Zresztą przy sygnale analogowym są czasem takie kwiatki jak puszczanie filmu ze starej taśmy, przez co zarówno obraz jak i dźwięk są do bani. Nośniki cyfrowe nie mają tej wady na szczęście, można je odtwarzać nieskończoną ilość razy, w międzyczasie oczywiście odpowiednią ilość razy kopiując 1:1, bo płyty się jednak mogą rozlecieć po jakimś czasie.
Dobre spostrzeżenie. Sygnał analogowy słabnie powoli, stopniowo: źle ustawiona antena powoduje śnieg, zarysowana klisza powoduje mrugające kreski i kropki…
Sygnał cyfrowy „słabnie” bardzo ostro, i katastrofalnie: obraz jest jak żyleta aż do momentu, gdy nagle nie ma go wcale. A uszkodzony nośnik też nie daje się odczytać.
Mam jednak pewne zastrzeżenia co do kopiowania materiału cyfrowego w nieskończoność: kodeki się zmieniają. już teraz są problemy z odtworzeniem pierwszych DivX-ów. Na przestrzeni lat jest całkiem możliwe, że za każdą nową kopią będzie szła konwersja do nowego, jedynie słusznego formatu „tak dla wygody”. I nagle się okazuje, że głównej zalety zapisu cyfrowego tak naprawdę nie ma...
PS. nie oglądam telewizji, więc nie wiem jak jest teraz — ale kiedyś największym fakapem było puszczanie starych, przedwojennych materiałów w przyspieszonym tempie. problem wynika z różnej ilości klatek na sekundę, to wiem, ale w dobie telewizji cyfrowej nie powinno być problemu z odpowiednią konwersją.
więc jak jest teraz?