Ostatnio wpadł mi w łapki artykuł w pewnym poczytnym dzienniku codziennym, z którego treści wynikały dwie kwestie:
- zapotrzebowanie na programistów jest większe niż ilość pracowników, różnica wg. eurostatu to ok 50 tyś. w skali kraju
- w związku z powyższym jak grzyby po deszczu pojawiają się wszelkiego rodzaju szkolenia i kursy - te poważne (typu dwa lata nauki i może cos będzie) jak i te niepoważne (3 miesiące i będziesz przyjęty na seniora)
Pytanie jakie mi się nasunęło w związku z ww. artykułem:
myślicie, że kursy i szkolenia będą w stanie skutecznie zniwelować niedobory pracowników na rynku? Czy osoba niezainteresowana tematem, po (załóżmy że dobrze trafi) solidnym kursie, będzie w stanie na stałe wejśc na rynek pracy? Czy może głównym efektem będize wyciągnięcie kasy od kursantów, którzy po zaznajomieniu się z tematem dojdą do wniosku, że a) programowanie to jednak nie jest takie łatwe b) siedzenie 10h przy kompie to nie to samo co 10h przy telewizorze c) cokolwiek.
Czyli:
czy spodziewacie się, że z czasem dziura na rynku pracy ulegnie zmniejszeniu? I nie chodzi o demografie i to, że co do zasady młodzi ludzie chętniej idą w programowanie, ale wpływ różnych form przekwalifikowania.