, takim osobom można i trzeba pomagać, ale wszystkiego za nich nie da rady zrobić.

(I proszę mi nie imputować, że jestem bezduszny wobec bezdomnych czy że oni mnie nie interesują - swego czasu angażowałem się w wolontariat dla bezdomnych).

Co ewentualnie moznaby robić więcej - zapobiegać. Ale to także się dzieje. Dzięki lobbyingowi PARPA oraz episkopatu stale podnoszona jest akcyza na alkohol. Założenie jest takie, że chociaż alkoholik zawsze znajdzie alkohol niezależnie od czegokolwiek, tak jednak zaporowe ceny na alkohol powinny sprawić, że nieuzależnieni będą po niego sięgać co najwyżej okazjonalnie, a więc nie będą się uzależniać. Czy mi się taka polityka podoba - nie jestem pewien, ale przypuszczam, że z punktu widzenia rozwiązywania problemów alkoholowych rzeczywiście może okazać się skuteczna.

0

@YetAnohterone - oceniasz system demokratyczny przez bardzo wyjątkowy okres w polskiej polityce - tzn. lata 2015-2023.

  1. Nigdy wcześniej, ani później nie mieliśmy sytuacji w której jedna partia zdobyła więcej niż połowę miejsc w Sejmie. Przy czym nie była to zasługa świetnego wyniku PiS - po prostu Lewica, Partia Razem i KORWiN nie przekroczyły progu wyborczego. W rezultacie prawie 15% oddanych głosów zostało zmarnowanych. Dla porównania - w latach 2011, 2019 i 2023 ten wskaźnik wynosił odpowiednio 4%, 1% i znowu 4%.
  2. Do tego należy dorzucić to, że PiS w latach 2015-2023 to była partia, w której Jarosław Kaczyński decydował o wszystkim. W latach 2007-2011 w PiS przeprowadzono czystki - wylecieli wszyscy ważniejsi działacze - Ludwik Dorn, Zbigniew Ziobro, KM Ujazdowski itp.

W rezultacie znaleźliśmy się w sytuacji, w której jeden człowiek decydował praktycznie o wszystkim - co doprowadziło do sytuacji, którą znamy teraz.

3

@wartek01 Zgadzam się z Twoją analizą rządu PiS. Uważam jednak, że za PO w latach 2007-2015 to było to samo.

Związanie władzy ustawodawczej z wykonawczą wynika z samej specyfiki demokracji parlamentarnej. Po prostu władza ustawodawcza (Sejm) wybiera władzę wykonawczą (Rząd). Wobec tego jeśli w rządzie nie ma "swoich", to rząd jest odwoływany i tyle. Wobec tego trójpodziału po prostu nie ma. O jakimkolwiek podziale między władzą ustawodawczą a wykonawczą można mówić przy systemach prezydenckich, gdzie władzę wykonawczą ma prezydent, który jest wybierany niezależnie od parlamentu. Again, co ciekawe w systemach prezydenckich częściej obserwujemy powstawanie dyktatur.

Posłowie muszą głosować tak, jak im przywódca ich partii każe. To jest nawet sformalizowane: istnieje takie narzędzie, jak dyscyplina partyjna.

Ergo rządzi przywódca partii, która wygrała wybory. Jeśli już, to za PO było to nawet bardziej jawne: Tusk został premierem. Różnica polega na tym, że za PiSu Kaczyński nie został premierem, tylko posadził na fotelu premiera jednego ze swoich ludzi.

Tak: W latach 2007-2015 PO nie miała samodzielnej większości i musiała być w koalicji z PSL. W najlepszym zatem wypadku rządziło dwóch ludzi, Tusk i przewodniczący PSLu JakMuTamByło. Ale przypuszczam, że rządził tylko sam Tusk, PSL to była raczej grzeczna przystawka.

PO także zrobiła czystki. Gowin ze swymi ludźmi wyleciał dokładnie za to, że kilka razy głosował niezgodnie z tym, co mu kazano. Wcześniej prawdopodobnie wygryziony został także Rokita. Ewentualnie można się zastanawiać, czy Palikot został wygryziony, czy też odszedł z własnej woli.

Gowina pod swe skrzydła przyjął PiS, po czym Gowin za rządów PiSu robił dokładnie to samo: sprzeciwiał się własnemu ugrupowaniu, kiedy tak mu się podobało (bądź kiedy tak uważał za słuszne). Co ciekawe, za swoją niesforność zarówno wobec PO, jak i PiS został Gowin gremialnie potępiony przez dziennikarzy i ekspertów, którzy podnosili, że Gowin jest politykiem niegodnym zaufania, toksycznym, nigdy nie wiadomo, kiedy nie spróbuje wysadzić w powietrze własnego ugrupowania. Pokazuje to, że komentatorzy czasem już nawet nie podtrzymują fikcji o podziale autorytetu: jeśli ktoś nie wykonuje poleceń własnego wodza, to za to go potępiają.

Natomiast nazywanie Dudy "długopisem" jest zwyczajnie niezgodne z faktami. Duda częściej wetował ustawy własnego ugrupowania, niż Komorowski. Zatem jeśli gdzieś można mówić o faktycznej, choćby nieznacznej niezależności, to chyba na linii PiS - Duda.

Obecnie rządzi koalicja kilku partii - czas pokaże, na ile będziemy mieć współpracę kilku niezależnych przywódców, a na ile zdegeneruje się to znowu do rządów jednego człowieka.

0

@YetAnohterone: lata 2007-2015 pod względem struktury rządzenia były całkowicie inne. PO musiało się liczyć z swoim koalicjantem.

Czystki w PO niespecjalnie przypominały czystki w PiS bo - jak zauważyłeś - tam usuwano osoby, które nie pasowały do linii partii (Gowin, Palikot, Rokita), a w PiS odsuwano osoby, które miały poglądy jak partia, ale sprzeciwiały się temu jak partia jest kierowana.

Oczywiście - tego typu rzeczy dzieją się wszędzie - każda partia ma swojego Cymańskiego - ale w tego typu sytuacjach istotna jest skala.

Za rządów PO-PSL było sporo sporów w koalicji rządzącej. Za rządów PiS faktyczna opozycja co do głównej linii partii zaczęła się po wyborach w 2019 r. i to nawet nie była krytyka Jarosława Kaczyńskiego, tylko uderzano jedynie w rząd.

0
0xmarcin napisał(a):

Tylko przestrzeganie tej zasady gwarantuje że interesy wszystkich grup społecznych będą reprezentowane w proporcjonalny sposób.

Osobiście mam wątpliwości czy np. łysy poseł będzie reprezentował interesy wszystkich łysych, ale rozumiem skąd te przekonania.

Tymczasem to co widzimy obecnie to zawłaszczenie sejmu przez osoby wykształcone, z dużych ośrodków miejskich przez co spora część spoleczeństwa de facto nie posiada w sejmie swoich reprezentantów.

Nie tyle wykształcone, co po prostu cwane, na tyle cwane żeby dostać się do koryta i traktować je jako chwilowy "postaw sukna" o którym pisał Sienkiewicz

To samo dotyczy nas, ile jest programistów w sejmie? Nic dziwnego że rząd tak zachęca do importu taniej siły roboczej...

Moim zdaniem problemem nie jest to że są lub nie ma programistów w sejmie, ale że te muppety które tam siedzą bardziej boją się swojego wodza który wpisał ich na listę niż społeczeństwa które ich wybrało

Cimron napisał(a):

Obecnie Polski sejm jest jednym z największych sejmów (co jest złodziejstwem i absurdem) na świecie. A finalnie kto rządzi w Polsce? Masz w sejmie 450 osób "kradnących" a zatrudnionych pewnie grubo ponad 50 000 jest w Polsce pasożytów polityków. Natomiast ile osób rządzi faktycznie w sejmie 3 do 5 https://totemat.pl/kto-rzadzi-polska-wystarczy-przekupic-3-osoby-aby-zmieniac-prawo/ - to po co takich nadmiar. Polska to jest paradyzja i planeta Ksi. W bardzo wielu elementach.

To nie sejm rządzi Polską, ja uważam że powinno się używać słowa OLIGARCHIA

YetAnohterone napisał(a):

Posłowie muszą głosować tak, jak im przywódca ich partii każe. To jest nawet sformalizowane: istnieje takie narzędzie, jak dyscyplina partyjna.

Ergo rządzi przywódca partii, która wygrała wybory. Jeśli już, to za PO było to nawet bardziej jawne: Tusk został premierem. Różnica polega na tym, że za PiSu Kaczyński nie został premierem, tylko posadził na fotelu premiera jednego ze swoich ludzi.

Lub przywódcy partii będących w koalicji. Oczywiście jeden rządzi "bardziej", a drugi "mniej" bo ma mniejszą zdolność koalicyjną.

Tak: W latach 2007-2015 PO nie miała samodzielnej większości i musiała być w koalicji z PSL. W najlepszym zatem wypadku rządziło dwóch ludzi, Tusk i przewodniczący PSLu JakMuTamByło. Ale przypuszczam, że rządził tylko sam Tusk, PSL to była raczej grzeczna przystawka.

Nadal to się nazywa Oligarchia

Obecnie rządzi koalicja kilku partii - czas pokaże, na ile będziemy mieć współpracę kilku niezależnych przywódców, a na ile zdegeneruje się to znowu do rządów jednego człowieka.

Dobrze, żeby nie było nudno - nazwijmy tą oligarchię Triumwiratem. Będzie jakoś tak ładniej.

Nadal nie zmienia to faktu że rządzi - powiedzmy kilku - "świniopasów" - którzy między sobą wydzierają sobie i swoim podopiecznym koryto.

I odrobinę nie zgadzam się z tezą że istnieją po to aby grupy społeczne zostały usłyszane.

To że ktoś podszywa się pod głos jakiejś grupy społecznej, to nie to samo. Jest dalej świnią pod butem swojego świniopasa, tylko kwiczy innym tonem.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1