Czy partycjonowanie dysku ma sens?

0

Kiedyś dyski twarde zazwyczaj dzieliło się na partycje co najmniej C na system i aplikacje, D na resztę. W przypadku dość częstych w czasach XP formatów można było spokojnie puścić partycję C z dymem. Oszczędzało to sporo czasu względem backupowania danych lub usuwania windowsa ręcznie przed nową instalacją.
Miało to też taki sens że w przypadku dysków HDD partycje dostawały fizyczny przydział, lub nawet cały talerz dla siebie. Bywało tak i to nie raz że psuła się jedna partycja a reszta na tym samym dysku była w porządku. W takim przypadku nawet większa ilość partycji miała sens bo można było mieć łatwy dostęp do zdrowego obszaru dysku omijając po prostu tę zepsutą. Niby jest oznaczanie zepsutych obszarów ale działa to chyba sektor po sektorze i w przypadku jednej partycji cały system spowalnia gdy korzystamy z częściowo uszkodzonego dysku.

Czy w dobie nowszych windowsów których nie trzeba reinstalować każdego roku i które potrafią same się zreinstalować na tej samej partycji bez utraty danych i w dobie dysków SSD partycjonowanie ma jakikolwiek sens?

2

Nie ma, chyba, że robisz sobie partycje pod konkretne backupy, żeby robić mniejsze backupy.

5

Moim zdaniem ciągle warto, choćby na wypadek gydybyś musiał robić format przy okazji instalacji nowej wersji systemu, bo aktualizacja się "wykrzacza".

4

Moim zdaniem w domowym sprzęcie nie ma to sensu.
Minusy podziału to np. masz na dysku 8GB wolnego miejsca po 4GB na każdej. Potrzebujesz wgrać plik 5GB i zaczynają się kombinacje.
Mam wrażenie też, że obecnie dyski w komputerach domowych i laptopach są małe względem potencjalnej wielkości plików.

@Freja Draco pamiętam jak za czasów Win 98 kolega miał płytę na chipsecie VIA. Każde montowanie nowego sprzętu kończyło się koniecznością reinstalacji. W dodatku stery do płyty były na 4 dyskietkach i tylko użycie ich we właściwej kolejności powodowało że system działał stabilnie. Inaczej BSOD co 5 minut a próba instalowania usuwania sterowników itd. nie pomagała.

1

Zależy czym się zajmujesz, ale ci co potrzebują dużo przestrzeni dyskowej (np obróbka video / tworzenie scen 3d) i tak mają po kilka dysków (w tym jeden na cache), i nierzadko jeszcze dodatkowo NAS-a

0

Ja zawsze robię. Tak do 120GB na system reszta na aplikacje. W komputerach używam tylko dysków SSD.
Dane do pracy i tam mam na NAS'ach mało kiedy zgrywam na dysk lokalny. Czasem jakieś większe źródła bo z dysków sieciowych to długo się kompiluje.

Aczkolwiek czy jest sens? Taki sobie. Windows nie "wykrzaczył" mi się chyba z 15 lat więc rozdzielanie tego to bardziej kwestia przyzwyczajenia pozostałego po smutnych czasach kiedy dyski były tak
wolne i wadliwe, że warto było taki podział mieć, a do tego dobrze jak system miał swój a programy swój bo ogólnie było odrobinę szybciej.

Dzisiaj już nawet idę w drugą stronę i dyski SSD SATA łączę w jeden RAID0. Ale i tutach przychodzi technologia dysków NVMe, która ma już takie szybkości, że do normalnej pracy przyspieszanie czegokolwiek to jedynie forma rozrywki.

0

Ja tak nadal robię, głównie z przyzwyczajenia - po prostu już w pamięci mięśniowej mam, że katalog z pobranymi rzeczami to "E:\_t" i od razu łatwiej mi pamiętać, wpisywać do terminala, itp.

2
sig napisał(a):

Moim zdaniem ciągle warto, choćby na wypadek gydybyś musiał robić format przy okazji instalacji nowej wersji systemu, bo aktualizacja się "wykrzacza".

Nie trzeba robić "formatu" żeby przeinstalować Windowsa.

0
jurek1980 napisał(a):

@Freja Draco pamiętam jak za czasów Win 98 kolega miał płytę na chipsecie VIA. Każde montowanie nowego sprzętu kończyło się koniecznością reinstalacji. W dodatku stery do płyty były na 4 dyskietkach i tylko użycie ich we właściwej kolejności powodowało że system działał stabilnie. Inaczej BSOD co 5 minut a próba instalowania usuwania sterowników itd. nie pomagała.

No to miał pecha. Mój Win98 przewędrował przez kilka różnych płyt głównych bez reinstalowania od zera. Wywalałam, co się dało, a później montowałam nowe sterowniki. Jeśli tak nie działało, robiło się instalację naprawczą, a później przywracało swoje ulubione ustawienia, ale zachowywane były wszystkie zainstalowane programy. Z resztą w moim przypadku instalacja i konfiguracja od zera nowego systemu i wszystkich programów, to jakiś miesiąc pracy, więc chyba bym się zapłakała, robiąc coś takiego raz do roku.

0
obscurity napisał(a):

Kiedyś dyski twarde zazwyczaj dzieliło się na partycje co najmniej C na system i aplikacje, D na resztę.

Ja nie dzieliłem jeżeli nie miałem takiej potrzeby. Potrzeba ta zwykle wynikała z chęci posiadania kilku systemów operacyjnych. W różnych epokach był to Win98+XP, XP+Vista, XP+Win10, do tych dochodziły i odchodziły różne Linuksy i FreeBSD.
Oprócz partycji, na głównym PC przez większość czas miałem dwa albo trzy HDD więc osobne literki były siłą rzeczy.

0

Ja mam inny patent. Na dysku SSD trzymam system oraz programy, a na dodatkowym HDD dane.

5

A jaka jest definicja sensu?
Ja wolę mieć dane/dokumenty/kod na jednej partycji, a system, programy i resztę bałaganu na drugiej. Dla mnie taka logiczna separacja ma sens.

2

Ja nie robie, ale korzystam z Linuxa i już on sensownie główny katalog dzieli na logiczne partycje odpowiedzialne za pliki użytkownika, programy etc.
Inny powód niż logiczny podzial plików nie widzę.

1

U siebie robię. / trzymam na jednej partycji a /home na drugiej.
W razie ponownej instalacji systemu partycja z danymi pozostaje nienaruszona.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1