Wiara u programisty

0

Pewnie powstało już n-wątków o tym tutaj więc nikomu nie będzie przeszkadzał wątek n+1. Jak to wygląda u was? Czy uznajecie się za ateistów, agnostyków czy teistów? A jeśli tak to dlaczego? Czy światopogląd ma wpływ na wasze podejście do programowania? I czy was światopogląd był niezmienny na przestrzeni lat?

Potraktujmy ten wątek jak zbiorczy coming out + uzasadnienie dlaczego. Żadnego prozelityzmu w głównym wątku - jak ktoś bardzo chce to subpost. Kto będzie chciał to skorzysta. Wolny wybór.

Więc dla kultury dyskusji powinienem zacząć. Tak, wierzę. Jestem chrześcijaninem choć nie katolikiem (heterodoksja). Byłem agnostykiem. Nigdy nie byłem ateistą.

Dlaczego? Nadzieja. Można pływać po oceanie możliwości ale z czasem człowieka to męczy - warto mieć jakąś tratwę, nawet jeśli stałego lądu nie ma i nigdy nie było. Czy wpływa na podejście do programowania? Powiem inaczej - wpływa na podejście do nauki i wydaje mi się że (imho) chroni przed wypaleniem. Czym innym jest być zasobem dla innych (czy dla siebie) a czym innym osobą mogącą popełniać błędy wiedząc że jest w tym jakiś cel.

Dlaczego chrześcijaństwo? Bo jest wpisane w naszą kulturę i jest tu najwięcej (dobrze) przetłumaczonych materiałów. A jest to piękne. Cała spuścizna antycznego Rzymu zespolona z judaistyczną tradycją i przetworzona przez wieki. I koncepcja trójjedynego Boga jest dużo bardziej interesująca niż religie stricte monistyczne.

Na co komu życie wieczne skoro nie potrafi zapomnieć? Miłego weekendu :)

0

Wierzę. Choć nie wyznaję żadnej religii, czerpię z każdej,z jaką przyjdzie się zetknąć. Zdecydowanie chrześcijaństwo, buddyzm islam i hinduizm miały największy wpływ. Jak dla mnie, wiara to przede wszystkim nastawienie na to,że nieogarnione umysłem i zrozumieniem jest tym co mnie nakręca. Napełnia inspiracją, bo życie co dzień mnie zaskakuje. To również akceptacja tego, że masz los, tylko w ograniczonym stopniu zależy od nas i nie do końca daje się przewidzieć. Innymi słowy na odwrót aniżeli głosi (pseudo?)kultura głównego nurtu.
Jak to wpływa na programowanie? Chyba głównie pośrednio, bardziej przez to jakie miejsce ma programowanie w moim życiu, to że cały czas próbuję poznać coś nowego, dążyć do nieznanego. Na sam akt tworzenia kodu chyba już nie tak bardzo.

0

W religii nie chodzi o to co jest wpisane w kulturę, co jest interesujące i co ma największy wpływ.
Chodzi o to co jest prawdziwe.

3

Nie wierzę. Jest mi z tym dobrze. Nie widzę żadnych podstaw by wierzyć w nadnaturalny byt. Jeżeli ktoś kiedyś udowodni jego istnienie, to kto wie :D

6

Jestem rzymskim katolikiem praktykującym i wierzącym. Czasem słyszę podsmiechujki z postu w piątek i że jestem jak te babcie moherowe.

Zasadniczo wiara moja nie ma związku z programowaniem.

Moim zdaniem próby dowodzenia czy Bóg istnieje czy nie, są skrajnie głupie, uważam, że człowieczek nie może Boga "objąć rozumem". To coś jakby bity twojego kodu chciały pojąć skąd się wzięły i to w tak określonym porządku. Jednak one nie wyjdą z kabli i z dysku i nie będą oglądały stwórcy czyli nas. Tak samo myślę że człowiek nie wyjdzie poza materię kosmosu.

Są jednak świeci kościoła, którzy byli tak potężni duchowo że Jezus do nich mówił np. ŚW. Faustyna.

Wszystko to wielka tajemnica.

4

Ja nie wierzę w żadnych bogów. Powiem więcej - wierzę, że żadni nie istnieją (ciężki przypadek ateizmu, od trzydziestu lat). Wychowywano mnie na katolika. Mam czterdzieści sześć lat.

Zainteresował mnie wątek, bo istotnie wpływa to na sposób, w jaki programuję. Zrobiłem dwa języki do Sztucznej Inteligencji - Perkuna i Svaroga (www.perkun.org). W obu jest tzw. funkcja odpłaty (funkcja którą maksymalizuje mój optymalizator). W procesie optymalizacji używam tzw. zmiennych ukrytych. I ta funkcja (odpłaty) od nich nie zależy! Zmienne ukryte są ważne, nawet kluczowe, ale to jak oceniam obecną sytuację zależy tylko od tego, co bezpośrednio widzę! Czyli od zmiennych wejściowych. Chciałem uniknąć takiej sytuacji, żeby optymalizator wierzył w coś, w co lubi wierzyć. Dlatego payoff (funkcja odpłaty) zależy tylko od zmiennych widocznych.

Co do innych religii - bardzo lubię protestantów. Jestem im wdzięczny za ten pomysł pisania w językach narodowych. To tylko dzięki nim. Zresztą mieszkam wśród protestantów (w Finlandii). Dość lubię prawosławnych (jako rusofil). Nie lubię Rzymu (nienawidzę łaciny), bo jestem też polskim poetą (www.pawelbiernacki.net) i mam do nich żal o łacinę, zakazy pisania po polsku (choć niepisane), o bullę zakazującą słowiańskiego pisma. Ale katolicy są OK, większość mojej rodziny to katolicy. Inne religie? Nie zdominowały nas siłą (jak Rzym w XI wieku) więc mnie raczej nie obchodzą. Acha - mam sentyment do religii starosłowiańskich.

Kiedyś naszła mnie dziwna myśl. Mianowicie że religia to pierwszy (najprymitywniejszy) sposób stworzenia Sztucznej Inteligencji. Za pomocą reguł - nakazów i zakazów. Ja wolę algorytmy, takie jak ten w moim Perkunie.

2
Paweł Biernacki napisał(a):

Kazdy ma jakies sympatie i antypatie. Ja np. Nie lubie Czechow, ale ten wywod niejako ukazujacy zgubny wplyw kultury katolickiej na nasza rodzima kulture slowianska jest tak jednostronny i nieobiektywny, ze nazwac go moge tylko ateistycznym memem pachnacym turboslowianami. Jestem wielkim milosnikiem sredniowiecza i mysle, ze bardzo dobrze znam historie, bralem udzial w licznych odkrywkach archeologicznych, przeczytalem z tego obszaru tez mnostwo ksiazek.
Stracilismy przed katolicyzm 500 lat? Przed katolicyzmem tereny dzisiejszej Polski zamieszkiwaly prymitywne, niepismienne plemiona bez zadnego dorobku architektonicznego i technicznego. Te plemiona przez brak organizacji pplitycznej i wieczne wojny miedzy soba stanowily glowne zrodlo niewolnikow dla bliskiego wschodu. Na szczescie rzeznik imieniem mieszko podbil pozostale plemiona, uzyskal mnostlwo zlota i srebra za sprzedaz slowian w niewole arabom. Jako ze wreszcie byla z kim rozmawiac to jego nastepca przyjal to jakze zle chrzescijanstwo i tym sposobem w ciagu paru stuleci ludnosc Polski wzrosla wielokrotnie i sytuacja w tym rejonie swiata sie ustabilizowala.

Edit.
A i jeszcze jedno - protestantyzm.
Czasami mysle skad u zagorzalych ateistow taka milosc do protestantyzmu i osobiscie wydaje mi sie, ze jest to zwiazane z faktem, ze protestantyzm w wiekszosci krajow zostal odrzucony przez spoleczenstwo i te kraje dzis sa ateistyczne.
Co do faktow historycznych:

  1. Protestantyzm charakteryzowal silny rasizm, z koncepcjami eugenistycznymi wlacznie i tu odsylam do wykladow prof. J Vetulaniego. Warto tez spojrzec na roznice w relacjach bialo-czarnych w katolickiej ameryce poludniowej, a prostestanckich rejonach ameryki polnocnej.
  2. Protestanci sa odpowiedzialni za przewazajaca wiekszosc egzekucji za czary.
  3. Po pojawieniu sie protestantyzmu wybuchly krwawe wojny domowe.
  4. Katolicyzm wprowadzal dwudzielnosc wladzy, protestantyzm domagal sie wladzy absolutnej.
  5. Upadek sredniowiecza zapoczatkowany reformacja, doprowadzil do wielu ciekawych zjawisk, w tym rzeczy wczesniej zakazanych przez kosciol; do powrotu niewolnictwa i najemnikow. Konfiskata majatkow koscielnych zamiast wzbogacic spoleczenstwo doprowadzila tylko do wzbogacenia oligarchii, a w Anglii nawet do glodu(tam konfiskata byla wczesniejsza).
  6. Wszystkie wielkie cywilizacje wprowadzaly obowiazujacy jezyk kultury i nauki. W starozytnym rzymie byla to greka, w sredniowieczu lacina. Podobne zjawiska dzialy sie w krajach arabskich. Protestantyzm byl ruchem separystycznym, wiec zrywal z ta tradycja, ale ja nie widze w tym nic specjalnie chwalebnego.
  7. Kosciol katolicki byl pierwsza organizacja zakazujaca niewolnictwa i od 1537 jedyna organizacje potepiajaca zniewalanie czarnych i indian, do czego wiekszosc odlamow protestantyzmu mialo calkowicie odmienny stosunek.

W sredniowieczu nie bylo zakazu pisania w jezykach narodowych. Prywarne listy, zapiski, dzienniki itp. Pisano po Polsku. Publikowano dziela naukowe i dziela kultury w lacinie.
W dzisiejszych czasach jest np. Wymog, zeby publikacje naukowe byly pisane w jezyku angielskim.

1

Czy światopogląd ma wpływ na wasze podejście do programowania?

Nie, staram się być profesjonalny, nie pozwalam, żeby prywatne przekonania decydowały o tym jakiej jakości jest moja praca.

5

Wierzę w siebie, bo jak to wszystko jebnie to tak naprawdę zostajesz sam, bożek nie pomoże, ty sam musisz to zrobić, religia tak naprawdę jest dla słabych ludzi szukających wymówek (bóg tak chciał).

1

Ja wierzę, że się skompiluje, zadziała i skończę robotę wcześniej. To mnie trzyma przy życiu.

0

Po co znowu wałkowane jest to samo?
https://4programmers.net/Forum/Flame/150320-Czy_b%C3%B3g_istnieje

@loza_wykletych przeczytaj najpierw poprzedni wątek cały, a potem ewentualnie dopytasz, jeśli czegoś tam nie wyjaśniono.

1
loza_wykletych napisał(a):

Czy światopogląd ma wpływ na wasze podejście do programowania?

Nie zastanawiałam się. Ale w drugą stronę mam taką obserwację:
Bawienie się automatami komórkowymi, zwłaszcza jednowymiarowymi pokazuje, w jaki sposób można stać zupełnie na zewnątrz stworzonego przez siebie wszechświata, poza jego przestrzenią i ponad jego czasem, mając pełen wgląd w jego przyszłość i przeszłość, zdolność określenia praw fizyki oraz warunków początkowych, a jednocześnie możliwość czynienia sprzecznych z tą fizyką "cudów". Zatem pozwala wyobrazić sobie sposób funkcjonowania ew. stwórcy wszechświata zamieszkującego wszechświat wyższego rzędu. A jednocześnie ukazuje, że nawet bycie wszechmocnym twórcą jakiejś rzeczywistości nie implikuje, że samemu jest się jakimś nieskończonym absolutem.

1

U mnie to wyglądało tak jeśli chodzi o wiarę:
katolicyzm -> chrześcijaństwo (ogólnie) -> deizm -> agnostycyzm -> ateizm -> satanizm (obecnie)

5
Mirai napisał(a):

jak chcesz poczytać o przyzywaniu to polecam Goecję A. Crowleya bądź Czarnego Kruka czyli spętanie piekieł w opracowaniu Jarosława Domińskiego. Ja nie mam raczej takich potrzeb, przynajmniej na razie. Chociaż nie jest to specjalnie trudne

Hm...

title

1

Jak byłem dzieckiem i miałem silną wiarę zaszczepioną przez katolickie wychowanie to byłem szczęśliwszy.
Gdy przechodziłem przez późniejsze etapy dojrzewania i dorosłości, to zauważyłem, że nie zdarzają się w moim otoczeniu zjawiska nadprzyrodzone.
Rozwijał się też mój aparat poznawczy, który pozwalał mi ocenić, że relacje o zjawiskach nadprzyrodzonych są niemożliwe do zweryfikowania, a czasami niewiarygodne.
Wiedza którą zdobywałem i dalej zdobywam także wydawała się stwarzać spójny obraz świata, w którym nie są potrzebne do spójnego opisu żadne zjawiska, ani byty nadprzyrodzone,
a czasem nawet współcześnie dostępna wiedza burzy do pewnego stopnia mistyczny obraz człowieka budowany przez wiarę katolicką.
W tym obszarze szczególnie problematyczna jest biologia, a konkretnie wiedza o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu.
Wydaje się ona stać w sprzeczności z naukami o ludzkiej duszy, jej nieśmiertelności i wolnej woli.
Wszak zmiana funkcjonowania mózgu, np. poprzez uraz lub chorobę mogą zmienić osobowość człowieka, a nawet częściowo lub całkowicie wyłączyć jego świadomość.
Co więcej wiedza o sztucznych sieciach neuronowych ukazuje do pewnego stopnia, że tajemnica takich terminów jak "wola", "myślenie", "podejmowanie decyzji" może być stosunkowo prosto wytłumaczona.

Także na poziomie filozoficznym trudno wytłumaczyć ideę relacji Absolutu z człowiekiem, w której Absolut pozostaje w ukryciu.
Mimo to całe życie staram się przekonać do wiary w istnienie teistycznego Boga, na wzór opisu katolickiego.
Tutaj moje intencje nie są niestety obiektywne. Raczej nie dążę do poznania prawdy, lecz szukam dobrego snu i makowych łąk do tego.
Argumenty którymi się przekonuje są następujące:

  • istnieniu Boga nie da się zaprzeczyć z logicznego punktu widzenia, bo absolut może być ponad każdym błędem logicznym oraz każdą niespójnością, np. moje powyższe rozważania o problemie istnienia duszy w kontekście biologicznych podstaw funkcjonowania ludzkiego umysłu można rozwiązać poprzez stwierdzenie, że jak Bóg chce, to może przecież odtworzyć umarłego człowieka wraz z funkcjonalnym mózgiem (wtedy istnienie duszy jest zupełnie niepotrzebne) lub odtworzyć sam obraz informacyjny w innym środowisku. Właściwie każdy argument i dowód który wymyślisz przeciw podważa zdanie: "absolut tak chciał i absolut tak mógł".
  • Argument kosmologiczny
  • Niektóre zjawiska z obszaru fizyki kwantowej, które zdają się przebiegać inaczej w zależności od faktu obserwacji. W szczególności kwantowy eksperyment z użyciem podwójnej szczeliny sugerowałby, jakoby istnienie "świadomości" obserwatora. Świadomości, która byłaby czymś więcej niż trochę bardziej złożonym zjawiskiem fizycznym, ale pod względem jakościowym tożsamym z np. krzepnięciem wody.
    Z tym ostatnim mam taki problem, że zacząłem poważnie wątpić w prawdziwość tego doświadczenia. To zabawne, ale pracowałem na politechnice i nigdy nie spotkałem nikogo kto widział ten eksperyment lub widział chociaż jego kompletne nagranie. Pytałem fizyków pracujących w CERN itp. Sam też chciałem zobaczyć taki eksperyment, byłem w stanie za to zapłacić, ale w zasadzie nikt tego eksperymentu nie wykonuje. Dzwoniłem na różne uniwersytety i pytałem, czy robione są w ramach zajęć, czy dodatkowych aktywności takie eksperymenty (podawałem się za studenta z wymiany lub doktoranta) Wszędzie prezentowane są tylko uproszczone filmy animowane. Tutaj też człowiek skazany jest na niewiedzę i wiarę. Zabawne, w ile rzeczy człowiek musi uwierzyć.
0

@renderme: dokładnie miałem tak samo jak Ty. Jako dziecko byłem niemal przekonany o istnieniu trój osobowego Boga.
W katolicyzmie Bóg objawia się najczęściej (jak nie zawsze) tak zwanym "maluczkim", ludziom prostym jak Faustyna Kowalska, Ojciec Pio, Anna Katarzyna Emmerich czy Dzieci fatimskie. Nawet apostołowie Jezusa Chrystusa byli ludźmi prostymi, żeby nie powiedzieć wręcz prostackimi niekiedy.

Wygląda na to, że trzeba lekkiej naiwności, pokory i prostoty, żeby "zaznać" Boga tu na Ziemi. Czasem trzeba przyznać "Boże kimkolwiek jesteś, nie mogę Cię pojąć".

2
Mirai napisał(a):

U mnie to wyglądało tak jeśli chodzi o wiarę:
katolicyzm -> chrześcijaństwo (ogólnie) -> deizm -> agnostycyzm -> ateizm -> satanizm (obecnie)

Ładne, u mnie bardziej: katolicyzm niewierzący trochę praktykujący (rodzice wysłali mnie do komunii) -> satanizm (laveyanizm) -> ateizm + denikenizm -> wojujący ateizm -> pastafarianizm -> i wreszcie na poważnie buddyzm.

Dlaczego buddyzm? Bo trudno się do niego przyp*******ć (a próbowałem). Jest spójny, logiczny i nie ma sprzeczności. Poza tym nieważne czy jest prawdą czy to nie medytacja powoduje że jestem spokojniejszy.

Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym.

Budda Siakjamuni

1

Kiedyś wierzący, do czasu gdy zrozumiałem że wiara tak naprawdę nie ma sensu - nawet jeśli taki byt istnieje to ma głęboko gdzieś co się dzieje na ziemi i w żaden sposób nie poprawi twojego życia. Czy człowieka interesuje co się dzieje u jednej konkretnej mrówki na drugim krańcu świata?

Nie jestem pewien czy istnieje byt który mógłby dla człowieka być "Bogiem", być może tak, ale jestem pewien że nie istnieje bóg w rozumieniu monoteistycznym/politeistycznym czy jakimkolwiek innym stworzonym przez człowieka.

1
renderme napisał(a):

Bóg chce, to może przecież odtworzyć umarłego człowieka wraz z funkcjonalnym mózgiem (wtedy istnienie duszy jest zupełnie niepotrzebne) lub odtworzyć sam obraz informacyjny w innym środowisku. Właściwie każdy argument i dowód który wymyślisz przeciw podważa zdanie: "absolut tak chciał i absolut tak mógł".

Ściśle rzecz biorąc to w Judaizmie nie ma czegoś takiego jak dusza w rozumieniu katolickim. Fizycznie istniejący człowiek jest duszą (nefesz) i ta dusza nie może funkcjonować w oderwaniu od ciała. Istnieje co prawda pojęcie tchnienia (ruach), którym Bóg ożywił stworzonego przez siebie człowieka, ale to raczej taka siła życiowa, coś jak iskra rozpalająca ognisko życia.

Nota bene, z tego co wiem, np. Świadkowie Jehowy wyznają podobne poglądy, uważając, iż ludzka nieśmiertelność zasadza się na tym, że Bóg pamięta każdego człowieka i jest w stanie zawsze odtworzyć jego fizyczną postać.

Na moje stwierdzenie, że to przecież nie będzie oryginalny człowiek tylko jego kopia i że Bóg może powyższą metodą odtworzyć dowolną ilość podobnych kopii a w przyszłości czegoś podobnego będą w stanie zapewne dokonać również sami ludzie, co ukazuje absurdalność tak rozumianej nieśmiertelności, odpowiadają: "Bóg do tego nie dopuści" i "Dla boga nie ma rzeczy niemożliwych" - znaczy się, że może zrobić nawet tak, żeby kopia była oryginałem ;)

0
renderme napisał(a):
  • Niektóre zjawiska z obszaru fizyki kwantowej, które zdają się przebiegać inaczej w zależności od faktu obserwacji. W szczególności kwantowy eksperyment z użyciem podwójnej szczeliny sugerowałby, jakoby istnienie "świadomości" obserwatora.

Taka interpretacja jest popularna, ale zrobiona na wyrost. W rzeczywistości nie musi to być świadomy obserwator, wystarczy dowolna rejestracja cząstki czy w ogólności interakcja ze światem zewnętrznym. Podobne zjawisko stanowi zasadniczy problem przy próbach tworzenia komputerów kwantowych.

A eksperyment z dwiema szczelinami dałoby się prawdopodobnie przeprowadzić nawet we własnym zakresie. Potrzebujesz źródła fotonów na tyle zdławionego, żeby strzelało pojedynczymi kwantami.

0

Religie miały jakiś mały wpływ na mnie, ale nigdy bym siebie nie określił jako osoba religijna (jestem areligijny). Jednakże stosunek do religii mam neutralny. Tak samo jak raczej oceniam siebie osobę prawie apolityczną.

Aktualnie wierzę tylko w system filozoficzny, a być może nawet filozoficzno-religijny (ale raczej w to wątpie, tylko filozoficzny), który sam piszę. Jednakże nie jest wystarczająco gotowy, aby go tutaj przedstawiać, częściowo nawiązuje do buddyzmu i randyzmu (filozofii obiektywistycznej, jednakże nie akceptuje jej w pełni).

Tworzę własny system filozoficzny tylko dla siebie - i nie zamierzam go publikować (a jeżeli bym jednak zmienił zdanie, to dopiero jak to poważnie przemyślę). Emancypuje głównie część wartości które są już podane w filozofii obiektywistycznej Ayn Rand, ale kładąc nacisk na maksymalną neutralność (niewzruszoność) wobec innych informacji i emancypacje sceptycyzmu, a także wartości największej - treningu.

Trening jest pewnego rodzaju fanatyzmem w moich bazgrołach nonkonformistycznych.

Edit: Jednakże prawdopodobnie skończy się na tym, że bez znaczenia czy będę coś wyznawał czy nie, w mojej osobowości są wbudowane wzorce i już ich za bardzo nie zmienię. (są niezależne zarówno od filozofii jak i religii)

Subiektywnie też sądzę, że zarówno teizm jak i ateizm nie są postawami, które dałoby się naukowo udowodnić. Nie widzialem realniejszych dowodów zarówno negujących jak i potwierdzających Boga, dlatego mimo areligijności uważam się za agnostyka. (jednakże agnostyka, nie na zasadzie, teistycznego czy ateistycznego, tylko na zasadzie - wiem że nic nie wiem)

3

u mnie to wyglada tak, ze modle sie tylko jak idzie deploy i sql na produkcji. A ze dawno tego nie robilem to chwilowo jestem ateista

0

Trochę odjeżdżając od głównego tematu i pomijając kwestie religijne. Po co człowiekowi mechanizm wiary (nie chodzi tyle o religię, ale wiarę w lepsze jutro, że jak skoczę z 10 piętra, to zginę itd.)? Psychologia zna odpowiedź? Jakieś publikacje, ktoś, coś?

Matematycznie kojarzy mi się z funkcją, która na wejściu dostaje "coś do oceny" i przypisuje pewną wagę z zakresu [0..1] (0 - nie wierzę, 1 - wierzę i nie mam wątpliwości, a wszystko pomiędzy to jakiś stopień niepewności/słabości wiary - może "poziom sygnału elektrycznego", który dociera do neuronu?). Po co coś oceniać/wierzyć? Jest, to element, bez którego człowiek nie może podjąć decyzji, czy wykonać akcji? Oznaczałoby, to, że zwierzęta, też taki powinny posiadać, wszak podejmują decyzje. Może jednak wiara nie wpływa na decyzje?

2
yarel napisał(a):

Trochę odjeżdżając od głównego tematu i pomijając kwestie religijne. Po co człowiekowi mechanizm wiary (nie chodzi tyle o religię, ale wiarę w lepsze jutro, że jak skoczę z 10 piętra, to zginę itd.)? Psychologia zna odpowiedź? Jakieś publikacje, ktoś, coś?

Zna, a mechanizm jest prosty:

  • jednym z najsilniejszych instynktów jest instynkt samozachowawczy, ci którzy go nie mieli, wyginęli bezpotomnie,
  • jako ludzie mamy dość rozumu, by wiedzieć, że jesteśmy śmiertelni i ostatecznie i tak wszyscy umrzemy,
  • która to świadomość jest po prostu w h... stresująca,
  • wiara łagodzi ten stres, łagodzi z resztą również ból po stracie bliskich a nawet ból pomniejszych strat, bo przecież co prawda właśnie straciłem robotę i nie mam widoków na kolejną, ale przecież Bóg na pewno ma w tym wszystkim dla mnie jakiś plan i wystarczy mu w tej kwestii zaufać.

Paradoksalnie w wielu wypadkach jest tak, że lepsze efekty osiągają i trudniej się zniechęcają w pracy osoby przyjmujące różne nierealistyczne założenia odnośnie rzeczywistości.

Patrz np. hasło: redukcja dysonansu poznawczego.

0
yarel napisał(a):

Oznaczałoby, to, że zwierzęta, też taki powinny posiadać, wszak podejmują decyzje. Może jednak wiara nie wpływa na decyzje?

Nie całkiem w nawiązaniu do twoich rozważań, ale zwierzęta również zdolne są do wykształcania różnych form wiary i związanych z tym rytuałów. Patrz np. eksperymenty Skinnera.

Skinner umieszczał głodne gołębie w klatkach i karmił je w równych odstępach czasu, bez względu na to, jaką reakcję wykonywały. Okazało się, że w wyniku takich wzmocnień gołębie zaczęły się dziwnie zachowywać: niektóre podnosiły jedno skrzydełko, inne kręciły się wokół własnej osi, a jeszcze inne nauczyły się kucać. Skinner tłumaczył to zależnością magiczną – gdy kulka pokarmu wpada do klatki głodnego gołębia, to często wykonuje on akurat w tym momencie jakąś przypadkową czynność (np. podnosi skrzydło lub kręci łebkiem). W „przekonaniu” gołębia pojawienie się kuleczki pokarmu jest związane z wykonywaniem tej czynności. Przypadkowa reakcja, którą akurat wykonuje gołąb, zostaje wzmocniona. Gołąb wykonuje ją więc ponownie, a ponieważ eksperymentator podaje kulki pokarmu bez względu na to, jak zwierzę się zachowuje, to te przypadkowe reakcje znowu są wzmacniane.

1
yarel napisał(a):

Trochę odjeżdżając od głównego tematu i pomijając kwestie religijne. Po co człowiekowi mechanizm wiary (nie chodzi tyle o religię, ale wiarę w lepsze jutro, że jak skoczę z 10 piętra, to zginę itd.)? Psychologia zna odpowiedź?

Chyba raczej socjologia.
Po to samo, po co ludzie zostają kibolami drużyn piłkarskich - żeby tworzyć grupę społeczną, której członkowie czują się lepsi od pozostałych grup, co z kolei sankcjonuje stosowanie przemocy.

0
Freja Draco napisał(a):
yarel napisał(a):

Trochę odjeżdżając od głównego tematu i pomijając kwestie religijne. Po co człowiekowi mechanizm wiary (nie chodzi tyle o religię, ale wiarę w lepsze jutro, że jak skoczę z 10 piętra, to zginę itd.)? Psychologia zna odpowiedź? Jakieś publikacje, ktoś, coś?

Zna, a mechanizm jest prosty:

  • jednym z najsilniejszych instynktów jest instynkt samozachowawczy, ci którzy go nie mieli, wyginęli bezpotomnie,
  • jako ludzie mamy dość rozumu, by wiedzieć, że jesteśmy śmiertelni i ostatecznie i tak wszyscy umrzemy,
  • która to świadomość jest po prostu w h... stresująca,
  • wiara łagodzi ten stres, łagodzi z resztą również ból po stracie bliskich a nawet ból pomniejszych strat, bo przecież co prawda właśnie straciłem robotę i nie mam widoków na kolejną, ale przecież Bóg na pewno ma w tym wszystkim dla mnie jakiś plan i wystarczy mu w tej kwestii zaufać.

Paradoksalnie w wielu wypadkach jest tak, że lepsze efekty osiągają i trudniej się zniechęcają w pracy osoby przyjmujące różne nierealistyczne założenia odnośnie rzeczywistości.

Patrz np. hasło: redukcja dysonansu poznawczego.

Dokładnie tak jest. Kiedyś był o tym program na National Geographic, niestety nie pamiętam tytułu. To jest dokładnie zbadane: to nie Bóg stworzył ludzi, a ludzie stworzyli sobie Boga. Zresztą, na przestrzeni dziejów wielu tych bogów było, ten akurat jest na topie aktualnie. Ludzie są słabi z natury i potrzebują czuć nad sobą pana, który jest wszechmogący i nadaje sens ich życiu. Może być nawet wymyślony, oby był. Tylko nieliczne jednostki dostrzegają absurdalność tej sytuacji, pozostali nie są w stanie. Może niektórzy są na tyle inteligentni i silni psychicznie, że nie muszą sobie tłumaczyć wydarzeń w swoim życiu jakimś wymyślonym bytem. Ale tu nie ma oczywistego wyjaśnienia.

1

@renderme:

Większość problemów filozoficznych wynika z niedoskonałości naszych terminów. Np. zdarzenie losowe to takie, którego prawdopodobieństwo nie jest równe 1. Z naszej perspektywy żadnemu >zdarzeniu nie możemy przypisać pewności na poziomie 1, a z drugiej strony w fizyce klasycznej każde zdarzenie ma pewność 1 i wynika ze stanu początkowego. Jako jednak, że lokalnie, w naszym >scopie prawdopodobieństwo jest mniejsze niż 1 dla każdego zdarzenia, to właściwie w każdą rzecz możemy tylko wierzyć.

Matematyka: prawdopodobieństwo, że ktoś zgadnie liczbę rzeczywistą, która wybrałem wynosi zero (to wynika z samej istoty prawdobodobieństwa - jest to miara na zbiorach, w liczbach rzeczywistych pojedyncza liczba, a nawet ich przeliczalna ilość, jest zbiorem miary zero), a prawdopodobieństwo odwrotności tego zdarzenia jest równe jeden (1 - 0). Polecam Douglasa Adamsa ;)

1

Wychowany w wierze katolickiej nie udało mi się wytrwac...
W okolicach matury zdałem sobie sprawę, że nie wierzę w Boga i okreslalem siebie jako agnostyka. To był okres, że szukałem swojej drogi i sporo czytałem na temat innych religii szukając "swojego" Boga. Wtedy też doznałem olśnienia, że wiedza którą zdobywam powoduje swoistego rodzaju wewnętrzny teleturniej w którym wybiorę sobie wiarę, która mi najbardziej odpowiada, w konsekwencji musiałbym sobie taką wiare wmówić.
Logicznie wierząc w to, że wierzę nie oznacza, że wierzę. Zdroworozsadkowo postanowiłem zaprzestać poszukiwań. Wypisałem się z kościoła (dla zainteresowanych: apostazja) i od tego momentu określam się jako niewierzący. Przez 20 lat od tego zdarzenia nie miałem, żadnych bodźców, które by mnie zmusiły do zmiany tego stanu.

0
lion137 napisał(a):

Matematyka: prawdopodobieństwo, że ktoś zgadnie liczbę rzeczywistą, która wybrałem wynosi zero (to wynika z samej istoty prawdobodobieństwa - jest to miara na zbiorach, w liczbach rzeczywistych pojedyncza liczba, a nawet ich przeliczalna ilość, jest zbiorem miary zero), a prawdopodobieństwo odwrotności tego zdarzenia jest równe jeden (1 - 0).

Nie jestem aż tak dobry z rachunku prawdopodobieństwa, ale wydaje mi się, że tak by było tylko w przypadku idealnym, to znaczy wtedy, gdybyś faktycznie wybrał zawsze dowolną liczbę rzeczywistą. W praktyce tak nie będzie, bo na pewno więcej ludzi wybierze 0, 5 czy 10 a nie np 664787544333. Tak samo, więcej ludzi strzeli, że to było 0,5, czy 10 niż jakaś nie wiadomo jaka liczba. Więc prawdopodobieństwo kolizji musi być w rzeczywistości większe, niż 0. Byłoby zerowe, gdybyś miał 2 generatory liczb losowych i wynik z jednego miałby być taki sam, jak z drugiego. Człowiek podający dowolną liczbę na pewno nie jest takim generatorem, bo prawdopodobieństwo podania określonych liczb jest zawsze większe, niż innych

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1