Podwyżka minimalnej do 4k

0

Tutaj zacytuje RP dla tych co jeszcze nie wiedzą do kogo trafi ta podwyżka:

(Pracownik) ostatecznie będzie miał do dyspozycji 3222 zł miesięcznie (wzrost o 513 zł). Jednak przedsiębiorca i pracownik wpłacą do budżetu w formie obciążeń podatkowych i składkowych łącznie o 1889 zł więcej. Jeśli pracownik postanowi wydać kwotę podwyżki, do budżetu trafi dodatkowo 96 zł z tytułu podatku VAT

3

Do tych wyliczeń dorzuć jeszcze fakt, że podniesienie minimalnej podniesie średnią płacę, przez co w górę poleci np. składka ZUS dla przedsiębiorców - i będziemy mieli odpowiedź czemu rząd tak hojnie szasta nie swoimi pieniędzmi.

Inna, smutniejsza trochę sprawa to to, że wyższa płaca minimalna zabija małe i średnie biznesy - zwłaszcza poza dużymi miastami firmy nie są w stanie utrzymać się na małych, lokalnych rynkach.

0

Jakoś liczba zamknięć nie rośnie, więc po prostu część kasy idzie pod stołem na niepełnym etacie albo częściej zatrudnia się na czarno. Zresztą nawet jeśli jakaś mała firma padnie, to szef i pracownicy pójdą na etat do konkurencji i tyle, no bo skoro było zapotrzebowanie na ich usługi, to dalej ktoś musi robić, prawda? A rozdrobnienie działalności akurat mamy dość duże. Co najwyżej ceny trochę wzrosną, bo mniej podmiotów będzie rywalizowało na zasadzie: kto mniej - albo kto bardziej na czarno - zapłaci pracownikom, co przecież trwa w najlepsze już od dekad.

Swoją drogą, na pewno wielu na tym forum martwi wyłącznie to, że zapłacą o 200-300 zł więcej w składkach na swoich fikcyjnych działalnościach.

0
leoninus napisał(a):

Jakoś liczba zamknięć nie rośnie, więc po prostu część kasy idzie pod stołem na niepełnym etacie albo częściej zatrudnia się na czarno. Zresztą nawet jeśli jakaś mała firma padnie, to szef i pracownicy pójdą na etat do konkurencji i tyle, no bo skoro było zapotrzebowanie na ich usługi, to dalej ktoś musi robić, prawda? A rozdrobnienie działalności akurat mamy dość duże.

Tu nie chodzi o samą liczbę zamknięć, tylko o liczbę istniejących podmiotów - a ta maleje w przypadku małych i średnich przedsiębiorstw. Jeśli chodzi o zapotrzebowanie na czyjeś usługi - to ludzi tną budżety, więc mamy takie koło: zapotrzebowanie maleje bo coraz więcej osób musi ciąć budżety.

Swoją drogą, na pewno wielu na tym forum martwi wyłącznie to, że zapłacą o 200-300 zł więcej w składkach na swoich fikcyjnych działalnościach.

Trzy pytania:

  • czemu osoba zarabiająca 20 tys. złotych miałaby się nie przejmować tym, że będzie musiała płacić 200-300 złotych więcej za nic? Rozumiem, że są ludzie, którzy nie widzą problemu w wyrzuceniu tych paru stów w błoto, ale z doświadczenia wiem, że jednak ludzie nie rzucają kasą na lewo i prawo, nawet gdy dużo zarabiają.
  • czemu zakładasz, że ludzie na tym forum żyją w bańce i nie mają znajomych czy rodzin, które pracują w mniej komfortowych branżach?
  • czemu zakładasz, że działalność prowadzona zgodnie z prawem i zgodnie z orzecznictwem sądów jest fikcyjna?
2

W tych wszystkich rozważaniach o podatkach, śmierci firm itd. weźcie też pod uwagę, że w dzisiejszych czasach ciężko przeżyć za najniższą krajową jeśli nie ma się np. domu w spadku.
Nie generalizuję, ale wielu pracodawców będzie płacić najniższą a sami będą jeździć na Hawaje na wakacje i co 3 lata wymienią auto na nowe.
Jak dla mnie minimalna i tak powinna być znaczenie wyższa. Według GUS w PL na minimalnej jest około 1,5 miliona ludzi.

0

@jurek1980: dane chyba są nieaktualne (lub dotyczą tylko UoP) bo na minimalnej jest już trzy miliony osób (dane MF).

Jeśli chodzi o minimalną jako taką to masz rację, że jest ona potrzebna i nie jest to wynalazek Szatana, a całkiem sensowne narzędzie. Natomiast kwestia jest taka, że obecny obóz rządzący uczynił sobie z minimalnej perpetuum mobile - podnosi ją w bardzo szybkim tempie, co powoduje większe wpływy do budżetu, ale także upadek firm i pauperyzację dużej części społeczeństwa.

Fajnie się patrzy na te 4 tys. złotych brutto z punktu widzenia dużych miast - zwłaszcza, jeśli siedzisz sobie w bańce programisty na JDG, którego obchodzi ta jedna lub dwie faktury miesięcznie. Tyle tylko, że postaw się w skórze człowieka zajmującego się prawdziwym biznesem, zwłaszcza w branży gdzie konkuruje się głównie kosztami - takie firmy nie mają szansy ani wytrzymać konkurencji z dużymi podmiotami. A jednak jestem zwolennikiem tego, żeby Polacy mieli polski przemysł?

0

Czyli teraz woźny w szkole 3.5k do rączki, a nauczyciel... tyle samo!

No właśnie nie. Budżetówka też powinna dostać podwyżki. Pomijam fakt, że nauczyciele według mnie takich pensji nie dostają. No chyba, że faktycznie chcą pracować 3-4 godziny dziennie ( czy ile tam wychodzi z tych kart nauczyciela).

@wartek01: No i ok. Ale podwyżka będzie dotyczyć i większych i mniejszych firm, wierz mi lub nie nie zaburzy to mocno konkurencji.

Daleki jestem od pochwal obecnego rządu. Ale jeśli przykładowo mój czynsz w ciągu ostatnich 5 lat poszedł w górę o 75% to innym podejrzewam podobnie.
I całość społeczeństwa musi jakoś żyć a nie liczyć na rząd który da kolejne 73737 Plus za nic nie robienie.

0
jurek1980 napisał(a):

@wartek01: No i ok. Ale podwyżka będzie dotyczyć i większych i mniejszych firm, wierz mi lub nie nie zaburzy to mocno konkurencji.

Daleki jestem od pochwal obecnego rządu. Ale jeśli przykładowo mój czynsz w ciągu ostatnich 5 lat poszedł w górę o 75% to innym podejrzewam podobnie.

Jest to błędne podejście bo podwyżka minimalnej jest no... podwyżką kwotową, a nie procentową.
Pomyśl tak: masz trzy firmy, jedna płaci pracownikowi 3 tys. złotych, druga - 3,9 tys. złotych, trzecia - 4,5 tys. złotych. I teraz rząd podnosi płacę do 4 tys. złotych.
Pierwszej firmie koszty skoczą o trzy tysiące złotych.
Drugiej firmie - o sto złotych.
Trzeciej firmie - nic.

W rezultacie najsłabszy wyleci z rynku, ten drugi pewnie przeżyje, a trzeci nawet nie zauważy. I tak wygląda obecnie podział - masz małe firmy, które muszą walczyć o przetrwanie, średnie firmy, które podwyżkę odczują oraz duże korporacje, które nawet jej nie zauważą. Odzwierciedlają to liczby - małe przedsiębiorstwa upadają (ich liczba zmniejszyła się o 20% od 2015 r.), średnie - jakoś trzymają (spadek o ok. 7-8%), dużych firm przybyło.

Druga kwestia jest taka, że bardzo ważna jest prędkość podnoszenia płacy minimalnej. W tej chwili minimalna rośnie procentowo o połowę szybciej niż średnia (tj. średnia pensja od 2015 r. urosła o 80%, minimalna - o ok. 120%), co oznacza, że mamy coraz więcej osób na minimalnej - a więc coraz więcej osób żyjących na krawędzi ubóstwa.

I całość społeczeństwa musi jakoś żyć a nie liczyć na rząd który da kolejne 73737 Plus za nic nie robienie.

To jest całkowicie inna kwestia.

0

Mogli chociaż podnieść do 4p

Swoją drogą, na pewno wielu na tym forum martwi wyłącznie to, że zapłacą o 200-300 zł więcej w składkach na swoich fikcyjnych działalnościach.

Co najwyżej ceny trochę wzrosną, bo mniej podmiotów będzie rywalizowało na zasadzie: kto mniej - albo kto bardziej na czarno - zapłaci pracownikom, co przecież trwa w najlepsze już od dekad.

No tak, przecież nie ma czegoś takiego jak cena graniczna, ludzie zapłacą dowolną cenę która będzie rosnąć w nieskończoność. Perpetuum mobile.

Widzimy to obecnie na wakacjach, ludzie są tacy bogaci, że wolą wspierać portugalskie firmy kateringowe niż lokalnych zachłannych właścicieli gastronomii. Spiralę cenową na pewno nakręcili sami, niech teraz płaczą, że ryba w portugalskim sklepie smakuje lepiej.

0

@froziu: ale to nie tak. Spirala cenowa powiązana jest z kosztami wytworzenia produktu/usługi. Wynagrodzenie jest jednym ze składników. Inny jest np. koszt energii (mamy teraz chyba najdroższą w UE) itd.
Jeśli więc w Portugalii gość zarabia 1000 EU miesięcznie (a zarabia więcej) to niższa cena gofra nad morzem musi wynikać z innych kosztów.
Na tle EU raczej ciągle jesteśmy w ogonie zarobków a nie w czołówce. A produkty/usługi albo nie są tańsze, albo są droższe.

0

@jurek1980: Spirala cenowa polega na błędnym kole podnoszenia cen.
[Tu następuje dynamiczny skok tego co składa się na wytworzenie produktu jako faza inicjalna] -> Ceny wytworzenia rosną -> rosną ceny produktu -> rosną wynagrodzenia -> rośnie cena wytworzenia -> rośnie cena produktu -> rośnie wynagrodzenie. Ceny rosną zbyt szybko, bo rynek nie nadąża z ich ustabilizowaniem.
Jednak ja użyłem tego w kontekście odrealnienia, bo o ile koszt wytworzenia produktu/usługi jest policzalny o tyle koszt... no też usługi - hotelarskiej/gastronomicznej jest spekulacyjny. Cena wynika z mocnego popytu/podaży i formy przebitki w stylu "dać marżę = max ile zapłaci klient - 1" i tu jest wyszukiwanie świętego graala ile wynosi ten max.

O ile cena w knajpie w mieście powiatowym / typowym hotelu służbowym w takiej Warszawie jest ustalona na sensownym przeliczniku, o tyle ceny wakacyjne to spekulacja, a że "no jest drogo, ceny rosną" to sobie walną chore przebitki i ktoś wyżej uznał że

Co najwyżej ceny trochę wzrosną

I pewnie każdy dostanie więcej z minimalnej więc będzie go stać. No niestety branża turystyczna już pokazuje - że nie. Ludzi stać na to nie będzie i będą szukali alternatyw - tutaj moja analogia do portugalskiego sklepu, bo Polacy wolą kupić dorsza z biedronki i usmażyć go w apartamencie zamiast wydać 60zł w knajpie nad morzem za posiłek.

Analogicznie będzie jeśli "ceny troszkę wzrosną" z usługami np. typu beauty czy np. wykończeniówki - ludzie prędzej sobie kupią sami lampę do hybryd czy nóż do gładzi niż przełkną niekończące się "małe" podwyżki, spowodowane np. tym:

Swoją drogą, na pewno wielu na tym forum martwi wyłącznie to, że zapłacą o 200-300 zł więcej w składkach na swoich fikcyjnych działalnościach.

0

Ceny są kształtowane przez rynek - podaż i popyt. Na podaż wpływają koszty produkcji jak i popyt. By w ogóle zaistniał popyt produkt musi mieć dla kupującego jakąkolwiek użyteczność, która usprawiedliwia w jego mniemaniu cenę. Na popyt więc mocno wpływają oczekiwania cenowe (ludzie przestają kupować jeśli uznają że coś jest w ich prywatnej, potencjalnie bezpodstawnej, opinii za drogie i zaczną kupować po tej cenie dopiero jeśli nie będą mieli wyboru bo przykładowo konkurencja nie będzie w stanie zaoferować substytutu lub niższej ceny bo sprzedawanie czegoś taniej jest po prostu nieopłacalne).

Wynagrodzenie to koszt pracy [tak, część idzie na podatki, składki tp.].

Stopy procentowe to składowa kosztu kredytu.

Spirala cenowa to pseudonaukowa fantazja ludzi, którzy nie znają realiów rynku (czytaj masy współczesnych akademickich [pseudo]ekonomistów). Wiara w tego typu perpetuum mobile jest dla mnie jak wiara w to, że zwiększanie podaży pieniądza w obiegu (a.k.a. "money/loan printer goes brrr" a.k.a. klasyczna definicja inflacji) nie kończy się wzrostem cen (błędnie współcześnie nazyanym inflacją).

2

A mi akurat ten ruch się prawie podoba. Prawie, bo płaca minimalna powinna być w jakiejś części zróżnicowana, regionalnie, wg. doświadczenia pracowników.
Tak, coraz więcej ludzi zarabia minimalną, ale to nie oznacza, że żyją w ubóstwie. Gdyby nie zmiana płacy minimalnej, to te 3 miliony dostawałyby na rękę mniej, a dostają więcej, więc dla nich to lepiej. W każdym razie ja wolałbym zarabiać 4k przy minimalnej 4k, niż 2.5k przy minimalnej 2k.
Warunki dla podnoszenia ten płacy również istnieją, co widać po praktycznie zerowym bezrobociu i jak do tej pory ten wskaźnik nie wzrósł, więc gospodarce udaje się wchłonąć tych zwolnionych z upadłych biznesów. Jeżeli ktoś inny jest w stanie zapłacić wyższą pensję, to dobrze, że ten poprzedni upadł, bo blokował zasoby. Tak, jakieś wartości wzrosną, wzrosną też ceny (większa średnia > większy popyt > większe ceny), ale problemem polskiej gospodarki nie jest to, że nie da się u nas przyzwoicie zarobić (większość osób na tym forum zarabia bardzo przyzwoicie), ale to, że z prostej pracy bardzo ciężko się utrzymać.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1