Kariera w mentorowaniu, zrobie z ciebie zawodowego kodera jak 2000 innych osób.

0

Ostatnio dosyć często napotykam tego typu reklamy na fb/youtube coś ala:
"Moja technologia nauczania jest najlepsza, już 2000 osób się przekonało jak szybko zostać programistą.".
Później organizują darmowy webinar na którym reklamują swój kurs np za jedyne 8k netto

Czy jest to jakiś sposób żeby dodatkowe hajsy zarobić czy np próba spektakularnej ucieczki z IT osób które już jakiś czas są programistami ?
No bo na kodzeniu jakiś tam sufit można osiągnąć, a załóżmy że ktoś sprzeda 1000 osobą osób taki kurs i ma 8 baniek (no musiałby trochę pokodzić żeby takie hajsy zdobyć)

Czy są tu na forum takie osoby lub znacie które przez takie coś osiągnęły sukces i mogły sobie darować to całe kodowanie

6

Zwykle to miernoty które że względu na brak skilla nie mogą być #programista20k i siedzą na "minimalnej" i w ten sposób próbują sobie dorobić i podbic ego, tlumaczac podstawy podstaw bo na nic innego ich nie stać. Oczywiście są wyjątki i kilka osób jest rzeczywiście fachowcami.

4
sfan napisał(a):

załóżmy że ktoś sprzeda 1000 osobą taki kurs

Kluczem jest właśnie zbudowanie dużego grona odbiorców. I wtedy obojętnie czy budujesz domy, programujesz w javie czy jesz kebaby, po prostu opchniesz wszystko. No ale najtrudniej zbudować takie grono :P

Z programistycznego podwórka to znaną osobowością jest Maciej Aniserowicz.

0

Obecnie jest ostatnia prosta na zrobienie hajsu na oszukiwaniu innych, że jeszcze w IT jest lepiej i można zarobić sporo kasy wchodząc z ulicy.

Przez ostatnie pół roku nie było nic z tych kursów. Teraz faktycznie zaczęły wychodzić ponownie, bo od czasu do czasu dostaje reklamy na necie o tym, że można się zbawić w IT. Traktuje to tak samo jak zarabianie przez wypełnianie ankiet, albo inwestowaniu w krypto.

1

darmowy webinar na którym reklamują swój kurs np za jedyne 8k netto

bait & switch

Na darmowym webinarze będzie 5min wiedzy, oraz 55min reklamy kursu.

Łatwo do IT już było. Teraz będzie trudno!

0
Pinek napisał(a):
sfan napisał(a):

załóżmy że ktoś sprzeda 1000 osobą taki kurs

Kluczem jest właśnie zbudowanie dużego grona odbiorców. I wtedy obojętnie czy budujesz domy, programujesz w javie czy jesz kebaby, po prostu opchniesz wszystko. No ale najtrudniej zbudować takie grono :P

Z programistycznego podwórka to znaną osobowością jest Maciej Aniserowicz.

No właśnie trochę a nim poczytałem też i on ogólnie to chyba z miliony kosi no ale z tego co mi się udało wygooglać to on był bardzo wypaloną osobą która chyba za karę była w IT. Dlatego się zastanawiałem jak to jest że ludzie którzy oglądają np osoby które jasno mówią że są wypalone i nie chcą mieć z IT nic wspólnego na drugiej szali sprzedają kursy dla osób które chcą się dostać do tej branży i ktoś to jeszcze kupuje 😄

2

Tego typu reklamy nie różnią się niczym od click baitów rodem z natrętnych reklam "Jesteś 99999 osobą, któa zobaczyła ten post. Kliknij żeby odebrać iphona!".

0

Pisałem chyba kiedyś, że ludzie zakładają tyle wątków miękkich*, że to może być pomysł na biznes. Czyli, że powstanie zawód coacha programistycznego (chociaż widzę, że bardziej określenie "mentor" się przyjęło).

Czyli ktoś, kto pokieruje całą ścieżką nauki, ponieważ dzisiaj jest pełno kursów programowania w sensie technicznym, jednak mam wrażenie jest pewien niedosyt miękkich rzeczy, a z tym ludzie często mają duży problem - z zaplanowaniem sobie nauki (co po kolei, z jakich źródeł, pomysły na projekty), z nauką pewnego programistycznego myślenia (np. jak tworzyć abstrakcje, jak znaleźć błąd w programie itp.) czy z samym szukaniem pracy (sam mentor od pisania CV już byłoby niezłym pomysłem. Zresztą w innych branżach już widziałem, że są specjaliści od samego pisania CV).

Czitels napisał(a):

Obecnie jest ostatnia prosta na zrobienie hajsu na oszukiwaniu innych, że jeszcze w IT jest lepiej i można zarobić sporo kasy wchodząc z ulicy.

Dlatego dla celów uczciwości nie powinno się obiecywać złotych gór, tylko mówić jak jest. Chociaż to, że w IT jest słabo, to też dobrze, bo więcej osób potrzebuje wsparcia w szukaniu pracy, a to otwiera kolejny meta-rynek sprzedawania łopat (obok kursów programowania).

*wątki miękkie, czyli nie z pytaniami czysto technicznymi, tylko bardziej nie wiem co robić, w co iść, ściana w rozwoju, nie radzę sobie w pracy, nie mam pomysłu na projekt do portfolio, nie umiem wdrażać się w duże projekty, nie umiem pisać utrzymywalnego kodu, albo nawet twarde wątki, gdzie czyjś kod/podejście wskazuje na brak umiejętności wydzielania abstrakcji albo brak dobrego modelu mentalnego

3
sfan napisał(a):

Ostatnio dosyć często napotykam tego typu reklamy na fb/youtube coś ala:

Ale wiesz jak działa dzisiejszy internet?

Jesteś karmimy treściami które ci smakują. To że ostatnio się napotykasz to dlatego że się sam stargetowales na to.

To wcale nie świadczy że to jest popularne, dochodowe, dobre, lubiane, pożyteczne, potrzebne, oczekiwane. Po prostu wpadłeś w bańkę.

0
marian pazdzioch napisał(a):
sfan napisał(a):

Ostatnio dosyć często napotykam tego typu reklamy na fb/youtube coś ala:

Ale wiesz jak działa dzisiejszy internet?

Jesteś karmimy treściami które ci smakują. To że ostatnio się napotykasz to dlatego że się sam stargetowales na to.

To wcale nie świadczy że to jest popularne, dochodowe, dobre, lubiane, pożyteczne, potrzebne, oczekiwane. Po prostu wpadłeś w bańkę.

Marianku, wiem że się stargetowałem i może i trochę celowo żeby zastanowić się nad tym co pcha ludzi w mentoring i czy są jakieś pozytywne efekty z tego (bez zbytniego naciągania ludzi)

Jak wiemy (np bazując na raportach) jeśli chodzi o wynagrodzenia za kodowanie w pewnym sensie można osiągnąć sufit no i dodatkowo codziennie trzeba się wdzwaniać na spotkania (daily, planningi, retro itd) - czyli po prostu pracując dla kogoś. A to w sumie ładnie może się skalować ;-)

1
sfan napisał(a):

Marianku, wiem że się stargetowałem i może i trochę celowo żeby zastanowić się nad tym co pcha ludzi w mentoring i czy są jakieś pozytywne efekty z tego (bez zbytniego naciągania ludzi)

Jak wiemy (np bazując na raportach) jeśli chodzi o wynagrodzenia za kodowanie w pewnym sensie można osiągnąć sufit no i dodatkowo codziennie trzeba się wdzwaniać na spotkania (daily, planningi, retro itd) - czyli po prostu pracując dla kogoś. A to w sumie ładnie może się skalować ;-)

Czuję się trochę wywołany do tablicy (patrz stopka pod moimi postami) 😅.

Mogę powiedzieć za siebie "co pcha ludzi w mentoring":

  1. Zwykła chęć podzielenia się wiedzą
  2. Budowa marki osobistej (co się MOŻE przełożyć na jakieś ciekawe propozycje współpracy)
  3. Rozwój osobisty, t.j. wychodzenie ze swojej strefy komfortu
  4. Znudzenie samą technologią 🤷

Oczywiście, jak zgromadzisz społeczność to pewnie pojawia się myśl o zmonetyzowaniu, ale jak to zrobisz to chyba już inna sprawa.

1

@not Michal Tak sobie spojrzałam w tego linka 'zatrudnialny' i generalnie się zgadzam z uwagami. Masz jakieś przemyślenia od drugiej strony? Typu: jak stać się lepszym rekruterem, na co zwracać uwagę. To też mógłby być fajny temat na blog post albo tu na forum :)

1

Widziałam raz takiego jednego co go kręcił mentoring w pracy niestety pozwolono mu na to
Konkretnie próbował wciskać Scalę do firmy chociaż niby przyszedł żeby pisać w Javie pewną aplikację, a z jakiś powodów kolesiowskich, nie wiem jakim cudem pozwolono mu zarządzać pracą dœóch kolegów, na początku kłamał że Scala to tylko taka biblioteka do Javy
na tablicy pisał im jakieś wzory i wykładał im cholera wie co (sama widziałam te tablice zapisane jakiś cholera wie czymś)
jeden się podobno popłakał i się zwolnił, drugi się po prostu zwolnił
tej aplikacji do której go zatrudnion nie dokończył

1

Korpo w którym pracowałem miało program mentoringowy. Zostałem poproszony przez liniowego aby mentorować jednego typa z poprzedniego projektu. Zawodnik spędził poprzednie lata w obszarze transportu więc wymyśliliśmy projekt z tego obszaru. Wszystko skończyło mniej więcej po opracowaniu specyfikacji kiedy pacjent miał zajrzeć do dokumentacji grafowej bazy danych.

Z jednej strony wszelkie "bootcampy", "szkoły programowania" czy "kursy na programistę" gotują mi krew. Z drugiej nie obawiam się o konkurencję bo mało jest ludzi którzy są ciekawi, którzy są dociekliwi, którzy umieją się uczyć, którzy umieją pracować nad sobą.

Jak mam kogoś uczyć to wolę poświęcać czas dla ludzi z liceum którzy mają motywację, mają chęć do działania, a nie jakichś koniunkturalistów którzy szukają łatwej kasy psując tym samym rynek.

Z drugiej strony ci koniuntkraliści to będą siedzieć po lata w jednym projekcie bo będa bali się wyjść z ciepłego kurwidołka albo dopadnie ich wypalenie zawodowe bo ich mózgownica będzie pracować na setki procent aż obwody wysiądą.

0

na tablicy pisał im jakieś wzory i wykładał im cholera wie co

Zapewne pierwszy kontakt z poważnym FP

jeden się podobno popłakał

Pewnie przez ScalaZ

Chłop chciał się rozwijać a firma mu to umożliwiła. Jakby robili po bożemu, czyli parcie na dowiezienie na prod w pierwszym miesiącu pustej apki i potem agresywna iteracja to by sobie poradzili. A tak jest kolejny projekt udowadniający słabość FP i Scali. Sam znów po roku Java dłubię w Scali i to co czasami ludzie odpier... to się za głowę można złapać.

Ostatnio spotkany pitfall:

def func(): Unit = {
  println("before")

  Seq(1, 2, 3) foreach { n =>
    if (n == 2) return
  }

  println("after")
}


func()

wypisze:

before

Bo return w lambda działa tak że wraca funkcja rodzic czyli tutaj func. Niestety ludziom się nawet doc'a nie chce przeczytać więc robią te returny z lambd myśląc że kończą po prostu lambdę...

Jak widzę że ktoś używa zabawek ze ScalaZ lub Catz to po cichu oddalam się z miejsca zbrodni...

PS. To return jest impl. jako wyjątek więc czasami jest tak że ktoś dodatkowo zrobi Scalowego catch-all'a lub catch bez case NonFatal(ex) i wtedy mogą jeszcze gorsze cyrki się dziać.

0
mrxormul napisał(a):

Korpo w którym pracowałem miało program mentoringowy. Zostałem poproszony przez liniowego aby mentorować jednego typa z poprzedniego projektu. Zawodnik spędził poprzednie lata w obszarze transportu więc wymyśliliśmy projekt z tego obszaru. Wszystko skończyło mniej więcej po opracowaniu specyfikacji kiedy pacjent miał zajrzeć do dokumentacji grafowej bazy danych.

Z jednej strony wszelkie "bootcampy", "szkoły programowania" czy "kursy na programistę" gotują mi krew. Z drugiej nie obawiam się o konkurencję bo mało jest ludzi którzy są ciekawi, którzy są dociekliwi, którzy umieją się uczyć, którzy umieją pracować nad sobą.

Właśnie między innymi po to jest mentor: żeby nakierować "pacjenta" na tematy nad którymi musi popracować, podpowiedzieć od czego zacząć, w którym kierunku się rozwijać.
O ile dociekliwość cięzko jest wypracować, to jak się uczyć czy jak pracować nad sobą da się nauczyć.

0

Tak, mentor ma sprawić, że świat się ugnie pod uczniem... jak ktoś nie umie ogarniać się sam to musi iść na przykład podyplomówkę z baz danych gdzie mu palcem pokażą co i jak.

Mentor to nie jest nauczyciel i od tego zacznijmy. Jak ktoś liczy na to, że mentor odwali za kogoś większość albo całą robotę, a do tego będzie pilnować aby był progress i jeszcze zadba o dobrostan tego co mentoruje to chyba komuś słońce głowę przegrzało.

0

To ja powtórzę moją egoistyczną postawę: Co z tego mentoringu ma sam mentor?
Miejmy nadzieje że nie uścisk dłoni prezesa...

1
0xmarcin napisał(a):

To ja powtórzę moją egoistyczną postawę: Co z tego mentoringu ma sam mentor?
Miejmy nadzieje że nie uścisk dłoni prezesa...

Jako programista, indywidualny kontrybutor to raczej nie ma namacalnej korzyści.

Jeżeli jednak grasz w dłuższą grę to to jak ludzie Cię postrzegają (poza samą techniczną wiedzą) ma znaczenie. Czy potrafisz się dobrze komunikować, wpływać na współpracowników, przekonywać do swoijego zdania, rozwiązywać konflikty, itp. Mentorowanie może być twoim narzędziem do 1) ćwiczenia tych skilli 2) budowania relacji które później mogą Ci pomóc.
Soft skille ciężko jest przeliczyć na bezpośrednie korzyści 🤷

5

Mentorowanie jest okej jeśli współpracujemy z dojrzałymi ludźmi a nie gówniarzami. Dorosły człowiek potraktuję mentora jako pewne wsparcie i ew skonfrontuje swój problem, który wcześniej spróbował rozwiązać, ale poległ. Gówniarz po prostu oddeleguje odpowiedzialność na mentora oczekując gotowego rozwiązania. Z doświadczenia wiem, że niestety gówniarze tworzą większość. Dasz palca to zaraz całą rękę upierd*lą i będą zawracać gitarę z byle gównem.

0

Dla mnie 'soft skills' to chwast językowy pod który można podciągnąć wszystko co związane z psychologią, marketingiem, sprzedażą, kulturą, obyczajami, public relations. Rzeczone pojęcie jest dość chętnie używane w dyskusjach bo fanie brzmi, jest mądre, nikt nie wie do końca o czym mowa, a jednocześnie wstyd zapytać aby nie wyjść na jakiegoś ignoranta.

Jak chcesz pracować nad sobą to polecam zacząć od wizyty u psychologa, testu osobowości który pozwali poznać swoje mocne i słabe strony, a jednocześnie na jego podstawie można opracować możliwości rozwoju, opracować odpowiedni trening.

Jak ktoś chce ćwiczyć wystąpienia publiczne to polecam choćby udział w spotkaniach Toast Masters którzy działają w każdy miejście wojewódzkim.

Jak chcesz się brać za nauczanie to polecam choćby udać się na kurs z tego zakresu.

Czy 'soft skills' są niepoliczalne? Bzdura na kołach. Testy psychologiczne mają swoje skale. Marketingowcy czy handlowcy mają wyznaczane targety. Politycy patrzą na sondaże. Po szkoleniach ludzie dostają ankiety. Jak chcesz wozić ludzi w transporcie, posiadać broń, pracować z materiałami wybuchowymi to tak samo udajesz się do certyfikowanego psychologa na test bo w tej cześci świata nikt nie chce mieć drugiego Lubitza czy Brejwika.

1
mrxormul napisał(a):

Dla mnie 'soft skills' to chwast językowy pod który można podciągnąć wszystko co związane z psychologią, marketingiem, sprzedażą, kulturą, obyczajami, public relations. Rzeczone pojęcie jest dość chętnie używane w dyskusjach bo fanie brzmi, jest mądre, nikt nie wie do końca o czym mowa, a jednocześnie wstyd zapytać aby nie wyjść na jakiegoś ignoranta.

Jasne, użyłem tego jako skrót myślowy mając (błędne jak się okazało, mea culpa) przekonanie, że mamy podobne rozumienie tego pojęcia. Pierwsza lepsza definicja pasuje:

"Mianem umiejętności miękkich określamy przede wszystkim umiejętności społeczne, koncentrujące się na zachowaniu człowieka i jego umiejętnościach interpersonalnych. Mówimy o nich zazwyczaj w kontekście umiejętności twardych, czyli na przykład znajomości danej technologii, czy języka programowania."

mrxormul napisał(a):

Czy 'soft skills' są niepoliczalne? Bzdura na kołach. Testy psychologiczne mają swoje skale. Marketingowcy czy handlowcy mają wyznaczane targety. Politycy patrzą na sondaże. Po szkoleniach ludzie dostają ankiety. Jak chcesz wozić ludzi w transporcie, posiadać broń, pracować z materiałami wybuchowymi to tak samo udajesz się do certyfikowanego psychologa na test bo w tej cześci świata nikt nie chce mieć drugiego Lubitza czy Brejwika.

Pisałem, że "Soft skille ciężko jest przeliczyć na bezpośrednie korzyści 🤷". Nie twierdzę, że same soft skille są niepoliczalne, tylko że cięzko je przeliczyć na namacalne korzyści.

EDIT:

Widzisz @mrxormul , znowu nieświadomie użyłem chwasta językowego. Mam nadzieje, że teraz, jak już mamy definicję (przyznaję, też szeroką) to pójdzie łatwiej 😉

2

Problem z soft skillami (aka umiejętności miękkie) jest taki że to co się sprawdza w kulturze zapierdolu może się nie sprawdzić w kulturze kreatywności. Innymi słowy soft skille mogą być nie transferowalne pomiędzy firmami. Osoba która odnosiła sukcesy w znanym z dość agresywnej kultury Amazonie, może się zupełnie nie odnaleźć w spokojniejszym Google. To co pozwalało przebić się w Meta może storpedować karierę w Goldmann-Sachs.

Oczywiście dobra komunikacja zawsze jest w cenie, ale porównajmy sobie komunikację w organizacji hierarchicznej jak wojsko, z komunikacją w małym startupie gdzie pracuje 3 założycieli. To są zupełnie inne światy. W jednej firmie ceni się zwięzłość wypowiedzi, w innej piękny slajd, a w jeszcze innej omawianie rozwiązań na polu golfowym.

To może wyjaśniać dlaczego czasami ta samam osoba odnosi sukcesy w firmie A a porażki w firmie B. To samo zachowanie w jednej z firm będzie ocenione jako proaktywność a w drugiej ukarane jako niesubordynacja.

3

W sensownej

ledi12 napisał(a):

Mentorowanie jest okej jeśli współpracujemy z dojrzałymi ludźmi a nie gówniarzami. Dorosły człowiek potraktuję mentora jako pewne wsparcie i ew skonfrontuje swój problem, który wcześniej spróbował rozwiązać, ale poległ. Gówniarz po prostu oddeleguje odpowiedzialność na mentora oczekując gotowego rozwiązania. Z doświadczenia wiem, że niestety gówniarze tworzą większość. Dasz palca to zaraz całą rękę upierd*lą i będą zawracać gitarę z byle gównem.

Jak obserwuję internetowych "mentorów" czy "coachów" - są to ludzie spragnieni popularności ponad wszystko. Choć sami w życiu nic nie osiągnęli i właściwie niewiele znaczą to podpinają się pod trendy mainstreamowe, obserwują bańki zainteresowań i pod nie próbują kreować narracje obiecujące cuda na kiju czy czary z gumy.

Swoją drogą to podziwiam ludzi którzy chcą ten czy inny sposób spieniężyć swoją karierę w jakiejś firmie o rozpoznawalnej nazwie. Jest to proszę Państwa hit sezonu.

4

Tzn mentoring mentoringiem ale takie jawne nabijanie ludzi w butelkę na zasadzie: "jestem seniorem z 11 doświadczeniem, uczenie się samemu jest nieproduktywne, kup u mnie kurs wtedy uda ci się zdobyć pracę". I z tego co zauważyłem wszędzie jest ten sam schemat

  • organizowany jest "darmowy" webinar który tak naprawdę przez cały czas mówi o zarobkach programisty i jak to się szybko nie zwróci oczywiście z linkami do ogłoszeń pracy i widełek
  • na końcu jest końcowa oferta oczywiście przeceniona z 15k do 6k
  • tylko nieliczni mogą się dostać (tak jest to reklamowane)
  • często są kasowane nieprzychylne komentarze ludzi którzy w pore się skapną że nie są na darmowym szkoleniu

Niby się skaluje, ale niesmak pozostaje

0
sfan napisał(a):
  • organizowany jest "darmowy" webinar który tak naprawdę przez cały czas mówi o zarobkach programisty i jak to się szybko nie zwróci oczywiście z linkami do ogłoszeń pracy i widełek

Ja już nie mam czasu ogladac tych „darmowych” webinarów (które nie są wcale darmowe, bo zabierają czas). A ciągle mi wyskakują reklamy, że „przygotowaliśmy dla ciebie darmowy webinar”. Jest tego mega dużo i już się naobejrzałem tych darmowych webinarów, nie potrzebuję więcej (szczególnie, że ja się zapisuję, jak widzę, że ktoś gada z sensem i daje jaką wartość już bez żadnego zapisywania się. A nie zapiszę się na webinarium gościa, którego słyszę przez 5 sekund i który już w pierwszych sekundach chce mi coś sprzedać).

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1