a przynajmniej było szerzej dyskutowane.
Nie no, to fajnie sobie tak podyskutować. Bardzo satysfakcjonujące. Niektórzy tak bardzo kochają dźwięk swojego głosu, że potrafią godzinami dyskutować o zbliżającej się dyskusji. To ma nawet nazwę - scrum.
Tylko nadal nie rozumiem, czemu czekać aż kwartał zamiast iść przedyskutować problem od razu?
Nie no fajnie tak sobie mędrkować i poteoretyzować. Zatrudnisz ludzi to zrozumiesz.
Nie dalej jak tydzień widziałem post na forum, gdzie gość opisywał jak specjalnie zaczął wykonywać swoją pracę źle, bo firma (w jego odczuciu) zatrudniła kogoś o gorszych kwalifikacjach za lepszą kasę... Poprowadź trochę firmę to zrozumiesz, że to nie jest odosobniona sytuacja i ludzie zachowują się dziwnie, choć oczywiście każdy uważa siebie za "tego racjonalnego i wiedzącego najlepiej".
Zresztą nie muszę tutaj teoretyzować - widziałem realne dane z firmy, która wprowadziła szereg tematów "miękkich" dla pracowników - w tym rozmowy kwartalne, ankiety zadowolenia, ocenę swoich przełożonych itp + wyciągała z tych danych wnioski. Z czasem wzrosło zarówno (deklaratywne) zadowolenie pracowników jak i spadła bardzo mocno rotacja kadry (twardy fakt), a firma na to wydawała jakieś śmieszne pieniądze w porównaniu z rekrutacjami, czy zatrzymywaniem niezadowolonych pracowników podwyżkami... Oczywiście jak kogoś z tej firmy zapytasz o te elementy, to powie, że są bez sensu i tylko strata czasu (czyli tak jak tutaj w wątku) - szkoda tylko, że to jednak działa.
W praktyce jednak jest tak, że pan programista X przez pół roku dusi w sobie, że ma niewygodne krzesło. Potem zaczyna o tym mówić kolegom z pokoju i narzekać, że firma ma go w d..e i nawet krzesła mu porządnego nie kupi. Po kolejny 2-3 miesiącach sam zaczyna wierzyć, że firma ma go w d...ie bo kiedyś na standupie w obecności przełożonego powiedział, że ma niewygodne krzesło i nikt mu nie kupił tego krzesła. W końcu taka pierdoła urasta do wielkich rozmiarów i zaczyna się wyszukiwanie czemu jeszcze firma ma go w du..ie i po jakimś czasie odchodz... A ten biedny przełożony nawet nie wiedział, że X ma niewygodne krzesło, bo na standupie akurat myślał o projekcie, a nie jakiś krześle. Wystarczyło, że na takiej kwartalce, gdzie cala uwag idzie na 1 pracownika X by powiedział, że na mniewygodne krzesło i następnego dnia dostał by nowe bo dla firmy to śmieszny wydatek. Taka jest smutna proza życia i przeciętne umiejętności komunikacji. Za krzesło oczywiście podstaw sobie coś innego.
Inny przykład z życia - chodzę na zebrania rodziców do szkoły. Na zebraniu gdy omawiamy jakąś pierdołę typu wycieczka, wysokość składki klasowej czy czegoś innego, to zazwyczaj odzywają się 2 osoby i coś ustalamy. Po ustaleniu na grupie FB nagle odzywa się kolejne 10 osób z wizją, że za drogo/za tanio, to by zmienili, to jest bez sensu... Czemu dopiero odwaga im wzrasta na grupie, a jak jest czas na dyskusje siedzą cicho? Bo tacy są ludzie i firmy, które mają inteligentnych ludzi u steru o tym wiedzą, że pewne rzeczy trzeba z innych wyciągnąć. A dlaczego co X miesięcy? Bo jak nie będzie stałej daty to się wszystko rozmyje.
Ot i cala tajemnica kwartalnych rozmów. Raczej powinno to być oczywiste. Mając świadomość po co są takie rozmowy chodzę na nie chętnie i mówię co mi na wątrobie leży, co bym poprawił itp.