Wątek przeniesiony 2014-11-19 14:35 z Kariera przez somekind.

Spada liczba studentów kierunków informatycznych.

1
Wybitny Kot napisał(a):

Zbyt wielu widziałem naprawdę inteligentnych ludzi (między innymi mensan), którzy zostali nawet dzisiejszą maturą "odsiani" i zbyt wielu półinteligentnych kujonów, służbistów, którzy dzięki setkom dupogodzin spędzonych nad ćwiczeniem schematycznych i potem najczęściej niepotrzebnych zadań robią za intelektualistów.

Jak ktoś jest inteligentny i odsiało go na matmie, to tylko znaczy, że nie nadawał się na studia. Nie znaczy to, że nie nadawał się na programistę. Więc ja tu nie widzę problemu.

2

Matematyka polega m.in. na budowaniu abstrakcji. To jest ten sam rodzaj myślenia, który jest potrzebny przy kodowaniu czegokolwiek bardziej złożonego niż Hello world.

3

Mylicie chyba dwie różne kwestie. Jedna to umiejętność analitycznego myślenia, która pomaga zarówno w informatyce jak i matematyce. Jak ktoś potrafi myśleć to będzie sobie radził i tu i tu. A druga to "znajomość matematyki" na zasadzie pamiętania schematów, regułek czy wzorów. To nie jest specjalnie przydatne programistom.

0

Bo powinni też być programiści i inni rzemieślnicy po technikach. Skoro tyle ludzi sobie radzi z programowaniem po innych studiach, albo bez studiów, to znaczy, że dobre technikum informatyczne by im nie zaszkodziło. Tylko z tego co się słyszy to poziom nauczania i uczniów w technikach jest marny

Zaryzykuję tezę, że to samo można powiedzieć o rzemieślnikach z innych, "yntelygenckych" branż, z lekarzami włącznie. Jedne trwałyby krócej, inne dłużej, ale na pewno mniej wysiłku by kosztowały niż 6 lat ciężkich studiów i drugie tyle specjalizacji.

Jak ktoś jest inteligentny i odsiało go na matmie, to tylko znaczy, że nie nadawał się na studia. Nie znaczy to, że nie nadawał się na programistę. Więc ja tu nie widzę problemu.

Nadaje nadaje i to dużo bardziej niż wielu dziś studiujących. Warunek jest jeden: rekrutacja na studia i one same muszą egzekwować przede wszystkim sztukę, w najgorszym razie dobre rzemiosło, a nie wyrobnictwo jak ma to miejsce dziś. Klasówki, matury, kolokwia, egzaminy mają z reguły to do siebie, że nie dają zbyt wiele czasu na bardziej zaawansowane, pogłębione myślenie, rozwinięcie skrzydeł. Sprawdzają przede wszystkim wielokrotnie powtórzone, wyćwiczone procedury. W tej sytuacji mniej inteligentny (w sensie mniej pomysłowy) ma nieraz przewagę, bo przy rozwiązywaniu setek schematycznych zadań w ramach przygotowań jest mniejsza szansa, że zabije go nuda. Mimo że życie towarzyskie mam skromne, to widziałem wiele jednych i drugich przypadków.

Co do zostania programistą w przypadku osoby, która słabo napisała matmę, albo z powodu matmy wyleciała z informatyki...problem jest w tym (już o tym pisałem), że niewiele osób z poza branży świadomych jest tego, że bez studiów kierunkowych można sobie w IT ładnie radzić. Kiedy więc otrzymują słabe wyniki z egzaminów myślą sobie "najwyraźniej nie jest mi to dane" zamiast "j***ć szkołę, jest Helion".

0

@Darck, nie czytasz uważnie.

Nie prawda, że niewielu z branży uważa, że można być programistą bez matury.

Niewielu z poza branży, a nie niewielu z branży.

Nieprawda, że mniej inteligentni mają przewagę na maturze podstawowej z matmy, dlatego, że mogli nadrobić zdolności treningiem. To nie jest przewaga tylko udowodnienie, że im się bardziej chce. Osoba inteligentniejsza zda maturę z matmy bez dodatkowych ćwiczeń. Jak nie zdała to tylko z własnego wyboru, albo nie była tak zdolna jak ty myślisz. Matura podstawowa z matmy na prawdę jest podstawowa.

  1. Pisząc o inteligencji zaznaczyłem, że chodzi mi bardziej o "pomysłowość", głębię myślenia, niż o sprawne (czasem bezmyślne) przyswajanie gotowej wiedzy, procedur. To często nie idzie w parze.

  2. Inteligentniejsi (jakby tego nie rozumieć) z reguły rzeczywiście lepiej wypadną, temu nie zaprzeczałem. Twierdzę natomiast, że wyjątków od tej reguły jest naprawdę sporo.

  3. Inteligentni, o których myślałem, nie mogli robić dodatkowych ćwiczeń, bo nie mieli do czego dodawać. Praktycznie nic nie ćwiczyli. Prac domowych nie robili, a jak już się na zajęciach pojawili, to raczej ciałem, niż duchem. Tuż przed klasówką poznawali wzory i jechali na spontanie, na zaliczenie z reguły wystarczało.

  4. Oni zdali matury, ale dużo słabiej niż inni, często wyraźnie mniej zdolni.

0

"Oni zdali matury, ale dużo słabiej niż inni, często wyraźnie mniej zdolni." ludzie to nazywają sprawiedliwością :)

Wiem, ale ja bym to często nazwał niesprawiedliwością. Czemu? Bo ten zdolny, który nie robił słupków, w wolnym czasie z reguły nie oglądał głupkowatych seriali, tylko rozwijał swoje pasje, często dużo bardziej wymagające intelektualnie od roboty szkolnej. Gdyby mógł zdobytą tam wiedzę i umiejętności włączyć do podania o przyjęcie na studia jako istotny element, to najczęściej naszego kujona by załatwił ;).

0
  1. Oni zdali matury, ale dużo słabiej niż inni, często wyraźnie mniej zdolni.

I bardzo dobrze, dobra nauczka na dorosłe życie. Tam też same zdolności nie wystarczają, a bez ciężkiej pracy nawet "cudowne dzieci" kończą poniżej swoich oczekiwań. I bez złośliwości uważam, że to dobrze, gorzej jak taka refleksja przychodzi zbyt późno.

0

I bardzo dobrze, dobra nauczka na dorosłe życie. Tam też same zdolności nie wystarczają, a bez ciężkiej pracy nawet "cudowne dzieci" kończą poniżej swoich oczekiwań. I bez złośliwości uważam, że to dobrze, gorzej jak taka refleksja przychodzi zbyt późno.

Ale ja nie mówię o "zdolnych, ale leniwych". Mówię o zdolnych, którzy swój potencjał rozwijają, często dużo bardziej intensywnie od "piątkowych", ale poza skostniałym systemem oświatowym. Programują, grają w szachy, budują rakiety i samoloty, malują, grają na trąbce...często na naprawdę dobrym poziomie. Jednak jak przychodzi co do czego, to kujon-służbista ze swoimi 100% z matury, do której się po prostu wytresował, ma przewagę. To jest dopiero niesprawiedliwość.

Co do cudownych, zmarnowanych dzieci, to są badania, które sporą częścią winy obarczają właśnie szkołę, która nieustannie stawia przed nimi zadania mocno poniżej ich możliwości, co szybko przeradza się w obojętność, a nawet wrogość.

0

Myślę, że nawet jeśli tacy zdolni ludzie z pasją się męczą, to nie ma tragedii. Szkoła jak zła by nie była pomaga poznawać inne tematy poza naszymi ulubionymi. Trochę to poszerza horyzonty, może nie jest to optymalne, ale wg mnie nie ma dramatu. Jak ktoś chce się rozwijać tylko w konkretnym kierunku, to co za problem. Od 16. roku życia nie ma obowiązku uczęszczania na zajęcia. To jest bardzo wcześnie, więc zdąży się być kimkolwiek sie chce.

1
Pijany Mleczarz napisał(a):

Ale ja nie mówię o "zdolnych, ale leniwych". Mówię o zdolnych, którzy swój potencjał rozwijają, często dużo bardziej intensywnie od "piątkowych", ale poza skostniałym systemem oświatowym. Programują, grają w szachy, budują rakiety i samoloty, malują, grają na trąbce...często na naprawdę dobrym poziomie.

W dorosłym życiu też trzeba robić od cholery nudnych, nieciekawych czy wręcz irytujących rzeczy. Still, dobra nauczka, sam chciałbym dostać ją właśnie w okolicach 19 roku życia*

*) nie że byłem zdolny, ale że nie lubiłem robić nieprzyjemnych rzeczy ;)

1

Myślę, że nawet jeśli tacy zdolni ludzie z pasją się męczą, to nie ma tragedii. Szkoła jak zła by nie była pomaga poznawać inne tematy poza naszymi ulubionymi. Trochę to poszerza horyzonty, może nie jest to optymalne, ale wg mnie nie ma dramatu. Jak ktoś chce się rozwijać tylko w konkretnym kierunku, to co za problem. Od 16. roku życia nie ma obowiązku uczęszczania na zajęcia. To jest bardzo wcześnie, więc zdąży się być kimkolwiek sie chce.

  1. Wątpliwe jest poszerzanie horyzontów z przymusu, podczas pracy jak na taśmie (bo właśnie tak wygląda większość szkolnej roboty). 3xZ, co widać zresztą w ambitniejszych rozmowach (a raczej ich próbach) z "dobrymi uczniami", jeszcze w trakcie trwania "nauki", nie mówiąc kilka lat po niej. Wykorzystanie zdobytej tam "wiedzy i umiejętności" w kształtowaniu własnego światopoglądu jest bardzo skromne. Widać, że albo zapomnieli, albo kompletnie ignorują.

  2. Ja nie proponowałem likwidacji oświaty. Chodziło przede wszystkim o to, aby wyniki osiągnięte w jej ramach w mniejszym stopniu determinowały dalsze losy absolwenta, zwłaszcza jeśli ma ciekawą alternatywę do zaprezentowania (dlaczego dobre wyniki w turniejach szachowych, albo spora aktywność w ambitniejszym kole teatralnym miałyby być mniej istotne od matematycznych słupków, czy polonistycznego "wstrzelenia się w klucz"?).

  3. Obowiązek szkolny jest do 18 roku życia. Efekt taki, że połowę najlepszego czasu na rozwój spędzasz w marnotrawnej szkole.

Dodam jeszcze tylko, że wydział psychologii UW dwukrotnie przeprowadzał badania w województwie lubelskim (można uogólnić dla całego kraju) na temat korelacji między ocenami, a cechami osobowości. Za każdym razem okazało się, że związek między IQ dziecka a jego wynikami jest zaskakująco słaby. Dowodzi to, że szkoła na masową skalę talenty marnuje, bo to ona odpowiada w dużej mierze za zmotywowanie dziecka (badali też podstawówki). Najsilniejszym korelatem okazała się jednak silna potrzeba aprobaty społecznej :D. Osoby "piątkowe" są często dużo bardziej wyczulone na przejawy niedocenienia. Ma to swoje źródła we wczesnym dzieciństwie. Kochani byli "za coś", nie bezwarunkowo. Teraz do końca życia będą zdobywać dyplomy i laurki, aby znieczulić ten ból, mieć formalne, niby bezdyskusyjne potwierdzenie swojej wartości...niekiedy z sianem w głowie (oczywiście nie zawsze, jest wiele utytułowanych osób na poziomie, no ale nie wszystkie...).

0
Pijany Mleczarz napisał(a):

"Oni zdali matury, ale dużo słabiej niż inni, często wyraźnie mniej zdolni." ludzie to nazywają sprawiedliwością :)

Wiem, ale ja bym to często nazwał niesprawiedliwością. Czemu? Bo ten zdolny, który nie robił słupków, w wolnym czasie z reguły nie oglądał głupkowatych seriali, tylko rozwijał swoje pasje, często dużo bardziej wymagające intelektualnie od roboty szkolnej. Gdyby mógł zdobytą tam wiedzę i umiejętności włączyć do podania o przyjęcie na studia jako istotny element, to najczęściej naszego kujona by załatwił ;).

Ale kogo to obchodzi ? Jak taki dobry, to niech napisze maturę tak jak ten który słupki robił ( w końcu jest taki dobry, że nie potrzebuje ich robić aż tylu)

0

Ale kogo to obchodzi ? Jak taki dobry, to niech napisze maturę tak jak ten który słupki robił ( w końcu jest taki dobry, że nie potrzebuje ich robić aż tylu)

No teraz niestety mało kogo obchodzi, a powinno.

Nie napisze tak matury, bo nie ćwiczył, a to jest kluczowe przy jej rozwiązywaniu. Nie ćwiczył, bo miał ciekawsze rzeczy do roboty (często dużo bardziej pożyteczne/rozwijające). Czemu nie pomyślał o przyszłości i nie odbębnił tych słupków dla świętego spokoju? Bo żył chwilą, co jest normalne u nastolatka. Od razu dodam, że kujon nie był tu lepszy. Niby coś tam gada o "planach na przyszłość", ale badania wyraźnie pokazują, że głównym motorem napędowym działania większości z nich jest lęk przed dezaprobatą ze strony belfra/rodzica/innych "piątkowych" (często podświadomy).

0

ty się żalisz czy jak?

Tak. Szkoda ludzi po prostu, już abstrahując ode mnie.

Po co tak plujesz jadem

Nie przesadzajmy ;). Po prostu, poirytowanie, ale nie jad ;).

jak nie napisał tej matury to świat się nie skończył; Jak jest taki "zdolny" to i bez niej czy tam bez studiów sobie da rade.

Nie no, wiesz, z głodu pewnie nie umrze, dach nad głową będzie miał, ale mógłby nieraz osiągnąć dużo więcej, a tak, przez biurokrację, w której wszystko musi być sformalizowane i standaryzowane, dostaje w plecy.

0
Krolik napisał(a):

Matematyka polega m.in. na budowaniu abstrakcji. To jest ten sam rodzaj myślenia, który jest potrzebny przy kodowaniu czegokolwiek bardziej złożonego niż Hello world.

Owszem, matematyka to budowanie abstrakcji. A nie mnożenie macierzy i liczenie całek, czym katuje się u nas na studiach.

0
somekind napisał(a):
Krolik napisał(a):

Matematyka polega m.in. na budowaniu abstrakcji. To jest ten sam rodzaj myślenia, który jest potrzebny przy kodowaniu czegokolwiek bardziej złożonego niż Hello world.

Owszem, matematyka to budowanie abstrakcji. A nie mnożenie macierzy i liczenie całek, czym katuje się u nas na studiach.

Takie straszne katowanie przez jeden semestr.. oj jakie to życie jest złe i straszne, jeden semestr nie dam rady. Macierze takie złe... a przetwarzanie obrazów to oni w ogóle powinni robić w paincie i niech nikt się nie odważy mnożyć macierzy! I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań. A Stanford to ogólnie taki luz i bluz; tam nie ma całek macierzy i oni ogólnie codzienni się spotykają na rozmowach towarzyskich i nie katują się ciężką pracą i nauką bo tam jest WOLNOŚĆ! Wolny student! Uwolnić STUDENTÓW! precz ze zniewoleniem studenta przez całki i macierze! Jeszcze Polska nie zginęła..... Wolność, Własność, Sprawiedliwość!

0
Pijany Mleczarz napisał(a):

Za każdym razem okazało się, że związek między IQ dziecka a jego wynikami jest zaskakująco słaby. Dowodzi to, że szkoła na masową skalę talenty marnuje, bo to ona odpowiada w dużej mierze za zmotywowanie dziecka (badali też podstawówki).
Podobno powyżej IQ tylko 115 korelacja pomiędzy sukcesem w życiu dorosłych, akademickim czy biznesowym, a samym IQ jest też zaskakująco słaba. Zatem może to życie marnuje talenty, a szkoła tylko hartuje do życia? ;)

0
controll napisał(a):

Takie straszne katowanie przez jeden semestr.. oj jakie to życie jest złe i straszne, jeden semestr nie dam rady. Macierze takie złe... a przetwarzanie obrazów to oni w ogóle powinni robić w paincie i niech nikt się nie odważy mnożyć macierzy! I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań. A Stanford to ogólnie taki luz i bluz; tam nie ma całek macierzy i oni ogólnie codzienni się spotykają na rozmowach towarzyskich i nie katują się ciężką pracą i nauką bo tam jest WOLNOŚĆ! Wolny student! Uwolnić STUDENTÓW! precz ze zniewoleniem studenta przez całki i macierze! Jeszcze Polska nie zginęła..... Wolność, Własność, Sprawiedliwość!

Powiedziałbym ci "usuń konto", ale nawet go nie założyłeś. Cóż.
Nie po to wybierałem informatykę żeby uczyć się tego co powinno być na ASP (bo bez uzdolnień plastycznych i tak żadnej dobrej grafiki komputerowej się nie zrobi).

0

Takie straszne katowanie przez jeden semestr.. oj jakie to życie jest złe i straszne, jeden semestr nie dam rady. Macierze takie złe... a przetwarzanie obrazów to oni w ogóle powinni robić w paincie i niech nikt się nie odważy mnożyć macierzy! I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań. A Stanford to ogólnie taki luz i bluz; tam nie ma całek macierzy i oni ogólnie codzienni się spotykają na rozmowach towarzyskich i nie katują się ciężką pracą i nauką bo tam jest WOLNOŚĆ! Wolny student! Uwolnić STUDENTÓW! precz ze zniewoleniem studenta przez całki i macierze! Jeszcze Polska nie zginęła..... Wolność, Własność, Sprawiedliwość!

Takie straszne katowanie przez jeden semestr.. oj jakie to życie jest złe i straszne, jeden semestr nie dam rady. Macierze takie złe...

Macierze w poście @somekind były zapewne tylko symbolem niepotrzebnej matmy i innych treści, które ciągną się dużo dłużej, w większych ilościach. Właśnie to wszystko, razem wzięte powoduje, że wiele osób, które potencjalnie mogłyby wykonywać zawód inżyniera na przyzwoitym poziomie, zniechęca się do kierunku i danej pracy.

a przetwarzanie obrazów to oni w ogóle powinni robić w paincie i niech nikt się nie odważy mnożyć macierzy!

Jaki odsetek programistów regularnie z tego korzysta? No właśnie...

I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań.

Dokładnie tak. Dali by mniej ani to potrzebnej, ani poszerzającej horyzonty matmy, to ludzie od pierwszego roku mogli by pracować równolegle do studiów, a tak to zaczynają z reguły dopiero na 3-4, bo tracą czas na...

A Stanford to ogólnie taki luz i bluz; tam nie ma całek macierzy i oni ogólnie codzienni się spotykają na rozmowach towarzyskich i nie katują się ciężką pracą i nauką

Nie modliłbym się zbytnio do topowych uczelni. Osoby, które je ukończyły albo ludzie, którzy mieli z takimi styczność rozwiewają mity co do ich wyjątkowości względem np. polskiej czołówki. Niektórzy prominentni ich absolwenci (np. Peter Thiel) zachęcają wręcz do rzucenia studiów.

WOLNOŚĆ! Wolny student! Uwolnić STUDENTÓW! precz ze zniewoleniem studenta przez całki i macierze! Jeszcze Polska nie zginęła..... Wolność, Własność, Sprawiedliwość!

Czemu nie.

Podobno powyżej IQ tylko 115 korelacja pomiędzy sukcesem w życiu dorosłych, akademickim czy biznesowym, a samym IQ jest też zaskakująco słaba. Zatem może to życie marnuje talenty, a szkoła tylko hartuje do życia?

Różne dane. Dosyć powszechny jest pogląd o zaniku korelacji między IQ, a kreatywnością powyżej 120 (SD 15), ale jest to też kwestionowane (że ten próg jest dużo wyżej). Widziałem gdzieś, że najszczęśliwsi są z przedziału 120-130 (SD 15) (sporo mają, ale nie na tyle, by groziła alienacja). Inne źródła twierdzą, że do pracy "praktycznej" optimum to 120-150, a teoretycznej 150-180 (SD 15). No i ostatnie jakie przychodzi na myśli to takie, że powyżej 145-150 (SD 15) jest duże ryzyko alienacji i obojętności, a wręcz wrogości względem zanudzającej szkoły i znajdującego się w niej towarzystwa.

1
controll napisał(a):

Takie straszne katowanie przez jeden semestr.. oj jakie to życie jest złe i straszne, jeden semestr nie dam rady.

Równania różniczkowe na niektórych wydziałach ciągną się trzy semestry, a nie jeden.

I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań.

Często niestety tak jest, że jak trzeba zakuć do egzaminu, to na własne zainteresowania czasu jest za mało.

Tak czy siak, uczenie rozwiązywania zadań na pamięć nie jest straszne i złe tylko głupie i nieefektywne, a do tego nie ma nic wspólnego z matematyką ani myśleniem abstrakcyjnym.

0
caer napisał(a):

Powiedziałbym ci "usuń konto", ale nawet go nie założyłeś. Cóż.
Nie po to wybierałem informatykę żeby uczyć się tego co powinno być na ASP (bo bez uzdolnień plastycznych i tak żadnej dobrej grafiki komputerowej się nie zrobi).

Czy ty wiesz na czym polega przetwarzanie obrazów na inżynierskich studiach informatycznych? Bo zajeh&ało gimbazą, jak zobaczysz furiera na obrysie gałęzi, człowieka czy tam innego obiektu to też stwierdzisz: aaa po co mi ten furier i harmoniczne... nich ktoś na ASP tworzy systemy segregacji i przetwarzania obrazów.

Pijany Mleczarz napisał(a):

a przetwarzanie obrazów to oni w ogóle powinni robić w paincie i niech nikt się nie odważy mnożyć macierzy!

Jaki odsetek programistów regularnie z tego korzysta? No właśnie...

A no właśnie bo przeciętny student jest mierny; on nie chce niczego ciekawego stworzyć on chce pracy takiej żeby mógł się utrzymać samemu i móc spłacić kredyt

Pijany Mleczarz napisał(a):

I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań.

Dokładnie tak. Dali by mniej ani to potrzebnej, ani poszerzającej horyzonty matmy, to ludzie od pierwszego roku mogli by pracować równolegle do studiów, a tak to zaczynają z reguły dopiero na 3-4, bo tracą czas na...

To idź na uniwerek, kto ci broni? tam masz zajęcia luźniejsze i z semestru na semestr jest ich wielokrotnie mniej względem polibudy. Jak komuś można by przyznać tytuł inżyniera kto nie wie jak policzyć całke, różniczkę, pochodną; nie zna podstawowych transformacji czy twierdzeń? Czy ty kiedyś studiowałeś? wiesz ile opcji masz po takiej informatyce? Ile jest kierunków rozwoju? A może teraz uznasz że to ci nie potrzebne a za rok czy dwa stwierdzisz że przydało by się co nieco na dany temat wiedzieć. Ale właśnie takie jęczenie najczęściej inicjują licealiści lub osoby które odpadły po pierwszym. Jeszcze nie wiecie co jest na końcu a już wam się nie podoba!

Pijany Mleczarz napisał(a):

A Stanford to ogólnie taki luz i bluz; tam nie ma całek macierzy i oni ogólnie codzienni się spotykają na rozmowach towarzyskich i nie katują się ciężką pracą i nauką

Nie modliłbym się zbytnio do topowych uczelni. Osoby, które je ukończyły albo ludzie, którzy mieli z takimi styczność rozwiewają mity co do ich wyjątkowości względem np. polskiej czołówki. Niektórzy prominentni ich absolwenci (np. Peter Thiel) zachęcają wręcz do rzucenia studiów.

Jakie ty masz pretensjonalne podejście do życia. Uwaga przykład!:

Załóżmy że grasz w piłke,,, no NORMALNIE jesteś Piłkarzem! No ale zaraz zaraz.... Po dwóch meczach stwierdzasz, że o wiele łatwiej i przyjemniej było by gdybyście grali nie w 11 osób na zespół a w 18 osób. A już w ogóle to powinniście zaczynać od razu z wynikiem 1:1 żeby nie było bezbramkowego wyniku. No a jako, że nie jesteś taki zwykły bo przecież grasz w tą "głupią" gre ale dostrzegasz wady to wpadłeś na pomysł TO CZEMU BY NIE ZEZWOLIĆ NA GRANIE RĘKOMA! A co..!!! I w ogóle od dziś to ty nie jesteś "piłkarz" od dziś to ty jesteś "super hiper delta epsilon najlepszy z najlepszych piłkotronix".

No ale kolego zasady są inne, kto inny je ustala i dopasowuje do ogółu, nie chcesz grać w tą gre to sorry ale na nią nie narzekaj; bierz swoje zabawki, szukaj sobie podobnych i twórz własną lige lub dołącz do pasującej tobie. No nie da się dogodzić każdemu. Studia nie mogą być ściśle indywidualnie nastawione per student bo po prostu nie w tym ustroju i nie przy tej polityce i pieniądzach. A co z osobami bez pomysłu na siebie? Co z przeciętnym kowalskim? Mamy socjalizm ustrojowy także uczelnia musi też zadbać by ci bez pomysłu na siebie mogli brać udział w tworzeniu swojej ścieżki kariery.

Co ci przeszkadzało by być najlepszym w liceum/technikum ? Jak byłeś taki hop do przodu to powinieneś przewidzieć iż studia to nie kucyki, jednorożce i fontanna czekolady. Jak byś miał najlepsze wyniki w liceum, starał się, brał udział w konkursach itp. to dziekan od ręki przydzielił by ci studia indywidualne, poukładał byś sobie grafik, zajęcia; i twoje marzenie o pracy i nauce było by realne.

Na razie to wygląda tak jakbyś spał całe życie w ręku z nocnikiem a nagle, przebudzenie i stwierdzasz, że strasznie wali ci ręka moczem. No KUr%$ ależ odkrycie! Zmień ustrój, zmień nastawienie społeczeństwa do socjalizmy [mlekiem i miodem płynącego] a dopiero później mów, że zupa była za słona.

0

Bo zajeh&ało gimbazą

Bez urazy, ale to tyczy się raczej Ciebie :(.

jak zobaczysz furiera na obrysie gałęzi, człowieka czy tam innego obiektu

Problem w tym, że raczej nie zobaczy...

A no właśnie bo przeciętny student jest mierny; on nie chce niczego ciekawego stworzyć on chce pracy takiej żeby mógł się utrzymać samemu i móc spłacić kredyt

No i co z tego? Nawet jeśliby "chciał stworzyć coś ciekawego", to rynek mu na to nie pozwoli. Większość wolnych wakatów to no sory, ale typowo wyrobnicze stanowiska.

To idź na uniwerek, kto ci broni? tam masz zajęcia luźniejsze i z semestru na semestr jest ich wielokrotnie mniej względem polibudy.

Luźniejsze? Wielokrotnie? Mają inny, jeszcze bardziej matematyczny charakter, ale są porównywalnie absorbujące.

Jak komuś można by przyznać tytuł inżyniera kto nie wie jak policzyć całke, różniczkę, pochodną; nie zna podstawowych transformacji czy twierdzeń?

Ten tytuł, to sobie możesz...Chodzi o skill i dopuszczanie do zawodu. Wiele osób, które potencjalnie byłyby niezłymi programistami są przez Twoje wypasione studia zniechęceni. Rezygnują z tej ścieżki kariery często w błędnym poczuciu niedostatecznego talentu. Z innymi inżynieriami, medycyną, prawem itp. jest jeszcze gorzej, bo to zawody regulowane i nie można obrać drogi samouka.

wiesz ile opcji masz po takiej informatyce? Ile jest kierunków rozwoju?

To się pod obronie pracy zastanawiaj nad "kierunkiem rozwoju", a Twoi rówieśnicy, którzy mają większy kontakt z rzeczywistością będą w tym samym czasie mieli już kilka lat komercyjnego doświadczenia.

A może teraz uznasz że to ci nie potrzebne a za rok czy dwa stwierdzisz że przydało by się co nieco na dany temat wiedzieć.

Przeczytaj więc wszystkie książki świata, bo może się przyda...Przed rozpoczęciem roboty warto opanować niezbędne podstawy, żeby mieć z czego ruszyć, a potem uczyć się na bieżąco.

Jakie ty masz pretensjonalne podejście do życia.

Ja? Ale przecież:

A no właśnie bo przeciętny student jest mierny; on nie chce niczego ciekawego stworzyć on chce pracy takiej żeby mógł się utrzymać samemu i móc spłacić kredyt

No i co z tego? Nawet jeśliby "chciał stworzyć coś ciekawego", to rynek mu na to nie pozwoli. Większość wolnych wakatów to no sory, ale typowo wyrobnicze stanowiska.

No ale kolego zasady są inne, kto inny je ustala i dopasowuje do ogółu, nie chcesz grać w tą gre to sorry ale na nią nie narzekaj; bierz swoje zabawki, szukaj sobie podobnych i twórz własną lige lub dołącz do pasującej tobie.

Ustala? Rynek je reguluje, a przynajmniej powinien. Średniowieczem i monopolem cechowym zajechało.

No nie da się dogodzić każdemu. Studia nie mogą być ściśle indywidualnie nastawione per student bo po prostu nie w tym ustroju i nie przy tej polityce i pieniądzach. A co z osobami bez pomysłu na siebie? Co z przeciętnym kowalskim? Mamy socjalizm ustrojowy także uczelnia musi też zadbać by ci bez pomysłu na siebie mogli brać udział w tworzeniu swojej ścieżki kariery

No właśnie, dostosujmy program do większości, czyli nie osób, które chcą pisać doktorat z infy, tylko przyszłych programistów.

Co ci przeszkadzało by być najlepszym w liceum/technikum ? Jak byłeś taki hop do przodu to powinieneś przewidzieć iż studia to nie kucyki, jednorożce i fontanna czekolady. Jak byś miał najlepsze wyniki w liceum, starał się, brał udział w konkursach itp. to dziekan od ręki przydzielił by ci studia indywidualne, poukładał byś sobie grafik, zajęcia; i twoje marzenie o pracy i nauce było by realne.

Nawet przeciętny uczeń/student powinien otrzymać taką możliwość z urzędu, bez wchodzenia w tyłek dziekanowi. To winien być standard, nie wyjątek.

Na razie to wygląda tak jakbyś spał całe życie w ręku z nocnikiem a nagle, przebudzenie i stwierdzasz, że strasznie wali ci ręka moczem. No KUr%$ ależ odkrycie! Zmień ustrój, zmień nastawienie społeczeństwa do socjalizmy [mlekiem i miodem płynącego] a dopiero później mów, że zupa była za słona.

yyy...aha.

0

Czyli po prostu nie ogarniasz na czym polega publiczna edukacja. No trudno.. próbowałem.

0
controll napisał(a):

Czyli po prostu nie ogarniasz na czym polega publiczna edukacja. No trudno.. próbowałem.

Właśnie problem w tym, że publiczna edukacja nie do końca działa, i na ten właśnie temat ciągnie się dyskusja w tym wątku.

0

Właśnie problem w tym, że całe to państwo nie do końca działa tak jak powinno. Od edukacji publicznej po... krótko mówiąc wszystko.

0
somekind napisał(a):
controll napisał(a):

Czyli po prostu nie ogarniasz na czym polega publiczna edukacja. No trudno.. próbowałem.

Właśnie problem w tym, że publiczna edukacja nie do końca działa, i na ten właśnie temat ciągnie się dyskusja w tym wątku.

Na czym polega fakt iż nie do końca działa? Ona działa nie sprawnie ale nie, że nie do końca. Poziom studiów normalizuje się z poziomem intelektualnym społeczeństwa; na tym to ma polegać, iż każdy obywatel miał "równe szanse" w procesie edukacji. Nie do końca to ja moge zrozumieć o czym piszecie. Jak chcecie nastawienie indywidualne to prywatne lekcje i prywatne szkoły powinny załatać tą dziurę. Chyba nie szkoły wam nie pasują a ustrój. Precyzując: wszyscy opłacają oświatę z podatków to wszyscy mają mieć równe szanse także poziom studiów jest uśredniany z poziomem wyedukowania społeczeństwa.

1
controll napisał(a):

Na czym polega fakt iż nie do końca działa? Ona działa nie sprawnie ale nie, że nie do końca. Poziom studiów normalizuje się z poziomem intelektualnym społeczeństwa; na tym to ma polegać, iż każdy obywatel miał "równe szanse" w procesie edukacji.

Od 15 lat władza wmawia ludziom, że studia są egalitarne, ale to kłamstwo. Studia powinny być dla ludzi, którzy się na nie nadają, i którzy chcą się zajmować nauką. To nie jest miejsce dla ludzi przeciętnych tylko dla ludzi, którzy naprawdę chcą być wykształceni i coś z tą wiedzą zrobić. Nie dla wszystkich.
I nie ma równych szans w edukacji, bo wrodzone predyspozycje, pracowitość i zdolności intelektualne u ludzi nie są równe.
To, że poziom studiów spadł, bo więcej przeciętnych ludzi na nie poszło to bardzo złe zjawisko.

Nie do końca to ja moge zrozumieć o czym piszecie. Jak chcecie nastawienie indywidualne to prywatne lekcje i prywatne szkoły powinny załatać tą dziurę.

Ja piszę o tym, że brakuje oferty dla ludzi, którzy chcą być rzemieślnikami, a nie na naukowcami. Brakuje "programistycznych zawodówek", są tylko studia przepełnione wieloma niepotrzebnymi dla taśmowego programisty zagadnieniami, a o tych przydatnych mowy jest niewiele albo wcale.
Efekt tego jest taki, że z jednej strony ludzie się zniechęcają, z drugiej strony studia kończą programistyczne głąby, a z trzeciej teoria ze studiów jest szybko zapominana przez większość absolwentów. Po co to wszystko?

0

Tak sobie od jakiegoś czasu czytam różne tematy na forum i powstrzymuje się od udzielania, ale trafiłem chyba na idealne zobrazowanie aktualnych "absolwentów" i muszę dorzucić swoje 5 groszy.

somekind napisał(a):

Ja piszę o tym, że brakuje oferty dla ludzi, którzy chcą być rzemieślnikami, a nie na naukowcami. Brakuje "programistycznych zawodówek", są tylko studia przepełnione wieloma niepotrzebnymi dla taśmowego programisty zagadnieniami, a o tych przydatnych mowy jest niewiele albo wcale.
Efekt tego jest taki, że z jednej strony ludzie się zniechęcają, z drugiej strony studia kończą programistyczne głąby, a z trzeciej teoria ze studiów jest szybko zapominana przez większość absolwentów. Po co to wszystko?

<mały offtop>"Programistyczna zawodówka" to coś, czego w mojej ścieżce edukacyjnej zabrakło. Już w gimnazjum zaciekawiło mnie programowanie. Wybierając szkołę średnią kierowałem się ideą "pójdę do technikum, posiedzę rok dłużej, ale przynajmniej będę miał ciekawe zajęcia i rozszerzę swoje umiejętności z programowania". Niestety okazało się, że poziom reprezentowany przez tzw. nauczycieli jest żenujący (nauczycielka programowania nie wiedziała jak działa dziedziczenie, a facet od sieci nie wie co to VLAN), a to "technikum" to nic innego jak dłuższe o rok liceum.</mały offtop>

I tu przechodzimy do tematu wątku: mam na studiach dwóch znajomych, nazwijmy ich mietek i czesiek (żeby nie było, że jakieś informacje prywatne :P). Mietek ogarnia sobie wszystko sam, lecz w czasie liceum nie miał czasu na programowanie, bo pani Helenka, która uczy historii uważa, że to mało ważne i trzeba się uczyć o dawnych dziejach. Jak poszedł na studia (krakowski AGH, drugi najlepszy wydział wg. niego - informacja prawdziwa) to wrócił do hobby. Z drugiej strony czesiek, który w ostatniej klasie liceum usłyszał, że syn bratowej dziadka ze strony matki z korzeni ciotecznych jest programistą i bierze 7k na rękę. Poszedł tam gdzie mietek (dzięki czemu go poznałem) i myśli, że jak skończy studia, to od razu zlecą się do niego z ofertami.

Konkluzja: niestety mam wrażenie, że aktualnie wyrobił się taki dziwny "wizerunek" o studiach. Z zewnątrz wyglądają jak miejsce dla elity: wysokie progi punktowe, zapewnienia o ciekawych tematach i rozwoju. Niestety (z opowieści mietka) okazuje się, że osoby, które są w temacie, po pewnym czasie zauważają, że studia stały się "dla każdego" i się zniechęcają. Tymczasem taki czesiek skończy je, obroni tytuł i będzie myślał, że jest "naukowcem" mimo iż przez cały ten czas tylko chodził "na kluby" i się obijał, a wiedzę którą wyniósł zgubi zanim znajdzie pracę.

1
controll napisał(a):

Takie straszne katowanie przez jeden semestr.. oj jakie to życie jest złe i straszne, jeden semestr nie dam rady. Macierze takie złe... a przetwarzanie obrazów to oni w ogóle powinni robić w paincie i niech nikt się nie odważy mnożyć macierzy!

  1. Czesto więcej niż jeden semestr - tym bardziej, że matematyka jest zazwyczaj rozbita na kilka przedmiotów. Masz takie coś jak analiza i algebra liniowa, jest matematyka dyskretna i jest statystyka. Dodam, że nie każdy z tych przedmiotów musi trwać koniecznie jeden semestr.

  2. Oprócz matematyki są jeszcze inne przedmioty i niekoniecznie są one niezbędne przeciętnemu studentowi. Wlaściwie to cała ta matematyka jest chyba najmniej szkodliwa z wszystkich tych przedmiotów, które niekoniecznie muszą być potrzebne potencjalnemu absolwentowi.

  3. Napiszę teraz zdanie, które brzmi podobnie do zdania, które zacytowałem. Otóż chciałbym, żebyś wniósł szafe na dziesiąte piętro, najlepiej kilka razy. Chyba nie będziesz narzekał na to, że życie jest takie straszne i złe. Dasz sobie przecież radę, to w końcu tylko kilkunastominutowy wysiłek, prawda?

Otóż nie ma to znaczenia jak długo musisz się męczyć i czy dasz sobie radę, bo nie o to tu chodzi żebyś chwalił się jaki zdolny jesteś i z czym to sobie nie poradziłeś. Prawidłowe podejście byłoby wtedy kiedy ktoś Ci składa ofertę edukacyjną na temat liczenia macierzy czy całek, przedstawia Ci potencjalne korzyści a Ty sobie kalkulujesz czy opłaca Ci się poświecać na to czas.

To nie jest tak jak to przedstawiłeś popadając w skrajność i sprowadzając sprawę do poziomu absurdu, że należy zakazać liczyć macierzy a obrazy należy przetwarzać w paincie. Uważam natomiast, że powinieneś mieć jak największy wpływ na to aby dostosować ofertę edukacyjną do własnych potrzeb i możliwości.

controll napisał(a):

I w ogóle jak wracasz do domu to oni nadal wywierają na ciebie presje macierzami i całkami i nie można wtedy realizować swoich własnych zainteresowań.

Można, ale nie w takim zakresie jakbyś chciał bo czas nie jest z gumy. Przy dobrej organizacji co prawda można tego czasu dość dużo zaoszczędzić ale lepiej byłoby zaoszczędzony czas wykorzystać inaczej niż np. iść na wykład z filozofii, która Cie nie interesuje.

controll napisał(a):

A no właśnie bo przeciętny student jest mierny; on nie chce niczego ciekawego stworzyć on chce pracy takiej żeby mógł się utrzymać samemu i móc spłacić kredyt

Obyś kiedyś nie wyszedł przez te słowa na hipokrytę :)

controll napisał(a):

Jak komuś można by przyznać tytuł inżyniera kto nie wie jak policzyć całke, różniczkę, pochodną; nie zna podstawowych transformacji czy twierdzeń?

Szczerze mówiąc to uważam, że uczelnie w ogole nie powinny przyznawać żadnych tytułów bez względu na to czy ktoś potrafi całkować czy nie, bo po co nam to całe tytułowanie się? Wydaje mi się, że gospodarki to nie poprawia a nawet powiedziałbym, że jej szkodzi. No chyba, że są z tego jakieś korzyści, których nie dostrzegam - na przykład poprawa samopoczucia poprzez łechtanie swojego ego :)

controll napisał(a):

A może teraz uznasz że to ci nie potrzebne a za rok czy dwa stwierdzisz że przydało by się co nieco na dany temat wiedzieć.

Przydać się zawsze może, ale problem polega na tym, że w rzeczywistym świecie musisz ustalić sobie pewne priorytety. Gdyby było inaczej to po skończeniu informatyki, dobrze by było jakbyś poszedł sobie na kolejny kierunek, np. na budownictwo. Skończysz budownictwo to powinieneś zainteresować się np. ekonomią ponieważ każdy z tych kierunków może Ci sie przydać, bo może.

Natomiast tak naprawde uczenie się na zapas na zasadzie, że może kiedyś sie przydać niekoniecznie musi być dobrym rozwiązaniem bo prawdopodobieństwo, że skorzystasz w 100% z tej wiedzy jest raczej niewielkie. Oznacza to, że jeżeli skorzystałeś dla przykładu z 5% tego co się nauczyłeś na zapas to troche zmarnowałeś zasoby.

Oczywiście są rzeczy, które pewnie warto poznać "na zapas" bo może kiedyś się przydadzą ale najlepiej będzie jak każdy indywidualnie oceni sobie sam co warto a czego nie warto się uczyć. Generalnie chodzi mi o to, że Twoje wypowiedzi brzmią jak wypowiedzi profesora, który mając w tym jakiś interes narzuca studentowi że ma kochać jego przedmiot bo kiedyś wiedza z wykładów może się przydać.

controll napisał(a):

Jeszcze nie wiecie co jest na końcu a już wam się nie podoba!

"Jeszcze nie wiesz jak ten kot łapie myszy, a już go nie chcesz kupić" ;)

controll napisał(a):

Na czym polega fakt iż nie do końca działa? Ona działa nie sprawnie ale nie, że nie do końca.

No tak, zgoda.

controll napisał(a):

Poziom studiów normalizuje się z poziomem intelektualnym społeczeństwa;

Uważasz, że to dobrze?

controll napisał(a):

na tym to ma polegać, iż każdy obywatel miał "równe szanse" w procesie edukacji.

Z tymi równymi szansami to jest troche tak jak z równouprawnieniem. Niby ładnie brzmi, ale w rzeczywistości przynosi chyba więcej szkód niż pożytku.

controll napisał(a):

Jak chcecie nastawienie indywidualne to prywatne lekcje i prywatne szkoły powinny załatać tą dziurę.

Prywatne szkoły mogą mieć problemy z załataniem dziury, o której piszesz z dwóch (tak mi się wydaje) powodów.

  1. Szkoły państwowe są nieuczciwą konkurencją dla szkół prywatnych ponieważ są finansowane z podatków.
  2. O ile mi wiadomo (mogę się mylić) prywatne uczelnie, nawet gdyby chciały prowadzić indywidulany tok kształcenia to nie bardzo mogą ponieważ pewne ustawy narzucają im program. To jest chyba tak, że jak uczelnia kształci na kierunku "informatyka" to musi spełnić szereg wymagań co do programu nauczania. Ten problem można łatwo rozwiązać usuwając szkodliwe tytuły inżynierów czy magistrów, ale wtedy nie będzie można powiedzieć "jak można nazwać kogoś inżynierem skoro nie potrafi liczyć całek".
controll napisał(a):

Chyba nie szkoły wam nie pasują a ustrój.

Gdyby można było rozpatrywać ustrój i szkolnictwo osobno i jedno na drugie nie miałoby wpływu to by było fajnie.

controll napisał(a):

Precyzując: wszyscy opłacają oświatę z podatków to wszyscy mają mieć równe szanse także poziom studiów jest uśredniany z poziomem wyedukowania społeczeństwa.

Uważasz, że uśrednienie poziomu to wyrównanie szans? Dla mnie to brzmi troche tak jakbyś postawił obok siebie prezesa wielkiej firmy i zwykłego obywatela, a następnie wyciągnął średnią z ich zarobków i powiedział "macie teraz równe szanse na dobrobyt, ponieważ ceny towarów i usług ustaliliśmy na podstawie waszych uśrednionych zarobków" :)

To, że uśrednisz poziom nie oznacza, że każdy będzie miał równe szanse. No chyba, że ten cudysłów który umieściłeś w wyrażeniu "równe szanse" to nie przypadek :) Inna sprawa, że nie jestem zwolennikiem tych równych szans, o których piszesz.

0

Dziwi mnie, iż zakładacie z góry, że dana osoba popiera pewien stan chociaż w żadnym zdaniu tego nie zaznaczyła. Mnie również niezbyt pasuje obecny stan, wolałbym mieć ostawione zajęcia mniej więcej w proporcji 60% programowanie; 20% inżynieria oprogramowania; 10% matma i 10% na zajęcia dowolne z własnych zainteresowań. Jednakże jestem świadomy ustroju, moralności i mniemaniu obecnego społeczeństwa. Wiem, że niewiele osób ma na siebie jakikolwiek pomysł i dlatego wybierają studia. Prosze cię, wejdź na jakiś wykład poproś o 5minut i zapytaj się kogoś czy wie co chce robić za 5 lat zapewniam cię, że ponad połowa będzie się miotać pomiędzy: "ale, albo, lub ,a może by".
Są pewne cechy które określają społeczeństwo i np. obywatele w Polsce w dużej większości przejawiają cechy Socjalistyczne. No i tu powinieneś trochę zgłębić historie tejże ideologii. Jak to było świetnie widać na przykładzie Niemiec podzielonych murem. Wschodnia - rosyjska strona produkowała trabanty gdzie w tym samym czasie zachodnia kapitalistyczna pod rządami USA budowała mercedesy i słynęła z wybitnych inżynierów i techników. A no tak to jest w socjalistycznym państwie iż minister ustala normy i założenia edukacyjne; Gdzie w kapitalistycznym państwie robił by to rynek.

Co do:

"Jeszcze nie wiesz jak ten kot łapie myszy, a już go nie chcesz kupić"

No właśnie, więc albo pierw zasięgnę opinii odnośnie tegoż kota albo sam sprawdzę jego jakość; jeśli mi się nie spodoba to go oddam. Czy to nie jest proste? Czy to nie jest aby szukanie problemów tam gdzie ich nie ma? Nie jestem przecież skazany na jednego kota. Mam do wyboru setki kotów o podobnych umiejętnościach, więc wybiorę taki który mi najbardziej pasuję; sklasyfikuję je sobie po wyglądzie, stanie, doświadczeniu, charakterze, zachowaniu. spośród niego wybiorę tego najbardziej mi odpowiedniego.
Możesz sobie jeszcze zadać pytania:

"Czy potrzebujesz tego kota?"
"Czy aby na pewno zależy ci na efektach kota a nie na samym fakcie jego posiadania?"
"Czy każdy kto ma kota poleci ci go?"
"Czy można mieć kilka kotów, a jeśli tak to czy mnie na to stać?"
"Może może jednak kupić kota zamiast brać 'darmowego' ?"
"Czy problem myszy na pewno rozwiąże ten kot? czy może lepiej zmienić mieszkanie z myszami na takie bez?"

Wielu nie chce zdobywać i rozszerzać wiedzę i umiejętności; Oni chcą nie raz po prostu umieć tyle aby zaliczyć i takich osób jest znacznie więcej.

Co do zawodówek programistycznych to zdecydowane NIE. Jest wiele powodów ale jeden z głównych to zbyt duża niedojrzałość w wieku 16 lat jak na takie szkoły.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1