Uboga treść ofert pracy

4

Pracując od zawsze w jednej firmie nigdy za bardzo nie analizowałem ofert pracy. Ostatnio zacząłem się rozglądać z ciekawości. Linkedin, justjoin, nofluffjobs.

Większość ofert to bardzo enigmatyczny opis w stylu: będziesz pracował nad ciekawymi projektami z obszarów finansów/ubezpieczeń/etc. Pracujemy w metodykach zwinnych, w takich i takich technologiach.

Efekt jest taki, że po przeczytaniu takiej oferty nic nie wiem na temat projektu, w jakiej jest fazie i w zasadzie o samej pracy, co byłoby dla mnie kluczowe przy poszukiwaniu pracy. Trzeba się dowiadywać potem na rozmowach, tracić czas własny i rekrutujących.

Z czego to wynika? Dlaczego oferty nie są konkretne, opisane w ten sposób żeby wiedzieć na co aplikujesz?

3

W rozumieniu HR i kierownika zatrudniającego mniejsze ryzyko, że zarzucisz pracodawcy kłamstwo. Trudno im zarzucić kłamstwo, jeżeli nic nie przekazali. Mam wrażenie, że daje im to też złudną nadzieję na uniknięcie rozczarowania potencjalnego pracownika. Do tego polityki bezpieczeństwa, bo wiadomo, wszyscy pracują nad kluczowymi i innowacyjnymi projektami, o których konkurencja nie może się dowiedzieć ;)

Z mojego doświadczenia wynika, że nawet intensywne dopytywanie się o projekt podczss rekrutacji nie dostarcza satysfakcjonujących odpowiedzi.

5

Mi się nieraz zdarzyło a robię po kontraktorniach że nawet w rozmowie HR jeszcze nie wiedziała do jakiego projektu finalnie trafię, więc dla mnie to nic dziwnego.

9

Nikt Ci nie napisze, że w projekcie nie ma CR, kod to spaghetii a terminy na wczoraj. Większość projektów to niestety kupa upychana na siłę do wypełnionego już wiaderka. Wspominanie o tym w ofercie nie przyciągnie rzeszy śmiałków. Po wejściu w projekt i zorientowaniu się w jakim są bagnie, jakiś czas minie. Klient zostanie konkretnie zchargowany, nastąpi rotacja pracowników i biznes się kręci :D

0

Bo to są kontraktornie właśnie, które chcą Cię sprzedać drożej klientowi i wolą ukryć projekt, żebyś nie wiedział dokąd idziesz, bo ludzie częściej przyjmują oferty gdy im się później powie i to przedstawi ładnie słowami. Do tego negocjacja pensji itd.

2

Dorabiacie sobie jakieś złe intencje, próby oszukania kandydata, przebiegłość itd. A brzytwa Ockhama wskazuje jasno inne rozwiązanie, zwyczajną niekompetencję. Ktoś, kto tworzył to ogłoszenie nie ma najmniejszego nawet pojęcia kogo szuka. Może to był ktoś z HR, albo SM, więc są tam pierdoły o owocowych czwartkach i metodykach agile. Za tym ogłoszeniem może być czasami fajny projekt, bo ktoś jednak zadaje ludziom trochę pytań technicznych, a może być kompletny burdel, bo wszystko co interesuje rekruterów, to czy już szacowałeś historyjki w story pointach.

0

Możesz szukać czy opis zawiera określenie "Greenfield", ewentualnie R&D lub nowy produkt.
Jeśli firma to korpo/outsourcing, a praca jest w finansach w dynamicznym zespole to pewnie w 90% przypadków jest to jakieś legacy.
Często widać po firmie na czym się skupia. W startupach/małych firmach produktowych nie powinno być dużo legacy. W korporacjach to loteria. Jeśli chodzi o outsourcing to tutaj można rozbić na dwa:

  • korpo outsourcing - loteria, ale raczej słabe projekty
  • software house - trzeba sprawdzić jakimi projektami chwali się SH. Jak większość to małe strony to pewnie zarobki słabe, walka o klienta i "szybko szybko". Jeśli priorytetem jest tworzenie MVP to też "szybko szybko", ale będziesz miał pewnie styk z nowymi rzeczami
0

the:protocol stara się trochę to zmienić i niektóre oferty mają bardziej szczegółowe opisy projektów :)

0

Po części, te ubogie oferty, to też trochę "nasza" wina, bo wciąż dominuje przekonanie, że istotne jest jedynie:

  • zdalna / stacjonarna
  • widełki
  • technology stack
0

firma zawsze będzie w lepszej pozycji niż Ty jako potencjalny pracownik, jeśli chodzi o takie zapoznanie się
prosta sprawa - w trzy miesiące, pół roku czy rok - raczej nie zmienisz się diametralnie, to są skrajne przypadki
a firma tak i to nie jest nic nadzwyczajnego - sam parę razy to przerabiałem

  • zamykanie projektu
  • odejście ludzi, z czym się wiązała zmiana typu zadań
  • zmiana konceptu, kierunku rozwoju (nowy manager, nowa miotła, nowe pomysły)
  • zmiana priorytetów (projekt idzie w tryb utrzymaniowy)
  • przenoszenie miedzy projektami, a nawet lokalizacjami (np Google w KRK się kiedyś zamykało i mogłeś zmienić miejsce pracy w ramach firmy, albo pracodawcę)

i co z tego, że ktoś coś napisał, powiedział - mogę sobie co najwyżej przyjść tu i coś popisać, ewentualnie jak mi bardzo to przeszkadza to zmienić robotę (ale co to zmieni)

dlatego ja nie do końca przywiązuję wagę do opisów, bo papier jest cierpliwy i przyjmie wszystko, a rzeczywistość potem może być rózna
jak to mówił mój kolega - jak 25% z tego co firma napisze/powie jest spełnione to i tak jest dobrze

2

No mi się chyba nigdy na rekrutacjach nie zdarzyło (a brałem udział pewnie w kilkudziesięciu na przestrzeni ostatnich 5 lat) żeby ktoś mi powiedział do jakiego konkretnego projektu pójdę. Zawsze było coś w stylu, że albo szukamy do kilku albo tam gdzie managerowie zgłoszą, że potrzebują ludzi albo HR nie wie, a dopiero się dowiem na rozmowie technicznej (gdzie techniczni tym bardziej nie wiedzieli jak się potem okazywało). Raz nawet tak miałem, że mimo posiadanego expa w mobile, po przejściu całego procesu rekrutacji chcieli mnie przebranżowić na frontendowca, bo akurat stwierdzili, że potrzebują ludzi na frontend, a jak już przeszedłem rekrutację to mogę kodować w czymkolwiek xD

2
adamo51 napisał(a):

No mi się chyba nigdy na rekrutacjach nie zdarzyło (a brałem udział pewnie w kilkudziesięciu na przestrzeni ostatnich 5 lat) żeby ktoś mi powiedział do jakiego konkretnego projektu pójdę.

Bo jak software house'y mają różne projekty i różnych klientów to szukają ogólnie programistów, żeby ich później rozlokować po projektach.
"people are a resource", jakby to powiedział Negan czy pani z HR.

Czasem również zdarza się, że rekrutacja tyle trwa, że konkretny projekt zdąży zostać już obsadzony przez kogoś innego albo zostać anulowany (rekrutacje widmo też są częste, gdzie firma najpierw szuka pracowników, a później okazuje się, że jednak im się zdawało i nikogo nie szukają).

Więc nie masz pewności, że jeśli się rekrutujesz do projektu X, a rekrutacja trwa np. miesiąc, to projekt X będzie dalej istniał i dalej będzie w nim niedobór jednego pracownika. Szczególnie, że czasem te rekrutacje są prowadzone wielowątkowo przez wielu rekruterów, którzy niekoniecznie muszą wiedzieć o swoich działaniach. Więc czasem jest race condition i może się zdarzyć, że rekrutujesz się do projektu, do którego rekrutacja już się skończyła, ale jeszcze informacja nie dotarła do rekrutera, więc ten dalej cię rekrutuje, mimo że na tym etapie będzie to bezskuteczne.

1

Tutaj nie chodzi o software housey, normalne firmy produktowe też często mają jeden pipeline z którego zasilane są organizacje po kilkaset osób.

Przykład z mojej ostatniej firmy:

  • na wejściu rozmowa z rekruterem przy której mówicie mniej więcej czego chcecie i w jakiej roli, możecie dostać z grubsza opisy projektów z otwartymi pozycjami ale nikt wam nie zagwarantuje miejsca (z wyjątkiem referrali które są robione poza kolejką, ale jest to wyłącznie decyzja managera)
  • musicie przejść 3 rozmowy, prowadzone przez niezależne osoby które rekomendują poziom na którym można was zatrudnić i produkują taki raporcik z waszymi mocnymi i słabymi stronami
  • po przejściu tego zestawu rozmów dostajecie listę kilku zespołów które pokrywają się z tym co pokazaliście na rozmowach, jak żaden wam się nie podoba to możecie poczekać do chyba 3 miesięcy na openingi w innych zespołach

Przez to macie jeden opening w którym albo nie macie w ogóle technologii i ewentualnie zarys organizacji, albo macie dużo technologii (co częściej zniechęca ludzi).

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1