Zauważyłem w Polsce zjawisko, które istnieje od tysięcy lat, aczkolwiek na zachodzie jest chyba mniej popularne - przynajmniej tak wynika z moich obserwacji. Mianowiecie, generalna pogarda dla młodszej części społeczeństwa/ studentów. Ciągłe narzekanie "ach ta dzisiejsza młodzież" itp. Tak się zastanawiam, jak popatrzy się obiektywnie to pod każdym względem dzisiejsza młodzież jest lepsza od poprzednich pokoleń. Osiągnięcia naukowe, osiągnięcia biznesowe, liczba studentów na dobrych zachodnich uczelniach, osiągnięcia w konkursach (chociażby informatycznych czy matematycznych), znajomość angielskiego. No i ogólnie jak się popatrzy to dopiero te młode pokolenia w Polsce zaczęły coś robić, coś zmieniać, zakładać firmy. A pokolenia >40 latków czym mogą się w sumie poszczycić? Stworzeniem syfnego państwa w latach 90, masowym popieraniem komunizmu i współpracą z UB, brakiem jakichkolwiek osiągnięć technologicznych i inżynierskich? Często podnoszony jest argument przez te starsze pokolenia, jak to za komuny był świetny poziom nauki, nie to co teraz. To czemu to właśnie teraz są sukcesy, a w latach <2010 była jedna wielka czarna dziura, z której wszyscy uciekali?
Wydaję mi się, że ta niechęć starszych do młodszych, to zwykłe typowe kompleksy i poczucie niższości. To znaczy, starsi widzą to wszystko co powyżej napisałem i próbują to wypierać i poniżać młodych. Jak dla mnie najlepiej jest, gdy nie generalizuje się ludzi. W każdym pokoleniu są zarówno idioci, jak i świetni specjaliści. I te proporcje zmieniają się raczej w niewielkim stopniu, i raczej od dekad pozytywnie.