ostatnio trafiło mi się sporo kontaktów z antyszczepionkowcami, propagatorami alternatywnej medycyny czy spożywaniem odpowiedniej żywności (nieważne dlaczego)
Jedna z najfajniejszych obserwacji jaka mi się nasunęła to pojęcie skali/rzędu wielkości
Mając dwa fakty liczbowe, np w rybach jest rtęć, w powietrzu jest smog (oba zdania są prawdziwe).
Wspomniani wyznawcy z którymi mam styczność walczą zaciekle z unikaniem ryb bo rtęć zabija, rtęć to Thiomersal i łączą od razu ze szczepionkami i autyzmem.
Problem tylko w tym, że stwierdzenie, że od smogu, zatrutego powietrza ludzie w Polsce realnie chorują i pewnie umierają pośrednio od tego, jest mniej ważne, że rtęć w rybach i diecie jest prawie pomijalna (szczególnie w PL gdzie spożycie ryb jest małe).
Jak ze stwierdzeniem, że 20% kodu wykonuje się 80% czasu.
Ale ponieważ można coś zrobić z tymi 80% pozostałego kodu to trzeba walczyć. "Mam" poczucie wykonania czegoś, a próba wskazywania "nie tu jest problem" - od razu odbierają jako atak personalny bo neguję ich pracę/wartości.
W dyskusji że najpierw powinno się skupić na poprawie powietrza (normy przekroczone kilka rzędów, i inne niż na zachodzie), zminimalizowania skutków, a dopiero potem na ewentualnym unikaniu ryb (normy nieprzekroczone, wykazane kilka rzędów wielkości poniżej normy) - zostałem nazwany ignorantem, który czerpie wiedzę z onetu....
Tak trochę jak z programistami nierozumiejącymi algorytmów.
Takie tam luźne spostrzeżenie.