Pytanie skierowane przede wszystkim do ludzi, którzy odsiedzieli już swoje przed monitorem i zdążyli już swoją filozofię życiową zweryfikować ;) Pewnych spraw nie rozumiem, a przynajmniej wydaje mi się, że widzę pewien jakby konflikt interesów.
Co na dłuższą metę jest korzystniejsze dla programisty, jeśli chodzi o całokształt (rozwój osobisty, zawodowy, unikanie wypalenia, nudy, poszerzanie horyzontów itd) - trzymanie się w miarę możliwości jednego stacka lub przynajmniej "ekosystemu" danego języka/języków, czy mniejsza lub większa zmiana co np. rok / trzy / pięć / siedem?
-
Z jednej strony zmiana to zawsze jakiś powiew świeżości w zatęchłej piwnicy, człowiek się dowie czegoś nowego, zobaczy że w języku X rozwiązuje kwestię A lepiej niż język Y, ale z kolei B i C są w nim irytujące, no ale za to wsparcie dla D ma zupełnie jak język Z. No i jak już tych X, Y, Z się nazbiera, to poznanie kolejnej "literki" sprowadza się do zrobienia w głowie diffa z tym, co się już zna, zamiast uczyć się połowy od nowa... ale z drugiej strony, jak to pogodzić z rozwojem zawodowym, skoro w ogłoszeniach często gęsto wymaga się doświadczenia w konkretnej technologii/frameworku, częściej niż doświadczenia ogólnie jako np. backend developer?
-
Z drugiej strony - niby technologie to tylko narzędzia pracy, a człowiek jak już pozna kilka na w miarę przyzwoitym poziomie, to do kolejnego jest w stanie błyskawicznie się wdrożyć zamiast żmudnie przebijać się przez tutoriale jak na pierwszym roku studiów, a jednak często gęsto wymagana jest znajomość konkretnego poparta kilkuletnim doświadczeniem. Nawet, jeśli firma i tak będzie Cię potem przerzucać między projektami w zależności od potrzeb, a nie od tego w czym są robione. Tak naprawdę można sobie nawet radośnie utknąć na poziomie wiecznego stażysty, bo niby doświadczenie leci, ale projekty się zmieniają, każdy robiony w czym innym... i niby masz już przepracowane ten rok, półtora czy nawet więcej, efekt gromadzenia literek działa i jak wrzucą Cię z tygodnia na tydzień do nowego projektu w nowych technologiach to nie jest to problemem, ale jak przyjdzie co do czego to... no, pani z HR dostała jasne wymogi, Pan to to nawet na juniora nie spełnia.
Co tu robić, jak żyć? Jest jakiś złoty środek?