Wątek przeniesiony 2022-10-26 12:42 z Kariera przez somekind.

Jak zabezpieczyć się przed alimentami na małżonkę?

0

Możliwe że niedługo będzie mnie czekać sprawa rozwodowa, nie z mojej winy, najprawdopodobniej bez orzekania winnym.
Nie ma tu dzieci, nie ma też podpisanej intercyzy itd.
Na dany moment zarabiam około połowy-2/3 tego co małżonka(ciągle mam prace w okolicy późny junior), jednak obawiam się że jeśli za jakiś czas po ewentualnym rozwodzie wynagrodzenie wzrośnie, mogę zostać pozwany o alimenty na małżonkę.

Chciałbym zapytać, co mogę zrobić by zapewnić sobie by taka sytuacja nie zaistniała? W inny sposób niż rozwodu uniknięcie itd.

Na początku kariery, w firmach typu Janusz soft spotkałem dwa razy rozwodników w podobnej sytuacji-wyglądało to tak że dostawali ok 2-3tysiące oficjalnie by z tego mógł zabrać sąd a resztę dostawali „pod stołem”. Oczywiście tak mówili, nie wiem jak dużo było w tym prawdy.

Niestety, nie najlepiej czułem się w Janusz Soft a wynagrodzenie tam wynosiło najwyżej połowę tego co w innych formach organizacji pracy, później pracowałem już w korporacjach i software house’ach. Jednak wówczas bez sensu byłoby zarabiać więcej by z tego było mi więcej zabierane..

Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Co doradzilibyście?

14

Przejebane. W takich sytuacjach, chłop jest na z góry przegranej pozycji.
Idź do prawnika. Naprawdę chcesz słuchać porad w takiej sprawie od jakichś randomowych koderów z neta? :P

1

Skoro nie masz dzieci i rozwój jest nie z Twojej winy, to dlaczego masz płacić alimenty?
Idź do prawnika.

0

Takze nie rozumiem ze jesli rozwod nie z winy meza - to czemu on ma placic alimenty? Za co? :)

0

Najlepiej polubownie.
Gdyby się udało, postaraj się o zabezpieczenie swoich interesów (odpowiednia umowa sporządzona z prawnikiem).

0

Po pierwsze: https://gprivate.com/61igm
Po drugie, o ile dobrze pamiętam przyznawanie alimentów jest uzależnione od tego, czy było orzekanie o winie, czy nie i są widełki czasowe. Dokładne kryterium jest chyba w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym, ale kojarzy mi się sformułowanie 'małżonek, który popadł w niedostatek w wyniku rozwodu'.
W skrócie -> bez orzekania o winie, w ciągu 2 lat małżonek może starać się o alimenty od drugiego.
Z orzekaniem -> 'niewinny' może się o to starać w ciągu 5 lat.

Nie wydaje mi się, aby był sposób "no dobra, robimy rozwód polubownie, ale weź mi tu podpisz, że zrzekasz się prawa do wystąpienia o alimenty".

10

Znajomy ma właśnie sprawę z jego winy. Z tego co mi wiadomo:

  • jeśli byłoby dziecko, to alimenty na dziecko są pewne - kwestia ich wysokości,
  • z czyjej winy rozwód ma wpływ głównie na to, kto ponosi koszta sądowe,
  • alimenty na żonę mogą być, jeśli jej status ulegnie pogorszeniu - przykładowo facet zarabia 25k, żona 5k, w sumie mają 30k - po rozwodzie żonie zostaje 5k, więc majątkowo bardzo się pogarsza - wtedy dostanie alimenty od męża i mogą być nawet wysokie. To jest chore.

Najlepiej mieć rozdzielność majątkową. Programiści są niestety łatwym kąskiem dla chytrych kobiet. Wiem o kilku przypadkach u znajomych, gdzie po max kilku latach są rozwody, bo partnerki liczą na łatwą kasę.

Ps. nie ma co czytać internetu, bo jest pełno sprzecznych i nieprawdziwych informacji. Dobry prawnik szybko i konkretnie powinien rozwiać wątpliwości.

8

No i po co sie zeniles? Nie da sie zabezpieczyc to kraj cucoldow i simpow. Popatrz na wiek emerytalny itp.

2

Pomyśl może o wyjeździe USA/Canada np. : )

2

Jeśli rozwód będziesz miał z orzekaniem o winie i winna będzie Twoja małżonka i podczas rozwodu nadal będą takie proporcje jak podałeś - Ty zarabiasz 50% tego co małżonka to na 99% TY dostaniesz alimenty od małżonki z tytułu pogorszenia się Twojej stopy życiowej. Tylko, że musisz o takie alimenty wystąpić.
Natomiast jeśli rozwód będzie z jej winy to ona nie ma prawnych możliwości domagania się alimentów od ciebie

0
idziebezrobocie napisał(a):

Możliwe że niedługo będzie mnie czekać sprawa rozwodowa, nie z mojej winy.

To się jeszcze okaże po sprawie 😉

Nie ma tu dzieci, nie ma też podpisanej intercyzy itd.
Na dany moment zarabiam około połowy-2/3 tego co małżonka(ciągle mam prace w okolicy późny junior), jednak obawiam się że jeśli za jakiś czas po ewentualnym rozwodzie wynagrodzenie wzrośnie, mogę zostać pozwany o alimenty na małżonkę.

Jeśli już, to Ty możesz pozwać ją, ponieważ obniży Ci się standard życia 😉
Ale taki wniosek i tak poleci do kosza - oboje zdrowi, pracują - nie ma podstaw do takich alimentów na żonę/męża.

Chciałbym zapytać, co mogę zrobić by zapewnić sobie by taka sytuacja nie zaistniała? W inny sposób niż rozwodu uniknięcie itd.

Skoro nie z twojej winy, to z jej.
A skoro z jej, to postaraj się o orzeczenie o winie na sprawie rozwodowej.

Na początku kariery, w firmach typu Janusz soft spotkałem dwa razy rozwodników w podobnej sytuacji-wyglądało to tak że dostawali ok 2-3tysiące oficjalnie by z tego mógł zabrać sąd a resztę dostawali „pod stołem”. Oczywiście tak mówili, nie wiem jak dużo było w tym prawdy.

Alimenty na dzieci to nie to samo co na żonę.

Niestety, nie najlepiej czułem się w Janusz Soft, później pracowałem już w korporacjach i software house’ach. Jednak wówczas bez sensu byłoby zarabiać więcej by z tego było mi więcej zabierane..

Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Co doradzilibyście?

Skoro to wszystko prawda co napisałeś, to nie ma się czym przejmować.

1

Wina to albo Tuska albo leży po środku.

Dlatego kręcenie żeby żonie nie dać połowy to jest kure...o. Trzeba się było zastanowić przed ślubem.

0

Jeżeli małżeństwo jest kościelne i jest ważnie zawarte to proponuje separacje formalną :)

2

Nie wiem czego ty się boisz.
Zrób manewr wyprzedzający i to ty pozwij żonę o alimenty. To przecież twoja stopa życiowa ulegnie pogorszeniu

1

Skoro żona zarabia więcej, to chyba OP popadnie w niedostatek i powinna płacić mu alimenty. Czy nie?

.

1

Zaraz mnie zjedzą ale wydaje mi się że powinieneś „grać” na uniknięcie rozwodu.

1

Dlatego jedyny ślub to kościelny bez cywilnego, bo jest tradycja, rodzinka daje dotacje, wspomnienia, impreza, wsparcie największej oraz najstarszej mafii a nie wchodzi się w z góry przegrany układ w przypadku rozwodu.

A jak ktoś z was uważa, że w PL jest najgorzej to np w takiej Francji jest zakaz robienia testów genetycznych, więc tak na prawdę kobieta ma tam wolna amerykankę.
Jest u nas okropna niesprawiedliwość, ale są gorsze.

No i warto o jednej rzeczy pamiętać. Należy wspierać ruchy maskulinistyczne i takie zakładać. Istnieją ruchy feministyczne walczące o przywileje "równe" prawa dla kobiet. Skoro w dzisiejszych czasach faceci są głównie dyskryminowani, należy stworzyć ruch opozycyjny.

Wiem, że powoli niektórzy ludzie się wyłamują i tworzą coś takiego, ale jest ogromny ostracyzm społeczny na tym punkcie.

0

@Czitels:
Masz świętą rację. W ogóle sama idea orzekania o winie, jezeli nie doszlo do jakiegoś przestępstwa, to totalny absurd.
Jak sędzie ma ocenić, co doprowadziło do rozwodu, kto był bardziej kłótliwy itp.
Z resztą taka sama wina jest za uzależnienie od heroiny, hazard, prostytucje i premoc, jak za np. wszczynanie kłotni, albo unikanie seksu.
To jest jakaś komedia. Niestety prawo jest, jakie jest.

1

Dam Ci szczerą radę, jak uniknąć rozwodu z orzeczeniem o Twojej WYŁĄCZNEJ winie.
Najłatwiej znaleźć również winę partnerki.

  1. Idź do prawnika
  2. Idź do detektywa
  3. Oni Ci powiedzą, jak prowokować, a później nagrywać.
    Nieczystych zagrywek są tysiące. Zostawiam Twojej moralności stosowanie ich.
    a. Możesz, np. zarejestrować osobie profile randkowe, pisać w jej imieniu, a później to udokumentować,
    b. możesz robić zewnętrzne prowokacje (testerzy wierności),
    c. możesz prowokować kłótnie, a później nagrywać najgorsze momenty,
    d. możesz wysyłać wiadomości do kumpli, jak się zachowuje Twoja żona, a oni Ci będą przytakiwać itp.,
    e. możesz nagrywać rozmowy, gdzie odmawia Ci seksu i przyznaje się, że notorycznie go odmawia,
    f. oczywiście możesz przeglądać jej komunikatory i telefon, żeby coś tam znaleźć, możesz sam pisać z jej komunikatorów i udawać flirt z podstawionymi osobami,
    g. możesz wynajmować podrzędne hotele bez monitoringu z jej konta płatniczego, na jej dane

i wiele innych.

W momencie, gdy ona chce rozstać się bez orzekania o winie - fine, jeżeli pozew jest z orzekaniem, to wyciągasz "dowody"

h. Aha... i meta kombinowanie.
Robisz dowody na swoją niewierność i podtykasz je małżonce, ale robisz je tak nieudolnie, zeby mozna je było łatwo podważyć, np. mając 100% alibi. Na rozwodzie stwierdzasz, ze ona fabrykuje dowody, Szach-mat ateiści.

0
renderme napisał(a):

@Czitels:
Masz świętą rację. W ogóle sama idea orzekania o winie, jezeli nie doszlo do jakiegoś przestępstwa, to totalny absurd.
Jak sędzie ma ocenić, co doprowadziło do rozwodu, kto był bardziej kłótliwy itp.
Z resztą taka sama wina jest za uzależnienie od heroiny, hazard, prostytucje i premoc, jak za np. wszczynanie kłotni, albo unikanie seksu.
To jest jakaś komedia. Niestety prawo jest, jakie jest.

Widzisz, od tego jest sędzia, żeby sprawy wymagające sądu sądzić. Zwłaszcza, jeśli trzeba ocenić, czy coś jest zgodne z duchem prawa, a nie jego literą.

Idea orzekania o winie rozwodu też nie jest wcale nietrafiona - można jedynie czepiać się konkretnych przypadków lub orzecznictwa jako takiego.
Wyobraź sobie, że masz sytuację, w której np. twoja żona całkowicie uniemożliwia normalne życie małżeńskie bo np. nałogowo gra w Candy Crush. Pogadać z nią nie pogadasz, bo gra. Wyjść - nie wyjdziesz, bo gra. Po prostu nic nie da się zrobić. Jedyne jej wyjścia z domu to wycieczki do lombardu (kiedy cię nie ma) żeby zastawić kolejne sprzęty domowe by mieć hajs na jakieś mikropłatności. Sprawa jest w takim przypadku dosyć jasna i przejrzysta, i nie trzeba tutaj geniusza, żeby ocenić, że to z żoną coś nie tak.

0
wartek01 napisał(a):
renderme napisał(a):

@Czitels:
Masz świętą rację. W ogóle sama idea orzekania o winie, jezeli nie doszlo do jakiegoś przestępstwa, to totalny absurd.
Jak sędzie ma ocenić, co doprowadziło do rozwodu, kto był bardziej kłótliwy itp.
Z resztą taka sama wina jest za uzależnienie od heroiny, hazard, prostytucje i premoc, jak za np. wszczynanie kłotni, albo unikanie seksu.
To jest jakaś komedia. Niestety prawo jest, jakie jest.

Widzisz, od tego jest sędzia, żeby sprawy wymagające sądu sądzić. Zwłaszcza, jeśli trzeba ocenić, czy coś jest zgodne z duchem prawa, a nie jego literą.

Idea orzekania o winie rozwodu też nie jest wcale nietrafiona - można jedynie czepiać się konkretnych przypadków lub orzecznictwa jako takiego.
Wyobraź sobie, że masz sytuację, w której np. twoja żona całkowicie uniemożliwia normalne życie małżeńskie bo np. nałogowo gra w Candy Crush. Pogadać z nią nie pogadasz, bo gra. Wyjść - nie wyjdziesz, bo gra. Po prostu nic nie da się zrobić. Jedyne jej wyjścia z domu to wycieczki do lombardu (kiedy cię nie ma) żeby zastawić kolejne sprzęty domowe by mieć hajs na jakieś mikropłatności. Sprawa jest w takim przypadku dosyć jasna i przejrzysta, i nie trzeba tutaj geniusza, żeby ocenić, że to z żoną coś nie tak.

Ty chyba nigdy nie byłeś w polskim sądzie. Tu wyglądałoby to tak, że sfeminizowany sąd rodzinny ująłby się za chorą kobietą i obciążył męża winą za jej stan oraz rozwód

0
var napisał(a):

Ty chyba nigdy nie byłeś w polskim sądzie. Tu wyglądałoby to tak, że sfeminizowany sąd rodzinny ująłby się za chorą kobietą i obciążył męża winą za jej stan oraz rozwód

Ale ja pisałem o idei orzekania o winie przy rozwodzie.
Twój zarzut jest zarzutem ws. orzecznictwa, nie idei.

2

inny protip:
Jak boisz sie, ze sie rozwiedziesz, a jestes bogatszy, to zamiast jdg spolka zoo 50/50 z zona.

Wyplacasz sobie 50% i zonie 50% (tlumaczysz podatkami).

W sadzie tlumaczysz; moze wina i moja, ale wszak mielismy rowniutkie dochody, wiec stopa zycia partnerki nie ulegnie z pewnoscia zmianie, chyba ze spolka przestanie dobrze dzialac, ale wszak co ja moge za rynek XD

0
wartek01 napisał(a):

Idea orzekania o winie rozwodu też nie jest wcale nietrafiona - można jedynie czepiać się konkretnych przypadków lub orzecznictwa jako takiego.

"można jedynie czepiać się konkretnych przypadków" <-- a jakbys Ty byl takim konkretnym przypadkiem, ze Twoja zona sfabrykowalaby dowody przeciw Tobie i musialbys do konca zycia placic jej alimenty? Co bys zrobil? Placilbys jej kilka tysiecy zl miesiecznie do konca zycia, a Twoja byla zona zyla by juz z innym na kocia lape i by sie z tego smiala Ci prosto w twarz. A sedzia kobieta przyznawala by jej racje i "zgodne z duchem prawa" odrzucala wszystkie Twoje pozwy.

A jakbys mial jedno dziecko. Zrezygnowalbys ze studiow, poszedlbys do pracy, bo chcialbys utrzymac to dziecko, chociaz Twoja byla dziewczyna z dzieckiem mieszkala by w innym miescie 100 km odleglym. Po 10 latach Twoja byla dziewczyna powiedziala by, ze to nie Twoje dziecko i zebys wiecej nie przyjezdzal, ale przez te 10 lat placiles przeciez alimenty. Co bys zrobil? Zgodnie z prawem nie nalezy Ci sie zwrot alimentow, ani tez zadne odszkodowanie. Takie jest "prawo" w Polsce i w Niemczech tez. Ta historia wydarzyla sie naprawde w niemczech kilka lat temu.

Moj znajomy mial taka sytuacje, ze jego zona (w czasie rozwodu) chciala sfabrykowac dowody przeciw niemu.
(Ja nie jestem i nie bylem zonaty.)

4

Dla mnie malzenstwo jest dokladnie tym samym co patologiczna umowa kredytowa z bankiem na 1000 000.

Naiwni ludzie sie koncentruja na tradycji, czy ladny budynek, czy pani z ktora podpisujesz ladna, czy wszyscy mili itp.

Prawda taka, ze podpisalea cyrograf i lepiej mysl, jakie sa skutki prawne i orzecznictwo, bo one sa jasne:

Cos pojdzie nie tak, masz prze@@@@@@

0
still.still napisał(a):

"można jedynie czepiać się konkretnych przypadków" <-- a jakbys Ty byl takim konkretnym przypadkiem, ze Twoja zona sfabrykowalaby dowody przeciw Tobie i musialbys do konca zycia placic jej alimenty? Co bys zrobil? Placilbys jej kilka tysiecy zl miesiecznie do konca zycia, a Twoja byla zona zyla by juz z innym na kocia lape i by sie z tego smiala Ci prosto w twarz. A sedzia kobieta przyznawala by jej racje i "zgodne z duchem prawa" odrzucala wszystkie Twoje pozwy. >

To wtedy czepiłbym się konkretnego przypadku, tj. mojego.
To, że da się kogoś nieuczciwie osądzić o kradzież nie jest jeszcze powodem, żeby twierdzić, że idea karania za kradzież jest głupia.

1

Jak przekonałem partnerkę do rozdzielności majątkowej
Moja partnerka bardzo nie chciała rozdzielności, a ja bardzo chciałem (nieco inne wartości w życiu, ja budowa firmy. a ona jak to kobieta, ona kupuje iPhone, ja Xiaomi i sztabkę srebra... ale ogólnie wspaniały związek od 7 lat). Argumentowała to tym, że w razie gdybym odszedł to ona nie miałaby się gdzie się podziać (w większej części składam się na dom - są ważne powody).

Jaki układ ją przekonał:
Wspólne udziały 50/50 w nieruchomości gdzie jest dom, a poza tym rozdzielność majątkowa (czyli wyłącznie na mnie - firma, inne nieruchomości,
oszczędności itd.).

Dodatkowo argumentowałem to tym, że chcę wziąć leasingi na kilkaset k na maszyny i przy braku rozdzielności jak mi się noga podwinie, to ona musiałaby to spłacać + zabiorą nam cały dom, a tak to kasę na pól domu będzie łatwiej załatwić.
W przypadku rozwodu, któraś strona może wziąć kredyt i kupić pozostałe udziały w nieruchomości albo obie strony sprzedadzą nieruchomość i każdy będzie miał środki minimum na małe mieszkanie.
Czasem jest też tak, że partnerka Was nie posłucha, a kogoś innego już tak np. jak Ty jej powiesz by sprzątała kupy po psie z trawnika to nie posprząta, a jak jej sąsiad zwróci uwagę to już tak. Kto był w związku ten wie. Dlatego można ją zabrać na jakąś konferencję, gdzie prawnik wyjaśni jak dobrym rozwiązaniem dla żony jest rozdzielność majątkowa. Sprawdzona rada od jednego gościa.

Uwaga: Nie jestem prawnikiem, nie jest to porada prawna, bardziej życiowa, małżeństwo dopiero będzie.

Jak nie dać się wyrolować przy składaniu się/kredycie na wspólną nieruchomość
Przypadek znajomego w trakcie rozwodu:
Małżeństwo wzięło duży kredyt w celu zrobienia remontu domu jej rodziców w którym by zamieszali, kredyt był na teściów, oni spłacali (brak zdolności u żony ze względu na duże zadłużenie przez rozpieprzanie kasy na coraz to nowe "firmy", a ). Mąż przekazywał swoje pół raty teściom w gotówce, a żona swoje pół (chyba, że nie miała to wtedy mąż całą ratę...) Przy sprawie rozwodowej żona i teściowe zaprzeczyli, że kiedykolwiek dostali jakąś kasę od niego (zabrali mu część życia jakąś wymienił za pieniądze pracując, więc w razie ewentualnej zbrodni z jego strony przyjąłbym to jako argumenty uniewinniające :P). Trzeba było powoływać świadków, znajomych, którzy potwierdziliby wersję męża (że np. słyszeli podczas spotkania jak mąż mówił żonie, że dziś da kasę teściom). Prawnik męża powiedział, że nie byłoby problemu z udowodnieniem, gdyby robił teściom przelewy.

W skrócie: jak macie z jakiegoś powodu kredyt na jedną osobę i składacie się na niego razem, to zawsze przekazujcie tej osobie kasę przelewem.

0
wartek01 napisał(a):

To, że da się kogoś nieuczciwie osądzić o kradzież nie jest jeszcze powodem, żeby twierdzić, że idea karania za kradzież jest głupia.

"karania za kradzież jest głupia." <-- ale jak ktos sie nieslusznie posadzi o kradziesz, pojdziesz siedziec i potem okaze sie, ze byles niewinny, to mozesz domagac sie odszkodowania. Jak kobieta powie, ze to twoje dziecko, bedziesz placil alimenty, po kilku(nastu) latach powie, ze to nie jest twoje dziecko, to nie masz prawa do zadnego odszkodowania, ani tez do zwrotu alimentow (co najwyzej 2 lata wstecz zwrot alimentow).

2

Wazny protip: dochody ze sprzedazy autorskich praw majatkowych nie wchodza w sklad majatku

@wartek01
Bzdura, ze mozna czepiac sie konkretnego przypadku. Cala idea orzekania winy za rzeczy, ktore nie sa przestepstwem, a pozniej niebotyczna kara za to (wieksza niz gdybys uczynil kogos inwalida) z reszta zalezna od zasobnosci to absurd do kwadratu.

Po rozwodzie powinien byc podzial majatku i tyle, nara. Jezeli ktos doznal jakis strat osobistych, moralnych, bo np. Malzonek pil, znecal sie, byl uzalezniony, to moze isc do sadu cywilnego, ktory oceni jego strate w mysl zasady rzeczywistego zrekompensowania szkody.

Jak np. Kogos pobijesz, zabierzesz wspolne pieniadze, ktore ktos wylozyl na dany cel, to oprocz ospowiedzialnosci karnej masz cywilna.

Orzeczenie czyjejs winy, bo np. Ktos prowokowal klotnie jest absurdem do 6 potegi. Udowadnianie przed sadem czyja wina jest klotnia i rozstanie dwoch doroslych ludzi jest tak samo racjonalne jak szariat.

0

Ktoś kiedyś powiedział że baby to zuo i tego się trzymajmy :), jak chcecie być razem to czemu po prostu nie jesteście tylko koniecznie musicie to formalizować?
Dla mnie to troche tak jakby programista mający np 5 lat doświadczenia w danym języku nagle stwierdził że potrzebuje jeszcze dorobić certyfikat znajomości tego języka.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1