Rekrutacja poprzez próbne zatrudnienie

2

Jako, że ciągle źle trafiam: okazuje się, że jest inaczej niż mi obiecywano to zastanawiam się czy pomysł Wojciecha Seligi mógłby mieć sens:
zatrudnić się na tydzień do jakiejś firmy jako część procesu rekrutacyjnego

Wtedy się wzajemnie poznamy bez ryzyka (nie rzucę papierami w obecnej pracy tylko wezmę sobie wolne).

311059641_1276278846481400_1678045201865943265_n.jpg

4

Tydzień to już coś, ale wciąż trochę krótko.

W ciągu tego wstępnego tygodnia możesz nie widzieć nic innego poza najlepszymi i najmilszymi ludźmi, oraz najlepszy kod jaki jest w firmie. Tylko po to, żeby po tym tygodniu usłyszeć że "fajnie że cię mamy bo zmieniły się nasze potrzeby i potrzebujemy cię gdzie indziej" i trafić do największego bagna, które jest użyźniane odchodami setek principalów z Bangalore
Nawet jeśli miałbyś pracować z najgorszymi chamami to tydzień czasu to jest na tyle krótko, że mogą się upilnować :D

Rekrutacja to jest loteria, dla obu stron.

4

Wezmiesz tydzien wolnego, okaze sie ze nie jest to firma w ktorej chcesz pracowac i co dalej? Wykorzystasz caly swoj urlop zeby znalezc prace? A jak nie starczy to zaczniesz brac bezplatny :D?

1

A jak nie starczy to zaczniesz brac bezplatny

Jak bierze bezpłatny żeby pracować w innej firmie to ma to nawet sens. Pytanie co jeśli:

  1. Rozbije się o zakaz konkurencji
  2. Stwierdzą w początkowej firmie że nie mają potrzeby czy interesu w tym dawać mu bezpłatny urlop

Pomysły Seligi to jakieś pokręcone są XD

4

Tydzień to dużo - dzień wystarcza.
Wiadomo, że jest to dzień, gdzie trawa pomalowana na zielono.
Nie dostajesz nawet kompa, ale po prostu ze 2-3 osoby pokazują Ci co robią i bierzesz udział w kawie, spotkaniach itp.

Zasada jest prosta:

  • jeśli ludzie są dość mili i jasno odpowiadają na pytanie,
  • jeśli mówią, że mają straszny syf w kodzie, testów za mało, a CI wolne,
  • jeśli na np. stanie d**y ludzie mówią co będą robić, a nie spowiadają się z tego co zrobili/nie zrobili wczoraj.,

To to jest raczej dobra firma.

1

W teorii fajnie
W praktyce - to już problem
Tydzień to czasem trwa "odpalenie laptopa". Dostępy, obowiązkowe szkolenia, bhp, on boarding

Dodatkowo, biurokracja, z b2b pewnie łatwiej ot firma firmie świadczy usługę to stosunek pracy, zusy, ubezpieczenia wszelakie itd

Nie opłaca się brać kogoś na tydzień

1

@jarekr000000: w teorii jest to proste
W praktyce bywa że niemożliwe bo klient nie życzy sobie aby obca osoba (niezatrudniona, bez szkoleń i dostępów) miała wgląd w cokolwiek

Dużo takich obostrzeń tam gdzie jest sprzęt ale także w bankowości, obronności, ubezpieczeniach, zdrowiu itd

Takie wpuszczenie obcego to byłoby traktowane jak wpuszczenie lisa do kurnika. Nikt karku nie będzie nadstawiał bo kandydat ma jakieś swoje zachcianki

1

@zimna pitulka: w praktyce znam to właśnie z ubezpieczeń i banków :-)
po pierwsze podpisujesz jakieś NDA
po drugie - programiści w takich firmach nie mają do niczego dostępu

0

@jarekr000000: Znam takie korpa gdzie nawet pracownicy firmy nie mogli wejść do pewnych miejsc nie będąc w danym projekcie. Co tu by dało podpisanie czegokolwiek? Nie wolno i już.
Znam takie sytuacje że bez szkolenia i papieru nie można było korzystać z wew toola nawet na koncie dev, bo to narzędzie pozwalało na dostęp do danych wrażliwych, co prawda na prod nie na dev czy test, ale polityka firmy

Jakby coś się rypło to takie coś jak wpuszczanie osób postronnych i pozwalanie im na chociażby patrzenie w monitor byłoby traktowane jako poważne złamanie zasad bezpieczeństwa i firma by była dojechana w sądzie.
Szaleniec chyba by tylko się zgodził bo koszt zbudowania i utrzymania dupochronu dla pomysłu - postronny w biurze - nie byłby mały..

Zresztą byle obowiązkowe szkolenie w korpie mówi że osoby postronne nie mogą sobie ot tak łazić samopas, patrzyć w ekrany itd. Każdy zatrudniony musi mieć widocznego badga itp

To w rzeczywistości żeby takie coś wdrożyć trzebs by wydzielić coś na kształt sandboxa żeby sobie razem pokodzic i tyle by to miało z realną pracą co nic.

2
zimna pitulka napisał(a):

@jarekr000000: Znam takie korpa gdzie nawet pracownicy firmy nie mogli wejść do pewnych miejsc nie będąc w danym projekcie. Co tu by dało podpisanie czegokolwiek? Nie wolno i już.
Znam takie sytuacje że bez szkolenia i papieru nie można było korzystać z wew toola nawet na koncie dev, bo to narzędzie pozwalało na dostęp do danych wrażliwych, co prawda na prod nie na dev czy test, ale polityka firmy

Jakby coś się rypło to takie coś jak wpuszczanie osób postronnych i pozwalanie im na chociażby patrzenie w monitor byłoby traktowane jako poważne złamanie zasad bezpieczeństwa i firma by była dojechana w sądzie.
Szaleniec chyba by tylko się zgodził

No spoko, dokładnie o takich firmach mówię. Tylko, że nie ma mowy o żadnych osobach postronnych. A o devie, który już przeszedł prawie całą rekrutację i podpisał NDA. I żadnych danych wrażliwych klientów, bo i tak nie ma ich na kompach programistów. Nie ma też dostępu.

Rozumiem, że Ty piszesz o firmach, gdzie zatrudnia się na umowę o pracę na całe życie, bez okresu próbnego, a jedyne wyjście jest przez komin.

0
jarekr000000 napisał(a):

Tydzień to dużo - dzień wystarcza.
(...)
Nie dostajesz nawet kompa, ale po prostu ze 2-3 osoby pokazują Ci co robią i bierzesz udział w kawie, spotkaniach itp.

o to jest super pomysł, można by zrobić taki 1 dzień, może nawet na pair codding. Masz z 3 osobami z zespołu po 2 godziny czasu razem i on sobie normalnie pracuje i mu pomagasz, pytasz, przypatrujesz się + słuchasz opowieści o projekcie.

2

Na to sens, ale tylko jakbym miał się rekrutować do jakiegoś SpaceX, BostonDynamics itd gdzie ten tydzień na prawdę by coś sprawdził a tak to w przeciętnym korpo gdzie mam siedzieć na utrzymaniu to podziękuję. Zwykła rekrutacja wystarczy

1
LitwinWileński napisał(a):

Jako, że ciągle źle trafiam: okazuje się, że jest inaczej niż mi obiecywano to zastanawiam się czy pomysł Wojciecha Seligi mógłby mieć sens:
zatrudnić się na tydzień do jakiejś firmy jako część procesu rekrutacyjnego

Ma sens i jest nawet usankcjonowany w ustawie Kodeks pracy.

Wydaje się korzystniejsze niż zdarzające się długie bezpłatne zadanie rekrutacyjne.

0

Osobiście jakbym miał zmieniać teraz prace wolałbym przepracować w nowej firmie kilka dni lub miesiąc na mniejszy wymiar a potem podjąć decyzje czy chce tam pracować na cały etat. Taki mniejszy okres próbny ale dobry dla obydwóch stron. Czemu tak? Bo się już tak raz przejechałem i byłem w nowej firmie kilka miesięcy i szukałem nowej a złe to wyglada w cv

0

W sumie coś w tym jest ale czasem ciężko wykryć toksyczną atmosferę.

Są ludzie co mają często różne maski w zależności z kim rozmawiają.

1
LitwinWileński napisał(a):

o to jest super pomysł, można by zrobić taki 1 dzień, może nawet na pair codding. Masz z 3 osobami z zespołu po 2 godziny czasu razem i on sobie normalnie pracuje i mu pomagasz, pytasz, przypatrujesz się + słuchasz opowieści o projekcie.

To mogło by nawet zadziałać. Ale może z większą liczbą osób, tak z 4, żeby zniwelować losowość lepiej. I niekoniecznie cale 2 godziny, 1 to i tak sporo skupienia na raz. Ale musiało by być bardziej nastawione na coding kandydata ze wskazówkami osoby z firmy (a nie na odwrót) żeby to miało sens.

I na koniec mogło by być jeszcze piąte, godzinne spotkanie żeby pogadać i popatrzeć jak wyglądają nietechniczne aspekty pracy.

Chyba mi to coś przypomina :)

4

@LitwinWileński: @kmle @BialySokol39

takie szacunki:
Korpo 1000+osób
miesięczna rotacja 15-50 osób
miesięczna liczna kandydatów to miesięczna rotacja pomnożona przez 2 lub 3

czyli miesiąc w miesiąc mamy kilkadziesiąt osób które chcą sobie spróbować (dzień, tydzień) jak się pracuje, do obsługi których potrzeba minimum tyle samo pracowników, a może x1,50 (żeby miał kto ich pilnować)
w miesiącu daje to jakieś 50-100k (dziennie bo np 45 osób x8 godzin x130 stawka godzinowa) zwiększonego kosztu rekrutacji (który by trzeba pomnożyć x2 bo ukryty koszt to obsuwa w bieżącej pracy)

poza tym jest kupa ludzi do upilnowania, bo będą łazić po firmie, a nie będą w niej formalnie zatrudnieni, łatwo o szpiegostwo przemysłowe, zwykłe kradzieże itd
kto ma sprawdzać kto do firmy przychodzi?
znów kupa biurokracji, która kosztuje

ale to jeszcze małe miki - w dobie pracy zdalnej jak zorganizować taki okres próbny, co ze sprzętem dla kandydata?
zmuszać ludzi do przyjazdu do biura?

ale oczywiście - koledzy na forum, świetny pomysł, co może pójść nie tak, tak ma być i już

0

@___ref___:

jakby każdy chętny sobie przyszedł spróbować, to nie byłoby takiej rotacji, bo byliby bardziej świadomi tego, na co się piszą. I zostawaliby dłużej.
:-)
Mnie się podoba ten pomysł. Testowy tydzień byłby spoko.

4

@PaulGilbert:
to jakby powiedzieć, jakby każdy sobie mógł potestować to by rozwodów nie było - a są i jest ich więcej coraz, mimo większego testowania się przed ślubem niż wcześniej.
Tak samo z pracą. Bo ile byś nie testował i nie sprawdzał to i tak jest to jakiś wycinek (mały, i do tego mniej lub bardziej sztuczny), który za rok, 2,3 lata może być już zupełnie nieaktualny i nieadekwatny do rzeczywistości. Ile projektów upadało, ile koncepcji się zmieniało, ile nowych pomysłów przychodziło i odchodziło, ten wie kto pracował w branży, trudno przewidzieć przyszłość, a poza tym z biegiem czasu wszystko powszednieje, wkrada się rutyna, nuda, to co miało błyszczeć jak złoto okazywało się tombakiem itp. itd.
To jest złożony problem, którego moim zdaniem tydzień pracy nie rozwiąże. Już na pewno nie rozwiąże podejścia że u sąsiada i trawa bardziej zielona i dzieci grzeczniejsze i zona ładniejsza.

Krótka piłka (opowieści z życia wzięte)
Kolega dostał się do firmy telco, miał 3 miesiące wypo - w tzw. międzyczasie team do którego miął trafić kolega, zmienił swoje umocowanie (zmiany organizacyjne) co wpłynęło na charakter pracy, sam mówił, że pierwszego dnia pracy jak się o tym dowiedział, miał ochotę rzucić papierami - tydzień próbny w tym przypadku byłby zupełnie nieadekwatny do codziennej pracy

Firma ma plany inwestycji w nowe rozwiązania, rekrutują ludzi, byłem jednym z 5 czy 6 zatrudnionych w tym celu. Na początku jak to na początku, wdrożenia itp itd, po jakiś 3-4 miesiącach dyrektor odchodzi (sam czy z pomocą - nie wiem), koncepcja umiera, byłem przed albo ostatnim devem, który opuścił projekt, bo koncepcja zmian i inwestycji technicznych odeszła razem z dyrektorem.

Duża firma kupuje mniejszą firmę i sprowadza swoje porządki, ubijając niektóre projekty tej małej lub je przenosząc, ludzie którzy w tym czasie przyszli znaleźli się w centrum chaosu, czeski film - nikt nic nie wie

Klient bankrutuje - to było ciekawe doświadczenie, plany, podpisane umowy, szeroka akcja rekrutacyjna, po czym okazuje się, że klienta nie ma (chodziło o to, ze była firma A która miała być przejęta i dokapitalizowana przez firmę B, w związku z tym systemy firmy A miały być sparowane i dostosowane do firmy B, koniec końców transakcja się rypie, klient A sam nie uciąga i nie ma ani klienta ani pracy)

Zamykanie projektu - to znam z opowieści kolegi, trafił do dużego korpo do pewnego projektu i jeszcze na jego okresie próbnym okazało się, że projekt będzie zamknięty, trochę nerwów go to kosztowało

Tu sytuacja się po prostu zmieniła - i tydzień próbny miałby się tak do realnej pracy jak pięść do nosa, lub wół do karety

zdaję sobie sprawę, że to są ekstremalne przypadki, a nie codzienność, ale się zdarzają, po prostu nie ma rozwiązań idealnych, zawsze to będzie krok w ciemność czy tam nieznane, bo przyszłość jest nieznana i nieprzewidywalna, tu jak wszędzie przydaje się iskierka zwykłego szczęścia, bo każde rozwiązanie oprócz wehikułu czasu nie przeskoczy cechy przyszłości jaką jest jej nieznajomość. Można tylko próbować coś zobaczyć i mieć nadzieję, że kolejny dzień będzie taki sam jak poprzedni.

2

Gdyby nie dość patologiczny obraz rynku pracy w IT, to mogłoby mieć sens. Chociaż ja na rozmowie dość jasno mówię jakie są największe wady projektu firmy itd. Z drugiej strony, jak ma się trochę doświadczenia, to sporo wiadomo o kandydacie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1