Cienasy bo nie podali nachylenia w kątach, np:
- Lekkie skinienie głową przeznaczone jest dla przyjaciół.
- Eshaku, czyli 15 stopni nachylenia, to ukłon przeznaczony dla znajomych.
- Keirei, 30 stopni – przeznaczony jest zaś dla osób, którym chcemy okazać szacunek w czasie formalnych spotkań.
- Pomiędzy eshaku a kerei można wyróżnić jeszcze ukłon o kącie około 20 stopni, stosowany między graczami przeciwnych drużyn, na przykład zawodników sumo.
- Ukłon 45 stopniowy, to saikeirei – okazujemy nim najwyższy szacunek, przeznaczony jest więc na wyjątkowe okazje.
Mam nadzieję że to tylko jakiś żart, a jeśli nie to niech firma ogarnie że to raczej koreański (czy jakikolwiek inny) przełożony "przyjaciel" powinien się dostosować do norm kulturowych panujących w danym kraju, nie na odwrót.
BTW jestem ciekawe ile procent programistów stwierdzi p'rdole, nie będę się kłaniać
i zmieni pracę, a ile procent stwierdzi p'rdole, jak dobrze płacą to mogę nawet w stroju klauna pracować
. Ja pewnie siedziałbym w grupie pomiedzy w nadzieji że nikt nie dowie się o moim istnieniu, a jakby się ktoś dowiedział to szybko musiałbym nowej roboty szukać :P
To akurat byl pomysl polskiego managmentu. Smutne, ale prawdziwe.
Polecam tez klasyka: Jak otwierałem fabrykę LG, czyli Great Company Great People
p_agon napisał(a):
To akurat byl pomysl polskiego managmentu. Smutne, ale prawdziwe.
Nawet logiczne. Azjaci nas znają i wiedzą że się niechętnie kłaniamy. Tybetańscy nauczyciele buddyzmu tybetańskiego, żartują o europejcykach ludzie o żelaznych kręgosłupach
:D
Niby tacy porządni i grzeczni, a "Korei" nie umieli napisać poprawnie.
A dlaczego pracując w Polsce miałbym się stosować do ichnich zwyczajów kłaniania?
Przyjechał taki z Japonii czy z Korei do Polski tutaj menedżerować, to niech się dostosuje do tutejszych zwyczajów.
@Aventus
to raczej koreański (czy jakikolwiek inny) przełożony "przyjaciel" powinien się dostosować do norm kulturowych panujących w danym kraju
To tak nie działa z azjatami. Twój koreański przełożony przyjeżdża do Ciebie w odwiedziny tak samo jak pan na włościach odwiedza swojego chłopa pańszczyźnianego, on tu jest dobrodziejem dzięki któremu masz pracę i masz być wdzięczny.
Taka mentalność, oni mają feudalizm we krwi. Osoba starsza, na wyższym stanowisku, lepiej wykształcona jest z automatu od Ciebie lepsza i masz im okazywać szacunek.
Kto w Koreanskim korpo pracował to zrozumie :)
Szybko by mnie wyalili :D
Nie wiem czemu, ale tak mi się skojarzyło z pewną misją we Wieśku :P
KamilAdam napisał(a):
Cienasy bo nie podali nachylenia w kątach, np:
- Lekkie skinienie głową przeznaczone jest dla przyjaciół.
- Eshaku, czyli 15 stopni nachylenia, to ukłon przeznaczony dla znajomych.
- Keirei, 30 stopni – przeznaczony jest zaś dla osób, którym chcemy okazać szacunek w czasie formalnych spotkań.
- Pomiędzy eshaku a kerei można wyróżnić jeszcze ukłon o kącie około 20 stopni, stosowany między graczami przeciwnych drużyn, na przykład zawodników sumo.
- Ukłon 45 stopniowy, to saikeirei – okazujemy nim najwyższy szacunek, przeznaczony jest więc na wyjątkowe okazje.
A harakiri?
Aventus napisał(a):
Mam nadzieję że to tylko jakiś żart, a jeśli nie to niech firma ogarnie że to raczej koreański (czy jakikolwiek inny) przełożony "przyjaciel" powinien się dostosować do norm kulturowych panujących w danym kraju, nie na odwrót.
Tylko, że tu nie ma mowy o imigrancie zarobkowym spotkanym na ulicy, lecz kierowniku wizytującym jedną z fabryk koncernu, w którym pracuje. Równie dobrze mógłbyś wymagać od Amerykanina z IBM, żeby gadał po polsku, gdy przyjedzie odwiedzić jakiś polski oddział.
Taka mentalność, oni mają feudalizm we krwi. Osoba starsza, na wyższym stanowisku, lepiej wykształcona jest z automatu od Ciebie lepsza i masz im okazywać szacunek.
Szacunek to jedno, ale powinni pamiętać że nie są u siebie. Wymaganie by pracownik uczył się ich zwyczajów to przesada.
somekind napisał(a):
Tylko, że tu nie ma mowy o imigrancie zarobkowym spotkanym na ulicy, lecz kierowniku wizytującym jedną z fabryk koncernu, w którym pracuje. Równie dobrze mógłbyś wymagać od Amerykanina z IBM, żeby gadał po polsku, gdy przyjedzie odwiedzić jakiś polski oddział.
Słabe porównanie z tym językiem. Wiadomo, że nikt nie będzie się uczył specjalnie języka danego kraju. Do tego służy właśnie język angielski aby można było się komunikować. To jest chyba powszechny język. A te wygibasy z kłanianiem się są typowe dla konkretnego kraju.
szydlak napisał(a):
Słabe porównanie z tym językiem. Wiadomo, że nikt nie będzie się uczył specjalnie języka danego kraju. Do tego służy właśnie język angielski aby można było się komunikować. To jest chyba powszechny język. A te wygibasy z kłanianiem się są typowe dla konkretnego kraju.
Dobrze, mogę wymyśli lepsze porównanie, np. aby kierownik z Ameryki odwiedzający polski oddział 31 października miał odprawiać dziady a jeśli przyjechał 10go jakiegokolwiek miesiąca, to żeby składał kwiaty pod pomnikiem ofiar zamachu.
Nie chodziło mi jednak o sposób, ale o miejsce. Będąc w swojej fabryce jest po pierwsze u siebie, po drugie w celu wizytowania swojej fabryki nie musi uczyć się zwyczajów obcego dla niego kraju.
Korporacja Arasaka in real life :)
somekind napisał(a):
Nie chodziło mi jednak o sposób, ale o miejsce. Będąc w swojej fabryce jest po pierwsze u siebie, po drugie w celu wizytowania swojej fabryki nie musi uczyć się zwyczajów obcego dla niego kraju.
Jakby nie patrzeć Wrocław to wciąż Polska. W sumie zaczynam rozumieć. Przez PIS zaczyna być jak Korea Północna :P
Tylko, że tu nie ma mowy o imigrancie zarobkowym spotkanym na ulicy, lecz kierowniku wizytującym jedną z fabryk koncernu, w którym pracuje. Równie dobrze mógłbyś wymagać od Amerykanina z IBM, żeby gadał po polsku, gdy przyjedzie odwiedzić jakiś polski oddział.
Jeśli wymaganie mówienia w jakimś języku i dostosowanie się do lokalnych norm kulturowych jest dla Ciebie porównywalne, to ja nie mam więcej pytań.
No tak. Skoro zachowanie higieny często boli niektórych, to kultura musi już w ogóle sprawiać, że cierpią katusze.
Powiem tak ja byłem na rozmowie rekrutacyjnej do LG w Warszawie na staż.
To było ~7lat temu ale to było bardzo dziwne doświadczenie - było kilka osób najpierw pisaliśmy test abcd w salce. Następnie zapraszano po kolej ludzi do salki na interview.
W salce bylo uwaga 5 osob: 1 manager Koreanski, 1 manager z Polski, 1 Pani z HR i 2 inzynierow. Rozmowa byla spoko wiadomo po angielsku - 1h postawili mnie przy tablicy i sobie gadalem.
Bardzo dziwne doswiadczenie to bylo 1 z pierwszych interview w zyciu i to na staz w dodatku... i 5 osob 0_o Moja stawka to bylo 3k netto Pani z HR za wielkim stolem malo sie nie zakrztusila jak uslyszala - dopytala az mniei czy dobrze uslyszala.
Finalnie zaoferowano mi na staz 1800 na zlecenie na pol roku a potem sie zobaczy - podziekowalem - mialem w kieszenii inzyniera i w Krakowe oferowano na UoP 5500k brutto za taka sama robote...
Ogolnie koreanska kulltura jest nie do przyjecia jak dla mnie np.: przelozony ma zawsze racje itp itd z tego wynika tej ich waflowanie przedstawicielom z Korei wkoncu od nich jest wszystko uzaleznione.
Dodatkowo smieszne w koreanskich firmach jest tez ze jakby wszyscy w firmie mowa po imieniu do siebie ale Koreanski przedstawiciel zawsze byl Mr ... Mr Oh, Mr Ma, Mr cos tam...
szydlak napisał(a):
Jakby nie patrzeć Wrocław to wciąż Polska. W sumie zaczynam rozumieć. Przez PIS zaczyna być jak Korea Północna :P
Wrocław to Polska, ale fabryka to nie spotkanie towarzyskie z autochtonami.
Aventus napisał(a):
Jeśli wymaganie mówienia w jakimś języku i dostosowanie się do lokalnych norm kulturowych jest dla Ciebie porównywalne, to ja nie mam więcej pytań.
Jeśli nie odróżniasz zwiedzania miasta od wizytacji w fabryce, to ja jeszcze bardziej nie mam więcej pytań. :D
Wyjaśniłem później o co chodziło z językiem i czego można użyć zamiast niego, jeśli zignorowałeś, to już nie mój problem, tylko nigdy więcej nie narzekaj, że ktoś ignoruje część Twoich argumentów w dyskusji.
somekind napisał(a):
Nie chodziło mi jednak o sposób, ale o miejsce. Będąc w swojej fabryce jest po pierwsze u siebie, po drugie w celu wizytowania swojej fabryki nie musi uczyć się zwyczajów obcego dla niego kraju.
Nie powinno się wymagać od pracowników tejże fabryki by uczyli się zwyczajów przyjezdnego szefa.
Azarien napisał(a):
Nie powinno się wymagać od pracowników tejże fabryki by uczyli się zwyczajów przyjezdnego szefa.
Nie rozumiem tylko, czemu mnie cytujesz. Ja tego nie wymagam, to @Aventus chce aby przyjezdni szefowie musieli uczyć się zwyczajów państw, do których przyjeżdżają, a moim zdaniem jest to jeszcze bardziej absurdalne.
somekind napisał(a):
to @Aventus chce aby przyjezdni szefowie musieli uczyć się zwyczajów państw, do których przyjeżdżają, a moim zdaniem jest to jeszcze bardziej absurdalne.
Nie jest absurdalne jeśli nie chcą zostać pobici :P (Nie mówię tu tylko o Polsce). IMHO ogólnie im bardziej dziki kraj i dzicy jego mieszkańcy tym bardziej trzeba sprawdzić co można w tym kraju robić a co nie. Nawet jak się płaci tym ludziom
KamilAdam napisał(a):
na Ziemi to jeszcze
Mógłbym mu opowiedzieć parę rzeczy, od których jego złudzenia rozwiałoby się jak dym;
widocznie nigdy nie był w Lunie. Jeśli chodzi o “niepoprawnych”, o ile tacy w ogóle istnieją, to Luna
eliminuje ich szybciej, niż kiedykolwiek odważyła się na to Terra. Kiedy był ze mnie jeszcze dzieciak,
przysłali nam jakiegoś ważnego mafiosa, chyba z Los Angeles; przyleciał z drużyną goryli i był pewien,
że zawładnie całą Luną, bo na Ziemi podobno trząsł więzieniem.
Żaden z nich nie przeżył dwóch tygodni. Mafios nawet nie dotarł do osiedla więziennego; nie
słuchał, kiedy mu tłumaczyli, jak się zakłada skafander.
Robert A. Heinlein Luna to surowa pani
Pisałem o ty już gdzie indziej. Wygląda jak dokument napisany przez koreańskiego managera, przełożony przez tłumacza, który nie dostosował go do polskiego odbiorcy (bo to oznaczałoby sprzeciw wobec przełożonego) i wyszedł mem. Opisuje podstawowe zasady dobrego wychowania obowiązujące we Wschodniej Azji. Ukłon jest tam normalnym powitaniem. Ukłoni ci się sprzedawca w sklepie, bo jesteś klientem i ty też mu się ukłonisz, a później dasz mu kasę obowiązkowo w dwóch łapkach, a on tą kasę weźmie w dwie łapki i tak samo poda michę z żarciem, którą też masz wziąć obowiązkowo w dwie łapy, bo inaczej pokażecie sobie, że macie siebie w d... U nas też idąc do cioci na imieniny panowie się jęcząc wcisną w jakiś garnitur, a panie założą bluzkę z dekoltem, przez który nie widać stóp.
Co nie zmienia faktu, że nikt z nas nie chciałby dygać azjatyckiej firmie. Byłem w takiej raz (jako gość) i to mi wystarczy, żeby doceniać fakt, że nie muszę siedzieć w 2 osoby przy jednym biurku.
Po koreańsku inaczej się kłaniają, oglądałem kiedyś vloga na ten temat. Zresztą to widać na serialach, że Koreańczycy bardziej tak luźno się kłaniają, a Japończycy bardziej sztywno (pod kątem ułożenia ciała). No ale ekspertem nie jestem.
Pewnie lata takiego kłaniania wzmacniają mięśnie brzucha i żołądek. Polacy będą rzygać na początku. Ciekawe czy to jest w koreańskiej normie zachowań.
Pracowałem w LG. Nigdy nie widziałem kłaniającego się Polaka (nawet jeśli skończył koreanistykę i rozmawiał z nimi po koreańsku). Koreańczycy traktują inaczej Polaków i dostosowują się do ich kultury, a kłaniania oczekują tylko od innych Azjatów (Koreańscy szefowie też nie policzkują Polaków (sic!), bo wiedzą, że nie są u siebie i że mogłoby się to źle dla nich skończyć). Tekst wygląda na napisany w celach humorystycznych (chociaż ja nie pracowałem w LGE, więc może akurat tam znalazł się jakiś fanatyk, który próbował zrobić z Polaków marionetki Koreańczyków, ale nie wydaje mi się, żeby mogło to wyjść firmie na dobre).