W jaki sposób ludzie którzy pracują 8h i dojeżdżają do pracy mają czas na życie.

7

Ostatnimi czasy zastanawiam się jakim cudem ludzie którzy pracują rzetelnie 8h gdzieś w biurze, sklepie itp ogólnie poza domem, i jeszcze muszą dojechać do tego miejsca znajdują czas na takie ogólnożyciowe zadania jak robienie zakupów, gotowanie, sprzątanie, załatwianie spraw w urzędzie, wizyty u lekarza, na poczcie itp. Ja pracuję elastycznie z domu, robiąc sobie przerwy kiedy chcę, a i tak ledwie mam czas na te pierdoły, więc jak robią to ci ludzie ? Nie mają w ogóle życia ? Prawie nikt tak na prawdę nie pracuje 8h ? Czy ktoś może mi to wytłumaczyć ? Pytam bez cienia ironii.

0

do pracy: 12 minut autem, 30 minut rowerem.
i żona pracuje w z domu :D

6

Jak to jest że miliony ludzi, w zasadzie większość, żyje inaczej niż ja? Jak funkcjonował świat przez poprzednie dekady? Pytam bez cienia ironii.

7

bardzo prosto - pracę zaczynają o 7.00 a nie o 10.00 z trzema godzinnymi przerwami w środku.

2
abrakadaber napisał(a):

bardzo prosto - pracę zaczynają o 7.00 a nie o 10.00 z trzema godzinnymi przerwami w środku.

To niczego nie wyjaśnia, im wcześniej zaczynają, tym wcześniej muszą położyć się spać, zatem ogólna ilość dostępnych godzin w ciągu dnia nie ulega zmianie. Chyba że po prostu wycieńczają swój organizm niedosypiając, co akurat byłoby zgodne z prasowymi doniesieniami o powszechnym niedosypianiu w społeczeństwach krajów rozwiniętych.

3

ty tak na poważnie??? Zaczynasz pracę o 10.00 + 8h + 3h przerwy i kończysz o 19.00.
Większość sklepów w tygodniu działa do 20-21 (sieciówki, ciuchy), część marketów do 22, większość usług, do 17-18. Moje dziecię aktualnie chodzi spać 20-21. Widzisz różnicę jak jesteś "po robocie" o 15.30 a o 19.30???

0

Sklepy owszem, są czynne do późna.

na poczcie itp.

Poczty też.

Ale już rozmaite urzędy są czynne tylko rano i wczesnym popołudniem.

Do lekarzy/na badania też często trzeba rano (chociaż zależy gdzie się chodzi i na którą się godzinę człowiek umówi).

0

Wiele usług np. dentyści mają 1 dzień w tygodniu do późnych godzin.

Wstajesz po 4, jedziesz do pracy 1h na 6, kończysz o 14 masz dużo czasu na sklepy i takie tam.

Wstajesz o 15, ogarniesz rzeczy i jedziesz do pracy na 18, robisz 12h i idziesz spać o 7-8.

@Czulu

To niczego nie wyjaśnia, im wcześniej zaczynają, tym wcześniej muszą położyć się spać, zatem ogólna ilość dostępnych godzin w ciągu dnia nie ulega zmianie.

Owszem - nie ulega zmianie, ale te godziny wieczorem mają mniejszą wartość.

0
abrakadaber napisał(a):

ty tak na poważnie??? Zaczynasz pracę o 10.00 + 8h + 3h przerwy i kończysz o 19.00.
Większość sklepów w tygodniu działa do 20-21 (sieciówki, ciuchy), część marketów do 22, większość usług, do 17-18. Moje dziecię aktualnie chodzi spać 20-21. Widzisz różnicę jak jesteś "po robocie" o 15.30 a o 19.30???

Tym razem jestem śmiertelnie poważny. Więc pracuję, robię te zakupy do 21, ale gdzie sprzątanie i gotowanie, ewentualnie spędzenie czasu z dziećmi ? Wtedy przeciąga się to 23-24 i od razu do spania żeby wstać na 8 i przygotować się do roboty ? W takim razie tak jak podejrzewałem, w tygodniu nie ma życia.

11

Musisz zacząć lepiej ogarniać świat - jeśli musisz przez 5 dni w tygodniu jeździć na zakupy/sprzątać i tracić na tym po 5-6h dziennie, tydzień w tydzień to problem jest z tobą a nie całą resztą.

  1. większe zakupy spożywcze - 1 raz w tygodniu ok 2h (wiem co mam kupić, jadę z listą) po drodze z pracy (jeżdżę do biura 2 dni w tygodniu)
  2. zakupy "ciuchowe" 1-2 razy na kwartał (nie lubię) - całe popołudnie, żona częściej
  3. poczta jak mi się trafi polecony - może z 10 razy na rok
  4. sprzątanie - codziennie odkurza/mopuje się samo, kurze sobota z dzieckiem (lubi "pomagać", przynajmniej na razie)
  5. pranie - jak się zbierze - 5 minut do pralki + 5 minut z pralki do suszarki + 10-20 minut schować (mało co prasujemy, szkoda życia)
  6. gotowanie - może w sumie z 2h razem ze sprzątaniem po (zapakowanie zmywarki itp), nie gotujemy codziennie
  7. praktycznie 99% zakupów niespożywczych i nie ciuchowych (chemia, agd, elektronika, żarcie dla zwierzaków, zabawki, ) przyjeżdża do mnie sama - zamawiam w godzinach "wieczornych"
  8. spać koło 12-1 (lubię siedzieć "wieczorami"), pobudka zazwyczaj koło 6.30-7 (śpię 6-7h)

spokojnie można wygospodarować 2-3h "wolne" dla rodziny i następne 2-3 "wieczorne" na książkę/serial/film/prasowanie/hobby/leżenie do góry dzwonkiem. Ale to trzeba mieć trochę ogarnięcia a nie "pracować" od 10 do 19.

2

Normalnie pracują, za coś trzeba żyć. Jeździłam tak kiedyś, pobudka 5.30, w trasę 6.50 i powrót do domu ok.18. Gdzieś tam jeszcze nawet cosplaye kręciłam po pracy. Doba była chyba jakaś dłuższa. Teraz klepię to samo zdalnie, pobudka 6.30, o 7 na stanowisku, wychodzę o 15 i bum - 20 i czas do łóżka.

1

jak tak pracujesz to kupujesz w umieszczonej strategicznie kolo dworce Biedrze, jesz byle co i przeplacasz.
Albo wydajesz na gotowce i piwo żeby jakoś się odstresować
Więc proponuję się nie oszukiwać - siedzisz w domu i pracujesz, masz te x K płacone za 8h dziennie, jeździsz do biura ta sama kwota jest za 10h dziennie
Za komuny po zakupy w czasie pracy wyskakiwali, patrz autobiografia J Chmielewskiej

3

Ja jak pracowałem stacjonarnie, to jezdzilem na rowerze jakies 19/20 przypadków.
Dojazd zajmował mi 25 minut. Traktowałem to jako trening i tyle. Zachęcam do roweru, jak ktos musi pracowac stacjonarnie.

11

Myślę, że ludzie dojeżdżający do pracy po prostu nie tracą czasu na zbędne rzeczy takie jak siedzenie na forum albo stawianie spacji przed znakami interpunkcyjnymi.

W drodze do/z pracy też można czytać/słuchać książek, a przy okazji też np. ogarnąć zakupy, a więc czas dojazdu do pracy nie zawsze jest czasem straconym.

2
somekind napisał(a):

Myślę, że ludzie dojeżdżający do pracy po prostu nie tracą czasu na zbędne rzeczy takie jak siedzenie na forum albo stawianie spacji przed znakami interpunkcyjnymi.

W drodze do/z pracy też można czytać/słuchać książek, a przy okazji też np. ogarnąć zakupy, a więc czas dojazdu do pracy nie zawsze jest czasem straconym.

To chyba tylko i wyłącznie kwestia umiejętności zorganizowania sobie czasu.
Kilka lat w życiu pracowałem na pełnym etacie a do pracy codziennie dojeżdżałem 40km. W tym czasie prowadziłem także niezależną od etatu działalność gospodarczą t.j. zrobiłem i utrzymywałem sieć osiedlową na około 50 osób, robiłem i utrzymywałem strony www i systemy dla biur nieruchomości, biur podróży, po południu miałem czas na rower, piwo, czytanie i pisanie na forach, wycieczki i wszystkie inne aspekty życia prywatnego. Co ciekawe nie odczuwałem szczególnej presji ani braku czasu.
Obecnie nie pracuję na etacie ale porównując swoją ilość obowiązków ze znajomymi wciąż robię dużo. Mało kiedy jestem zaangażowany w mniej niż trzy "grubsze" projekty a mimo to znajduję czas raczej na wszystko co trzeba.
Kilka tygodni temu, mimo ciągłości obowiązków, dla oderwania się od komputera wyremontowałem sobie swój rower, który mam od 23 lat (nie jedyny ale do tego mam szczególny sentyment).

  • https://ms.xksi.pl/rower-remont/
    i zdążyłem kilka razy się przejechać... Niestety miałem od jazdy na kolarce z 6 lat przerwy, odzwyczaiłem się więc na początku trochę bolało :-)

Staram się nie marnować czasu na bzdury lub pożeracze czasu. Moim zdaniem są to: oglądanie seriali, czytanie "bajek", przewijanie facebooka czy innych bezmyślnych portali społecznościowych... Nie lubię odpoczywać siedząc bezproduktywnie.

3

@Czulu: Jak pojawi się dziecko w rodzinie to dopiero docenisz ile czasu wolnego miałeś i ile byłbyś w stanie jeszcze zrobić jak z grafiku znikną Ci kolejne godzinki. Czas studiów i kawalerki high life, zastanawiam się czemu tak go przewaliłem na głupoty zamiast zainwestować go w coś konkretnego np. firmę lub samorozwój a teraz żona, dziecko, praca na etacie uop, drugi etat na b2b, pracuje dziennie po 10-11h plus dojazd i wiele innych obowiązków w międzyczasie, remont domu który trwał kilka miesięcy, życia zero a dni przelatują nie wiesz kiedy i się da. Jest tylko jeden problem bo chodzisz trochę jak zombie i śpisz 4-5h dziennie, pobudka codziennie o 5 rano ale chociaż w niedziele odeśpisz do 8, idzie się przyzwyczaić.

PS. zaraz kończę pracę na b2b, wsiadam w auto i cisnę dalej a Ty jeszcze z łóżka nie wstałeś :)

2

Hybryda, ale ok załóżmy że dzień w dzień jestem poza domem.
Mam "blisko" do biura - 15min autem.
Pracując stacjonarnie staram się jeść w biurze - już odchodzi godzina z 8.
Sporą część zakupów jest przeze mnie wyklikiwana w biurze, dostarcza mi to do domu frisco/auchan lub do paczkomatu(allegro) z którego zgarniam rzeczy na powrocie z biura. Większe spożywcze zakupy robimy w sobotę rano, jakieś odzieżowe 1-2x w miesiącu w czwartek wieczorem(outlet) lub w sobotę(galeria). Istnieje też zalando, które ma aplikację na telefon również :)
Nie potrzebuję też spać po 10h dziennie, 7 jest wystarczająco.

Jakiś urząd/poczta/lekarz - akurat z tym nie mam żadnego problemu, bo 1) hybryda 2) bez problemu dogadam się żeby wyskoczyć okazjonalnie na tę 1-2h w ciągu dnia, już bez potrzeby 'odpracowywania'; ale w innych zawodach/branżach też często można jakoś uzgodnić grafik itd.
Po ogarnięciu spraw porządkowych w domu-zmywarka, odkurzanie, przetarcie kurzy oraz siebie(mycie itd.)- zostaje mi dziennie 6-7h na 'rozrywkę', w skali miesiąca biorąc pod uwagę tylko dni robocze to już nam się sumuje do 120-140h - imo sporo. A to tylko w te dni stacjonarnie, w pozostałe oraz weekend tego czasu wolnego jest znacznie więcej.
Ogólnie pracując tylko zdalnie nie miałem jakoś więcej wolnego czasu, ale akurat było to spowodowane prokrastynacją i traceniem czasu na jakieś głupoty vel czytanie całego Internetu.

W rodzinie i wśród znajomych mam osoby pracujące w innych branżach, tego czasu wolnego mają może mniej ale nie zauważyłem żeby mieli podkrążone oczy przez płacz spowodowany brakiem wolnego czasu czy w inny sposób narzekali jak można tak żyć.

1
Czulu napisał(a):

Ostatnimi czasy zastanawiam się jakim cudem ludzie którzy pracują rzetelnie 8h gdzieś w biurze, sklepie itp ogólnie poza domem, i jeszcze muszą dojechać do tego miejsca znajdują czas na takie ogólnożyciowe zadania jak robienie zakupów, gotowanie, sprzątanie, załatwianie spraw w urzędzie, wizyty u lekarza, na poczcie itp.

Poczty ogólnie polecam unikać jak tylko można. Paczkomaty rulez.
Wizyty u lekarza – tu mogą być różne sytuacje, ale chyba większość osób w wieku „produkcyjnym” chodzi po lekarzach względnie rzadko, zaokrąglając do nigdy.
Po urzędach też się na co dzień za bardzo nie biega – znowu tu mogą być różne sytuacje – ale jest możliwość „urwania się” z pracy i odrobienie później (albo i nie…), a w ostateczności załatwianie takich rzeczy na urlopie. Remont poczeka :) To samo się tyczy lekarzy.

Ogólnie rozkładasz sobie różne rzeczy tak by w miarę możliwości nie wypadały tego samego dnia, to nie będziesz tym wszystkim zawalony.
Na większe zakupy czy sprzątanie jest sobota…

Ale tak, lepiej nie mieć półtoragodzinnego dojazdu do pracy w jedną stronę. Straszny złodziej czasu.

10

odpowiadam: nie maja.
Dlatego co sobota/weekend jest festiwal w sklepach spozywczych i galeriach. Zaraz sie zleca gobliny piszac ze w weekend to oni trekkinguja po szlakach dziewiczych ale to same shit, tylko inaczej przerzucony. Yebanie cale zycie 8h to nieporozumienie.

2

@abrakadaber: Ty mi lepiej powiedz mistrzu jak to jest korzystać z teleportacji i nie tracić ani sekundy na context switching/podejmowanie czynności/tracenie przypadkowego czasu na 'zastanowienie się'.

Zawsze dziwnym trafem każda osoba optymistycznie szacująca "co to ona nie robi i jak układa swój czas" zakłada, że kończy pracę o 16 i o 1601 ma odpalony samochód, przebrane buty, i przejechała te 300m parkingu spod pracy, czasu na znalezienie miejsca parkingowego nie traci, wstaje o 7 i o 701 bierze prysznic, a czas żeby z kimś porozmawiać ma zaplanowane w stylu "1700-1759 - dyskusja z małżonką 1700 gotowy do domowego treningu ubrany w strój sportowy" :P Ja nie neguję, że tak się da, ale mistrze powiedzcie gdzie się tego nauczyć?

Ludzie po prostu pracują i wracają do domu tylko przeczekać do następnego dnia. Jak jeździłem kiedyś na delegację do centrali w Warszawie to cały dzień byli w pracy. 9-18, w tym czasie godzinny lunch/ewentualnie sport, dojazd w W-wa minimum 30-40 minut w jedna stronę. Tylko właśnie, to jest DOJAZD wg. nawigacji. Dojście do biura w jedna i drugą stronę z parkingu to po 5 minut, dojście do auta i znalezienie miejsca parkingowego (pod blokiem) to kolejne 10 minut dziennie. Zostaje Ci od północy 8h20min i do północy 5h20min, minus czas na spanie masz około 5-6h dziennie na życie max. (i w tym musisz ogarnąć wszystko inne).

1

@froziu: nie bardzo wiem o co ci chodzi - mieszkam w domu, nie muszę szukać żadnego miejsca parkingowego, w pracy mam własne miejsce parkingowe (jak i cała reszta). Do z pracy, o ile nie ma zdarzenia losowego (albo remontu) to trzeba się bardzo postarać, żeby jechać w jedną stronę dłużej niż 30 minut (średnio 20 minut).
Co do pracy to tak - 8h i do domu - jestem na UoP i nikt mi za nadgodziny nie będzie płacił. Jak skończę taska i mam jeszcze mniej niż 1h do końca dniówki to nie zaczynam nic grubszego - zrobię review, popatrzę na następny task co tam do ogarnięcia itp. Czasami w jeden dzień siedzę 9h ale wtedy w następny 7h - płacone mam za 40h tygodniowo i tyle pracuję - jak ktoś lubi siedzieć (nie ważne czy mu płacą czy nie) więcej to jego sprawa ale narzekanie potem że nie ma się czasu na nic innego jest trochę nie na miejscu.
Swoją drogą od budzika do wyjścia z domu mija mi zazwyczaj 20-30 minut. Jak pracuję z domu tyle mi mija do rozpoczęcia pracy. Naprawdę nie wiem co może zajmować więcej czasu z rana (no chyba, że musisz wyprowadzić psa, zjarać fajkę i wysrać się przez 30 minut to OK).

BTW ja wcale nie robię dużo codziennie - chodzi o to że jak się zbierzesz z rana, "odbębnisz" 8h to na prawdę zostaje dość czasu na rodzinę i hobby (choćby tym hobby było leżenie na kanapie). Jeśli natomiast śpisz do 10, w pracy masz przerwy w sumie na 3 godziny podczas których nic konstruktywnego nie zrobisz, to jakby dzień miał i 48h to i tak ci go braknie.

2

@Czulu ale wiesz, że takie pytania tylko pokazują, jak bardzo jesteś oderwany od rzeczywistości? Bo ogromna większość ludzi pracuje przez 8 godzin lub na zmiany, w zakładzie pracy i wszyscy sobie radzą ze wszystkim. Mało kto pierdzi w fotel w domu i jednocześnie pracuje. Zwykle to jest tak, że jeżeli komuś ledwo starcza czasu na codzienne czynności to ma problem ze sobą.

A odpowiadając już wprost na pytanie: radzą sobie bo muszą sobie radzić. Na załatwienie spraw urzędowych można wyjść z pracy lub wziąć wolny dzień. Po 15 też jest jeszcze sporo czasu, a w dzień i tak dom pusty bo rodzice w pracy, a dzieci w szkole.

1

Chodzi o to, że OP pyta jak "przeciętni" ludzie ogarniają życie i jak jeszcze znajdują czas na to życie poza tymi czynnościami (hobby, znajomi, edukacja).
Ty odpisujesz, że masz dom i pracujesz zdalnie, masz miejsce parkingowe, a do pracy masz 20 minut. Przeciętni ludzie nie mają żadnego z tych 3 rzeczy, a to są rzeczy które średnio zaoszczędzają Ci w skrajnych przypadkach... jakieś 1-2h dziennie? To jak zauważysz sporo, bo około 10-20% czasu który zostaje Ci dziennie po odjęciu pracy (8h) i spania (7h) :)

Ja się cieszę, że sobie układasz i ja też sobie układam, ale średnio ma sens odpowiadać na pytanie:

jakim cudem ludzie którzy pracują rzetelnie 8h gdzieś w biurze, sklepie itp ogólnie poza domem, i jeszcze muszą dojechać do tego miejsca znajdują czas na takie ogólnożyciowe zadania

w takim stylu:
"sprząta mi robot"
"kup sobie dom znajdź pracę zdalną"
"zakupy rób przez internet"
"kup sobie dietę pudełkową"
"wynajmij sobie prywatnego kierowce żeby woził Ci dzieci na do szkoły/na zajęcia" :)

Bo faktem jest, że ludzie tracą sporą ilość czasu na dojazd/powrót z pracy, zawiezienie małych dzieci do szkoły/babci/na zajęcia, sporo czasu na dojazdy gdziekolwiek (siłownia, sklep) a same optymistyczne liczenie "siłownia to tylko 3h w tygodniu" to nieprawda, jak siłownia jest w fancy budynku to wjazd to 5 minut, czekasz na windę z wjazdem 3 minuty, przebierasz się kolejne 5, potem jeszcze się myjesz, to samo co powyższe w drugą stronę i tak życie (prze)mija :P

Oczywiście trochę wyolbrzymiam, podobnie jak ktoś myśli, że sens w kinie trwa tyle samo co długość filmu :D

4

Odpowiedź jest taka, że mieli mało czasu na cokolwiek. Widziałem to po sobie i po znajomych a w Polsce jak chcesz coś załatwić w urzędach itd i nie możesz wyjść z biura to musisz wziąć urlop, albo tracić sobotę, która razem z niedzielą powinna być na odpoczynek.

Cwaniaki z coachingu powiedzą Ci, że dużo czasu "marnujesz" za dnia i jak sobie zaplanujesz kazda minutę to możesz dużo zrobić. Teoretycznie to fakt, ale zapomina się o tym że relax, odpoczynek czy ogólnie wyżycie się z nerwów w przyjemny sposób jest również mega ważne. Ja potrzebuję np bardzo dużo tego a podstawą jest fakt, że mogę sobie uprzejmniac czas w nielimitowany sposób.

0
froziu napisał(a):

Chodzi o to, że OP pyta jak "przeciętni" ludzie ogarniają życie i jak jeszcze znajdują czas na to życie poza tymi czynnościami (hobby, znajomi, edukacja).
Ty odpisujesz, że masz dom i pracujesz zdalnie, masz miejsce parkingowe, a do pracy masz 20 minut. Przeciętni ludzie nie mają żadnego z tych 3 rzeczy

kim jest "przeciętny ludź" w takim razie?
Moja siostra - sekretarka w szkole podstawowej. Mieszka w domu, miejsce pod "pracą" ma (chociaż ma do pracy szybciej rowerem niż ja do mojej samochodem), pracuje od 7.30 do 15.30.
Szwagier - serwisant urządzeń dzwigowych - do pracy ma bliżej niż ja (ok 10 minut samochodem). Często ma wyjazdy za południową granicę PL - wtedy praca 12h albo nawet z nocowaniem - dostaje w zamian dzień wolny
Sąsiadka - sprzedawca - praca 1 dzień w pracy, 1 dzień wolny
Moi rodzice, oboje pracowali na zmiany przez całe zawodowe życie, dojeżdżali autobusem (ok 15 minut), mieli świnie, kury, owce i 100 arów ogrodu (ziemniaki, warzywa, szklarnia) i ogarniali to wszystko.
Znajomi - ona dojeżdża podobnie jak ja z tym że codziennie, on bliżej ale też dojeżdża - mają dwójkę dzieci w wieku podstawówkowym i spokojnie dają radę.
Akurat ja mieszkam "na zadupiu" i bez samochodu jest ciężko - chociaż jak jest jakaś impra w pracy to komunikacją miejską w 1.5h jestem na miejscu.

Mówisz, że mam dom i parking pod pracą - w mieście masz komunikację miejską, którą dojedziesz praktycznie wszędzie i często szybciej niż samochodem (buspasy). Od dawna nie widziałem większego zakładu pracy, który nie miał by parkingu.

Być może żyję w takim zakątku kraju, że wszystkim, z którymi mam jakąś styczność się to w miarę układa, nie wiem. A może po prostu ludzie potrafią sobie jednak zorganizować życie i ogarnąć codzienne powtarzające się czynności raz a dobrze bez codziennego zastanawiania się jak by tu dzisiaj dojechać do pracy...

froziu napisał(a):

w takim stylu:
"sprząta mi robot"
"kup sobie dom znajdź pracę zdalną"
"zakupy rób przez internet"
"kup sobie dietę pudełkową"
"wynajmij sobie prywatnego kierowce żeby woził Ci dzieci na do szkoły/na zajęcia" :)
Oczywiście trochę wyolbrzymiam, podobnie jak ktoś myśli, że sens w kinie trwa tyle samo co długość filmu :D

nie - teraz nie wyolbrzymiasz - teraz po prostu pierdzielisz głupoty.

  • za mojego robota dałem 400zł - używka, wcale nie trzeba kupować nówki za 4k
  • każdy gdzieś mieszkać musi jak mieszkasz w domu masz daleko wszędzie (zazwyczaj), jak mieszkasz w bloku masz bliżej - coś za coś
  • zakupy przez internet są szybsze i tańsze więc nie wiem do czego pijesz - kompa nie potrafisz obsługiwać
  • pudełek w życiu nie kupiłem
  • nawet jakby mnie było stać to i tak sam będę prowadził bo sprawia mi to frajdę
2
abrakadaber napisał(a):

kim jest "przeciętny ludź" w takim razie?

Źródło: https://wyborcza.biz/biznes/7,147758,28208840,ile-polacy-traca-na-dojazd-do-pracy-sa-tacy-ktorym-podroz.html

Przeciętny ludź dojeżdża do pracy 24 minuty, to jakieś 2x tyle co Twoi przeciętni znajomi rodzina:

Moja siostra - sekretarka w szkole podstawowej. Mieszka w domu, miejsce pod "pracą" ma (chociaż ma do pracy szybciej rowerem niż ja do mojej samochodem), pracuje od 7.30 do 15.30.
Szwagier - serwisant urządzeń dzwigowych - do pracy ma bliżej niż ja (ok 10 minut samochodem). Często ma wyjazdy za południową granicę PL - wtedy praca 12h albo nawet z nocowaniem - dostaje w zamian dzień wolny
Sąsiadka - sprzedawca - praca 1 dzień w pracy, 1 dzień wolny
Moi rodzice, oboje pracowali na zmiany przez całe zawodowe życie, dojeżdżali autobusem (ok 15 minut), mieli świnie, kury, owce i 100 arów ogrodu (ziemniaki, warzywa, szklarnia) i ogarniali to wszystko.
Znajomi - ona dojeżdża podobnie jak ja z tym że codziennie, on bliżej ale też dojeżdża - mają dwójkę dzieci w wieku podstawówkowym i spokojnie dają radę.
Akurat ja mieszkam "na zadupiu" i bez samochodu jest ciężko - chociaż jak jest jakaś impra w pracy to komunikacją miejską w 1.5h jestem na miejscu.

Od dawna nie widziałem większego zakładu pracy, który nie miał by parkingu.

No tak i Ci ludzie od wyjścia z domu do stawienia się na stanowisku pracy poświęcają te Twoje maks. 15 minut. W Warszawie? Czy w Pcimiu? :P

Być może żyję w takim zakątku kraju, że wszystkim, z którymi mam jakąś styczność się to w miarę układa, nie wiem. A może po prostu ludzie potrafią sobie jednak zorganizować życie i ogarnąć codzienne powtarzające się czynności raz a dobrze bez codziennego zastanawiania się jak by tu dzisiaj dojechać do pracy...

Być może żyjesz. Ja mam takich którzy pracują w domu, którzy do pracy mają 5 minut, ale mam też takich którzy jeżdżą do pracy 40 minut w jedną stronę (i to powtarzam jest to czas od włączenia do wyłączenia samochodu, potem z tego Twojego "większego parkingu przy zakładzie pracy" trzeba jeszcze dojść do drzwi bo taki wielki ten zakład, przejść przez bramkę, ubrać się, umyć po itp.). Wiem jak działa komunikacja w moim mieście (200k mieszkańców), wiem jak działa we Wrocławiu czy Katowicach.

Nie wiem jak oderwanym od rzeczywistości trzeba być, żeby powiedzieć że gdziekolwiek do pracy masz 10-20 minut. Tutaj masz przykład najbliższego chyba osiedla w Katowicach by dojechać do najbliższych biurowców w centrum miasta:

https://www.google.com/maps/dir/50.2663522,19.0104699/Osiedle+Tysi%C4%85clecia,+Katowice/@50.2761166,18.9763029,15.14z/data=!4m9!4m8!1m0!1m5!1m1!1s0x4716cdfadeb89267:0x85d5c43824adcd91!2m2!1d18.9676608!2d50.2808987!3e3

20 minut zajmuje sam czas wyjścia z klatki do dojścia do budynku.

froziu napisał(a):

w takim stylu:
"sprząta mi robot"
"kup sobie dom znajdź pracę zdalną"
"zakupy rób przez internet"
"kup sobie dietę pudełkową"
"wynajmij sobie prywatnego kierowce żeby woził Ci dzieci na do szkoły/na zajęcia" :)
Oczywiście trochę wyolbrzymiam, podobnie jak ktoś myśli, że sens w kinie trwa tyle samo co długość filmu :D

nie - teraz nie wyolbrzymiasz - teraz po prostu pierdzielisz głupoty.

Każdy pierdzieli swoje głupoty, ja swoje o tym jak widzę Twoje rady i brak umiejętności oszacowania czasu ile faktycznie dana czynność zajmuje

  • zakupy przez internet są szybsze i tańsze więc nie wiem do czego pijesz - kompa nie potrafisz obsługiwać

Tutaj ponownie Ci przypomnę bo czytać nie potrafisz - mówimy o przeciętnych ludziach. Ja nie potrafię (no cóż) i przeciętne osoby 40+ tym bardziej.

Pozwól, że na tym EOT, bo niesamowite w jakiej bańce żyjesz :P

4

Ja dawno temu, na początku kariery dojeżdżałem około 1h w jedną stronę tramwajem (wliczając czas oczekiwania oraz dojścia piechotą do przystanku który nie był pod blokiem), bo biuro było praktycznie na drugim końcu miasta. W pracy spędzałem 8h bo było odbijanie identyfikatorów na wejściu. Ale wtedy mieszkałem z rodzicami, więc pranie, gotowanie i sprzątanie miałem z głowy. Potrzebuję około 9h w łóżku żeby się wyspać bo nie zasypiam w 5 minut. Gdybym w obecnej sytuacji, w której utrzymuję się samodzielnie, miał pracować w ten sposób, to nie miałbym życia.

1

Zakupy trzeba maksymalnie optymalizowac, tak zeby jak najrzadziej chodzic do sklepu. Wtedy codzienna spozywke mozna kupic po drodze do/z pracy. Ja czesto kupowalem wracajac z obiadu.
Zalatwienia: starasz sie robic maksymalnie rano, wtedy czesto sie udawalo do 10 ogarnac temat, pozniej do 18 w pracy i do domu (ew. odpracowanie w inny dzien).

Poczta to zlo. W szczegolnosci awizo.

Gotowanie w wiekszych procjach/mrozenie.

0
WhiteLightning napisał(a):

Zakupy trzeba maksymalnie optymalizowac, tak zeby jak najrzadziej chodzic do sklepu.

A ja tam lubię se pojechać do sklepu krótko przed zamknięciem żeby kupić kilka gazowanych napojów i dwie mrożone pizze :)

1

W PL i tak jest dobrze, wyobraź sobie np. taki Londyn 8h + 1h obowiązkowa przerwa obiadowa, jak nie wyjdziesz na miasto zjeść to i tak siedzisz te 9h bo się krzywo patrzą jak wyjdziesz wcześniej. Dodatkowo sporo dojeżdża pociągami spoza Londynu bo w mieście drogo i to nawet osoby na wyższych stanowiskach.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1