Ta decyzja prezydenta niby nie zadowoliła w pełni nikogo, ale w praktyce strona broniąca sądów po raz pierwszy dostała więcej niż się spodziewała i w sumie jest mu chyba szczerze wdzięczna, a poparcie wśród jego wyborców raczej też mu nie spadło, więc była chyba optymalna. Jedyni, których wkurzył to posłowie i ministrowie PIS.
To może być bardzo dobra decyzja Dudy z punktu widzenia jego przyszłej kariery. Duda był najlepszą możliwą opcją Kaczyńskiego w ostatnich wyborach, ale od tego czasu jakoś się między nimi nie układa. PIS może za 3 lata namaścić kogoś zupełnie innego niż Duda, np. Ziobrę, który w Ministerstwie Sprawiedliwość może sobie bardzo poprawić notowania (przypomnę, że w ten sposób poprawił swoje notowania Lech Kaczyński), albo nowego pupila Jarka - Morawieckiego. Niby byłoby to trochę szalone, ale pewny siebie Jarek mógłby wierzyć, że ludzie zawsze pójdą za jego głosem. Tymczasem wybicie się zawczasu na niezależność nie zabierze Dudzie wielu sympatyków z tych, którzy na niego poprzednio głosowali, a dostarczy mu nowych: K'15, niezdecydowanych, a nawet niektórych zwolenników PO i .N, rozczarowanych brakiem silnego lidera po ich stronie. Jeśli po zakończeniu kadencji w PE Tusk nie zdecyduje się kandydować, to gra może rozegrać się między Dudą a nowym kandydatem PIS.