Nasz wspaniały rząd z Vateuszem i naczelnikiem Kaczorem wymyślili genialny wprost plan. Nie chcą żeby obwiniano ich za wprowadzenie przymusu szczepień, więc wymyślili, że spróbują przymusić ludzi w inny sposób. Znana już od starożytności maksyma divide et impera okazała się po raz kolejny użyteczna. Zamiast wprowadzać przymus szczepień, sprawmy żeby szczepionkowcy jeszcze bardzie żarli się z antyszczepionkowcami i żeby ci pierwsi mogli pozywać drugich za zakażenie.
Projekt ustawy zakłada, że pracownik raz w tygodniu nieodpłatnie będzie mógł wykonać test na Covid. Jeżeli pracownik go nie wykona, a inny z negatywnym testem się zarazi, to ten drugi będzie mógł podkablować nieprzetestowanego kolegę do szefa, a szef pozwać go na kwotę sięgającą 15 tysięcy złotych. Żeby było śmieszniej, ze względu na fakt, że PiS nie objął jeszcze w całkowite władanie sądów, tak istotny przedmiot sporu oddano do rozstrzygania w ręce wojewodów. Sprawa trafi do sądu administracyjnego dopiero gdy któraś ze stron odwoła się od "wyroku" wojewody.
Oczywiście ktoś może zapytać, ale halo co to ma wspólnego ze szczepieniami. No ma... W przypadku trafienia sprawy do wojewody, z pewnością będzie brany pod uwagę fakt czy ktoś jest zaszczepiony, a jak wiemy od naukowców z telewizji zaszczepieni zakażają się, chorują, mogą nawet umrzeć, ale jednak mniej zarażają (statystycznie), a pamiętajmy, że wojewoda nie jest lekarzem, ani naukowcem za to został namaszczony przez naczelnika, zatem się zna i może o sprawie rozstrzygać, bo sobie sprawdzi w rządowej bazie tak jak minister Czarnek czy ktoś jest antyszczepionkowcem czy nie...