Czy takie postępowanie dyspozytora ambulansu/ów to efekt ...

0

  1. Braku empatii
  2. Braku doświadczenia w rozmowach z dziećmi
  3. Braku wykształcenia pedagogicznego
  4. Faktu, że w Polsce stacjonuje 1500 karetek, czyli jeden ambulans przypada na 25 tysięcy obywateli

???

1

Nie sądzę, żeby o liczbę karetek tu chodziło - tzn. to jest oczywiście problem w skali kraju, ale raczej nie w tym przypadku, skoro w końcu jakąś wysłali.
Wymaganie wykształcenia pedagogicznego na stanowisko dyspozytora karetki brzmi jak jakiś chory pomysł polityka średniego sortu.
Na brak empatii też mi to raczej nie wygląda.
Widać niedoświadczenie w rozmowach z dziećmi - dyspozytor wymagał od pięciolatka zbyt wielu szczegółów, których taki malec nie miał prawa znać czy rozumieć.

1

Oczywiście chodzi o brak empatii i zbydlenie służby zdrowia poczynając od dyspozytorów poprzez ratowników, piguły na konowałach kończąc. Kto miał do czynienia ten wie.

0

Trochę długo mu to zajęło, ale w sumie miał tę karetkę pod 502 wysłać? Czasem z roztrzęsionego dorosłego ciężko wydobyć informacje. Z perspektywy słuchacza łatwo się gada...

0

@somekind to może dla porównania dam podobny telefon wykonany przez 4 latkę na policję też w sytuacji kiedy mama zemdlała i jak dla mnie wzorową rozmowę dyspozytora, czyli po prostu wyciągnięcie od dziecka informacji o adresie i tyle, bez krzyku i stresowania dziecka, i nie pytanie go o to czy mama ma atak, jaki ma atak, jakie leki bierze i cholera wie o co jeszcze ...

2

Dzieciak dwa razy mówi, że mieszka w domu a nie w bloku, koleś mimo to uparcie dopytuje o numer mieszkania i klatki -_-' Ewidentnie facet miał jakiś gorszy dzień, co sugerują też te przekleństwa mamrotane pod nosem (takie to pomocne). Zamiast pytać, jaki atak, oczekując od 5cio latka diagnozy, od razu mógł pytać, czy mama jest przytomna, czy jest z nią kontakt, czy leży, czy się rusza. Wydaje się, że dyspozytor karetki to powinien wiedzieć, jaka informacja jest istotna, a jaka nie (bo nazwa ataku akurat jest zupełnie nieprzydatna, gdy jest wysokie ryzyko, że oceniający atak się nie zna).

Natomiast mając nazwę ulicy można wysłać karetkę na tą ulicę a dzieciaka poprosić, by wyszedł z telefonem przed dom i pozostał na linii. W ten sposób dyspozytor usłyszałby syreny, gdy karetka będzie przejeżdżać. Przynajmniej tak robią na filmach :P

0

Wymaganie wykształcenia pedagogicznego na stanowisko dyspozytora karetki brzmi jak jakiś chory pomysł

@somekind: Masz całkowitą rację, że to jest wymaganie grubo ponad zakres określony przez zdrowy rozsądek ;) Ale z drugiej strony są różnego rodzaju kursy doszkalające. "Zarząd" pogotowia mógł chociażby zorganizować kilkugodzinne spotkanie/szkolenie z jakimś psychologiem dziecięcym, żeby naświetlił osobom "niewtajemniczonym" jak się obsługuje dzieciaki. Dla mnie, zanim nie nabyłem na allegro własnych, rozmawianie z dzieciakami było wręcz karą - gada toto niewyraźnie, nie masz pewności czy rozumie, co się do niego mówi, części słów nie zna, a część z tych których używa to są jego wynalazki itp. ;)

Czasem z roztrzęsionego dorosłego ciężko wydobyć informacje. Z perspektywy słuchacza łatwo się gada

@alagner: W pełni się zgadzam. Mam w swojej karierze ok. roczny epizod pracy jako kierowca karetki. I rzeczywiście - wszystko fajnie wygląda z boku, ale jak coś się dzieje to ludzie panikują i tracą zdrowy rozsądek. A nie wspominam już o zachowaniu kierowców, którzy bardzo często na widok sygnału tracą umiejętność logicznego myślenia. Naprawdę - czasami (zwłaszcza poza miastem) lepiej jest wyłączyć gwizdki i jechać "incognito" - wprowadza to o wiele mniejsze zamieszanie na drodze. Ale nie tylko kierowcy zachowują się jak idioci - do dzisiaj mam przed oczami dziewczynę (ok. 20 lat) która stała razem z całą grupą pieszych na przejściu (Poznań - Hetmańska od strony Rataj, skrzyżowanie z Rolną). Samochody się ładnie rozjechały i mnie puściły, ludzie na przejściu stoją i obserwują, nie ma opcji, żeby ktoś nie usłyszał sygnału karetki. Nagle dziewczyna mi dosłownie wbiega przed maskę, kilka metrów przed jadącą karetkę. Nie wiem do dzisiaj jakim cudem jej nie skosiłem. Żeby jeszcze było śmieszniej - piesi mieli czerwone światło w tamtej chwili...

0
aurel napisał(a):

Natomiast mając nazwę ulicy można wysłać karetkę na tą ulicę a dzieciaka poprosić, by wyszedł z telefonem przed dom i pozostał na linii. W ten sposób dyspozytor usłyszałby syreny, gdy karetka będzie przejeżdżać. Przynajmniej tak robią na filmach :P

W amerykańskich filmach mogą tak robić, bo tam wszystkie ulice są proste. ;) A w Polsce masz ulicę, która się nagle urywa i zaczyna kilometr dalej za osiedlem, albo jest tak pokręcona i pozawijana, że nie widać (ani nie słychać) z jednego końca drugiego. Nie dziwię się gościowi, że próbował to wyjaśnić - bo to akurat było ważne. W przeciwieństwie do ciągłego dopytywania o to, co to za mama i jaki ma atak.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1